O trockizm!

O trockizm!

Deklaracja programowa wówczas rewolucyjnej Międzynarodowej Tendencji Bolszewickiej, 1987. Skopiowane z:
http://bolshevik.org/polski/ibt_2011_o_trockizm.html

Niniejszy dokument służył jako podstawa połączenia Bolshevik Tendency z Left Trotskyist Tendency w Ameryce Północnej w 1987 r. Pomimo upływu lat i rozwoju wydarzeń, pozostaje ważnym podsumowaniem istotnych różnic pomiędzy polityką rewolucyjną a centryzmem, określonym przez Trockiego jako „polityka, która będąc w istocie oportunistyczną, dąży do prezentowania się jako rewolucyjna w swej formie.” (Niepodległość Ukrainy, 1939)

  1. Partia i program

„Nie można formułować interesów klasy [robotniczej] inaczej niż w postaci programu, nie sposób bronić tego programu inaczej niż tworząc partię.

Klasa sama w sobie jest tylko materiałem do wyzyskiwania. Samodzielna rola proletariatu zaczyna się tam, gdzie ze społecznej klasy samej w sobiestaje się ona polityczną klasą samą dla siebie. Dzieje się to nie inaczej, jak tylko za pośrednictwem partii. Partia jest tym właśnie historycznym organem, za pośrednictwem którego klasa dochodzi do samoświadomości.”
— L.D. Trocki, Co dalej? (1932)

Klasa pracująca jest jedyną w pełni rewolucyjną klasą we współczesnym społeczeństwie, jedyną klasą, która jest w stanie położyć kres obłędowi panowania kapitalizmu na całym świecie. Podstawowym zadaniem awangardy komunistycznej jest wzbudzanie w klasie pracującej (szczególnie w jej najważniejszym składniku, proletariacie przemysłowym) świadomości swojej historycznej roli. Stanowczo odrzucamy wszelkie strategie reformistów i centrystów. Sprzeciwiamy się również ideologiom, które promują kontrkulturowe style życia jako rozwiązanie problemów społeczeństwa klasowego lub lekceważą klasę pracującą uznając inną, nieproletariacką część społeczeństwa za bardziej skuteczny czynnik społecznego postępu (tzw. sektoralizm).

Wyzwolenie proletariatu, a tym samym usunięcie podstaw materialnych wszystkich form ucisku społecznego, jest nieodłącznie związane z problemem przywództwa. Programy różnych organizacji „socjalistycznych” pretendujących do roli przywódców klasy, sprowadzają się ostatecznie do dwóch koncepcji: reformizmu lub rewolucji. Reformizm twierdzi, że oferuje strategię praktyczną, która pozwala na stopniowe usunięcie niesprawiedliwości społeczeństwa klasowego, w rzeczywistości jednak działa tak, by klasa pracująca pogodziła się z warunkami systemu kapitalistycznego. Rewolucyjny marksizm opiera się natomiast na zasadniczej sprzeczności między kapitałem a pracą oraz wynikającej z niej potrzebie wywłaszczenia kapitalistów przez proletariat. Wywłaszczenie burżuazji jest bowiem koniecznym warunkiem jakiegokolwiek znaczącego postępu społecznego.

Dominacja ideologii burżuazyjnej w rozmaitych formach pośród proletariatu, stanowi najpotężniejszą ostoję panowania kapitalizmu. Jak zauważył James P. Cannon, historyczny przywódca trockizmu amerykańskiego, w swojej książce Pierwsze dziesięć lat amerykańskiego komunizmu (1962):

„Siła kapitalizmu leży nie w nim samym i jego własnych instytucjach; przetrwa tylko dlatego, że ma zaplecze w organizacjach robotniczych. W świetle tego, czego nauczyliśmy się z rewolucji 1917 r. w Rosji i jej następstw, uważamy, że 90% walki o socjalizm jest walką przeciwko wpływowi burżuazji w organizacjach robotniczych, łącznie z partią.”

Kluczową różnicę pomiędzy organizacją rewolucyjną a centrystyczną lub reformistyczną widać nie tyle w abstrakcyjnych oświadczeniach dotyczących ostatecznych celów politycznych, ile w stanowiskach, które organizacja zajmuje w konkretnych sytuacjach walki klasowej. Reformiści i centryści dopasowują swoje stanowisko polityczne wobec nowych wydarzeń do złudzeń i uprzedzeń swoich odbiorców. Rolą rewolucjonistów jest jednak powiedzenie proletariuszom i uciskanym tego, czego oni jeszcze nie wiedzą.

„Program musi wyrażać obiektywne zadania proletariatu, a nie jego zacofanie. Musi ukazywać społeczeństwo takie, jakim jest, a nie odzwierciedlać zacofanie klasy pracującej. Jest narzędziem, które ma służyć pokonaniu i przezwyciężeniu tego zacofania… Nie możemy wstrzymywać oddziaływania ani zmieniać obiektywnych warunków, które nie zależą od nas. Nie możemy zagwarantować, że masy rozwiążą kryzys, ale musimy pokazywać sytuację taką, jaka jest, i to jest zadanie programu.”
—L.D. Trocki, Zacofanie polityczne robotników amerykańskich (1938)

Staramy się wprowadzać i wzmacniać program komunistyczny w klasie robotniczej poprzez tworzenie komórek programowych w związkach zawodowych. Takie formacje muszą aktywnie uczestniczyć we wszystkich walkach o częściowe reformy i poprawę sytuacji robotników. Muszą również być stanowczymi obrońcami bojowych tradycji solidarności klasowej, np. zasady dotyczącej nieprzekraczania linii pikiety strajkowej. Muszą jednocześnie starać się kształtować w najbardziej politycznie świadomych osobach światopogląd wykraczający poza ciasną bojowość związkową. Jest to światopogląd ukazujący aktualne palące problemy polityczne w sposób, który wskazuje konieczność obalenia anarchii produkcji dla zysku i zastąpienia jej racjonalną, planowaną produkcją dla zaspokojenia potrzeb ludzkich.

Nasza interwencja w masowych organizacjach proletariatu opiera się na Programie Przejściowym przyjętym na konferencji założycielskiej Czwartej Międzynarodówki w roku 1938. W pewnym sensie, coś takiego jak „ostateczny program” nie może istnieć dla marksistów. Musimy wziąć pod uwagę wydarzenia historyczne ostatnich pięciu dekad oraz zająć się problemami walki poszczególnych części proletariatu oraz uciskanych, nieuwzględnionymi w projekcie programu z 1938 r. Niemniej jednak, w swoim zasadniczym charakterze, program na podstawie którego Czwarta Międzynarodówka została założona, jest wciąż w pełni aktualny. Zawiera socjalistyczne rozwiązania obiektywnych problemów stojących obecnie przed klasą pracującą w kontekście konieczności przejęcia przez nią władzy.

  1. Rewolucja permanentna

Przez minione pięćset lat, kapitalizm stworzył jeden światowy ład ekonomiczny i międzynarodowy podział pracy. Żyjemy w epoce imperializmu – epoce upadku kapitalizmu. Doświadczenia 20-tego wieku pokazały, że narodowe burżuazje świata neokolonialnego nie są zdolne do wykonywania historycznych zadań rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. Generalnie rzecz biorąc, nie ma żadnej drogi niezależnego rozwoju kapitalistycznego dla tych krajów.

W krajach neokolonialnych, zdobycze klasycznych rewolucji burżuazyjnych mogą być wywalczone tylko poprzez obalenie kapitalistycznych stosunków własności, wyrwanie się ze szponów imperialistycznego rynku światowego i wprowadzenie proletariackiej (tj. skolektywizowanej) formy własności. Tylko rewolucja socjalistyczna – przeprowadzona przeciwko narodowej burżuazji i wielkim właścicielom ziemskim, może doprowadzić do jakościowego rozwoju sił wytwórczych.

Odrzucamy stalinowską/mienszewicką strategię „dwuetapową” podporządkowującą proletariat rzekomo „postępowym” sektorom burżuazji. Opowiadamy się za pełną i bezwarunkową niezależnością polityczną proletariatu w każdym kraju. Narodowe burżuazje krajów „trzeciego świata” występują bez wyjątku jako agenci imperialistycznej dominacji. Ich interesy są bowiem, w sensie historycznym, o wiele bardziej związane z bankierami i przemysłowcami metropolii niż z własnymi wyzyskiwanymi narodami.

Trockiści udzielają militarnego, ale nie politycznego poparcia drobnomieszczańskim ruchom narodowym (a nawet reżimom burżuazyjnym), które wchodzą w konflikt z imperializmem w obronie swojej suwerenności narodowej. W 1935 roku na przykład, trockiści byli zwolennikami militarnego zwycięstwa Etiopczyków nad włoskimi najeźdźcami. Nie oznacza to jednak, że leniniści mogą automatycznie zajmować stanowisko wobec wojny pomiędzy dwoma burżuazyjnymi reżimami bazując na ich względnym poziomie rozwoju (lub niedostatecznego rozwoju). W brudnej wojnie brytyjsko-argentyńskiej o Malwiny/Falklandy w 1982 r., podczas której nigdy nie chodziło o obronę suwerenności Argentyny, leniniści wzywali zarówno robotników Argentyny, jak i Wielkiej Brytanii do „odwracania broni”, czyli do rewolucyjnego defetyzmu po obu stronach.

  1. Ruchy partyzanckie

Naszą strategią dla rewolucji jest masowe powstanie proletariackie. Odrzucamy walkę partyzancką jako orientację strategiczną (chociaż zdajemy sobie sprawę, że czasami może być ona użyteczna jako taktyka uzupełniająca), ponieważ umniejsza znaczenie zorganizowanej, politycznie świadomej klasy pracującej i przydziela jej rolę biernego widza. Chłopski ruch partyzancki pod przywództwem radykalnej inteligencji drobnomieszczańskiej, bez względu na jej subiektywne zamiary, nie jest w stanie wprowadzić władzy politycznej proletariatu.

Od czasu zakończenia drugiej wojny światowej niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy przy sprzyjających warunkach obiektywnych, ruchy partyzanckie mogły skutecznie obalać kapitalistyczne stosunki własności. Ruchy te nie opierają się jednak na mobilizacji zorganizowanej klasy pracującej, w najlepszym przypadku doprowadzają więc do powstania nacjonalistycznych, biurokratycznych reżimów, jakościowo identycznych z efektem stalinowskiej degeneracji rewolucji rosyjskiej (jak np. w Jugosławii, Albanii, Chinach, Wietnamie i na Kubie). Aby takie „zdeformowane państwa robotnicze” mogły się rozwijać w kierunku socjalizmu, konieczne są proletariackie rewolucje polityczne.

  1. Szczególny ucisk: kwestia Czarnych, kwestia kobiet

Klasa pracująca jest dziś głęboko podzielona poprzez różnice m.in. rasowe, płciowe czy narodowe. Rasizm, szowinizm narodowy i seksizm nie są to genetycznie, lecz społecznie zaprogramowane formy zachowań. Niezależnie od obecnego poziomu świadomości, ludzie pracy na całym świecie mają jedną decydującą cechę wspólną: nie mogą swojej sytuacji jako klasa zasadniczo poprawiać, bez zburzenia podstaw społecznych wszelkiego ucisku i wyzysku raz na zawsze. Na podstawie tej rzeczywistości materialnej, marksizm twierdzi, że proletariat ma jako swoją historyczną misję obalenie społeczeństwa klasowego, a tym samym zniesienie wszelkich form „szczególnego”, czyli pozaklasowego ucisku.

W Stanach Zjednoczonych, walka o władzę proletariatu jest nierozerwalnie związana z walką o wyzwolenie Czarnych. Podział rasowy pomiędzy czarnymi i białymi jest i był historycznie główną przeszkodą na drodze do świadomości klasowej. Afroamerykanie nie są narodem, lecz kastą określoną przez rasę i kolor skóry, siłą spychaną na dół drabiny społecznej, należącą głównie do klasy pracującej, a szczególnie do strategicznych części proletariatu przemysłowego. Brutalizowani, maltretowani i systematycznie dyskryminowani w „kraju wolnych ludzi”, Czarni w USA są historycznie stosunkowo odporni na rasistowski patriotyzm imperialny, który zatruł dużą część białego proletariatu. Czarni robotnicy są generalnie najbardziej bojowo nastawioną częścią proletariatu. Walka przeciwko codziennej rasistowskiej brutalności życia w kapitalistycznej Ameryce, czyli walka o wyzwolenie Czarnych, ma zasadnicze znaczenie dla budowy rewolucyjnej awangardy na kontynencie północnoamerykańskim. Walka ze szczególnym uciskiem pozostałych mniejszości narodowych, językowych i rasowych, a szczególnie rosnącej populacji Latynosów, będzie również kluczowa dla rewolucji amerykańskiej.

Ucisk kobiet jest zakorzeniony w wymiarze materialnym w rodzinie mieszczańskiej, podstawowej i niezbędnej jednostce burżuazyjnej organizacji społecznej. Walka o pełną równość społeczną kobiet ma więc strategiczne znaczenie w każdym kraju świata. Podobną formą szczególnego ucisku jest ta doświadczana przez homoseksualistów, którzy są prześladowani za nieprzestrzeganie „normalnych” ról płciowych podyktowanych przez rodzinę mieszczańską. Kwestia homoseksualna, w odróżnieniu od kwestii kobiet, nie jest strategiczna. Awangarda komunistyczna musi być jednak orędownikiem demokratycznych praw homoseksualistów i sprzeciwiać się wszelkim działaniom dyskryminującym skierowanym przeciwko nim.

W swojej działalności w związkach zawodowych komuniści głoszą postulaty takie jak: równy dostęp do wszystkich miejsc pracy; programy sponsorowane przez związki zawodowe na rzecz zatrudniania i podwyższania kwalifikacji kobiet i mniejszości w dziedzinach „nietradycyjnych”; równe wynagradzanie za tą samą pracę i zatrudnienie dla wszystkich. Jednocześnie bronimy systemu stażu pracy jako historycznego osiągnięcia ruchu związkowego i sprzeciwiamy się wszelkim antyzwiązkowym programom, które stwarzają podziały wśród pracowników. Należą do nich np. zwolnienia preferencyjne [w USA system mający zwalczać dyskriminację w miejscu pracy poprzez zagwarantowanie kobietom i mniejszościom rasowym dodatkowej ochrony przed zwolnienieniami]. Historyczną odpowiedzialnością awangardy komunistycznej jest walka o zjednoczenie klasy robotniczej wokół swoich wspólnych interesów klasowych, na przekór sztucznym podziałom promowanym w społeczeństwie kapitalistycznym. Oznacza to wspieranie interesów tych najbardziej wyzyskiwanych i uciskanych oraz nieustanną walkę z każdym przejawem dyskryminacji i niesprawiedliwości.

Uciskane grupy społeczne nie mogą samodzielnie się wyzwolić, niezależnie od rewolucji proletariackiej, tzn. w ramach systemu społecznego, który zrodził i utrwala ich ucisk. Jak zauważył Lenin w Państwie i rewolucji (1917):

„Tylko proletariat – dzięki swej roli ekonomicznej w wielkiej produkcji, jest w stanie być wodzem wszystkich pracujących i wyzyskiwanych mas, które burżuazja wyzyskuje, uciska, gnębi nieraz nie mniej, lecz bardziej niż proletariuszy, a które nie są zdolne do samodzielnej walki o swoje wyzwolenie.”

Żyjemy w społeczeństwie klasowym i program każdego ruchu społecznego musi, w ostatecznym rozrachunku, reprezentować interesy jednej z dwóch klas, które mają możliwość sprawowania władzy w społeczeństwie: proletariatu lub burżuazji. Ideologia burżuazyjna w związkach zawodowych wyraża się w formie wąskiego ekonomizmu, a w ruchach uciskanych przejawia się jako sektoralizm, np. czarny nacjonalizm lub feminizm. Wspólną cechą wszystkich rodzajów sektoralizmu jest to, że za podstawową przyczynę ucisku uznają nie system kapitalistycznej własności prywatnej, ale inne czynniki.

Strategiczną orientacją marksistowskiej awangardy wobec „niezależnych” (tzn. bez określonej orientacji klasowej) organizacji promujących sektoralizm wśród uciskanych, musi być pomoc w ich wewnętrznym podziale na składniki klasowe. Pociąga to za sobą konieczność przekonania jak największej liczby osób z tych ugrupowań do potrzeby rewolucji proletariackiej, a co za tym idzie – do potrzeby zintegrowanej partii awangardowej.

  1. Kwestia narodowa a „ludy przemieszane”

„Marksizmu nie da się pogodzić z nacjonalizmem, nawet gdyby nacjonalizm ten był najbardziej ‚sprawiedliwy’, ‚czyściuteńki’, subtelny i cywilizowany. Marksizm stawia na miejsce wszelkiego nacjonalizmu – internacjonalizm…’’
—W.I. Lenin, Uwagi krytyczne w kwestii narodowej (1913)

Marksizm i nacjonalizm to dwa zasadniczo sprzeczne światopoglądy. Marksiści bronią zasady równości narodów i sprzeciwiają się jakimkolwiek przywilejom dla któregokolwiek narodu. Odrzucamy również wszystkie rodzaje ideologii nacjonalistycznej i, jak mówił Lenin, witamy „wszelką asymilację narodów z wyjątkiem przymusowej lub opartej na przywilejach” (jw.). Program leninowski jest w kwestii narodowej przede wszystkim negatywny i ma na celu zneutralizowanie kwestii narodowej oraz zmniejszenie atrakcyjności drobnomieszczańskiego nacjonalizmu, aby móc wyraźniej postawić kwestię klasową.

W „klasycznych” przypadkach ucisku narodowego (np. Quebec), bronimy prawa do samookreślenia narodu uciskanego, ale niekoniecznie popieramy korzystanie z niego. W bardziej skomplikowanych przypadkach dwóch ludów zamieszkujących ten sam obszar geograficzny (Cypr, Irlandia Północna, Palestyna/Izrael), abstrakcyjne prawo obu grup do samookreślenia nie może być realizowane sprawiedliwie w ramach kapitalistycznych stosunków własności. Lud uciskający nie może być jednak w żadnym z tych przypadków utożsamiany np. z białymi w Afryce Południowej lub francuskimi kolonistami w Algierii, tj. uprzywilejowaną kastą osadników/arystokracją pracy zależną od nadzwyczajnego wyzysku autochtonicznej ludności w celu utrzymania poziomu życia jakościowo wyższego od życia narodu uciskanego.

Zarówno protestanci irlandzcy, jak i hebrajskojęzyczna ludność Izraela, są ludami klasowo zróżnicowanymi. Każdy z nich ma burżuazję, drobnoburżuazję i klasę pracującą. W przeciwieństwie do drobnomieszczańskich moralistów kierujących się poczuciem winy wobec narodów uciskanych, leniniści nie udzielają poparcia nacjonalizmowi uciskanego ludu (oraz drobnomieszczańskim formacjom politycznym, które go propagują). Takie poparcie wyklucza możliwość korzystania z prawdziwych sprzeczności klasowych wewnątrz ludu uciskającego i jednocześnie wzmacnia kontrolę nacjonalistów nad uciskanymi. Nie jest możliwe przekonanie klasy pracującej narodu dominującego do perspektywy nacjonalistycznej polegającej na zwyczajnym odwróceniu obecnych nierównych stosunków. Znaczną część tej klasy można jednak przekonać do perspektywy walki klasowej ponad podziałami narodowymi, ponieważ jest to w ich obiektywnym interesie.

Logika kapitulacji przed drobnomieszczańskim nacjonalizmem spowodowała, że duża część lewicy poparła władców arabskich (ucieleśnienie tak zwanej „rewolucji arabskiej”) w wojnach izraelsko-arabskich w latach 1948, 1967 i 1973. W istocie były one wojnami międzykapitalistycznymi, w których proletariat oraz uciskani tego regionu nie mieli nic do zyskania przez zwycięstwo którejkolwiek ze stron. Stanowisko leninowskie było zatem defetyzmem po obu stronach. Główny wróg arabskich i hebrajskich ludzi pracy był w ich własnym kraju. Wojna 1956 roku to zupełnie inna kwestia – w tym konflikcie interes klasy pracującej był po stronie Nassera, przeciwko próbom francuskiego i brytyjskiego imperializmu (wspomaganego przez Izraelczyków) mającym na celu ponowne zawłaszczenie chwilę wcześniej znacjonalizowanego Kanału Sueskiego.

Chociaż leniniści zasadniczo sprzeciwiają się nacjonalizmowi, nie są oni neutralni wobec konfliktów pomiędzy ludem uciskanym a aparatem państwa uciskającego. Żądamy natychmiastowego i bezwarunkowego wycofania wojska brytyjskiego z Irlandii Północnej i bronimy akcji Irlandzkiej Armii Republikańskiej przeciwko celom imperialistycznym takim jak Royal Ulster Constabulary (północnoirlandzka policja), wojsko brytyjskie lub hotel, w którym mieszkali ministrowie brytyjskiego rządu konserwatywnego (Brighton 1984 r.). Jesteśmy także zwolennikami zwycięstwa militarnego Organizacji Wyzwolenia Palestyny nad siłami państwa izraelskiego. W żadnym wypadku nie popieramy aktów terrorystycznych skierowanych przeciwko cywilnej ludności. Zaznaczamy jednak, że zarówno przestępczy terroryzm syjonistycznego państwa przeciwko Palestyńczykom, jak i terroryzm wojska brytyjskiego i jego protestanckich sojuszników przeciwko katolikom Irlandii Północnej, jest o wiele większy od aktów cywilnego terroru przeprowadzonych przez uciskanych.

  1. Imigracja/Emigracja

Leniniści bronią podstawowego demokratycznego prawa każdego człowieka do emigracji do jakiegokolwiek kraju świata. Tak jak w przypadku innych demokratycznych praw, nie jest to jednak imperatywem kategorycznym. Nie poparlibyśmy, na przykład, emigracji osoby, która stanowiłaby zagrożenie dla militarnego bezpieczeństwa państwa robotniczego. Indywidualne prawo do imigracji zastosowane na dużą skalę, może też kolidować z prawem małego narodu do samookreślenia. Z tych powodów trockiści nie głoszą hasła „otwartych granic” jako ogólnego postulatu programowego. W Palestynie w latach 30-stych i 40-stych XX w. na przykład, masowy napływ syjonistycznej imigracji przygotował grunt pod przymusowe wydalenie ludu palestyńskiego z ich własnej ziemi. Nie uznajemy „prawa” nieograniczonej migracji Hanów do Tybetu, czy przenoszenia się obywateli Francji do Nowej Kaledonii.

Postulat „otwartych granic” jest na ogół popierany przez liberałów/radykałów, których intencje są dobre, ale utopijne. Motywuje ich pragnienie usunięcia rażących nierówności, których źródłem jest imperialistyczny ład światowy. Ale tylko światowa rewolucja socjalistyczna – a nie migracja masowa, jest marksistowskim rozwiązaniem dla niedoli i ubóstwa większej części ludzkości w systemie kapitalistycznym.

W USA, bronimy meksykańskich robotników aresztowanych przez policję imigracyjną La Migra. Sprzeciwiamy się wszystkim kontyngentom imigracyjnym, wszystkim łapankom i deportacjom robotników migracyjnych. W związkach zawodowych walczymy o przyjęcie postulatu natychmiastowego i bezwarunkowego nadania pełnych praw obywatelskich wszystkim ludziom pracy w Stanach Zjednoczonych urodzonym zagranicą.

  1. Centralizm demokratyczny

Organizacja rewolucyjna musi być ściśle scentralizowana, a jej gremia kierownicze muszą mieć pełne prawo do przewodzenia pracy niższych organów oraz swoich członków. Podczas gdy organizacja rewolucyjna ma monopol na publiczną pracę polityczną, jej członkowie muszą mieć zagwarantowane prawo do pełnej demokracji frakcyjnej (tj. prawo do prowadzenia wewnętrznej walki politycznej w celu zmiany linii organizacji i/lub wymiany obecnego przywództwa). Wewnętrzna demokracja nie jest ani „ozdobą”, ani zaworem bezpieczeństwa dającym możliwość szeregowym członkom wyładowywania swoich frustracji. Dla rewolucyjnej awangardy, demokracja wewnętrzna jest niezbędna, żeby zrozumieć i dostosować się do złożonego rozwoju wydarzeń walki klasowej. Jest również głównym sposobem powstawania kadry rewolucyjnej. Prawo do wewnętrznej demokracji frakcyjnej, tj. prawo do walki z rewizjonizmem w awangardzie, jest jedyną „gwarancją” przeciwko degeneracji politycznej organizacji rewolucyjnej.

Próby wewnętrznego tuszowania ważnych różnic oraz zacierania politycznych linii demarkacyjnych, mogą jedynie osłabiać i dezorientować rewolucyjną partię. Organizacja, której jedność opiera się na dyplomacji oraz konsensusie wypracowanym na zasadzie najniższego wspólnego mianownika (i towarzyszącej mu programowej niejasności zamiast pryncypialnej zgody programowej i walki o jasność polityczną) rozbija się przy pierwszym poważnym sprawdzianie walki klasowej. Organizacje, w których wyrażanie różnic jest zakazane – formalnie lub nieformalnie, nieuchronnie stają się sztywnymi, zhierarchizowanymi i pozbawionymi życia sektami, coraz bardziej oddalającymi się od żywego ruchu robotniczego i niezdolnymi do reprodukcji kadr niezbędnych do przeprowadzenia zadań rewolucyjnej awangardy.

  1. Front ludowy

„Kwestią nad kwestiami jest obecnie Front Ludowy. Lewicowi centryści usiłują kwestię tą przedstawiać jako manewr taktyczny lub nawet techniczny, żeby mogli handlować swoimi towarami pod parasolem frontu ludowego. W rzeczywistości, jest on główną kwestią proletariackiej strategii klasowej tej epoki. Stanowi również najlepsze kryterium różnicujące bolszewizm i mienszewizm.”
—L.D. Trocki, POUM a front ludowy (1936)

Front ludowy (tj. blok programowy organizacji robotniczych z przedstawicielami burżuazji, zazwyczaj mający na celu objęcie władzy) jest zdradą klasową. Rewolucjoniści nie mogą udzielać żadnego poparcia, nawet bardzo „krytycznego”, organizacjom należącym do frontów ludowych.

Taktyka krytycznego poparcia wyborczego reformistycznych partii robotniczych opiera się na istniejącej w tych partiach sprzeczności pomiędzy programem burżuazyjnym (reformistycznym) a bazą w klasie pracującej. Kiedy partia socjaldemokratyczna bądź stalinowska zawiera koalicję lub blok wyborczy z formacjami burżuazyjnymi czy drobnoburżuazyjnymi, sprzeczność ta jest de facto zawieszona na czas trwania koalicji. Członek reformistycznej partii robotniczej startujący w wyborach z ramienia koalicji budowanej na bazie kolaboracji klasowej (czyli frontu ludowego), kandyduje w rzeczywistości jako przedstawiciel burżuazyjnej formacji politycznej. Taktyka krytycznego poparcia nie może być zastosowana, ponieważ sprzeczność, którą ma wykorzystywać, jest zawieszona. Rewolucjoniści powinni natomiast postawić jako warunek poparcia wyborczego zerwanie koalicji: „Precz z kapitalistycznymi ministrami!” [hasło bolszewików głoszone w 1917 r. przeciwko Rządowi Tymczasowemu Aleksandra Kiereńskiego, w którym zasiedli przedstawiciele burżuazji].

  1. Jednolity front a „strategiczny jednolity front”

Rewolucjoniści starają się stosować taktykę jednolitego frontu wobec formacji reformistycznych lub centrystycznych, aby „wbić klin między bazę a przywództwo” (Rozmowy z Trockim, 1940) w sytuacjach, gdy szeregowi członkowie tych formacji odczuwają silną potrzebę zjednoczonego działania. Jednolite fronty z formacjami drobnoburżuazyjnimi lub burżuazyjnymi są możliwe wtedy, gdy występuje doraźne porozumienie co do poszczególnych kwestii, a zjednoczone działanie leży w interesie klasy pracującej (np. jednolity front bolszewików z Kiereńskim przeciwko Korniłowowi). Jednolity front jest taktyką, która ma za zadanie nie tylko osiągnięcie wspólnego celu, lecz także pokazanie w praktyce wyższości rewolucyjnego programu i dzięki temu zdobywanie nowych wpływów i zwolenników dla organizacji awangardy.

Rewolucjoniści nigdy nie przekażą przywództwa rewolucyjnego trwałemu sojuszowi (inaczej „strategicznemu jednolitemu frontowi”) zawartemu z siłami centrystycznymi lub reformistycznymi. Trockiści nigdy nie przygotowują wspólnej z rewizjonistami propagandy – wspólnych oświadczeń odnośnie ogólnego politycznego stanowiska. Taka praktyka jest nie tylko nieuczciwa (ponieważ zawsze wymaga zatuszowania różnic politycznych dzielących organizacje), ale też prowadzi do likwidacji programu trockistowskiego. Strategiczny jednolity front jest zwykle ulubioną zagrywką oportunistów, rozpaczających nad swoim miernym znaczeniem, którzy próbują zrekompensować je sobie poprzez zniknięcie w szerokim bloku, bazując programowo na najniższym wspólnym mianowniku. Trocki wyjaśniał, że organizacja rewolucyjna różni się od centrystycznej swoją „czynną troską o czystość zasad, jasność stanowiska, konsekwencję polityczną i kompletność organizacyjną” (Centryzm a Czwarta Międzynarodówka, 1934). Strategiczny jednolity front służy właśnie do wyeliminowania tych cech.

  1. Demokracja robotnicza

Rewolucyjni marksiści wyróżniają się tym, że mówią prawdę ludziom pracy, więc mogą jedynie zyskać na otwartej politycznej konfrontacji pomiędzy różnymi rywalizującymi nurtami na lewicy. Jeżeli jednak chodzi o reformistów i centrystów, sprawa wygląda inaczej. Staliniści, socjaldemokraci, biurokraci związkowi oraz wszyscy inni „przywódcy” wykorzystujący klasę pracującą, bojąc się krytyki rewolucyjnej, wykluczają ludzi z organizacji i stosują bandyckie metody, aby z góry zapobiec dyskusji i debacie politycznej.

Przeciwstawiamy się przemocy wewnątrz lewicy i wewnątrz ruchu robotniczego, uznając jednocześnie prawo każdego do samoobrony. Ponadto, przeciwstawiamy się użyciu „miękkiej” przemocy, tzn. oszczerstwom, które idą w parze z przemocą fizyczną lub mogą do niej prowadzić. Zniesławianie i przemoc wewnątrz ruchu robotniczego są obce tradycji marksizmu rewolucyjnego, ponieważ używa się ich celowo, aby zniszczyć świadomość – warunek konieczny wyzwolenia proletariatu.

  1. Państwo a rewolucja

Kwestia państwa zajmuje centralne miejsce w teorii rewolucyjnej. Marksizm uczy, że nie można przejąć i ukierunkować państwa kapitalistycznego – w ostatecznym rozrachunku „specjalnych oddziałów uzbrojonych ludzi” (Lenin – Państwo a rewolucja) służących obronie burżuazyjnej własności – aby służyło interesom ludzi pracy. Władza proletariatu może zostać wprowadzona tylko poprzez zniszczenie istniejącego burżuazyjnego aparatu państwowego i zastąpienie go instytucjami, które mają na celu obronę własności proletariackiej.

Jesteśmy stanowczo przeciwni ingerencji państwa burżuazyjnego w sprawy ruchu robotniczego pod jakimkolwiek pozorem. Marksiści sprzeciwiają się wszystkim tym „reformatorom” związków zawodowych, którzy w sądach kapitalistycznych starają się rozwiązać problem korupcji biurokracji związkowej. Ruch robotniczy musi sam czyścić swój własny dom! Domagamy się również usunięcia wszystkich policjantów i strażników więziennych z ruchu związkowego.

Obowiązkiem rewolucjonistów jest pokazanie klasie pracującej, że państwo nie jest bezstronnym arbitrem rywalizujących interesów społecznych, ale narzędziem kapitalistów do walki przeciwko niej. Z tego powodu marksiści sprzeciwiają się reformistycznym/utopijnym apelom o to, by państwo burżuazyjne „zakazało” faszyzmu. Tego typu prawa są zawsze używane o wiele bardziej agresywnie przeciwko ruchowi robotniczemu i lewicy, niż przeciwko faszystom, którzy tworzą oddziały szturmowe reakcji kapitalistycznej. Trockistowską strategią walki z faszyzmem nie jest apelowanie do państwa burżuazyjnego, ale mobilizowanie sił klasy robotniczej i wszystkich uciskanych do akcji bezpośredniej, by zgnieść ruchy faszystowskie w zarodku zanim będą w stanie urosnąć w siłę. Jak zauważył Trocki w Programie Przejściowym(1938), „Walka z faszyzmem zaczyna się nie w liberalnej redakcji, ale w zakładzie i kończy się na ulicy.”

Leniniści odrzucają wszelkie koncepcje głoszące, że wojska imperialistyczne mogą gdziekolwiek odgrywać postępową rolę: czy to „chroniąc” czarnych uczniów w południowych stanach USA lub katolicką populację w Irlandii Północnej, czy też „utrzymując pokój” na Bliskim Wschodzie. Nie jesteśmy też zainteresowani strategią wywierania nacisku na imperialistów, aby postąpili „moralnie” wycofując swoje inwestycje z Afryki Południowej lub nakładając sankcje. Wręcz przeciwnie – utrzymujemy, że mocarstwa „wolnego świata” zasadniczo zgadzają się z rasistowskim reżimem apartheidu odnośnie „prawa” do nadzwyczajnego wyzysku czarnych robotników. Proponowanym przez nas rozwiązaniem jest zmobilizowanie sił międzynarodowego ruchu robotniczego w skutecznych akcjach klasowej solidarności z czarnymi robotnikami Południowej Afryki.

  1. Kwestia rosyjska

„Co to jest stalinofobia? Czy jest to nienawiść do stalinizmu; strach przed tym ‚syfilisem ruchu robotniczego’ i nieprzejednana odmowa tolerowania jakichkolwiek jego oznak w partii? Wcale nie….

Czy jest to pogląd, że stalinizm nie przewodzi międzynarodowej rewolucji, lecz jest jej śmiertelnym wrogiem? Nie, nie tym jest stalinofobia; jest ona tym, czego uczył nas Trocki, tym, czego również nauczyliśmy się ze swojego doświadczenia ze stalinizmem, i tym, o czym jesteśmy przekonani aż do szpiku kości.

Uczucie nienawiści i strachu przed stalinizmem, jego państwem policyjnym i obozami pracy przymusowej, jego procesami pokazowymi i mordowaniem opozycjonistów proletariackich jest zdrowe, naturalne, normalne i postępowe. To uczucie prowadzi do błędu tylko wtedy, kiedy doprowadza do pojednania z amerykańskim imperializmem i do tego, by zadanie walki przeciwko stalinizmowi powierzać właśnie temu imperializmowi. W języku trockizmu to właśnie, a nie co innego, nazywa się stalinofobią.”
—James P. Cannon, Pojednawstwo a fobia względem stalinizmu (1953)

Opowiadamy się za bezwarunkową obroną skolektywizowanej gospodarki przeciwko restauracji kapitalizmu w radzieckim zdegenerowanym państwie robotniczym oraz zdeformowanych państwach robotniczych w Europie Wschodniej, Wietnamie, Laosie, Kambodży, Chinach, Korei Północnej i na Kubie. Jednak nie zapominamy ani na chwilę o tym, że tylko proletariackie rewolucje polityczne, obalając perfidnych antyrobotniczych biurokratów rządzących tymi państwami, mogą zapewniać dotychczasowe osiągnięcia i otwierać drogę do socjalizmu.

Zwycięstwo frakcji stalinowskiej w Związku Radzieckim w latach 20-tych XX w. pod sztandarem „socjalizmu w jednym kraju” zostało przypieczętowane dekadę później fizyczną eksterminacją czołowych kadr partii Lenina. Poprzez przeciwstawianie sobie obrony Związku Radzieckiego i rewolucji światowej, stalinowscy uzurpatorzy doprowadzą do zniszczenia ich obydwu. Perspektywa powstania proletariackiego w celu przywrócenia bezpośredniej władzy politycznej klasy robotniczej, nie jest bowiem sprzeczna z obroną skolektywizowanej gospodarki, lecz nierozerwalnie z nią połączona.

W ostatnich latach szczególnie dwa wydarzenia postawiły kwestię rosyjską na porządku dziennym: stłumienie Solidarności w Polsce oraz interwencja wojska radzieckiego w Afganistanie. Stoimy militarnie po stronie stalinistów, przeciwko zarówno prokapitalistycznej Solidarności, jak i islamskim feudalistom walczącym o utrzymanie niewolnictwa kobiet w Afganistanie. Nie oznacza to, że stalinowscy biurokraci odgrywają jakąkolwiek postępową rolę historyczną, wręcz przeciwnie. Niemniej jednak, bronimy tych działań (jak stłumienie Solidarności w grudniu 1981 r.), do których są oni zmuszeni w obronie proletariackich form własności.

  1. O odrodzenie Czwartej Międzynarodówki!

„Trockizm nie jest nowym ruchem, nową doktryną, a jedynie wskrzeszeniem autentycznego marksizmu, który został wyłożony i zastosowany podczas Rewolucji Rosyjskiej i w pierwszych latach istnienia Międzynarodówki Komunistycznej.”
—James P. Cannon, Historia amerykańskiego trockizmu (1944)

Trockizm jest rewolucyjnym marksizmem naszych czasów – teorią polityczną zaczerpniętą z gromadzonego przez ponad półtora wieku doświadczenia komunizmu proletariackiego. Rewolucja Październikowa 1917 r., największe wydarzenie historii współczesnej, była pozytywnym dowodem jego słuszności, ale od tego czasu słuszność trockizmu potwierdzały głównie porażki ruchu rewolucyjnego. Po biurokratycznym zdławieniu partii bolszewickiej oraz Kominternu przez stalinistów, tradycja leninizmu, czyli praktyka i program Rewolucji Rosyjskiej, kontynuowana była jedynie przez Lewicową Opozycję [którą kierował Trocki].

Ruch trockistowski powstał w walce o rewolucyjny internacjonalizm przeciwko reakcyjnej/utopijnej koncepcji „socjalizmu w jednym kraju”. Konieczność istnienia rewolucyjnej organizacji o międzynarodowej skali, wynika z samej organizacji kapitalistycznej produkcji. Rewolucjoniści działający w ramach poszczególnych narodów muszą kierować się strategią o wymiarze międzynarodowym. Opracowanie takiej strategii jest możliwe tylko przez budowę międzynarodowego przywództwa proletariackiego. W odpowiedzi na patriotyzm burżuazji i jego socjaldemokratycznych i stalinowskich sług, trockiści głoszą nieśmiertelne hasło Karla Liebknechta: „Główny wróg jest we własnym kraju!”. Opieramy się na stanowiskach programowych przyjętych w 1938 r. przez konferencję założycielską Czwartej Międzynarodówki, jak również na decyzjach pierwszych czterech kongresów Międzynarodówki Komunistycznej (1919-1922 r.) oraz na rewolucyjnej tradycji Marksa, Engelsa, Lenina, Luksemburg i Trockiego.

Kadra Czwartej Międzynarodówki spoza Ameryki Północnej została w dużej mierze unicestwiona lub rozproszona w trakcie drugiej wojny światowej. Czwarta Międzynarodówka była doszczętnie zniszczona politycznie przez rewizjonizm Michela Pabla we wczesnych latach 50-tych XX w. Nie jesteśmy neutralni w sprawie rozłamu, który miał miejsce w latach 1951-53 pomiędzy pablowskim Międzynarodowym Sekretariatem z jednej strony, a Międzynarodowym Komitetem z drugiej. Pomimo poważnych błędów teoretycznych i praktycznych, solidaryzujemy się z walką Międzynarodowego Komitetu, aby przeciwstawić się likwidacji trockistowskiej kadry w partiach stalinowskich i socjaldemokratycznych (strategia zaproponowana przez Pablo) oraz aby bronić konieczności czynnika świadomości w historii. Te elementy zadecydowały, w ostatecznym rozrachunku, o jakościowej wyższości Międzynarodowego Komitetu nad likwidacjonistycznym Międzynarodowym Sekretariatem.

Najważniejszą sekcję Międzynarodowego Komitetu stanowiła amerykańska Socialist Workers Party (SWP), będąca również najsilniejszą sekcją w czasie zakładania Czwartej Międzynarodówki. Ze wszystkich grup SWP najściślej współpracowała z Trockim i posiadała kadrę kierowniczą, której doświadczenie polityczne sięgało wczesnych lat Kominternu. Upadek polityczny SWP jako organizacji rewolucyjnej (którego zapowiedzią był bezkrytyczny entuzjazm wobec polityki Castro we wczesnych latach 60-tych XX w., a punktem kulminacyjnym – przejście SWP na stronę Pablo w 1963 r.) był zatem ogromnym ciosem dla światowego trockizmu.

Solidaryzujemy się z walką Tendencji Rewolucyjnej wewnątrz SWP w obronie rewolucyjnego programu przed centrystycznym obiektywizmem większości [pod wpływem którego czynnik subiektywny w historii, a zwłaszcza niezbędna rola partii awangardowej, był lekceważony lub nawet odrzucony]. Opowiadamy się za stanowiskiem trockistowskim, którego broniła i które dalej rozwijała w kolejnych latach Liga Spartakusowska, będąca następczynią Tendencji Rewolucyjnej. Mimo to, pod wpływem 20 lat izolacji i frustracji, Liga Spartakusowska sama przerodziła się jakościowo w groteskowo biurokratyczną i jawnie sekciarską grupę, cechującą się politycznym bandytyzmem, która – pomimo to, że wciąż jest w stanie cynicznie symulować „ortodoksję” na piśmie, wykazała trwałą tendencję do kapitulacji pod presją. Międzynarodowa Liga Spartakusowska nie jest dziś w najmniejszym stopniu politycznie lepsza od którejkolwiek z ponad dziesięciu pozornie trockistowskich „międzynarodówek” roszczących sobie pretensje do bycia kontynuatorami Czwartej Międzynarodówki.

Rozpad wielu z historycznych pretendentów do zachowania ciągłości trockizmu oraz trudności i ogólne dryfowanie na prawo reszty, mogą potencjalnie otworzyć okres politycznego przewartościowania i reorientacji pośród tych, którzy nie wierzą, że droga do socjalizmu prowadzi przez brytyjską Partię Pracy, prokapitalistyczną Solidarność Lecha Wałęsy lub chilijski front ludowy. Sprawą priorytetową dla nas jest uczestnictwo w procesie międzynarodowego przegrupowania kadr rewolucyjnych opierającego się na programie autentycznego trockizmu. To będzie krok w kierunku mocno opóźnionego odrodzenia Czwartej Międzynarodówki, światowej partii rewolucji socjalistycznej.

„Na podstawie długiego historycznego doświadczenia, może być zapisane jako prawo to, że rewolucyjne kadry, buntujące się przeciwko swojemu społecznemu środowisku i organizujące partie by przewodzić rewolucji, mogą – jeśli rewolucja jest za bardzo opóźniana, same degenerować się pod wpływem i presją tego samego środowiska…

Ale to samo historyczne doświadczenie również pokazuje, że są wyjątki od tej reguły. Wyjątkami są marksiści, którzy pozostają marksistami, rewolucjoniści, którzy pozostają wierni sztandarowi. Fundamentalne idee marksizmu, na podstawie których jedynie można budować partię rewolucyjną, od stu lat zachowują swoją aktualność. Idee marksizmu tworzące rewolucyjne partie, są silniejsze niż partie, które tworzą i zawsze udawało im się przetrwać ich upadek. Zawsze udawało im się znaleźć przedstawicieli w starych organizacjach, którzy przewodzili pracy nad odbudową.

To oni są kontynuatorami tradycji, obrońcami ortodoksyjnej doktryny. Zadaniem nieskorumpowanych rewolucjonistów, zobligowanych przez okoliczności do rozpoczęcia pracy nad organizacyjną odbudową, nigdy nie było głoszenie nowych odkryć – nie brakowało takich Mesjaszy, a wszyscy oni zginęli w tłumie – lecz przywrócenie starego programu i uaktualnienie go.”
—James P. Cannon, Pierwsze dziesięć lat amerykańskiego komunizmu

Parem já a liquidação do trabalho sindical!

Parem já a liquidação do trabalho sindical!
Romper com a má liderança de Robertson, Foster e Nelson!

Originalmente publicado como boletim da “Tendência Externa” da Tendência Espartaquista Internacional (ET-iSt), 25 de junho de 1983. Traduzido a partir de: http://bolshevik.org/ETB/ET_1983_TU_doc.html

“Exigir da burocracia sindical, que está caçando comunistas, que estes sejam acomodados benevolentemente e com o maior conforto para trabalhar, ameaçando assim os burocratas, e se eles não o fizerem os comunistas se recusarão a participar dos sindicatos, isto é, se recusarão a fazer trabalho revolucionário – isso é um completo absurdo.” – Problemas sindicais nos Estados Unidos, Leon Trotsky, 23 de setembro de 1933.

A renúncia dos representantes sindicais do Comitê de Ação Militante (CAM), apoiado pela Liga Espartaquista (SL) em Los Angeles e na Área da Baía de São Francisco representa um desvio qualitativo para longe da orientação da SL para a classe trabalhadora organizada. Há uma linha reta entre desistir da capacidade de luta dos trabalhadores organizados, viajar de avião durante a greve dos controladores de voo, apesar dos piquetes, e liquidar as colaterais sindicais. A liderança da SL está abandonando a posição leninista/trotskista de lutar por uma direção revolucionária dentro dos sindicatos com direções pelegas. As lições de Esquerdismo, doença infantil do comunismo estão sendo jogadas pela janela. As colaterais centradas nos sindicatos, baseadas em atrair trabalhadores para construir uma liderança alternativa, estão sendo transformadas. A orientação principal das cascas que restaram aponta para fora dos sindicatos. O trabalho sindical prosseguirá, mas apenas para prover uma base econômica para a SL e uma ocasional aparência ortodoxa para sua liderança.

A autoridade dos quadros da SL em LI, T1, T2, II e BI (vários setores industriais), acumulada em anos de suor, sangue e perseguição, está sendo pisoteada do dia para a noite; a liderança da SL sabe que os efeitos dessa liquidação são praticamente irreversíveis. Os líderes sindicais do CAM apoiado pela SL não podem simplesmente se virar para os seus apoiadores daqui a alguns meses e dizer que “cometeram um erro” ou que “os tempos mudaram”, retomando o trabalho do momento em que abandonaram os trabalhadores. Os membros do sindicato têm boa memória. Assim como piadas cínicas e perguntas ásperas se seguiram à saída de Waters e Edwards dos sindicatos, as renúncias em massa dos representantes sindicais do CAM já estão atraindo para eles a reputação de desertores. Ironicamente, um panfleto para a eleição sindical do CAM na Área da Baía de São Francisco em abril de 1983 dizia “Eleja lutadores e não desertores!”.

Os trabalhadores não confiam em desertores!

Não se leva as pessoas para a batalha para desertar. Entretanto, é exatamente isso que o CAM está fazendo. Depois de lutar e ganhar na Regional 11502 para reter as posições de representantes sindicais, o CAM agradeceu aos muitos dirigentes e membros do sindicato que os defenderam… e renunciou. Na Regional 9410, onde há seis meses cerca de mil membros protestaram em defesa de Kathy, exigindo o fim do processo contra ela e a saída dos burocratas, o CAM também está renunciando. Stan, membro do Comitê Militante apoiado pela SL corretamente propôs uma moção em uma assembleia, por uma paralisação de protesto contra as atividades nazistas em Oroville. A moção foi aprovada. Exigiu-se então que ele voltasse atrás, se autocriticasse duramente, não fosse para Oroville e ainda criticasse os portuários que foram e levaram cartazes chamando por autodefesas negras e operárias para esmagar os fascistas. Esse abstencionismo está alimentando um ressentimento difundido pelos burocratas, fazendo com que a direção tenha mais facilidade em desacreditá-lo.

Não se iludam, camaradas. Um membro do CAM ou do CM que fique de fora fazendo críticas, ou que realize ações-relâmpago para mostrar militância, não poderá ter a mesma efetividade ou respeito que um representante sindical eleito do CAM ou do CM, que trava batalhas diárias com a empresa e com os burocratas sindicais.

Aparentemente, alguns membros do CAM perceberam isso. Em Los Angeles, um representante sindical se recusou a renunciar do seu cargo. O CAM exigiu então que ele se retirasse da colateral. Segue havendo oposição dentro do CAM a essa liquidação.

Declarem uma fração! Lutem para se livrar desse regime!

Camaradas, chegou a hora de agir contra a liderança histórica da SL/TEI (Tendência Espartaquista Internacional) antes que ela destrua totalmente o que construiu. Ela já decepou as seções canadense, australiana, britânica e alemã. Elas foram reduzidas a meros satélites da seção americana, comparáveis à relação da SLL (Liga Trabalhista Socialista) de Gerry Healy e as “seções” do seu Comitê Internacional. Agora Robertson e companhia estão destruindo o trabalho sindical, completando o processo de expurgar militantes sindicais de longa data como Waters, Edwards e Harlan. Chamamos os membros da SL/TEI para se livrarem desse regime para retornar à orientação correta anterior da SL.

Chamamos àqueles que ainda têm cargos na direção dos sindicatos, assim como outros quadros da SL, a declarar a formação de uma fração. Recusem a renunciar aos seus cargos e exijam que não haja mais renúncias até a próxima conferência nacional. Essa conferência tem a autoridade para interromper a destruição das colaterais sindicais e do trabalho internacional. Os quadros da SL devem insistir no seu direito de formar uma fração e continuar sendo membros do grupo. Se vocês são leais ao programa da tradição Espartaquista, é hora de se levantar e lutar, sabendo que a liderança da SL tentará imediatamente expulsá-los.

Alguns dos quadros mais experientes seguiram a liderança até o momento, esperando que os abusos organizativos arbitrários fossem cessar. Ainda é possível para os camaradas se organizarem e lutarem por um retorno à perspectiva proletária para a qual muitos foram inicialmente recrutados.

Alguns militantes sindicais de longa data talvez acreditem que podem provar sua lealdade e manterem-se membros da SL seguindo docilmente as ordens da liderança para queimarem nos sindicatos. Camaradas, não se iludam! Robertson e companhia têm um grande medo, como disse Foster, de que qualquer um que saia da SL e permaneça no sindicato estará na oposição dentro de um ano. No passado, eles eram primeiro expulsos da organização e depois retirados do seu sindicato. Entretanto, nem sempre isso funcionava. Num esforço de corrigir os problemas com esse procedimento, agora eles estão exigindo que os militantes sindicais se queimem nos sindicatos antes de serem expulsos da SL. Resistam à sua destruição política enquanto vocês ainda têm chance.

A tarefa crítica colocada, de pôr a SL de volta nos rumos políticos corretos e de salvar os militantes sindicais, não pode ser realizada concordando passivamente com a liderança – deve começar com uma decisão consciente de lutar. Camaradas que podem ter se perguntado como era estar no SWP nos anos 1950 e começo dos anos 1960, conforme ele se afastava pouco a pouco do trotskismo estão vivendo o começo do mesmo processo hoje na SL. Às vezes isso ocorre de formas que são difíceis de ver quando se está tão perto, mas as preparações claras para a completa liquidação do trabalho sindical de 15 anos em LI e de 10 anos em T2 deveria ser um alerta para todos os quadros da tendência, e fazer com que viessem lutar contra a perspectiva de liquidação do trabalho sindical.

Há uma alternativa ao suicídio

Howard Harlan se levantou contra a liderança quando ela exigiu que ele cometesse suicídio político no sindicato. Ele se retirou do Comitê Militante em vez de sair da direção do sindicato e jogar fora a autoridade e respeito pelo programa trotskista que foi ganho nos anos de trabalho no sindicato. A saída de Howard do MC marcou sua transformação de uma organização transitória em um grupo de divulgação que é majoritariamente abstencionista em questões sindicais.

Howard começou a publicar o Portuário Militante e foi reeleito duas vezes para a direção executiva, com base num programa classista, apesar da raivosa oposição tanto da burocracia sindical quando da SL. Hoje ele segue um polo classista solitário, mas com autoridade, num momento em que o sindicato enfrenta um teste crítico sobre o esquema antissindical do uso de fura-greves.

Em contraste, forçado a realizar giros bruscos e a autocriticar por escrito o seu instinto de luta, a autoridade de Stan no sindicato se corroeu. Somente aqueles que, como nós, valorizam seus quase 25 anos de trabalho comprometido, tempo esse empregado amplamente em defesa de um programa revolucionário, tomaram sua defesa ativamente no sindicato.

A natureza dos sindicatos mudou?

Isso nos leva à justificativa “teórica” para o porquê de os dirigentes sindicais do CAM foram instruídos a renunciar. No Portuário Militante número 5 (4 de fevereiro de 1983), Howard disse o seguinte sobre o Comitê Militante e seus apoiadores em Workers Vanguard:

“Em vez de falar abertamente sobre sua reorientação e defendê-la politicamente, eles estão tentando camufla-la estendendo a sua oposição historicamente correta à burocracia sindical a uma condenação do sindicato por inteiro.”

Em um artigo recente intitulado “Doug Fraser: policial da empresa” (Workers Vanguard 330, 20 de maio de 1983), a SL sugere que:

“Pode-se comparar Fraser entrar para o conselho da Chrysler com os socialdemocratas alemães votarem pelos créditos de guerra em 4 de agosto de 1914. Naquele momento os socialdemocratas se tornaram não apenas vendidos, mas agentes diretos do Kaiser…”

Essa não é a primeira vez que a analogia sobre o 4 de agosto é levantada com referência ao UAW (Sindicatos dos Trabalhadores Automotivos). Tal referência implica, sem sombra de dúvida, a impressão de que houve uma mudança fundamental no caráter do sindicato.

Como nós já mencionamos, a publicação da SL nos portuários, no número 17 (14 de janeiro de 1983), caracterizou o conselho da direção do ILWU (Sindicato Internacional dos Portuários e Estivadores) como simplesmente um “covil de ladrões”.

No panfleto da Ação Militante de 16 de maio de 1983 para a Regional 11502 do CWA (Sindicato dos Trabalhadores de Comunicação), no qual explicavam suas renúncias, Britton e Delgadillo disseram:

“Espera-se que os representantes do sindicato desempenhem o papel de policiais do chão de fábrica, impondo a política da empresa e impedindo que os membros do sindicato se oponham a elas ou mesmo se defendam quando vitimados.”

Se o fato de Fraser, um burocrata sindical, ter entrado no conselho da Crhysler, mudou qualitativamente o sindicato, por que a liderança da SL sempre tentou construir uma fração no sindicato dos caminhoneiros mesmo depois que Fitzsimmons (com o apoio tácito de toda a burocracia da AFL-CIO) entrou no Conselho de Nixon para controle dos salários? Por que os apoiadores da SL mantiveram postos no conselho sindical e posição de representantes sindicais eleitos no ILWU quando Bridges estava no Conselho governamental dos portos, planejando e executando a política de “Mecanização e Modernização”, desenvolvendo um sistema de operadores qualificados e colaborando abertamente com os patrões para destruí a base dos empregados sindicalizados? É irônico que o mesmo comitê sindical que o Comitê Militante descreveu como “covil de ladrões”, de acordo com Workers Vanguard 331 (3 de junho de 1983) apenas “quase apoiou uma jogada da burocracia”. Não pode-se defender as duas coisas. Se vocês estão simplesmente desorientados, então admitam-no e abram suas portas para uma fração de ex-membros que estará feliz em ajuda-los a se encontrarem.

Será que o CWA virou, da noite para o dia, uma agência da CIA? Jane, Gary, Kathy (alguns sindicalistas da SL) eram apenas capangas da empresa todo esse tempo? O que mudou? Os representantes sindicais do CWA sempre foram indicados. Por uma década, os membros do CAM foram, na prática, eleitos por meio de petições que circulavam nos locais de trabalho, assinadas por um número significativo de seus companheiros trabalhadores, exigindo a sua indicação como representantes. Ou vocês pensam que os burocratas sindicais teriam indicado esses militantes voluntariamente? Quem vocês estão tentando enganar? Ou vocês se esqueceram da natureza dual da burocracia sindical? Os irmãos e irmãs que apoiaram os membros do CAM constituíam uma base de apoio muito mais forte que muitas bases eleitorais, e os burocratas sabiam disso.

Se um representante indicado só pode ser um capanga ou policial da empresa, por que os representantes e membros da Regional 11502 do CWA forçaram o retorno de membros do CAM que estavam:

“tentando defender os membros suspensos pela empresa por não compactuaram com a brutal aceleração e as novas cotas de produtividade.”
– Ação Militante, 16 de maio de 1983.

Percebendo que uma renúncia por inteiro dos representantes indicados como meros capangas não iria pegar, a liderança da SL mudou de foco no panfleto de renúncia do CAM da Área da Baía de São Francisco. Ela repentinamente resolveu que a participação dos representantes sindicais nos painéis de fiscalização da empresa (“factfinding”) forçava os representantes a cruzar a linha de classe. Mas essa participação estava no contrato nos últimos dois anos e meio, enquanto os apoiadores da SL foram representantes!

No boletim Ação Militante de São Francisco de 20 de fevereiro de 1981, o CAM afirmou:

“O novo procedimento de fiscalização tira a pouca proteção que nossos membros tinham sob o antigo contrato. Ele arranca dos representantes do sindicato qualquer poder de lutar por nossos membros”.

E também:

“Nenhum representante sindical do CAM vai participar dos painéis de fiscalização. Não seremos parte desse esquema de colaboração de classes para ferrar com os trabalhadores.”

Desde fevereiro de 1981, os representantes sindicais do CAM se recusaram com sucesso a participar do “factfinding”. Então perguntamos: o que mudou?

E a luta bem-sucedida de um apoiador de longa data da SL, que agora apoia a Tendência Externa, para manter seu posto na Regional 4304 do CWA em junho passado? Quando o representante distrital do CWA lançou um boletim anunciando demissões, esse militante escreveu nos boletins: “A hora de agir é enquanto ainda temos nossos empregos – Por uma greve nacional para barrar as demissões! – Se livrar de Democratas e Republicanos, construir um Partido dos Trabalhadores”. Ele foi imediatamente suspenso de seu posto sindical, mas uma mobilização dos membros da sua Regional e dos representantes de outras regionais forçou seu retorno.

Esses casos podem não ser eleições formais, mas ele são uma demonstração clara de apoio. São muito mais reais do que a declaração cínica de Britton e Delgadillo de que eles

“esperam concorrer na eleição para representante sindical pelos membros do sindicato…”
– Ação Militante, 16 de maio de 1983

Se a liderança da SL não sabe mais a diferença entre um representante sindical e um policial, os membros do CWA certamente sabem e estão dispostos a lutar para manter militantes em sues postos de liderança.

Nos perguntamos se a renúncia completa no CWA é o que explica a defesa fraca de Kathy I. Enquanto a campanha local foi razoavelmente efetiva, não foi feito esforço para repetir a campanha bem-sucedida de defesa de Jane M., feita em nível nacional. Onde estão os telegramas, petições e moções em defesa de Kathy dos representantes e membros em Cleveland, Nova Iorque, Chicago, Louisville, Portland, Los Angeles, Houston e outras regionais em que o CAM ainda tem apoiadores e que participaram da defesa de Jane M.? Certamente, se a liderança da SL ainda tivesse interesse em manter o posto de Kathy na direção do sindicato e a defesa do CAM, o apoio de mais de um quarto dos membros da Regional para uma mudança em toda a liderança local do CWA teria sido o estopim de uma campanha nacional para cancelar as suspensões.

A liderança da SL oferece outra “prova” para o novo papel dos sindicatos: as concessões dos burocratas aos patrões. Mas as concessões são uma extrapolação linear do sindicalismo. Se tudo que é exigido é uma fatia maior da torta, quando a torta diminui, exige-se menor. E quando supostamente não há torta alguma, paga-se por ela sozinho.

Nas colaterais da Costa Oeste, no começo da onda de fura-greves de 1976, dizíamos para os membros do sindicato que a lógica da posição dos burocratas de que “O que é bom para a empresa é bom para o sindicato”, era a de propor salários mais baixos, nenhum controle sobre a contratação, redução dos benefícios para os trabalhadores, etc. Nossa previsão se tornou realidade duramente em todo o movimento operário. Mas é por isso que nós lutávamos por liderança dos sindicatos com base no programa de transição na época e é por isso que nós estamos – e vocês deveriam estar – lutando por isso hoje.

Não é por acaso que, após ter desistido da capacidade dos trabalhadores organizados em transformar seus sindicatos em armas para a luta, a liderança da SL especula mais abertamente sobre a possibilidade de colocar sindicatos na Justiça, e o faz não só para seus próprios membros.

“apesar da degeneração progressiva dos sindicatos e de seus vínculos cada vez mais estreitos com o Estado imperialista, o trabalho neles não só não perdeu sua importância, como é ainda maior para todo partido revolucionário. Trata-se essencialmente de lutar para ganhar influência sobre a classe operária.”
– Leon Trotsky, “Os sindicatos na era da decadência imperialista”

A SL está argumentando que quantidade se transformou em qualidade? A declaração de Al Nelson para Jensen de que toda uma Regional do ILWU era racista parece indicar que os sindicatos mudaram tanto que a descrição de Trotsky não se aplica mais. A SL acredita que o ILWU, CWA, UAW (na verdade, todos os sindicatos dos EUA) simplesmente se tornaram sindicatos patronais? Se for esse o caso, eles não o demonstraram.

No período macarthista, quando os sindicatos eram muito mais fechados para a esquerda do que são hoje, quando trotskistas e stalinistas estavam sendo agredidos fisicamente e sendo escorraçados do chão da fábrica se fossem trabalhar, a liderança do SWP fez de tudo para manter um pé nos sindicatos. Entretanto, hoje, quando sindicalistas trotskistas se enfrentam com burocratas na Regional 9410 basicamente de igual para igual, a SL abandona suas posições. Robertson e companhia estão cometendo uma traição consciente.

Acreditamos que a “reavaliação” de perspectivas da SL de construir um polo alternativo para a luta de classes nos sindicatos é, na melhor das hipóteses, impressionista e a-histórica; na pior das hipóteses, é um desvio gigantesco do leninismo/trotskismo na direção de procurar uma vanguarda em algum lugar que não na classe trabalhadora. Acreditamos que a observação presente no Boletim Marxista número 9 (parte III), publicado pela SL, seja tão verdadeira hoje como era em 1969:

“Qualquer definição de ‘propaganda’ que exclua esse elemento de buscar oferecer uma liderança revolucionária real em algumas situações-chave é mera desculpa para algum apetite estranho…”
– “Memorando sobre a transformação da Liga Espartaquista”

O mesmo vale para outra afirmação também presente nesse documento:

“Para uma organização do nosso tamanho e tarefas, deveríamos buscar ter 30 ou 40 por cento dos nossos membros ativos em trabalho sindical.”
– “Memorando sindical”

As LLNO não são substituição para as colaterais sindicais!

Claramente a SL está colocando suas fichas das Ligas de Luta Negra e Operária (LLNO). Não é por acaso que as LLNO estejam sendo anunciadas ao mesmo tempo que as colaterais, como as conhecemos, estão sendo liquidadas. As LLNOs estão sendo propostas como substitutas das colaterais sindicais como as principais organizações transitórias da SL/EUA. A tática das LLNO é correta; mas é errada se for oposta a, e construída sobre o cadáver das colaterais sindicais.

Desde a mobilização antinazista de 27 de junho em Chicago, a SL fez um giro agudo para o trabalho com a população negra. Os resultados foram mistos. Por um lado, houve o sucesso estrondoso de 27 de dezembro em Washington DC, onde pela primeira vez em décadas um amplo número de negros se mobilizaram com as bandeiras de uma organização de esquerda e predominantemente caucasiana. Por outro lado, a atração de novos membros para a SL foi insignificante apesar das projeções feitas depois desse evento. De fato, nos perguntamos por que a SL não organizou um contingente em Norfolk, lar da Brigada Nat Turner, centrada no movimento operário, com a demanda “Por um dia de greve geral para defender o fim da segregação no acesso às escolas”.

Há pelo menos duas razões para o fracasso em recrutar e manter novos membros em um número significativo. Primeiro, os contínuos expurgos e ondas de medo que os acompanham fazem com que a organização não pareça atrativa para novos recrutas e mesmo para os antigos membros para se lançarem pelo país pela causa da revolução. Imagine alguém que pensou ter entrado para a Brigada Nat Turner descobrindo que na verdade tinha entrado para a Brigada Yuri Andropov!

Segundo, a pegada da SL nas LLNOs parece uma variante trotskista da estratégia de “organização comunitária” do Partido Pantera Negra, do PL (Partido Trabalhista Progressista), do RCP/RU (Partido Comunista Revolucionário/União Revolucionária), etc. contra o qual a SL já polemizou tão duramente. Sem a estrutura dos sindicatos ou o núcleo da sua direção nas colaterais, o efeito das manifestações antinazistas e contra a KKK, embora poderoso, tende a se dissipar de volta à comunidade amorfa. Isso é uma lição básica do trabalho entre os desempregados, que foi aprendida por Cannon das experiências da CLA (Liga Comunista da América) nos anos 1930.

Diana nos disse jocosamente, quando tentamos convencer Kathy a não renunciar de seu posto como representante sindical, que “a questão chave não é estar nos sindicatos, vocês têm a mentalidade estreita de burocratas sindicais”. Há momentos em que um pequeno grupo de propaganda poderia, de forma legítima, decidir focar em um trabalho diferente do trabalho sindical para se construir. Mas a SL/EUA está liquidando suas colaterais em um momento em que não há grandes possibilidades de reagrupamento que poderiam oferecer justificativa realista para tal. Movimentos para a esquerda da SDS (Estudantes por uma Sociedade Democrática), PL no período em que rejeitou o nacionalismo, do Partido Pantera Negra antes da sua divisão – cada um desses representou setores dos estudantes, da esquerda ou da população negra em movimento, com que uma pequena organização trotskista poderia tentar se reagrupar. Hoje, infelizmente, não há exemplos similares.

Há movimentações significativas relacionadas ou comparáveis na comunidade negra e nos sindicatos industriais integrados. Em ambos os casos, tais movimentações foram principalmente eleitorais e apenas ocasionalmente ultrapassaram esses limites. Negros empobrecidos, com raiva e em desespero se registram, em números de dezenas de milhares, para votar no Partido Democrata sob a égide do enganador Jesse Jackson, se rebelam ocasionalmente como em Miami, ou se voltam para as mobilizações antifascistas lideradas pela esquerda. Centenas de milhares de trabalhadores integrados em cidade após cidade aparecem, quando convocados pelos sindicatos, em marchas para demonstrar sua raiva contra os planos econômicos de Reagan. Líderes burocráticos buscam desesperadamente canalizar essa raiva para fazê-los apoiar o Partido Democrata, e tentam isolar as ocasionais greves militantes – que desafiam a sua colaboração de classes – como a greve da Chrysler canadense ou a recente greve derrotada de sete meses do sindicato dos automotivos contra a Caterpillar.

Vendas volumosas de Workers Vanguard nos protestos sindicais, o apoio eleitoral, por muitos anos, de membros dos sindicatos, além da defesa ativa dos militantes classistas quando perseguidos (para não mencionar o recrutamento constante, ainda que lento, de apoiadores firmes para as colaterais) não têm a mesma característica dramática e importância política imediata das mobilizações negras e operárias contra o fascismo. Entretanto, como somos marxistas, sabemos que concentrados nas fábricas e envolvidos na produção, os trabalhadores têm o poder e a maior capacidade de adquirirem consciência de classe.

Num momento em que os fascistas estejam na ofensiva, tentando dividir a classe trabalhadora dos EUA em linhas raciais, é criticamente importante que os revolucionários sigam integrados aos sindicatos industriais e busquem, construindo lideranças alternativas em torno do programa de transição, transformar os sindicatos em “instrumentos do movimento revolucionário do proletariado”, como Trotsky defendeu em “Os sindicatos na época de decadência imperialista”.

Como dissemos na “Declaração de uma tendência externa da TEI”:

“O levante tão esperado e inevitável dos trabalhadores americanos virá, e quando isso acontecer, vai se expressar nas únicas organizações da classe trabalhadora nos EUA, os sindicatos. Sem uma correção política e organizativa rápida, a SL/EUA não estará em posição de aproveitar dele, perdendo assim a oportunidade de construir o núcleo de um partido dos trabalhadores bolchevique”.

Camaradas, a SL/EUA está na beira do precipício. A hora de agir é agora. No ILWU, quando Harry Bridges lançava os trabalhadores à destruição, os trabalhadores diziam constantemente que ele não queria um sindicato sem si mesmo. Num movimento para manter o controle burocrático, os capangas de Bridges removeram-no forçosamente. Se James Robertson tiver a síndrome de Harry Bridges e não quiser ver a SL/TEI sobreviver à liderança do seu fundador, então propomos removê-lo. Mas não defendemos deixar seus capangas dirigirem e arruinarem o espetáculo. Tirem-nos do Comitê Central, tomem o jornal, as chaves, o dinheiro e o prédio de seu controle, e deixe-os retornar à base e se reabilitarem dedicando alguns anos de trabalho honesto a serviço da revolução.

TENDÊNCIA EXTERNA DA T.E.I.

Piłsudski a kontrrewolucja w Polsce

Piłsudski a kontrrewolucja w Polsce

Z „Workers Vanguard” , organu wówczas rewolucyjnej Ligi Spartakusowskiej, 20 listopada 1981.

W zeszłym tygodniu po raz pierwszy w historii polski reżim stalinowski świętował rocznicę ustanowienia niepodległej polskiej republiki burżuazyjnej 11 listopada 1918. Było to kolejne i bardzo znaczące ustępstwo ideologiczne  na rzecz sił kontrrewolucyjnych w i wokół „Solidarności”. Bo, jak to zauważył New York Times (12 listopada):

„Pośrednio, dzisiejsze wydarzenie uczciło także pamięć marszałka Józefa Piłsudskiego, nacjonalistycznego przywódcę wojskowego który zaprowadził Polskę ku niepodległości w 1918 i przewodził autorytarnemu reżimowi wojskowemu od 1926 aż do śmierci w 1935.”

Zauważając że dziś „oddawanie czci marszałkowi Piłsudskiemu jest narodową namiętnością, Times doniósł:

„Robotnicy w stoczni gdańskiej ogłosili dzisiaj, że przemianowują swoją stocznię na Stocznię imienia Józefa Piłsudskiego. Jego zdjęcie, natychmiast rozpoznawalne z powodu jego zwisającego morsowego wąsa, wisi nad niejednym ogniskiem domowym. Uczestnicy marszu nosili dziś je jako odznakę wielkości kartki pocztowej.”

Wyobraźmy sobie co by było gdyby wschodnioniemieccy robotnicy przemianowali swoje miejsce pracy na Stocznię im. Adolfa Hitlera, albo chińscy robotnicy zdecydowali nazwać swoje Stocznią im. Marszałka Czang Kaj-szeka! Każdy świadomy klasowo robotnik w USA i Europie Zachodniej natychmiast pojąłby dogłębnie reakcyjną naturę takiego ruchu. Poza Polską nazwisko Piłsudski niewiele dziś znaczy, ale u marksistów włącza on alarm.

W ciągu ostatnich lat usilnie ostrzegaliśmy przed więzami między Lechem Wałęsą i s-ką a tą agencją międzynarodowej reakcji kapitalistycznej, Kościołem Katolickim.,i ich wysiłkami w celu propagowania klerykalnego nacjonalizmu w Polsce. Teraz gdy otwarcie przeszli do coraz bardziej otwartych wezwań do kontrrewolucji, przywódcy „Solidarności” także szczerze ujawniają drugą stronę swojej ideologicznej odznaki: piłsudczykowski nacjonalizm, siarczyście antyradziecki pod pokryciem populistycznej retoryki. A Piłsudski, którego najbardziej czczą jest wojskowy na koniu który w 1920 z pomocą zachodniego imperializmu powstrzymał natarcie Armii Czerwonej przed Warszawą. W drugi dzień po zajęciu Stoczni im. Lenina w sierpniu 1980, kardynał Wyszyński poprowadził 150 000 „pielgrzymów” w upamiętnieniu tego „cudu nad Wisłą”.

Piłsudski był jednym z czołowych prawicowych dyktatorów międzywojennej Europy, mając wiele wspólnego z faszystami takimi jak Hitler i Mussolini, faszyzującym reżimem admirała Horthy’ego na Węgrzech i bonapartystycznymi dyktatorami wojskowymi takimi jak Franco czy Petain. W 1934, na przykład, za osobistą namową Josefa Goebbelsa, Piłsudski ustanowił obóz koncentracyjny dla komunistów, socjaldemokratów, bojowników żydowskich i mniejszości narodowych, i innych „wrogów narodu polskiego”. Amerykański liberalny historyk opisał reżim piłsudczykowski w połowie/późnych latach 30. następująco:

„Program Obozu Zjednoczenia Narodowego był niesamowitą miksturą, pełną narodowego szowinizmu, antysemityzmu, domową odmianą autorytarnych rządów, i szczyptą idei społecznych zapożyczonych z Mussoliniego.” – Samuel L. Sharp, Poland: White Eagle on a Red Field (1935)

Tak jak Mussolini, Piłsudski zaczął swoją karierę jako socjalista. Inaczej niż Mussolini, jego przemiana z socjalistycznego agitatora była stopniowa raczej niż raptowna- czynnik o niemałym znaczeniu w najnowszej polskiej historii.

Z nacjonalistycznego socjalisty w antyradzieckiego militarystę

Kongres wiedeński z 1815, który zakończył wojny napoleońskie, oznaczał trzeci podział Polski. Większość kraju („Królestwo Kongresowe”) została wcielona do carskiej Rosjii, podczas gdy mniejsze części zostały przejęte przez habsburską Austrię i monarchię pruską. Pierwsza robotnicza organizacja socjalistyczna, partia Proletarjat Ludwika Waryńskiego, pojawiła się w późnych latach 70. XIX wieku. Odrzucając tradycyjny radykalny program powstania narodowego, partia Proletarjat  współpracowała blisko z rosyjskimi narodnikami w walce przeciwko caratowi. Jednakże następnie polski socjalizm proletariacki został podzielony między tych, którzy (tak jak Róża Luksemburg) walczyli razem ze swoimi rosyjskimi towarzyszami o rewolucję społeczną w całym carskim imperium, a tych którzy dążyli do zmobilizowania ruchu robotniczego w walce o narodową niepodległość.

Odkąd wstąpił na scenę w latach 90. XIX wieku, Piłsudski reprezentował skrajne nacjonalistyczne prawe skrzydło polskiego socjalizmu. W następstwie rewolucji rosyjskiej 1905 roku, która objęła także Polskę, siarczysty nacjonalizm Piłsudskiego podzielił Polską Partię Socjalistyczną (PPS). Większościowa PPS-Lewica usunęła niepodległość narodową ze swojego bezpośredniego programu „minimum” i postawiła pod znakiem zapytania jej ostateczną celowość. Centrystowska PPS-Lewica była główną partią polskiej klasy robotniczej w okresie przed 1914, z rewolucyjną SDKPiL Luksemburg/Jogichesa stojącą na lewo od niej a piłsudczykowskimi nacjonalistami na prawo od niej. Komunistyczna Partia Polski wyłoniła się później z fuzji PPS-Lewicy i SDKPiL (Po omówienie kwestii narodowej w polskim ruchu socjalistycznym przed rokiem 1914, patrz „Lenin versus Luxemburg on the National Question”, WV, nr 150, marzec 1977).

W latach poprzedzających I wojnę światową, Piłsudski przeniósł swoją bazę organizacyjną z jego własnego ultranacjonalistycznego skrzydła polskiego socjalizmu do grup paramilitarnych, które miały zostać rdzeniem jego ruchu legionowego. Gdy wojna wybuchła, legioniści Piłsudskiego sprzymierzyli się z Niemcami kajzera Wilhelma przeciwko carskiej Rosji. Rewolucja bolszewicka i wycofanie się Rosji z wojny wraz z traktatem brzeskim z 1918 radykalnie zmieniło sytuację w Polsce. Niemcy, nie potrzebując dłużej i nie ufając swoim niegdysiejszym polskim sojusznikom, uwięzili Piłsudskiego. Gdy Niemcy zostały pokonane na froncie zachodnim pod koniec roku 1918, niepodległa Polska, tak jak inne nowe wschodnioeuropejskie państwa, została utworzona na mocy traktatu wersalskiego. Owa nowa narodowa Polska była państwem klienckim francuskiego imperializmu, działająca jako bariera między bolszewicką Rosją a pokonanymi Niemcami, wówczas w fermencie rewolucyjnym. Piłsudski powrócił do Warszawy jako wielki bohater narodowy, zostając prezydentem i naczelnym dowódcą sił zbrojnych „nowej Polski”.

Jeśli polski socjalizm był głęboko podzielony między nacjonalistów a internacjonalistów, polski nacjonalizm również był podzielony na dwa dobrze określone obozy. Burżuazyjni konserwatyści, głównie narodowi demokraci, chcieli ograniczyć rozmiar wszelkich mniejszości narodowych w niepodległym państwie polskim. Byli, można powiedzieć, małopolakami. Piłsudski, dla kontrastu, chciał „przywrócić” wielką (jagiellońską) Polskę późnego średniowiecza które obejmowała Litwę, Ukrainę i Białoruś. Z jego pretensjonalnymi ambicjami terytorialnymi wobec Ukrainy, „lewicowy” nacjonalista Piłsudski był faktycznie bardziej antyradziecki niż burżuazyjni konserwatyści tacy jak Roman Dmowski, którzy widzieli Niemcy, nie Rosję, jako głównego wroga.

Korzystając z wyczerpania Rosji Radzieckiej po sześciu latach imperialistycznej wojny i wojny domowej, wiosną 1920 Piłsudski niespodziewanie zaatakował Ukrainę. Armia Czerwona została wzięta z zaskoczenia i początkowo odparta. Jednakże kontratak zachwiał siłami Piłsudskiego i doprowadził armie radzieckie na rogatki Warszawy. Bojąc się że Polska miała paść łupem bolszewizmu i cały system wersalski by się załamał, Francja ruszyła z pomocą woskową oblężonemu Piłsudskiego. To imperialistyczne wsparcie w połączeniu z gafami radzieckiego naczelnego dowództwa (w tym niesubordynacją Stalina), pozwoliło Piłsudskiemu wyrwał zwycięstwo ze szczęk porażki. (Po opis wojny polsko-rosyjskiej 1920-21 i jej historycznego znaczenia, patrz „The Bolsheviks and the ‘Export of Revolution’”, Spartacist nr 29, lato 1980)

Traktat ryski z 1921, który zakończył wojnę, przyłączył do Polski Piłsudskiego jakieś pięć milionów Ukraińców i półtora miliona Białorusinów- uciskane mniejszości narodowe stanowiące około 20 procent ludności. Ponadto kolejne 10 procent ludności państwa polskiego było Żydami. Tłamszenie tych mniejszości miało stać się głównym czynnikiem w wewnętrznym życiu politycznym Polski międzywojennej.

Lewica i zamach stanu Piłsudskiego z 1926

Do 1918 Piłsudski otwarcie odrzucił socjalizm. („Na początku jechaliśmy tym samym czerwonym trawmajem; co do mnie, ja wysiadłem na przystanku Niepodległość”- powiedział swoim dawnym towarzyszom). Niemniej jednak nadal stosował pewną populistyczną retorykę i był wciąż powszechnie uznawany za człowieka lewicy. Owa reputacja miała krytyczne znaczenie dla sukcesu jego bonapartystowskich ambicji.

W 1923 Piłsudski został odsunięty od władzy przez burżuazyjno-konserwatywnych przeciwników [chodzi tu raczej o jego dymisję jako szefa sztabu armii i wycofanie się z życia politycznego- przyp. tłum.]. W 1926, pośród rosnącego i szerokiego niezadowolenia społecznego z następstwa niestabilnych prawicowych rządów parlamentarnych, zorganizował on zamach stanu oparty o jednostki wojskowe lojalne wobec ich dawnego dowódcy. W swoim ubieganiu się o najwyższą władzę Piłsudski składał propozycje swoim byłym towarzyszom z PPS o poparcie, i mniej lub bardziej go udzielono. Co więcej, gdy w maju 1926 siły Piłsudskiego szły na Warszawę, partia komunistyczna także zaoferowała ustawić się pod buławą marszałka. Strajk socjalistycznych kolejarzy okazał się kluczowy dla zwycięstwa Piłsudskiego gdyż zapobiegł przetransportowaniu przez reżim wiernych oddziałów do oblężonej stolicy. A głównym powodem dla którego rząd skapitulował tak szybko był strach, że w wojnie domowej zwolennicy Piłsudskiego z klasy robotniczej zyskaliby przewagę. Lepszy Piłsudski niż rewolucja społeczna- uznała polska burżuazja.

Zdezorientowani przywódcy Partii Komunistycznej, tacy jak Adolf Warski, dali się ponieść entuzjazmowi mas pracujących wobec „człowieka lewicy” na koniu i jej nienawiścią do istniejącego prawicowego reżimu. Jak wykazał później Lew Trocki, byli oni także z pewnością pod wpływem wiatrów wiejących z Kremla, gdzie epigoni Lenina porzucali program rewolucji październikowej i wskrzeszali odrzuconą formułę „demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa”. I tak oto wsparli „niemal „demokratyczną dyktaturę” reakcyjnego służbisty.” Gdy Piłsudski szybko pokazał swoje prawdziwe oblicze, polska kompartia dokonała zwrotu i skrytykowała swój „błąd majowy”. Ale socjaldemokraci nadal popierali marszałka przez ponad dwa lata. W rzeczy samej, w Święto Pracy 1928 bojówka PPS i piłsudczykowscy gwardziści otworzyli ogień do masowej demonstracji przewodzonej przez komunistów. Izaak Deutscher, który był jednym z maszerujących, zdał poruszającą relację w swoim esesju „The Tragedy of the Polish Communist Party” z 1958:

„On [Warski] maszerował na czele naszej ogromnej i nielegalnej demonstracji, poprzez grad ognia karabinów maszynowych i strzałów ze strzelb, jakimi byliśmy powitani przez bojówkę Partii Socjalistycznej; podczas gdy dziesiątki  i setki rannych padały w naszych szeregach, trzymał on swoją szaro-białą głowę, wysoki i łatwy cel, na widoku z daleka; twardy i niewzruszony, zwracał się do tłumu.” – odtworzone w Marxism in Our Time (1971), pod red. Tamary Deutscher

W przemówieniu przed komisją Kominternu Trocki przeanalizował przewrót Piłsudskiego dwa miesiące po tym jak miał on miejsce:

„(…) Piłsudski szybko znalazł wspólną płaszczyznę z wielkim kapitałem, pomimo faktu że w swoich korzeniach, impulsach i hasłach, ruch jakiemu przewodził był drobnomieszczański, „plebejskim” środkiem rozwiązania palących problemów społeczeństwa kapitalistycznego w procesie upadku i destrukcji. Tutaj mamy bezpośrednią paralelę z włoskim faszyzmem.”- odtworzone w „Pilsudskim, Fascism and the Character of Our Epoch”, Writings [1932]

Obstawanie Trockiego, że pucz Piłsudskiego stanowił „antyparlamentarną i, przede wszystkim, antyproletariacką kontrrewolucję” w pełni się potwierdziło. Tak jak Włochy Mussoliniego, Polska Piłsudskiego przemieniła się w państwo policyjne stopniowo, nieco bardziej stopniowo niż w przypadku włoskim. Cieszą się szerokim społecznym prestiżem i poparciem masy partii socjalistycznej, początkowo próbował rządzić za przyzwoleniem Sejmu jednocześnie dążąc do pojednania z prawicą. Ale rosnące rozczarowanie mas Piłsudskim znalazło wyraz w wyborach do Sejmu z 1928, gdzie socjaliści i komuniści i ich odpowiedni sojusznicy otrzymali 34 procent głosów w porównaniu z 26 procentami dla bloku piłsudczykowskiego.

Okresowi „miesiąca miodowego” Piłsudskiego zadał śmiertelny cios Wielki Kryzys świata kapitalistycznego. Reżim odpowiedział standardowym prawicowym remedium skrajnej deflacji (teraz wskrzeszonemu przez Margaret Thatcher), dążąc do obniżenia płac aby uczynić polski przemysł konkurencyjnym na światowych rynkach. Przewidywalnie pogrążyło to gospodarkę jeszcze bardziej. Między 1929 a 1934 realny dochód krajowy spadł o 25 procent- co było ogromnym spadkiem. Pod naciskiem ich gospodarczo zrozpaczonej bazy w klasie robotniczej i rozochoceni swoim seansem wyborczym z 1928, socjaldemokraci w końcu przeszli do opozycji. W 1929 PPS-owski Robotnik (który założony został przez samego Piłsudskiego w latach 90. XIX wieku) ogłosił:

„Piłsudski z roku 1905, 1914, 1918 czy 1920 należy do historii; Piłsudski lat 1926-29 jest przywódcą znikającego świata Starej Polski, Polski towarzysztw arystokratycznych, „Lewiatanów” [karteli przemysłowych], biurokracji i „oczyszczenia moralnego”.”- zacytowane w A History of Modern Poland Hansa Roosa (1966)

Socjaldemokraci zapomnieli powiedzieć że do tamtej chwili wspierali, z bronią w ręku, przywódcę Starej Polski która wcale nie znikała.

Tak naprawdę, Stara Polska wkrótce uderzyła w socjaldemokratów. W 1930, wkrótce przed nowymi wyborami do Sejmu, przywódcy opozycji tak zwanego Centrolewu zostali aresztowani pod zarzutem zdrady stanu i zabrani do twierdzy w Brześciu Litewskim gdzie byli torturowani. Szczególnie brutalnie potraktowano prominentnego żydowskiego przywódcę Partii Socjalistycznej, Hermana Liebermana. 60-letni Lieberman został wielokrotnie pobity do nieprzytomności i poddany udawanej egzekucji. Ostry zwrot w prawo reżimu w 1930 wywołał poważny opór wśród licznej mniejszości ukraińskiej. Piłsudski odpowiedział kampanią „pacyfikacji”, przeprowadzonej wojsko i policję, która stała się skandalem międzynarodowym z powodu zamykania ukraińskich szkół, niszczenia ukraińskich organizacji i poddania tysięcy Ukraińców biciu, torturom i więzieniu.

Po 1930, pisze antykomunistyczny powojenny akademik, reżim Piłsudskiego „stał się znany jako „reżim pułkowników”, którzy grozili swoim przeciwnikom politycznym „złamaniem ich kości””(M. K. Dziewanowski, The Communist Party of Poland [1976]). Teraz była to faktycznie jednoosobowa dyktatura. Kilka lat później Piłsudski zrewidował konstytucję, czyniąc prezydenta odpowiedzialnym jedynie „przed Bogiem i historią”. W ciągu lat 30. strajki i protesty były tłumione policyjnym terrorem, niezliczeni robotnicy i chłopi zostali zabici. I zwłaszcza po jego śmierci w 1935, „reżim pułkowników” utożsamiał się ideologicznie z faszyzmem.

Polski nacjonalizm a antysemityzm

Piłsudczykowscy nacjonaliści nie musieli uczyć się antysemityzmu od Hitlera, Goebbelsa & s-ki. Polski nacjonalizm historycznie kojarzony był z antysemityzmem, a Żydów przed 1917 postrzegano jako rusyfikatorów i probolszewików po rewolucji rosyjskiej. Oficjalną proklamację niepodległości Polski w listopadzie 1918 „uczciły” pijane tłumy atakujące żydowskie getta. Jednym z pierwszych aktów odtworzonego Sejmu było utrudnienie Żydom spolszczenia swoich nazwisk, szukając w ten sposób ucieczki przed nękaniem ze strony antysemitów. Nowa Polska była krajem numerus clausus, restrykcji przyjmowania Żydów na uniwersytety. Co więcej, wojnie polsko-rosyjskiej 1920-21 towarzyszyła fala pogromów na wielką skalę, jako że polscy nacjonaliści widzieli w Żydach probolszewicką „piątą kolumnę”. Piłsudczykowskie naczelne dowództwo internowało żydowskich oficerów, wielu z nich będących ochotnikami, w obozie i przenosiło żydowskich żołnierzy do dyscyplinarnych batalionów roboczych.

Wielki Kryzys przyniósł ze sobą nową falę antysemickiej przemocy, skierowaną przede wszystkim na żydowskich kupców i wykształconych na uniwersytetach zawodowców, którzy konkurowali ekonomicznie z polskim katolickim drobnomieszczaństwem. „Socjalizm głupców”- tak stary niemiecki socjaldemokrata August Bebel nazywał antysemityzm. O ile Piłsudski nie był osobiście antysemickim bigotem (Żydzi byli wśród jego legionistów w I wojnie światowej), coraz bardziej tolerował on ataki na Żydów przez jego prawicowych przeciwników, narodowych demokratów, jak i swoich zwolenników. W ciągu  lat 30. miała miejsce eskalacja antyżydowskiej przemocy, zwłaszcza po śmierci Piłsudskiego w 1935 kiedy jego następcy otwarcie wzięli w objęcia antysemicką demagogię. W latach 1930-31 fala ataków na żydowskich studentów przeszła przez uniwersytety. W połowie lat 30. zorganizowano masową kampanię bojkotowania żydowskich kupców. Jedną z głównych sił organizujących tą kampanię był kościół rzymskokatolicki. W liście duszpasterskim z 1936 kardynał Hlond ogłosił:

„Jest autentycznym faktem, że Żydzi walczą z Kościołem Katolickim, są wolnomyślicielami, i stanowią awangardę ateizmu, bolszewizmu i rewolucji. Żydowski wpływ na moralność jest fatalny (…) Jest faktem że Żydzi są malwersantami, lichwiarzami i biorą udział w kupczeniu białymi niewolnikami.” – zacytowane w The New Poland and the Jews Simona Segala (1938)

Pod koniec lat 30. polski rząd faktycznie zaproponował w Lidze Narodów „środki międzynarodowe” aby usuwać 100 000 Żydów rocznie z Polski. I w pewnym sensie reżim ten cel osiągnął. Większość polskich Żydów która wyemigrowała do Palestyny uciekła nie od nazistowskiej okupacji lecz przed piłsudczykowskim reżimem. Sytuację Żydów za bonapartystycznego reżimu wojskowego opisuje liberalny historyk Sharp:

„W ostatnich latach przedwojennych, pod wpływem efemerycznej przyjaźni z nazistowskimi Niemcami i pod naciskiem radykalnie antysemickich grup, rząd Polski zaczął całkiem otwarcie tolerować epidemie przemocy wobec Żydów, które rozprzestrzeniały się z uniwersytetów na miasteczka i wsie.” – Poland: White Eagle on a Red Field

Ponieważ te pogromów tych dokonywały raczej faszyzujące bandy niż policja i wojska, Żydzi byli w stanie organizować się, często całkiem skutecznie, we własnej obronie. Doświadczona w śmiertelnej w walce z rodzimym polskim antysemityzm, w 1943 żydowska społeczność Warszawy powstała przeciwko nazistowskiej okupacji i stawiała opór niemieckim siłom zbrojnym przez dziewięć miesięcy! [Ewidentny błąd. Powstanie trwało niespełna miesiąc, od 19 kwietnia do 16 maja- przyp. tłum.] Powstanie w getcie warszawskim jest naprawdę bohaterskim rozdziałem w historii polskich mas pracujących. Podczas gdy „Solidarność” pragnie „spisać na nowo polską historię” by oddać cześć reakcyjnym szumowinom piłsudczykowskim, rewolucyjni socjaliści oddają cześć polskim żydowskim robotnikom i biedocie z getta która walczyła do śmierci ze zbrojną potęgą nazistowskich Niemiec.

Rzeź katyńska: żadna zbrodnia wobec polskich robotników

Ważnym aspektem obecnej gloryfikacji piłsudczykowskiej Polski jest wygrzebywanie rzezi katyńskiej jako rzekomo wielkiej zbrodni Sowietów przeciwko ludowi polskiemu. Wielu działaczy „Solidarności” podobno nosi odznaki z krzyżem i słowem „Katyń”. A w jego szeroko nagłośnionej mowie przed zjazdem „Solidarności” we wrześniu, stary socjaldemokrata Edward Lipiński uczynił „zbrodnię katyńską” jednym z głównym punktów ataku na reżim:

„(…) był artykuł [w polskiej prasie wojskowej] w której dranie z „Solidarności” i KOR zostali zaatakowani za to, że nadal twierdzą, że Katyń był zbrodnią Rosjan. „Nie”- powiedzieli- „Niemcy odpowiadają za Katyń.” Mają czelność powtarzać takie kłamstwo w 1981.”- odtworzone w New York Review of Books, 19 listopada

Gdy armia radziecka okupowała wschodnią Polskę we wrześniu 1939, wzięła około 250 000 jeńców. Po tym nazistowskie Niemcy zaatakowały ZSRR w 1941 ci polscy jeńcy wojenni zostali wypuszczeni na wolność poza około 15 000, głównie oficerów, których nigdy nie uwzględniono. W 1943 Goebbels ogłosił że Niemcy znaleźli masową mogiłę w lesie katyńskim niedaleko Smoleńska w Rosji. 4 000 ekshumowanych ciał (nie dziesięć czy piętnaście tysięcy jak się powszechnie twierdzi) należało do zaginionych polskich oficerów. Dążąc do wbicia jeszcze głębiej klina między prawicowym polskim rządzie na uchodźstwie a Związkiem Radzieckim, Niemcy oskarżyli Rosjan o zabicie oficerów. Kreml z kolei twierdził (i nadal twierdzi) że zrobili to Niemcy.

Jednocześnie Niemcy zebrali „międzynarodową komisję” ekspertów medycyny sądowych którzy orzekli że ciała musiały być w ziemi przynajmniej trzy lata, tj. od 1940 (przed niemiecką inwazją) a nie 1941. Można by było przekonywać, że naziści zmusili grupę lekarzy do wydania takiego werdyktu, choć utrzymywali oni takie samo stanowisko po wojnie. Inne dowody (np. to że rodziny ofiar przestały otrzymywać listy w 1940) także sugerują, że to NKWD a nie Gestapo czy SS mogło być katami z Katynia.

W każdym razie, rewolucyjni marksiści nie popierają masowego zabijania burżuazyjnej kasty oficerskiej nie bardziej niż właścicieli fabryk czy burżuazyjnych polityków.  (Ci osobiście odpowiedzialni za zbrodnie i okrucieństwa przeciw masom pracującym to inna sprawa; z pewnością zostaną poddani rewolucyjnej sprawiedliwości.) Niemniej jednak, Katyń nie jest zbrodnią przeciwko polskim ludziom pracy. Byli to oficerowie wojska faszyzującej, antysemickiej dyktatury która regularnie mordowała robotników a nawet burżuazyjnych dysydentów. Wielu z nich bez wątpienia brało udział w antyukraińskich kampaniach „pacyfikacyjnych”. Czy Edward Lipiński i jego towarzysze uroniliby łzę w 1940 nad śmiercią tej wojskowej kadry reżimu pułkowników która zabiła, torturowała i uwięziła wielu bojowników Partii Socjalistycznej?

W 1929 socjaldemokraci ogłosili, że ich dawny towarzysz broni Józef Piłsudski reprezentował teraz „znikający świat Starej Polski”. Ale świat Starej Polski tak po prostu nie zniknął; został obalony po II wojnie światowej przez rewolucję społeczną narzuconą przez Związek Radziecki. Ale pozostałości Starej Polski, przede wszystkim Kościół Katolicki, przetrwały i nawet rosły pod rządami stalinowskimi. Dziś Stara Polska podnosi głowę, grożąc powrotem poprzez kapitalistyczną kontrrewolucję z „Solidarnością” na czelę, która oferuje siebie jako żółty związek na rzecz zachodnich bankierów, Radia „Wolna Europa” i Pentagonu. Kontrrewolucja polskiej „Solidarności” musi zostać powstrzymana! Zahartowana w walce z klerykalnym nacjonalizmem, musi zostać zbudowana rewolucyjna trockistowska partia awangardowa by poprowadzić proletariacką rewolucję polityczną, która zmiecie nie tylko znienawidzoną biurokrację stalinowską, ale i wszelkie reakcyjne paskudztwo pozostałe po piłsudczykowskiej Polsce.

O polski trockizm!

O polski trockizm!
Co dalej z Polską?

Reagan lamentuje nad polską „Solidarnością”

Z „Workers Vanguard” , organu wówczas rewolucyjnej Ligi Spartakusowskiej, 20 listopada 1981. Skopiowano z:
http://web.archive.org/web/20110824210313/http://proletariacka_platforma.republika.pl:80/O_polski_trockizm.htm

Wraz z prewencyjnym puczem rządu 13 grudnia zablokowane zostało kontrrewolucyjne parcie „Solidarności” do władzy. Przedtem wszyscy obserwatorzy zdawali się zgadza co do jednego: że porządek może przywrócić tylko rosyjska interwencja wojskowa — a to oznaczałoby masakrę. Jednak w końcu akcję poprowadziło polskie wojsko. Nie tylko powstrzymało ono prozachodnią „Solidarność”, lecz dokonało tego przy jedynie około tuzinie ofiar śmiertelnych.

Krwi było niewiele, gdyż opór był niewielki. Robotnicy szybko trzeźwieją z klerykalno-narodowego upojenia, serwowanego im przez „Solidarność”. Wielu z nich zadaje sobie pytanie, co zrobiono źle, wielu jest otwartych na nowe rozwiązania. Jest to znakomita okazja do stworzenia zalążka partii trockistowskiej w Polsce, poprzez budowanie komórek podziemnych o charakterze propagandowym i szkoleniowym.

Jak przyznał urzędnik Pentagonu Richard Perle, „zostaliśmy zaskoczeni tym, że rząd polski zdołał zgnieść Solidarność”. Trzeba było zrewidować wszystkie waszyngtońskie scenariusze rozpętania antykomunistycznej histerii wokół inwazji radzieckiej. Dlatego począwszy już od 13 grudnia reaganowcy usiłują wyperswadować światu, że kontrolę w Polsce przejęli ludzie, którzy wyglądają jak Polacy, mówią po polsku, ale w rzeczywistości są Rosjanami. Rozczarowany brakiem widoku krwi polskiej i rosyjskiej lejącej się na ulicach Warszawy i Gdańska, Reagan uderza sankcjami ekonomicznymi, zarówno w Polskę, jak i w ZSRR.

Zresztą nie tylko amerykańscy imperialiści zostali zaskoczeni tą sromotną porażką swego polskiego żółtego związku [przed wojną związki zawodowe określano w Polsce jako klasowe bądź żółte — tłum]. Zaskoczeni byli i Polacy, i to po obu stronach. Doradca gen. Jaruzelskiego powiedział dziennikarzom zachodnim tonem raczej triumfalnym: „O ile w ogóle jestem zaskoczony to tym, że poszło tak łatwo. Radykalne skrzydło Solidarności” nie doceniło nastrojów milczącej większości” (New York Times, 6 stycznia). Rzecznik prasowy Solidarności” wyraził się prawie w ten sam sposób, tylko że z ubolewaniem:

“Zawsze wierzyliśmy w to, że żołnierze polscy nigdy nie będą strzelać do polskich robotników — i ciągle jest to prawdą, nie robią tego naprawdę. Ale diaboliczne jest to, że nie muszą”.
— New York Times, 1 stycznia

Burżuazja zachodnia, która gloryfikowała „Solidarność” jako ruch powstańczy obejmujący cały naród polski, zachodzi w głowę jak wytłumaczyć to, że tak łatwo ruch ten został stłumiony. Dziennikarze wskazują na to, że przywódcy „Solidarności” byli zbyt pewni siebie, wierzyli że rząd nie ośmieli się nigdy użyć siły przeciwko nim i dlatego nie podjęli żadnych przygotowań, by temu przeciwdziałać. Wielu zachowywało się tak, jakby już siedzieli na rządowych stołkach.

Ale mania wielkości liderów nie stanowi wytłumaczenia dla bierności, która opanowała masy członkowskie. Niektórzy dziennikarze zachodni przypisuj tę bierność obawie przed radziecką interwencją militarną; inni mówi o tradycyjnym dla Polaków szacunku dla wojska. Takie wyjaśnienia, powiedzmy sobie, są w najlepszym przypadku powierzchowne. Fakty przemawiają za tym, że już przed 13 grudnia fala powszechnego poparcia dla „Solidarności” zaczęła się cofać. Ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że niekończące się strajki i demonstracje jedynie pogarszają już i tak rozpaczliwą sytuację gospodarczą. Na słynnym spotkaniu w Radomiu 3 grudnia, gdzie przywódcy „Solidarności” planowali obalenie rządu, Karol Modzelewski stwierdził:

„Związek zawodowy nie wzmacnia się, staje się słabszy, o wiele słabszy. I wszyscy działacze zdają sobie z tego sprawę… Składa się na to kilka przyczyn: znużenie jako wynik kryzysu, znużenie doświadczane przez ludzi czekających na końcu kolejki. Niektórzy ludzie obwiniają nas za przedłużenie tego stanu rzeczy i chcą byśmy doszli do porozumienia”.
— Washington Post, 20 grudnia 1981

Zdaniem pewnego nie internowanego kolegi Jacka Kuronia, ten znany socjaldemokratyczny dysydent przepowiedział na początku grudnia skuteczne stłumienie ruchu:

„Ludzie — powiedział — są zmęczeni, pragną odpocząć, i nietrudno będzie ich skutecznie zastraszyć. [Powiedział] dosłownie: Ludzie trochę postrajkują, a potem dadzą za wygraną”.
— Der Spiegel, 18 stycznia

I dokładnie tak się stało.

Ale czy fakt, że robotnicy — wcale nie tak liczni — trochę postrajkowali dla „Solidarności”, a potem ustąpili, może zostać wyjaśniony po prostu zmęczeniem po 16 miesiącach kryzysu? Reakcja opinii publicznej na ujawnienie przez rząd nagrań z Radomia wskazuje na inny ważny czynnik. Wszyscy dziennikarze zachodni zgadzają się z tym, że było to śmiałe posunięcie propagandowe reżimu Jaruzelskiego. Wielu Polaków było naprawdę zaszokowanych słysząc Was mówiącego: „konfrontacja jest nieunikniona” czy „doprowadzamy ten system do upadku”. Poza tym odbył się wrześniowy zjazd „Solidarności”, na którym przyjęto prowokacyjne rezolucje wzywające do przeprowadzenia „wolnych wyborów” i do utworzenia „niezależnych związków zawodowych”. Pewien liberalny członek partii powiedział, że akcja policyjno-wojskowa przeciw „Solidarności” nie powiodłaby się rok wcześniej:

“Przed sześcioma miesiącami ja sam oddałbym moją legitymację [partyjną]. Nie było wtedy wcale oczywiste, że Solidarność optuje za konfrontacją. Tylko twardogłowi oczekiwali tego. Utrzymywali, że ogłupiamy samych siebie. Szkoda tylko że w tym punkcie, jak się okazało, to oni mieli rację. Powtarzali wciąż: stoicie przed ludźmi, którzy nie chcą reformować socjalizmu — oni nienawidzą socjalizm”.
— New York Times, 5 stycznia

Podczas gdy miliony ludzi wstępowały do „Solidarności” jako do ruchu opozycyjnego, wielu wycofało się z popierania jej w dążeniu do władzy. Ludzie po prostu nie byli przeświadczeni o tym, że Solidarność” oferuje im drogę wyjścia z kryzysu. Organizacja była coraz bardziej nękana przez wyłaniające się z niej frakcje i niestabilna. Był to rozłam pomiędzy tzw. „radykałami”, jak Rulewski i Bujak, pragnącymi konfrontacji bez oglądania się na nic — i umiarkowanymi jak Wałęsa i Kuroń, mającymi nadziej przejęcia władzy stopniowo. Był to także rozłam pomiędzy otwartymi orędownikami kapitalistycznej restauracji, jak Konfederacja Polski Niepodległej (KPN), i tymi których proimperialistyczne ciągoty skrywane były pod płaszczykiem „samorządności”. Miliony Polaków musiały zastanawiać się, czy rząd Wałęsy, Rulewskiego i spółki nie przedłużyłby jedynie i nie pogłębił społecznej anarchii i upadku gospodarczego.

O ile jednak następuje pewne rozwianie złudzeń co do „Solidarności”, polskie masy pracujące pozostają bardzo wrogo nastawione wobec skorumpowanej biurokracji stalinowskiej, która rujnuje gospodarkę. A „stan wojenny” Jaruzelskiego nie może spowodować, by robotnicy polscy pokochali swoich panujących. Ponadto mówi się, że nawet Moskwa zaczyna być trochę zaniepokojona wojskowymi rządami w Polsce. New York Times (2 stycznia) odnotował:

“Kreml nie czyni tajemnicy ze swego zmartwienia utratą efektywnej władzy przez partię na rzecz rady wojskowej — pierwszym przypadkiem, gdy któryś z krajów Europy Wschodniej musi odsuwać na bok aparat komunistyczny”.

Już podczas puczu przestrzegaliśmy przed niebezpieczeństwem bonapartyzmu wojskowego. Równie groźny przypadek miał miejsce w Chinach podczas „Rewolucji kulturalnej”, kiedy Ludowa Armia Wyzwolenia Lin Piao w rzeczywistości opanowała administrację kraju. W tym czasie dopisano do chińskiej konstytucji klauzulę sukcesji, przy której wybór papieża wygląda na próbkę demokracji bezpośredniej. Jak napisaliśmy w Power Bid Spiked (Workers Vanguard nr 295, 18 grudnia 1981):

“Stalinowcy odwołują się do socjalistycznych wzorów tylko obłudnie, w sposób w jaki zło wyraża uznanie cnocie. Ale w porównaniu z nagą, uzbrojoną pięścią te wzory są ważne.”

Dla mas polskich stłumienie „Solidarności” było zimnym prysznicem. Bankructwo biurokratów stalinowskich, którzy rujnują gospodarką kraju, jest jasne jak słońce. Zaczyna mijać upojenie solidarnościowym klerykało-nacjonalizmem, które zaprowadziło Polskę na krawędź kontrrewolucji. Wielu poszukuje nowych odpowiedzi, i niektórzy będą otwarci na autentycznie komunistyczny program leninowców-trockistów, spartakusowców, którzy domagali się zatrzymania kontrrewolucji „Solidarności”, walcząc jednocześnie o proletariacką rewolucję polityczną, by wyrugować pasożytniczą biurokrację.

W Polsce ma miejsce ogromny wstrząs polityczno-psychologiczny. Społeczeństwo polskie zostało nagle powstrzymane w miejscu. Ale represje nie zaszły tak daleko, by zapobiec rozwinięciu się podziemnej opozycji. Otwarcie krążą petycje domagające się zakończenia stanu wojennego. Znani dysydenci udzielają wywiadów zachodniej prasie. Państwowe radio polemizuje z podziemnymi odezwami „Solidarności”. Właśnie w tym momencie nadszedł właściwy czas na rozpoczęcie budowania komórek szkoleniowych i propagandowych awangardy trockistowskiej, by bronić i rozszerzać historyczne zdobycze uspołecznionej własności, odziedziczone po Rewolucji Październikowej. Bronić przez wyrugowanie uzurpatorów, którzy je podkopują oraz rozbijanie tych, którzy by je zniszczyli.

Prawdziwa polska bohaterska rewolucjonistka: Róża Luksemburg

Obecna sytuacja Polski mogła rozwinąć się tylko w próżni politycznej, która odzwierciedla zniszczenie tradycji komunizmu międzynarodowego w Polsce poprzez bestialskie prześladowania ze strony polskich piłsudczyków, niemieckich nazistów, oraz stalinowców. Zachodnie środki masowego przekazu ukazują obecnie historię Polski poprzez wypaczający pryzmat „Solidarności”. Naród polski jest rzekomo fanatycznie nacjonalistyczny, żarliwie religijny, najbardziej antykomunistyczny ze wszystkich narodów. Z kolei reżim rządowy odkłada do czysto akademickiego lamusa historię polskiego ruchu robotniczego przed 1945 r. W rzeczywistości Polska miała jedną z najstarszych i najsilniejszych tradycji marksistowskiego socjalizmu proletariackiego wśród krajów europejskich. Prawdziwie rewolucyjna awangarda musi opierać się na tamtych internacjonalistycznych tradycjach.

Pierwsza marksistowska partia klasy robotniczej w carskim imperium, partia „Proletarjat”, utworzona została w Warszawie na początku lat 80-tych XIX wieku. Znamienne jest, że „Proletarjat” Ludwika Waryńskiego odrzucił tradycyjny polski radykalny program powstania narodowego i ściśle współpracował z narodnikami rosyjskimi na rzecz rewolucji społecznej na całym terytorium imperium carskiego. Antynacjonalistyczna tradycja partii „Proletarjat” została podjęta w następnym pokoleniu przez największego ze wszystkich polskich przywódców rewolucyjnych, Różę Luksemburg. Luksemburg odrzuciła walkę o niepodległą Polskę burżuazyjno-demokratyczną i walczyła o obalenie absolutyzmu carskiego poprzez wspólną walk robotników polskich i rosyjskich:

“Jeżeli idea stworzenia z Polski niepodległej buforu i tarczy ochronnej dla Zachodu przed reakcją caratu rosyjskiego stała się nieziszczalna, to rozwój kapitalistyczny, który pogrzebał tę ideę, stworzy za to ruch klasowo-rewolucyjny zjednoczonego proletariatu w samej Rosji, jak i w Polsce, a w jego postaci nowego, daleko dzielniejszego sprzymierzeńca dla Zachodu, sprzymierzeńca, który potrafi nie tylko już zasłonić mechanicznie Europę przed absolutyzmem, lecz podminować i zdruzgota sam absolutyzm”.
— „Przedmowa do antologii. Kwestia polska a ruch socjalistyczny” (1905) w: Wybór Pism, Warszawa 1959, tom I, s.395

Walka polityczna pomiędzy internacjonalistyczną Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL) Luksemburg i Leo Jogichesa a nacjonalistyczną Polską Partią Socjalistyczną (PPS) Józefa Piłsudskiego zdominowała polski ruch robotniczy przed pierwszą wojną światową.

Jak utrzymywał Lenin, Luksemburg myliła się odrzucając burżuazyjno-demokratyczne prawo do samookreślenia narodowego państwa — dla Polski. Jej dogmatyczna nieustępliwość w tej kwestii osłabiła jej słuszną walkę przeciwko Piłsudskiemu i nurtom szowinistycznym w szeregach polskiej klasy robotniczej. Jednak miała rację obstając przy tym, że los Polski był nierozłącznie związany z proletariacką walką klas w państwach ją ciemiężących, w Rosji i Niemczech. Stworzenie niepodległego, burżuazyjnego państwa polskiego w 1918 r. nie było rezultatem powstania narodowego, ale rewolucji bolszewickiej i klęski Niemiec w pierwszej wojnie światowej. Co więcej, klęska ta została w dużym stopniu spowodowana przez powstanie zmęczonych wojną robotników niemieckich, a R. Luksemburg była jednym z ich przywódców. To jedna z owych ironii historii, że działania Luksemburg na rzecz rewolucji rosyjskiej i niemieckiej wniosły większy wkład do wyzwolenia narodowego Polski, niż ruch legionowy Piłsudskiego.

Dziś obie strony kryzysu polskiego pogardzają Różą Luksemburg, najwybitniejszą przedstawicielką socjalizmu proletariackiego Polski. Klerykalno-nacjonalistyczna „Solidarność” idealizuje najgorszego wroga Luksemburg, Piłsudskiego — nawet nie jako prawicowego socjalistę sprzed 1914 r., ale w jego późniejszym wcieleniu jako antyradzieckiego militarystę i faszyzującego dyktatora. Stalinowcy także nie mają nic wspólnego z internacjonalizmem proletariackim i desperacko próbują przybrać zabarwienie „patriotyczne”. Jesienią ub.r. reżim Jaruzelskiego po raz pierwszy obchodził rocznicę utworzenia polskiej burżuazyjnej rzeczypospolitej 11 listopada 1918 r. To święto narodowe jest w rzeczywistości obchodami ku czci Piłsudskiego.

Ale stalinowskie oczernianie rewolucjonistki Róży Luksemburg nie jest szczególnie związane z reżimem Jaruzelskiego. Jak pisał Trocki w początkach lat 30-tych:

“Tak, Stalin ma wystarczające powody, by nienawidzić Róży Luksemburg. Lecz tym bardziej naglący jest nasz dług ochrony pamięci Róży przed oszczerstwami Stalina, podchwyconymi przez najemnych biurokratów obu półkul, i przekazania tego wizerunku prawdziwie pięknego, heroicznego i tragicznego młodym pokoleniom proletariatu w całej jego wielkości i sile wychowawczej”.
— Ręce precz od Róży Luksemburg!” Biulletie Oppozicji nr 28, lipiec 1932

Róża Luksemburg nie jest uznawana w Polsce Stalina i „Solidarności” także dlatego, że była Żydówką. Tak dla Wałęsów jak i Jaruzelskich, Żyd nie jest „prawdziwym” Polakiem. Jednym z najohydniejszych i najbardziej groteskowych aspektów obecnego kryzysu jest odradzanie się nagonki na Żydów po obu stronach, mimo że prawie wszyscy Żydzi polscy zostali zabici przez nazistów, a pozostałe kilkadziesiąt tysięcy wypędzone przez stalinowców w 1968 r. Ponieważ stalinowcy nie ośmielą się zaatakować kościelnej hierarchii z papieżem Wojtyłą na czele, rzeczywistej siły stojącej za „Solidarnością”, ochoczo fabrykują spiski „syjonistyczne”. Jednym z celów ataku wybranym przez propagandę rządową jest żydowski dysydent socjaldemokratyczny Adam Michnik, osoba o niewielkim wpływie w obecnych strukturach „Solidarności”. Także rządowy program radiowy po stłumieniu „Solidarności” 13 grudnia „ujawnił” fakt, że jej doradca Bronisław Geremek jest synem żydowskiego nauczyciela religii. Ale zatwardziali antysemici są po drugiej stronie. Nawet Wall Street Journal przyznaje, że KPN Leszka Moczulskiego, silna frakcja „Solidarności”, jest „skażona historią antysemityzmu”. A zeszłej jesieni „radykalny” przywódca „Solidarności” w Szczecinie, Marian Jurczyk, ogłosi że trzy czwarte kierownictwa partii komunistycznej to w rzeczywistości Żydzi, którzy zmienili nazwiska!

Przed holocaustem Żydzi odgrywali bardzo ważną rolę w kierownictwie polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego. To oni w większości zapewniali mu jego internacjonalistyczny wigor i kosmopolityczność, działając jako bariera przeciwko wpływom socjalpatriotycznym. Poprzez „oczyszczenie” narodu polskiego w Auschwitz i w innych miejscach zagłady, Adolf Hitler pośrednio wniósł wkład do słabości powojennego stalinizmu polskiego, ogromnego wpływu Kościoła katolickiego i rośnięcia w siłę klerykalno-nacjonalistycznej „Solidarności”.

Tragedia Komunistycznej Partii Polski

Komunistyczna Partia Polski została utworzona pod koniec 1918 r. z połączenia SDKPiL i Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, dużej partii centrowej, która zerwała z Piłsudskim w następstwie rewolucji 1905 r. Perspektywa ożywiająca tych pierwszych polskich komunistów została dobrze opisana przez Izaaka Deutschera w jego ważnym eseju z 1958 r. pt. „The Tragedy of the Polish Communist Party” (w: Marxism in Our Time, 1973):

“Szeregi partii były dodatkowo zjednoczone przez ostrą świadomość ich wspólnej i nieugiętej opozycji wobec nacjonalistycznej i reformistycznej Polski, wobec Polski ziemian i drobnej szlachty”.

Ta opozycja wkrótce miała być wystawiona na próbę, i to w najbardziej dotkliwy sposób. Na początku 1920 r. Piłsudski najechał Rosję Radziecką. Nie ulegało wątpliwości, że komuniści polscy wypełnią swój internacjonalistyczny obowiązek, tak jak to uczynili. Deutscher wyjaśniał:

“Partia polska traktowała tę wojnę — ponieważ miała wszelkie powody ku temu — jako wojnę polskich klas posiadających (lub ich kluczowych elementów) przeciwko Rewolucji Rosyjskiej, i jako integralną część interwencji mocarstw kapitalistycznych w Rosji. Partia poczuwała się do jednomyślności z Rewolucją Rosyjską i do obowiązku jej obrony”.

Na początku lat 20-tych proradziecka partia komunistyczna była, ogólnie rzecz biorąc silniejsza w szeregach polskiej klasy robotniczej, niż piłsudczykowscy socjaldemokraci. Ponadto, było wtedy takie powiedzenie w Kominternie, „Niemiecka partia jest największa, polska partia jest najlepsza”. W dużym stopniu dzięki swym korzeniom w rewolucyjnej SDKPiL Luksemburg, polska partia opierała się procesowi stalinizacji bardziej niż jakakolwiek inna duża partia kominternowska. W grudniu 1923 r. jej komitet centralny wysłał list protestacyjny do partii rosyjskiej, który stwierdzał: … imię tow. Trockiego dla naszej Partii, dla całej Międzynarodówki, dla całego rewolucyjnego proletariatu światowego związane jest nierozerwalnie ze zwycięską Rewolucją Radziecką, z Armią Czerwoną, z komunizmem”.

To, co powiedziano powyżej nie ma służyć idealizowaniu Komunistycznej Partii Polski lat 20-tych czy reżimu „trzech W” (Warski, Walecki, Wera Kostrzewa). W 1923 r. polskie kierownictwo komunistyczne pozwoliło zaprzepaścić potencjalnie rewolucyjną sytuację. Parę lat później popełniło ono o wiele poważniejszy błąd, tym razem w działaniu. Ogarnięty chwilowo powszechnym entuzjazmem dla bonapartyzmu Piłsudskiego, Warski pchnął swą partię do poparcia puczu marszałka w maju 1926 r. (zob. „Pilsudski and Counterrevolution in Poland, Workers Vanguard” nr 293, 20 listopada 1981). Lecz komuniści polscy szybko oprzytomnieli po swym „błędzie majowym” i byli jedyną opozycją wobec konsolidującej się dyktatury faszyzującej.

Autorytet polityczny, który zdobyła Komunistyczna Partia Polski poprzez swą bohaterską walkę przeciwko prawicowej dyktaturze został wkrótce zmarnotrawiony przez zwrot Stalina w 1929 r. w stronę awanturniczej polityki „trzeciego okresu”. Partii zakazano angażowania się w jednolite akcje z socjaldemokratami i partiami chłopskimi przeciwko pogłębiającemu się białemu terrorowi. W latach 1931-32 wyłoniła się kierowana przez Izaaka Deutschera opozycja wobec tego samobójczego zwrotu. Polska opozycja dała się wkrótce pozyskać dla idei trockizmu, głównie z powodu zdeterminowanej walki Trockiego o jednolitą obronę proletariatu niemieckiego przed niebezpieczeństwem nazizmu. Amerykański historyk zimnowojenny Dziewanowski zauważa, że „choć grupę Deutschera usunięto z KPP w 1932 r., podskórny nurt zorientowany na Trockiego ciągle pozostawał czynnikiem o pewnym znaczeniu aż do rozwiązania partii [w 1938 r.], zwłaszcza wśród jej żydowskich członków”.

Kiedy Hitler doszedł do władzy na początku 1933 r., ruch trockistowski rozważał możliwość zaapelowania do radzieckiej Armii Czerwonej, by najechała Niemcy zanim naziści zdołaliby skonsolidować swój reżim i ponownie uzbroić się. Wymagałoby to oczywiście naruszenia polskiej niepodległości, ale była to małej wagi okoliczność, gdyż znalazła się na szali w obliczu historycznych interesów proletariatu światowego.

Rosnący biały terror piłsudczykowskiego „reżimu pułkowników” zmusza coraz to więcej komunistów polskich do szukania schronienia w Związku Radzieckim. Chociaż wielu komunistów zagranicznych zostało zabitych w Wielkich Czystkach pod koniec lat 30-tych, to jednak wojna Stalina przeciwko polskiej partii była wyjątkowa, faktycznie jedyna w swoim rodzaju. Praktycznie wszyscy komuniści polscy na terytorium radzieckim zostali albo dosłownie zlikwidowani, albo wysłani do obozów koncentracyjnych. Wielu komunistów polskich zwabiono pod takim czy innym pretekstem i potem zlikwidowano. Całe kierownictwo partii – m.in. Warski, Walecki, Wera Kostrzewa, Unszlicht – zostało zamordowane. W 1938 r. bezprecedensową akcją Stalin rozwiązał Komunistyczną Partię Polski jako gniazdo „piłsudczyko-trockistów”. Deutscher usiłował wyjaśnić obłąkańczą nienawiść Stalina do komunizmu polskiego, jego determinacją by zniszczyć go do cna:

“Stalin widział polską PK jako twierdzę znienawidzonego luksemburgizmu – polskiej odmiany trockizmu” – która przeciwstawia się mu jeszcze w r. 1923; partię w której niektórzy przywódcy byli zbliżeni do Bucharina, a inni do Zinowiewa; partię nieuleczalnych herezji, dumną ze swej tradycji i bohaterstwa…”

O polski trockizm

Wszyscy obserwatorzy zgadzają się co do jednego, a mianowicie że bezpośrednim źródłem obecnego kryzysu polskiego jest katastrofalnie chybione zarządzanie gospodarką reżimu Gierka w ostatniej dekadzie. Jasne jest także, że poziom korupcji i przekupności polskiej biurokracji jest wyjątkowy nawet w porównaniu z resztą wschodnioeuropejskich zdeformowanych państw robotniczych. U podłoża tego leży wcześniejsze zlikwidowanie przez Stalina Komunistycznej Partii Polski, co oznacza, że aparat rządowy postawiony po drugiej wojnie światowej przez Armię Radziecką nie miał żadnego związku z rewolucyjną przeszłością, z którą można by było jego późniejsze działania konfrontować. Dlatego też biurokracja, która rządzi Polską od tamtego czasu, została zrekrutowana spośród zwykłych oportunistów i karierowiczów. Ale głębszych źródeł polskiego kryzysu należy upatrywać w stalinizmie, usiłowaniu balansowania przez biurokrację bonapartystyczną pomiędzy imperializmem a klasą robotniczą, wyrażonym w dogmacie „socjalizmu w jednym kraju”.

Wszystkie centralne problemy stojące przed Polską wypływają z wąskiej, nacjonalistycznej polityki biurokracji, a szczególnie z ugłaskiwania i wzmacniania przez nią bazy społecznej dla kontrrewolucji. Zdolność trzymania kraju w szachu przez chłopów wynika z niepowodzenia procesu kolektywizacji rolnictwa. Klerykalno-nacjonalistyczna kontrola „Solidarności” ma źródła w usiłowaniu znalezienia przez reżim modus vivendi z mającym swe zakorzenienie w chłopstwie Kościołem katolickim. Wybuch społeczny związany z podwyżkami cen, który doprowadzi do strajku gdańskiego, by wynikiem oddania w zastaw polskiej gospodarki zachodnim bankierom, teraz dającym spłaty długów. Tym, czego potrzeba nie są dalsze ustępstwa, ale prawdziwie rewolucyjna, internacjonalistyczna polityka. A to wymaga usunięcia stalinowskich pasożytów poprzez proletariacką rewolucję polityczną, kierowaną przez trockistowską awangardę.

Odpowiedź polskich robotników na reżim policyjno-państwowego zarządzania ery Stalina została dana w 1956 roku przez potężną rewoltę proletariacką, która rozpoczęła się w Poznaniu (i pomogła wykrzesać iskrę rewolucji robotniczej na Węgrzech w tym samym miesiącu). To wymusiło próbę zreformowania reżimu poprzez jakiś rodzaj liberalnego stalinizmu, stosowanie większej ilości indywidualnych bodźców i poluzowanie śrub aparatu represji. Jednak dwukrotnie bez skutku. Polski proletariat odrzucił Gomułkę podczas powstania robotników na Wybrzeżu w 1970 roku i usunął Gierka podczas strajków stoczni w 1980 roku. Oznaczało to również koniec złudzeń pokładanych w reformie liberalizującej życie społeczne, podczas gdy siły prozachodnie wewnątrz i wokół „Solidarności” zdołały zdobyć sobie poparcie mas polskich. Ale ich triumf oznaczałby klęskę epokowych rozmiarów, zamieniając Gdańsk w Detroit z jego kolejkami bezrobotnych i darmowymi garkuchniami.

Co więcej, kontrrewolucja nad Wisłą nie ograniczyłaby się do Polski. Natychmiast postawiłaby na porządku dnia kwestię kapitalistycznej reunifikacji Niemiec i termonuklearnej imperialistycznej wojny światowej, mogącą zmieść z powierzchni Ziemi radzieckie zdegenerowane państwo robotnicze i pozostałe zdobycze Rewolucji Październikowej 1917 r. Jedynie trockiści mają program wykorzenienia źródeł kontrrewolucji, poprzez powrót do autentycznego komunizmu Lenina i Luksemburg. Kluczowe elementy takiego programu zmobilizowania polskiej klasy robotniczej to:

Precz z klerykalizmem! O całkowity rozdział państwa i kościoła! Jak w 1905 napisała Róża Luksemburg: Kler, nie mniej ni klasa kapitalistyczna, żyje na plecach ludu, ciągnie korzyści z degradacji, ignorancji i ucisku ludu” (“Socjalizm i kościoły”). Dziś Watykan służy za kluczowe narzędzie imperializmu zachodniego, centralną agencję dla kontrrewolucji kapitalistycznej. Ścisłe kierownictwo „Solidarności” skupione wokół Lecha Wałęsy wywodzi się z „dysydenckich” kół popieranych przez Kościół, a jeden z 21 słynnych postulatów strajku gdańskiego żądał transmitowania mszy katolickiej w państwowych środkach masowego przekazu, a w efekcie założenia kościoła państwowego. Co więcej, wojsko polskie jako jedyne we Wschodniej Europie ma kapelanów katolickich.

Kuroń i inni przywódcy „Solidarności” wzywają do trójstronnego rządu, obejmującego hierarchię katolicką. Waszyngton, Wall Street i socjaldemokracja zjednoczyli się w usiłowaniu przywrócenia średniowiecznej dominacji Kościoła rzymskiego nad polskim życiem społecznym. Zaś próbując ugłaskać papieża Wojtyłę, stalinowcy mogą równie dobrze przyswoić część jego reakcyjnego programu społecznego — tak jak ograniczenie lub pozbawienie kobiet prawa do aborcji. Rozdział państwa od Kościoła jest historyczną zdobyczą rewolucji burżuazyjno-demokratycznej, ale obecnie tylko trockiści o to walczą.

O kolektywizację rolnictwa! Przez dziesięciolecia polska gospodarka jest rujnowana przez sprzeczność pomiędzy zacofanym i rozdrobnionym rolnictwem a szybko rozwijającym się przemysłem. Rządowe dotacje do żywności coraz bardziej drenują gospodarkę. Ale usiłowania „Solidarności Rolników Indywidualnych” wyeliminowania państwowego obrotu rynkowego nie tylko skierowałyby się przeciwko bezpośrednim interesom ekonomicznym klasy robotniczej, poprzez o wiele wyższe ceny, lecz wzmocniłyby niebezpieczeństwo kontrrewolucji. Bezpośrednim kluczowym zadaniem rewolucyjnego rządu robotniczego w Polsce byłoby promowanie kolektywizacji rolnictwa.

O związki zawodowe niezależne od biurokratycznej kontroli i oparte na obronie własności uspołecznionej! Jest to integralna część trockistowskiego programu wyrugowania biurokracji stalinowskiej. I nie ma to nic wspólnego z hasłem „wolne związki zawodowe”, które od dawna jest zawołaniem wojennym imperializmu NATO. Na początku zimnej wojny fanatycznie antykomunistyczna amerykańska biurokracja związkowa założyła Międzynarodową Konfederację Związków Zawodowych w ścisłej współpracy z CIA. Polscy robotnicy muszą zrozumieć, że wąski, ekonomiczny trade-unionizm nie jest możliwy w skolektywizowanej gospodarce. Jakikolwiek wtórny podział dochodu wymaga wyrwania kontroli nad administracją gospodarczą z rąk biurokracji stalinowskiej. Polscy robotnicy muszą również nieugięcie przeciwstawiać się ruchowi związkowemu „AFL-CIA”, angażując przeciwko imperializmowi swe organizacje w obronie własności uspołecznionej i proletariackiej władzy państwowej.

Anulować dług imperialistyczny! Spłacanie ogromnego obecnie zadłużenia Polski wobec imperialistów oznaczałoby lata zaciskania pasa. Jednak przywódcy „Solidarności” nawołują do przystąpienia Polski do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, kartelu zachodnich bankierów. MFW wysysałby krew polskich robotników nie mniej bezlitośnie niż to robi wobec robotników w „trzecim świecie”. Pragnąc utrzymać spokój społeczny u swego własnego sojusznika Kreml, przynajmniej pośrednio, płaci coraz większe sumy na spłacanie długów Polski na Wall Street. Nie jest naszym zadaniem jako rewolucjonistów proletariackich doradzać warszawskim biurokratom jak wydostać się z dołka, w którym tkwi. Ale przywództwo trockistowskie natychmiast anulowałoby imperialistyczny dług i zaapelowałoby do robotników Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych o zwalczanie nieuniknionego odwetu imperialistycznego.

O międzynarodowe socjalistyczne planowanie gospodarcze! Przywódcy „Solidarności” wyrażają podziw dla zachodniego kapitalizmu i wzywają do reprywatyzacji znaczącego sektora gospodarki. Żądają oni zarzucenia planowania centralnego na rzecz autonomicznych „samorządnych” przedsiębiorstw działających na zasadzie rywalizacji rynkowej. W obecnych warunkach ekonomicznych Polski doprowadziłoby to do natychmiastowego bankructwa setek przedsiębiorstw, wyrzucając setki tysięcy, o ile nie miliony robotników na bruk. Także ułatwiłoby to niesłychanie imperialistyczną penetrację ekonomiczną. Celem nie może być powrót do anarchii rynku, ale danie klasie robotniczej demokratycznej kontroli nad gospodarką, która może zostać zrealizowana jedynie poprzez centralne planowanie przez władzę radziecką, z komitetami fabrycznymi do kontrolowania produkcji i spółdzielniami konsumenckimi do kontrolowania jakości i cen towarów. Polscy robotnicy muszą mieć perspektywę Socjalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy, w których zjednoczone radzieckie Niemcy będą przemysłową siłą napędową.

O demokrację radziecką, nie parlamentaryzm burżuazyjny! O proletariacką rewolucję polityczną! Zaledwie na kilka godzin przed narzuceniem stanu wojennego, „Solidarność” wezwała do referendum by obalić komunistyczny rząd i zastąpić go rządem opartym na „wolnych wyborach”. W obecnych warunkach Polski takie wybory doprowadziłyby do zwycięstwa partii klerykalno-nacjonalistycznej, która usiłowałaby odrestaurować kapitalizm, lub być może doprowadziłyby do stanu anarchicznego. W każdym przypadku kwestia wojny domowej byłaby postawiona wprost na porządku dnia. Polska klasa robotnicza musi walczyć o władzę sowietów (rad robotniczych), jak w Rewolucji Rosyjskiej 1917 r. Demokracja radziecka powinna obejmować te partie, wybrane przez robotników i ich sprzymierzeńców, które opowiadają się za i bronią porządku socjalistycznego.

Bronić ZSRR przeciwko imperializmowi! O rewolucyjną jedność robotników polskich i radzieckich! Wałęsa i spółka postrzegają siebie jako prowadzących cały naród polski, popierany przez imperializm zachodni, przeciwko rosyjskiemu „komunizmowi”. „Posłanie” zjazdu „Solidarności” we wrześniu do robotników radzieckich był prowokacyjną deklaracją solidarności z „wolnym światem” Reagana. Zostało to bez trudu zrozumiane nie tylko przez biurokratów Kremla, ale także przez radzieckie masy robotnicze. Dziennikarze zachodni bez wyjątku donoszą, że przeciętny człowiek radziecki nie czuje sympatii do „Solidarności” i do tego, za czym się ona opowiada.

Rewolucyjna tradycja polsko-rosyjskiej solidarności klasowo-robotniczej symbolizowana przez Różę Luksemburg jest kluczowa dla ponownego przekucia polskiego trockizmu. Polska proletariacka rewolucja polityczna musi zostać rozszerzona na ZSRR i resztę bloku radzieckiego, w innym przypadku zostanie zmiażdżona. Ale polscy robotnicy nie mogą apelować do swych radzieckich braci klasowych — którzy utracili 20 milionów ludzi walcząc z nazistami w czasie drugiej wojny światowej (z tego 600.000 w Polsce) — dopóki nie zapewnią ich, że robotnicza Polska będzie bronić Związku Radzieckiego przeciwko imperializmowi. Ludzie radzieccy wiedzą, że ambicją imperializmu amerykańskiego jest „odwrócenie”: zamiana Europy Wschodniej we wrogie państwa, sojuszników imperializmu, rozciągnięcie zasięgu NATO do granic radzieckich jako preludium do restauracji kapitalistycznej w samym ZSRR. Polski rząd robotniczy musi być militarnym bastionem przeciwko NATO!

W swoim eseju „The Tragedy of the Polish Communist Party”, Isaak Deutscher podkreślił jako swój zasadniczy wniosek myśl: „Jeśli historia polskiej KP i Polski w szerokim ujęciu dowodzi czegokolwiek, to dowodzi ona jak niezniszczalny jest związek między rewolucjami polską i rosyjską”. Dzisiaj niezbędne jest ożywienie tradycji Lenina i Luksemburg, tradycji rewolucyjnej jedności proletariatu polskiego i rosyjskiego. Dzisiaj musi ona być skierowana przeciwko biurokracjom stalinowskim, w obronie gospodarek skolektywizowanych i państwowej władzy proletariatu przeciwko imperializmowi. Ta tradycja i program będzie niesiona dalej przez polską awangardę trockistowską, sekcję odrodzonej Czwartej Międzynarodówki. Teraz właśnie nadszedł moment, by położyć podwaliny pod budowanie awangardy trockistowskiej w Polsce.

Polska robotników – tak!  Polska papieża – nie!

Polska robotników – tak!  Polska papieża – nie!

Z „Spartacista”, organu wówczas rewolucyjnej Ligi Spartakusowskiej, nr 30, 1980. 

Każdy przewidywał, że to nadejdzie. Twarda, bojowa klasa robotnicza, strajki chłopskie, ogromny dług zagraniczny, chroniczny powszechny brak dostaw żywności, silny i coraz bardziej pewny siebie Kościół katolicki, wyrastające socjaldemokratyczne i klerykalno-nacjonalistyczne ugrupowania opozycyjne. Wszystkie te elementy są tutaj obecne. Polska w końcu lat 70. znalazła się w pogłębiającym kryzysie stojąc naprzeciw wybuchu, który może przynieść albo proletariacką rewolucję polityczną skierowaną przeciw stalinowskiej biurokracji albo restaurację kapitalizmu kierowaną przez kościół papieża Wojtyły.

A kiedy w końcu się zaczęły, przykuły uwagę całego świata przez niemal dwa tygodnie. Strajki na Wybrzeżu były potężną mobilizacją siły klasy robotniczej od czasów wydarzeń Maja 1968 r. we Francji. Ale czy była to mobilizacja w interesie klasy robotniczej? Jest to zasadnicze pytanie.

Na papierze napisano porozumienie. Biurokracja zgodziła się na istnienie „nowych, samorządnych związków zawodowych” pozostawiając „przewodnią rolę” partii komunistycznej i zabraniając działalności politycznej. Do momentu, gdy porozumienie umacniało siłę polskich robotników w celu walki przeciwko stalinowskiej biurokracji, rewolucjoniści mogli udzielić poparcia strajkom oraz ich rezultatom. Ale jedynie ślepiec nie może dostrzec ogromnego wpływu Kościoła katolickiego i pro-zachodnich sentymentów wśród strajkujących robotników. Jeżeli porozumienie to umocni organizacyjnie klasę robotniczą to także umocni siły reakcji.

Porozumienie w Gdańsku nie może przetrwać. Stalinowska biurokracja – pasożytnicza kasta, która w celu własnego istnienia musi monopolizować władzę polityczną – nie będzie tolerować niezależności klasy robotniczej. Natomiast w dzisiejszej Polsce mówienie o związkach „stojących poza polityką” jest absurdalne. Sytuacja w Polsce jest sytuacją dwuwładzy. Dalszy konflikt doprowadzić musi do powstania reżimu, całkowicie zadłużonego u zachodnich instytucji finansowych, który nie spełni żądań robotników o „bezpłatne obiady”. Napływ gotówki doprowadzi albo do ogromnej galopującej inflacji albo do dalszego poważnego niedostatku. Więcej, Kreml z dezaprobatą odniósł się do porozumień a radziecka interwencja wojskowa nie została oddalona. Koniec strajku generalnego na Wybrzeżu stał się tylko początkiem kryzysu w stalinowskiej Polsce.

Demokracja robotnicza czy klerykalno-nacjonalistyczna reakcja?

W końcu robotnicy sprzeciwiają się złemu biurokratycznemu zarządzaniu, przywilejom i nadużyciom. Zmartwienie polskich robotników jest rzeczywiste i słuszne. Wyrzucenie z pracy długoletniej działaczki Anny Walentynowicz, na kilka miesięcy przed jej odejściem, które spowodowało protesty w Stoczni Gdańskiej, doprowadziłoby do wściekłości każdego przyzwoitego robotnika. Istnienie ekskluzywnych sklepów dla członków partii i milicji jest odrażające i stanowi zaprzeczenie najbardziej podstawowych zasad socjalizmu.

Jakie są wiec pozytywne żądania i polityczna wizja robotników? Na samym początku fali strajkowej raporty odnotowywały śpiewanie Międzynarodówki, które wskazywały na obecność elementów świadomości socjalistycznej. Jednakże, kiedy imperialistyczne media ciągle wspierają antykomunistyczną ideologię w bloku radzieckim, nie ma wątpliwości, że to co godzi robotników Wybrzeża i ich przywódców to jest umocnienie silnej opozycji Kościoła katolickiego. Nie są tylko nic nie znaczące sygnały – odśpiewywanie hymnu narodowego i „Boże coś Polskę”, klęczenie do modlitwy setek strajkujących, wszechobecne zdjęcia papieża Jana Pawła II czy noszony przez Lecha Wałęsę znaczek Czarnej Madonny. Doradcy komitetu strajkowego składają się ze znanych osobistości katolickiej grupy ZNAK i to oni kontynuują doradzanie „nowym, samorządnym związkom”.

Nie należy lekceważyć żądania komitetu strajkowego o „dostęp przez wszystkie organizacje religijne [czytaj Kościół katolicki] do mediów”. Jest to anty-demokratyczne żądanie, które może zalegalizować rolę Kościoła jako jedyną opozycję wobec stalinowskiej biurokracji. W rzeczywistości robotnicy budujący statki pytają o kościół państwowy w zdeformowanym państwie robotniczym.

Ale Kościół nie jest lojalny wobec państwa robotniczego. Jak najdalej od tego! Polski Kościół katolicki (faktycznie skażony antysemityzmem) stał się bastionem reakcji nawet w ramach światowego katolicyzmu. W szczególności od roku 1976 polski Kościół  coraz szerzej otwierał się na antykomunizm. Na początku zeszłego roku Wall Street Journal (2 stycznia 1979) zaobserwował: „Dzięki temu, księża stali się faktycznie partią opozycyjną”.

Artykuł ten także odnotował, że kardynał z Krakowa był osobiście odpowiedzialny za wzrastającą opozycję Kościoła. Kilka miesięcy wcześniej ten arcybiskup został pierwszym nie-włoskim następcą tronu Św. Piotra. Karol Wojtyła stanowi niebezpieczną reakcyjną pomoc dla amerykańskiego imperializmu (wraz ze Zbigniewem Brzezińskim) w celu obalenia „ateistycznego komunizmu”, która rozpocznie się w jego ojczyźnie. Jak napisaliśmy wtedy, gdy ten antykomunista został papieżem: „… teraz stoi on na czele milionów praktykujących katolików w Europie Wschodniej stanowiąc potężną siłę na rzecz kontrrewolucji” („The Presidents Pope?”, WV nr 217, 30 października 1978 r.).

Polski episkopat obawiając się rosyjskiej interwencji wojskowej i własnej niezdolności do kontrolowania powstań robotniczych był dość ostrożny podczas strajku generalnego na Wybrzeżu. Jednakże niezależnie od aktualnej taktycznej kalkulacji, w okresie braku władzy, dobrze zorganizowany Kościół z poparciem mas stanowi silną agencję dla społecznej kontrrewolucji.

Polska posiada najbardziej bojową klasę robotniczą w bloku radzieckim, z historią walki o niezależne organizacje sięgającą lat 50. Jest to jedyny kraj w Europie Wschodniej posiadający zaplecze dla potencjalnie kontrrewolucyjnej mobilizacji wokół Kościoła katolickiego. Przez to, co stanowi różnicę wobec wydarzeń na Węgrzech w 1956 r. czy Czechosłowacji w roku 1968, alternatywa dla polskiego kryzysu nie ogranicza się do proletariackiej rewolucji politycznej lub ponownej stabilizacji stalinizmu. W tym samym czasie, nie jest to Afganistan gdzie radziecka Armia Czerwona gra postępową rolę w zdławieniu wspieranych przez imperialistów, powstań klerykalno-reakcyjnych. W tym sensie Polska stoi gdzieś pomiędzy Węgrami w roku 1956 a Afganistanem.

Trockizm a “wolne związki zawodowe”

Głównym żądaniem komitetu strajkowego Wybrzeża było wezwanie o “wolne związki zawodowe”. To szczególne hasło, głoszone przez – wspierane przez CIA – Radio Wolna Europa, definitywnie otrzymało antykomunistyczną i pro-zachodnią konotację. Należy przecież przypomnieć tutaj wezwanie buntu kronsztadzkiego o “wolne rady robotnicze” – to znaczy wolne od komunistów.

Zasadniczą częścią programu trockistowskiego proletariackiej rewolucji politycznej w zdegenerowanych/zdeformowanych państwach robotniczych jest walka o związki zawodowe niezależne od biurokratycznej kontroli. Związki zawodowe i prawo do strajków będą konieczne nawet w demokratycznie rządzonych państwach robotniczych aby stać na straży przeciw nadużyciom i błędom administracji i zarządzających. Jest więcej niż jasne to, że “wolne związki zawodowe” promowane przez dysydentów nie będą wolne od elementów pro-katolickich i pro-NATOwskich, stanowiących śmiertelne niebezpieczeństwo dla klasy robotniczej.

W każdym razie, w bardzo upolitycznionej sytuacji w dzisiejszej Polsce “nowe, samorządne” związki nie mogą i nie będą ograniczać się do kwestii wielkości wynagrodzeń, warunków pracy, bezpieczeństwa pracy, itd. Albo znajdą się one w silnej orbicie Kościoła katolickiego albo będą mu przeciwne w celu obrony zasad socjalizmu.

Mając na uwadze taki wynik obecność rewolucyjnej awangardowej partii będzie krytyczna. Głównym zadaniem trockistowskiej organizacji w Polsce byłoby podniesienie w związkach zawodowych serii żądań, które oddzieliłyby siły klerykalno-nacjonalistyczne od robotników i odseparowałyby je. Te związki broniłyby społecznych środków produkcji i proletariackiej władzy państwowej przeciw zachodnim imperialistom. W dzisiejszej Polsce elementarnym demokratycznym żądaniem jest oddzielenia Kościoła od państwa, które stanowi linię podziału pomiędzy walką o demokrację robotniczą a śmiertelnym zagrożeniem dla restauracji kapitalizmu.

Komórki leninowsko-trockistowskiej opozycji w Polsce nie będą miały nic wspólnego z aktualnymi grupami dysydentów. Obnażyłaby ona rolę Komitetu Obrony Robotników (KOR) za udzielanie jej pomocy w celu związania robotników z imperializmem oraz antyradziecki nacjonalizm papieża i Piłsudskiego. Wśród buntujących się robotników muszą być tacy, którzy przeciwni biurokracji spoglądają wstecz w kierunku tradycji polskiego marksizmu, nie mając nic wspólnego z “demokracją” księży. Zadaniem rewolucjonistów musi być walka o zwyciężenie kadr w celu budowy autentycznej proletariackiej partii komunistycznej, zdolnej do otworzenia drogi do socjalizmu przez odsunięcie od władzy kasty biurokratycznej, która rządzi fałszywie w imieniu robotników.

Przerwać imperialistyczne dławienie gospodarcze

Rezygnacja z kolektywizacji rolnictwa w 1956 r. miała nie mały wpływ na aktualną sytuację gospodarczą Polski i polityczny kryzys. Stanowiła ona oparcie dla zacofania kraju i utrzymywania drobnej chłopskiej gospodarki w dużej mierze nieefektywnej porównując ją nawet ze standardami Wschodniej Europy. Siła polskiego Kościoła opiera się na chłopstwie. Dzisiaj częściej niż co trzeci pracuje w polu, a 80 procent gospodarstw stanowi własność prywatną. Tylko na drodze eliminacji tej odrażającej własności i chłopskiej izolacji można zerwać z wpływem religijnego obskurantyzmu na masy. Niezwłocznym, kluczowym zadaniem dla rewolucyjnego rządu w Polsce będzie promowanie kolektywizacji rolnictwa.

W odpowiedzi na gwałtowne strajki i protesty przeciw podniesieniu cen żywności w okresie 1970-71, nowy rząd Gierka obiecał robotnikom wysokie podwyżki płac, wyższe ceny skupu dla rolników oraz emerytury dla rolników a także gwałtowną modernizację polskiego przemysłu. Ten “gospodarczy cud” (termin używany aktualnie w oficjalnej propagandzie) miałby zostać osiągnięty dzięki ogromnym pożyczkom z Zachodu a także ze Związku Radzieckiego.

Ten gospodarczy manewr miał w błyskawiczny sposób przekształcić Polskę w coś na wzór Japonii we Wschodniej Europie, jednak spowodował wykolejenie się gospodarki ze względu na światowy kryzys w latach 1974-75, który spowodował załamanie się eksportu. Patrząc głębiej, gospodarczy hazard Gierka nie powiódł się z tego powodu, że reżim stalinowski nie był zdolny do zmobilizowania entuzjazmu i poświęcenia polskiej klasy robotniczej. Ta niekompetencja jest endemiczną cechą biurokracji, głównie ze względu na brak jej efektywnych powiązań niż jej materialnych przywilejów.

W 1978 r. ponad 50 procent dochodów w walucie krajowej zostało zaabsorbowanych w spłatę długu, w roku 1979 ponad 80 procent a obecnie ponad 90 procent. Polska stała się największym światowym bankrutem tylko dzięki temu, ze zgodziła się na program nędzy narzucony przez imperialistycznych kredytodawców. W tym czasie, radzieckie kierownictwo zaniepokojone powszechnymi wybuchami społecznymi, spłacało znaczącą część kredytu zagranicznego Warszawy. W jakimś sensie, Polska stała się pośrednikiem dzięki któremu zachodni kapitał finansowy wysysał zyski z radzieckich robotników i chłopów (których standard życiowy jest stosunkowo niższy aniżeli ten w Polsce).

Podczas, gdy fatalne zarządzanie przez polski reżim stalinowski jest jaskrawo widoczne, to jednocześnie historyczna wyższość kolektywnej własności i centralnego planowania, nawet w rękach pasożytniczej biurokracji, jest bezdyskusyjna. W okresie 1950 r. a 1976 r. gospodarki krajów zaawansowanych rosły około 4,4 procent rocznie, zacofane o 5 procent, natomiast centralnie planowane w Europie Wschodniej 7,7 procent (Scientific American, wrzesień 1980).

Polscy robotnicy nie mogą płacić za złe zarządzanie przez reżim Gierka, ani nie powinni wierzyć w żadne “gospodarcze reformy” biurokracji. Egalitarne i racjonalne planowanie gospodarcze jest możliwe wyłącznie przez rząd opierający się na demokratycznie wybranych radach robotniczych. W osiągnięciu tego rewolucyjnego, przejściowego kroku robotnicy muszą podjąć walkę o kontrolę nad produkcją, cenami, dystrybucja i handlem zagranicznym przeciw biurokracji.

Rewolucyjny rząd robotniczy w Polsce anulował by dług zagraniczny. Oczywiście, można by wysłać towarzysza Gierka do Niemiec Zachodnich, aby zrezygnował z własnych zobowiązań podjętych w kopalniach w zagłębiu Ruhry. Niektórzy robotnicy mogą stwierdzić, że jest to całkiem dobry pomysł, ale czy bankierzy z Frankfurtu zrezygnują z 20 miliardów dolarów poprzez wzruszenie ramionami? Jaki będzie odwet, gospodarczy czy wojskowy? Wobec takiej nieuchronnej reakcji polski proletariat powinien zaapelować do robotników Europy Zachodniej: nie chcemy być klientami waszych rządów ale waszymi towarzyszami w nowym przedsięwzięciu – w międzynarodowym socjalistycznym planowaniu w Socjalistycznych Stanach Zjednoczonych Europy!

O rewolucyjną jedność robotników polskich i radzieckich!

Wszystkie zorganizowane siły polskiego życia politycznego – stalinowska biurokracja, Kościół oraz wszelkie skrzydła ruchów dysydenckich – każde na swój sposób wyraża nieprzyjaźń wobec Rosji jako wroga ludzi w Polsce. Cechą rewolucyjnej partii w Polsce będzie pozytywny stosunek do rosyjskiej klasy robotniczej. I nie jest to kwestia abstrakcyjnego internacjonalizmu ale życia i śmierci.

Złudzenia o dobrej woli Zachodnich kapitalistów obecne w Europie Wschodniej nie mogą zostać przeniesione na Związek Radziecki. Tracąc 20 milionów istnień ludzkich w wojnie z nazistowskimi Niemcami, radzieccy ludzie rozumieją, ze arsenał nuklearny NATO skierowany jest w nich. Radziecka ludność wie także, że imperialistyczna wojna skierowana w ich kraj, militarna i zimna, zaczęła się wraz z Rewolucją Bolszewicką w październiku 1917 r.

Radzieccy ludzie pracy obawiają się przekształcenia Wschodniej Europy we wrogie, współpracujące z imperialistami państwa, na które rozszerzone mogłoby zostać NATO. Kremlowscy biurokraci wykorzystują te obawy w celu zdławienia niepokojów i demokratycznych aspiracji we Wschodniej Europie, jak w Czechosłowacji w roku 1968. Istnieje wiele wspomnień odnotowujących jak radzieccy żołnierze byli wstrząśnięci okupacją Pragi, której nie dotknęła faszystowska kontrrewolucja – jak im mówiono – ale protest komunistycznych robotników i lewicowo nastawionych studentów.

Rewolucyjni robotnicy w Polsce nie mogą tylko opierać się na apelach do radzieckich żołnierzy, póki sami nie zapewnią ich, że będą bronić tej części świata przed imperialistycznym atakiem. Dlatego proletariacka rewolucja polityczna w Polsce musi rozszerzyć się na Związek Radziecki, albo w ten bądź inny sposób zostanie zdławiona.

* O związki zawodowe niezależne od biurokratycznej kontroli, bazujące na programie obrony własności społecznej!
* O całkowity rozdział Kościoła i państwa! Walka z klerykalno-nacjonalistyczną reakcją! Obrona przed restauracją kapitalizmu!
* Promocja kolektywizacji rolnictwa!
* O robotniczą kontrolę nad produkcją, cenami, dystrybucją i handlem zagranicznym!
* O proletariacką rewolucję polityczną przeciw stalinowskiej biurokracji – O rząd oparty na wybranych demokratycznie radach robotniczych (sowietach)!
* Przerwać imperialistyczne dławienie gospodarcze – Anulować dług zagraniczny! O międzynarodowe socjalistyczne planowanie gospodarki!
* O militarną obronę ZSRR przed imperializmem! O rewolucyjną jedność klasy robotniczej w Polsce i Związku Radzieckim!
* O partię trockistowską w Polsce, sekcję odrodzonej Czwartej Międzynarodówki!

[Iran:] History Takes its Vengeance

SWP/USec Criminal Tailism

[Iran:] History Takes its Vengeance

[Originally published in Workers Vanguard No. No. 239, 14 September 1979, by the then revolutionary Spartacist League. Transcribed by Revolutionary Regroupment from the scanned version available in marxists.org.]

 

They booed to their executioners.

As Ayatollah Khomeini rose to power in Iran following the overthrow of the bloody shah, the American Socialist Workers Party (SWP) emblazoned a headline hailing this event across the front page of its newspaper, a headline which will be immortalized in the annals of class treachery: “VICTORY IN IRAN!” (Militant, 23 February). So, whose victory now, SWP?

Every day since the fall of the Peacock Throne events in Iran have confirmed that the spoils of this “victory” are the savage repression of minorities, the execution of strikers, homosexuals, adulterers and others accused of “crimes against god”; the stoning of unveiled women, the suppression of all opposition parties and press. The current slaughter of hundreds of Kurds in northwestern Iran is only the most recent repressive measure of this Shi’ite theocracy in consolidating its victory.

The international Spartacist tendency (iSt) was unique on the left in telling the truth which every day receives confirmation in Khomeini’s “Islamic Republic”: the mullahs’ victory means a regime just as reactionary as the shah’s. In contrast, the SWP and its co-thinkers in the Iranian HKS (Socialist Workers Party) disguised and obscured at every stage the reactionary character of Khomeini’s Islamic fundamentalist regime. Today the HKS is experiencing the consequences of the “victory” it cheered only six months ago as it, along with other left and secular groups, has had its offices sacked and closed., its press suppressed, its members beaten, jailed and threatened with execution.

Despite the fact that brutal Islamic repression against the left, women, national minorities and homosexuals began on Day 1 of the mullahs’ regime, the egregiously misnamed “United Secretariat of the Fourth International” (USec), to which both the American SWP and Iranian HKS are “fraternally” affiliated, characterized the ayatollah as “progressive” and “anti-imperialist”. Even Khomeini’s attack on their HKS comrades brought forth a desultory response. The one thing the SWP did energetically was to exclude Spartacists from defense of the threatened Iranian socialists. Only now that it has finally dawned on these inveterate tailists, blinded by their opportunism, that they may actually have to pay for their treachery, has the USec belatedly sprung to life and begun screaming from the pages of their newspapers, “Stop Execution of Socialists in Iran!”.

In time-honored reformist fashion they are trying to cover their tracks by playing up the threat hanging over the arrested HKSers. The Stalinists used the same ploy following the 1973 Pinochet coup, trying to focus protests on freeing imprisoned Communist leader CorvaIan. The iSt, which defended Corvalan, also pointed out that the Chilean CP’s call for confidence in the “constitutionalist” officer corps paved the way for bloody counterrevolution. Again today we point the finger of guilt. The HKS present plight was prepared by their own criminal policy. The real story is: their comrades are not just martyrs, they are sacrificial victims of the USec’s support for Khomeini.

But these gentlemen socialists don’t like to talk about responsibility for crimes. Speaking recently in the United States, USec leader Ernest Mandel reacted angrily to Spartacist accusations that he and his organization had betrayed the working class with its support to popular frontism in Chile, Portugal and elsewltere:

“I don’t see any workers struggles betrayed by the organization I stand for […] The word ‘betrayals’ is completely out of order […] You can say it was a wrong policy, or a political mistake. But to speak about betrayals – you can’t put in the same category people who are responsible for the deaths of hundreds of thousands and millions of workers”.

For seminar socialists like Mandel, words do not have consequences. If the USec called for Latin American youth to go into the hills to follow Guevara’s bankrupt guerrilla strategy, if the SWP supported the counter revolutionary mobilization spearheaded by the ClA bankrolled Portuguese socialists – no matter, it’s just a “political mistake”.

No, it is a betrayal – of the proletariat, of Marxism, of anyone who follows your advice. And that is what has taken place in Iran. True, the USec is not influential enough to lead “hundreds of thousands and millions of workers to their deaths” – but at least 14 of its own supporters in the Iranian HKS are now facing life imprisonment or sitting on death row, jailed by the regime whose victory was greeted by these pseudo-Trotskyist tailists.

USec, SWP, HKS-Ernest Mandel, Jack Barnes and the rest: you have committed a crime, for which you will be held responsible before the court of history. You must live with it because your own comrades may die for it.

 

Cover-Up

After working for months to disguise the reactionary character of Khomeini’s Islamic regime, the USec is now desperately trying to shift its line without anybody noticing. Today Socialist Challenge (30 August), newspaper of the British International Marxist Group (IMG), proclaims in bold letters across its back page, “White Terror in Iran”, and announces “Khomeini has become the Shah of Iran”. The IMG neglects to inform us how this reactionary regime came to replace Khomeini’s “progressive” rule which it applauded only yesterday. Similarly, Rouge (24-30August), newspaper of the French Ligue Communiste Revolutionnaire, goes so far as to speak of Khomeini’s “coup de force”. Against himself?

For its part, the U.S. Socialist Workers Party is also moving (albeit more slowly) to dissociate itself from the bloody ayatollah. Today they write:

“Khomeini’s moves against the Iranian working people – aimed to protect the ill-gotten gains of the landlords and capitalists – lead him toward subordination to U.S. imperialism, in spite of the anti-imperialist posture he has tried to adopt up to now”.

— Militant, 7 September 1979

But it was the SWP which was the foremost con man on the American left for “Khomeini’s anti-imperialist posture”. Less than one year ago the SWP hailed Khomeini in the Militant (17 November 1978) as “progressive”:

“Although Khomeini subscribes to a religious ideology, the basis of his appeal is not religious reaction. On the contrary, he has won broad support among the Iranian masses because his firm opposition to the Shah and the Shah’s ‘modernization’ is progressive”.

The SWP is so ensconced in its cocoon of bourgeois-democratic illusions that it does not recognize the burning importance of the separation of church and state for backward countries. Khomeini’s religious ideology is his political program: i.e., an Islamic fundamentalist theocracy based on Great Persian chauvinism and the moral codes of desert bedouins.

When the iSt told the truth about what the victory of Islamic reaction would mean and raised the slogan: “Down With the Shah! Down With the Mullahs!” the SWP claimed we were “blinded by sectarianism” and “chauvinist”. But the real chauvinists were those who refused to do their internationalist duty and warn the Iranian toiling masses that Khomeini’s “Islamic Revolution” would prove no more progressive than the shah’s “White Revolution”. For many sections of the oppressed (e.g., religious minorities and women), it has already proven more repressive. This is even acknowledged in the SWP’s own publications.

A recent issue of Intercontinental Press (10 September 1979) contains a translation from a report made by a prominent Algerian lawyer who visited prisoners held in Karoun Prison located in Khuzistan which contains Iran’s Arab minority. Arab prisoners are reported as explaining:

“[…] that the Iranian revolution meant no change as far as they were concerned. For them the exactions of the old regime, based on the local feudal rulers, continues oppressing them both economically and socially. The same feudal rulers today are allied with the officials of the new regime, creating a continuity of repression”.

Where is the “victory” for the Arab minority of Khuzistan, criminal opportunists of the SWP?

 

Theocratic Parliamentary Cretinism

The HKS tried to present its credentials as a loyal social-democratic opposition to the dictatorship of the mullahs by running in the August elections for the so-called Assembly of Experts. But in a theocracy, social democracy doesn’t pay, even for short-sighted, narrowminded opportunists. According to the election statement in the last issue of the HKS paper Kargar (Worker) printed before its suppression and dated 8August:

“Three days from now, elections will be held for the Assembly of Experts. This body is to ratify a new constitution for Iran […] This constitution must defend the gains of the revolution and extend them. […] The new constitution must pave the way for the establishment of such a government of the oppressed majority”.

In fact, the Assembly of Experts was bound by Khomeini’s phony referendum for an Islamic Republic, which explicitly ruled out a constituent assembly. The Assembly of Experts would only amend Khomeini’s draft constitution consistent with institutionalizing the Islamic Republic and the political and social hegemony of the mullahs. The Assembly of Experts was no more a consituent assembly than is the college of cardinals. Nor was it any more democratically “elected” than that appendage of the papacy.

Given the predetermined outcome of a Shi’ite clerical dictatorship, many political parties of secular groups and minorities boycotted the elections, including all the Arab parties. Even the main liberal bourgeois party, the National Democratic Front (NDF), refused to participate as “a protest in principle against the revolutionary regime’s lack of attention to basic human rights”. In Iranian Kurdistan less than ten percent of the eligible voters cast ballots. Thus, the HKS presented the ludicrous spectacle of self-proclaimed “Trotskyists” running for a seat in the Assembly of Experts next to mullahs who were arguing over whether this or that clause was consistent with the Koran.

The 10 September issue of Intercontinental Press quotes long passages from the last issue of Kargar enthusing over the HKS participation in the elections of Islamic “experts”. But the SWP suppresses the existence of an article in the same issue of Kargar entitled “Last Minute Before Publication”, which states that: “There is a very important discussion in the party whether to boycott or participate in the elections of the Assembly of Experts”. Apparently, participating in the elections for the rubber-stamp “assembly” of the Islamic Republic was so unsavory that even a significant section of the mullah-tailist HKS balked. The Kargar article reports: “As is well known, three of our 18 candidates boycotted the elections”.

 

Fruits of Betrayal

In covering up for Khomeini’s reactionary regime and their own record on Khomeini, it is the SWP that has been forced to resort to deliberate lying. A typical piece of slanderous rubbish about that “irrelevant sect”, the Spartacist League, that has come to fill so many pages of the Militant lately, is a piece in the 6 July issue entitled “Spartacists Foiled in Attempt to Sabotage Defense”. According to the article, the SL was excluded from a picket to protest the jailing of the HKS because it brought “provocative signs”. Through partial quotation the SWP distorts the slogans on the signs: “Overthrow Islamic Reaction” and “Down with Khomeini”, instead of “For Workers Revolution to Overthrow Islamic Reaction” and “Down with Khomeini, For Workers Revolution”.

According to the SWP, these slogans “were a clear echo of imperialist propaganda against the Iranian workers and peasants” – from which one can only deduce that the SWP believes that the Carter administration is calling for workers revolution in Iran. The article states that the SL was “told by picket organizers that the protest was not open to opponents of the Iranian revolution” – i.e., Khomeini’s “Islamic Revolution”. Appropriately enough, according to SWP methodology, in order to “defend” the jailed HKS militants one must simultaneously defend their torturers, jailers and potential executioners – or at least not attack them openly!

The SWP’s international bloc partners in the so-called United Secretariat do not have a better record. In a heated exchange with supporters of the SL and its youth section, the Spartacus Youth League, at Boston University on July 17, Mandel defended the SWP’s “Victory in Iran” headline by stating:

“So some of our comrades are in jail but our organization is legal. Our paper is legal; it is sold in tens of thousands of copies like all other leftwing papers in Iran. Were they legal under the Shah? So what you have is a step from a reactionary dictatorship, which was bourgeois, towards what you could call partial bourgeois democracy […] We said that it is the beginning  of the process of permanent revolution […]”.

WV No. 237, 3 August

One month later the HKS, along with all other left and secular organizations, was illegal, its press banned, its leaders in jail. Is that what you call the next stage in the “process of permanent revolution”, Professor Mandel?

The national secretary of the pro-Mandel IMG in England, Brian Grogan, was so swept up in the “process of permanent revolution” when he was in Teheran that he joined the chador-covered women and the men carrying icons of Khomeini and chanted “allah akbar” (“god is great”). At a recent demonstration against Khomeini’s terror in front of the Iranian embassy in London, called by a Kurdish student association and endorsed by the IMG, Grogan’s disgusting action was not forgotten. As the IMG supporters present – a small fraction of their local membership, in the midst of the USec’s supposed “emergency campaign” – stood by, the 50-strong contingent of the Spartacist League/Britain chanted: “2, 4, 6, 8 – Does Grogan still think god is great?”. Another SL chant was: “Last Autumn You Said Khomeini’s Fine, It’s Kind of Late to Change Your Line”. The central slogan carried on the SL/B placards was: “USec/IMG Line Kills Arabs, Kurds, Leftists”. Other Spartacist signs included: “You Cheered for Khomeini, But You’re Not Cheering Now”, “Free the HKS and Fedayeen Supporters” and “Khomeini’s Revolution Means Massacre of Kurds”. On several occasions, when SLers and the Kurdish students jointly chanted “Down with the new shah” and “Down with Khomeini, For workers revolution”, the IMG tried to drown this out with slogans which did not attack the ayatollah. Not only do these fake Trotskyists refuse to directly denounce the mullahs’ rule, but they have sabotaged the defense of their own imprisoned comrades in Iran. The IMG waited a month to call its first defense demonstration (on July 7), and then sent only a handful of supporters to the protest.

On the face of it, the USec “defense” of their comrades would seem sectarian and defeatist – if one supposes that their concern was to defend imprisoned leftists. But then the USec at most gave lip service to defense of the Fedayeen, a far larger irritant to the Khomeini regime, when they came under attack. The HKS also abandoned the demand for the Kurdish right of self-determination when things got hot. No, their central aim is to defend Khomeini. And the ultimate price of their betrayal has not been paid by them – as of yet – but by the oppressed masses of Iran. But now they appeal for support.

Last fall as the mullah-led opposition gained force, the iSt warned that the Islamic clerics were as reactionary as the butcher shah. But when we said “Down with the shah, Down with the mullahs”, the USec/SWP replied that this is imperialist propaganda, that we were apologists for the shah. In February, when we said “Mullahs Win” the SWP proclaimed “Victory in Iran” and denounced the iSt position as “counterrevolutionary”. We said “Your comrades may die, but you support Khomeini”, and the fake Trotskyists physically expelled us from “private” picket lines defending the HKS, refusing to march with anyone who doesn’t swear fealty to the “imam”. You bowed to Khomeini and while you were kneeling the executioner comes along and is about to cut off your heads. So now you want sympathy for your plight.

All those concerned for democratic rights must demand freedom for imprisoned Kurdish partisans, Arab oil workers, HKS members and other leftists, and all victims of Khomeini’s reactionary terror. But the working class must never forget those fake-lefts who claimed Khomeini as a “progressive” alternative to the shah, who hoped to ride to popularity or power on the coattails of Islamic reaction. They are covered with blood.

Even Stalin criticized Chiang Kai-shek after the Shanghai massacre. The USec’s sudden discovery that Khomeini is not so progressive after all outdoes Stalin himself in hypocrisy. Chiang Kai-shek claimed to be a revolutionary nationalist and friend of the Russian Revolution when he was courting Stalin’s support. But Khomeini stated from the very beginning that he was a reactionary Islamic fundamentalist and Great Persian chauvinist who sought to crush the “satanic communists”. The criminal opportunism of the Used over Iran cannot be buried beneath its present (still half-hearted) criticisms and cries for international solidarity for its own supporters in Iran who are as much victims of its own wretched line as they are of capitalist terror. The rebirth of the Fourth International depends upon burning this betray and its consequences into the collective memory of the Marxist movement.

Another Cuba? What Next for Nicaragua?

Another Cuba? What Next for Nicaragua?

For Workers and Peasants Government – Not Bourgeois Sandinista Junta!

[Originally published in Workers Vanguard No. 23, August 1979, by the then revolutionary Spartacist League. Transcribed by Revolutionary Regroupment from the scanned version available in marxists.org.]

When 100.000 jammed Managua’s newly-named Plaza of the Revolution last month to cheer the Sandinista-led overthrow of the blood-drenched Somoza dynasty installed by the U.S. Marines 45 years ago, revolutionaries all over the world cheered with them. It was the first serious defeat for U.S. imperialism in Latin America since the Cuban revolutionary army annihilated the CIA-organized gusanos at the Bay of Pigs.

For two decades since the imperialist defeat on the Playa de Girón, the American ruling class and its local gorillas – haunted obsessively by the spectre of “another Cuba” – have taken a terrible vengeance against the workers, peasants and intellectuals of Latin America: the marines invading the Dominican Republic in 1965, the CIA hunting down and assassinating Che Guevara, the overthrow of bourgeois democracy in Brazil and Uruguay, followed by savage terror against the left, the murder of 30.000 workers and leftists in Chile in 1973, of thousands more in Argentina a few years later. But when West Point graduate “Tacho” Somoza fled to Miami along with the entire command of his National Guard, it had happened again – the first popular revolution against a right-wing dictatorship since Fidel Castro’s Rebel Army marched into Havana on New Year’s Day, 1959.

Would Nicaragua become another Cuba? No wonder this was the question everyone was asking – not only in the headlines of the Washington Post and the Pentagon’s war rooms, but among militants throughout Latin America. While syndicated cold-war columnists Rowland Evans and Robert Novak wailed that “Central America is going red”, most bourgeois journalists as well as the State Department maintain another Cuba is avoidable.

Nicaragua’s future political and economic course is, at least from afar, not categorically predetermined. (Unlike Iran, where the clearly reactionary religious character of the Khomeiniite opposition to the shah allowed revolutionaries to predict beforehand the nature of the new regime.)

The destruction of the Somoza regime has severely damaged the Nicaraguan bourgeois order. Somoza had more reason than Louis XIV to have said “L’état c’est moi”. Not only was the Somoza family a major component of the ruling class, owning a substantial chunk of key sectors of the economy; the state power had become reduced to Somoza’s personal praetorian guard. The civil war shattered it.

In bargaining with the revolutionary junta over the terms of Somoza’s ouster, the State Department was less concerned to add a few more conservative bourgeois figures to the future government than to preserve the National Guard. And the Sandinistas did agree that “honest and patriotic” Guard officers would be integrated into a new national army, with no reprisals against any of them.

What a cruel betrayal of the Nicaraguan people, who have seen their husbands, children and parents massacred by Somoza’s gangsters in uniform!

“They left the bodies here for 27 days, then they allowed them to be burned in front of the house. All that was left of my father was his head … they should kill every one of them. They shouldn’t let one of them live, but they shouldn’t kill them with just one shot, they should kill them so they suffer”

— The New York Times, 3 August

This cry of torment and vengeance is from a young woman who saw Somoza’s troops machine-gun her elderly father and mother. Later the Guardsmen’s wives came back and looted her home.

Somoza’s private army however did not trust the Sandinista leaders, whatever their promises to Jimmy Carter, to protect them against the blood fury of their victims. When their chief fled, the Guard crumbled into a mass of panicked refugees. The sight of Somoza’s troops abandoning their guns, stripping off their uniforms and piling into helicopters to escape recalls similar scenes during the fall of Saigon. Most of the Somoza Air Force, commandeered by fleeing troops, is now parked on runways in Guatemala and Honduras. Fishing boats were hijacked by desperate Guardsmen in a dash to El Salvador; others formed a ragtag column that hotfooted it over the Honduran border, while the more unlucky troops took refuge in churches, Red Cross camps and foreign embassies. Hopefully at least some of them will be tried for their atrocious crimes.

The country Somoza left behind is in ruins. Every major city was repeatedly bombed and Estelí, the scene of heavy fighting since last September, is practically a ghost town. Factories are destroyed, crops are lost. Transport services are in total disarray as many buses served as barricades during the fighting. Hundreds of thousands are returning from refugee camps to a country without housing or work. Tens of thousands have died in the fighting.

The power vacuum in Nicaragua arises both from the gravely disrupted condition of the bourgeois order and the weakness of the working class, lacking consciousness and organization. This vacuum gives the petty-bourgeois layers and their radical Sandinista representatives exceptional social weight and autonomy from the two counterposed decisive class camps of the proletariat and capitalism. The Sandinista guerrilla army is now the dominant military force. The decisive question is whether a new capitalist state apparatus will be reconstituted from among these petty bourgeois and bourgeois radical forces or whether the revolution will lead to a break with the capitalist-imperialist system.

The destruction of Somoza’s National Guard, just like the destruction of Batista’s Cuban army 20 years before, had opened up a period in which the class nature of the emerging state is not yet fundamentally determined. The Sandinista commanders pledge to respect private property – but so did the initial government of the Cuban Revolution.A s we wrote three years ago:

“ […] what existed in Havana following the overthrow of Batista was an inherently transitory and unstable phenomenon – a petty-bourgeois government which was not committed to the defense of either bourgeois private property or the collectivist property forms of proletarian class rule […] such a regime was temporarily autonomous from the bourgeois order – that is, a capitalist state, namely armed bodies of men dedicated to defending a particular property form, did not exist in the Marxist sense […]

— “Guerrillas in Power”, WV No. 102. 26 March 1976

 

The Lessons of Cuba

The Cuban Revolution therefore definitely casts its long shadow over Nicaragua, and not primarily because Castro has for many years supported the Sandinista guerrillas. Castro’s Rebel Army was a heterogeneous petty bourgeois force temporarily independent of the bourgeoisie. Generally such formations on coming to power have transformed themselves into new bourgeois bonapartist regimes integrated into the imperialist system. But in Cuba an exceptional development occurred leading to a break with the capitalist-imperialist order.

On first coming to power the 26th of July Movement guerrillas established a coalition government with old-time bourgeois politicians who in fact held the top posts: Manuel Urrutia as president, Jose Miró Cardona as prime-minister and Roberto Agramonte as foreign minister. But Castro’s initial reforms, especially the agrarian reform of June 1959, provoked a violent reaction from U.S. imperialism, which launched an economic boycott and encouraged domestic counterrevolutionaries. Castro in turn reacted with increasingly radical measures, which drove away all bourgeois support. Fearing the wrath of Yankee power, the Cuban bourgeoisie in large part fled to the U.S., expecting to return with the Marines.

To defend itself against U.S. imperialism and the Cuban bourgeoisie’s economic sabotage, in the summer-fall of 1960 the Castro regime expropriated capitalist property. In carrying out this social transformation the petty-bourgeois radicals of the 26th of July Movement also transformed themselves into a Stalinist bureaucracy of a deformed workers state, politically expropriating and oppressing the Cuban workers and peasants. As we pointed out:

“[…] the Russian Stalinist bureaucracy is in one of its central aspects – i.e., the transmission belt for the pressure of the world bourgeois order on a workers state – a petty-bourgeois formation. The decisive section of the Castroites could make the transition to the leadership of a deformed workers state because in the absence of the egalitarianism and proletarian democracy of a state directly won by the working people, they never had to transcend or fundamentally alter their own petty-bourgeois radical social appetites, but only to transform and redirect them”.

— Preface to Marxist Bulletin No. 8, “Cuba and Marxist Theory” (1973)

The chief actors in the overthrow Somoza have, each in their own way, drawn some lessons in seeking to avoid Cuba. About two years ago the largest grouping within the Sandinistas, the terceristas, decided that voicing support to socialism à la Cuba was a fundamental barrier to a broad alliance against Somoza. So they dropped their Castroism and adopted a purely bourgeois-nationalist program. The anti-Somoza bourgeoisie, a large majority of the Nicaraguan capitalist class, responded favorably and has since tried to domesticate the Sandinista guerrillas.

The social revolution from above in Cuba took place only because the bonapartist Castro regime faced exceptional historic conditions. Among them, a decisive factor was the belligerence of the U. S. toward the Cuban rebel government. U.S. imperialism also has learned a lesson from this experience, and in many Washington circles it is now recognized that the U.S.’ blind hostility to Castro in 1959 helped drive him toward the very expropriations it sought to forestall. In contrast, today the American rulers seem to have opted for the carrot instead of the stick in Nicaragua.

At first, fear of Castroite guerrillas coming to power caused the U.S. to support Somoza long after it was clear that his National Guard was fighting literally the entire Nicaraguan people. But when it became obvious that only direct military intervention could save Somoza, the Carter administration changed its tack and has since taken a conciliatory tone toward the revolutionary junta. When Sandinista leader Tomás Borge states he’s never said he is a Marxist, Washington is now willing to let him prove it. Even Castro remarked that Yankee imperialism has “learned something” and is not acting toward the Nicaraguan revolution as it did toward his.

Carter is trying to remove the onus of having backed Somoza until the eleventh hour. The new U.S. ambassador to Managua, Lawrence Pezzullo, strongly denounced any attempts by the defeated National Guard in exile to carry out counterrevolutionary actions. Washington is funneling funds to the new Nicaraguan regime via the Red Cross. And behind the scenes State Department men and CIA operatives are no doubt promising much more if the Sandinista commanders will play ball.

At the same time, the American rulers are not about to give the Sandinistas a blank check. Managua has requested that the U.S. supply it with weapons for the new People’s Army. Washington’s delay in agreeing to do so prompted the famous guerrilla chief and new deputy interior minister “Commander Zero” (Edén Pastora) to threaten that the revolution junta would go to the “socialist bloc” for arms, although this statement was later repudiated by Interior Minister Borge.

Despite the Sandinista regime’s repeated assertions that it wants good relations with Washington, U.S. diplomats are uneasy about the continuing anti-American rhetoric emanating from Managua. According to the Washington Post (7 August), Barricada, the official government organ and only newspaper currently published in the country, portrays the anti-Somoza revolution as a defeat for “U.S. imperialism” and refers to the Organization of American States as the “Department of State’s Ministry of Colonies”. The willingness of Yankee imperialism to deal with the Nicaraguan regime will strongly affect its course and may prove to be decisive in bringing about the reconsolidation of a state committed to defending capitalist property forms. But however shrewd the policy of Washington, the fate of the Nicaraguan regime will also depend upon the development of the class struggle within Nicaragua.

 

Castroite Guerrillas Govern with Millionaires

This government of “Marxist-Leninist” guerrillas and big capitalists will not easily master a country whose economy has been ruined, whose army has fled and whose masses expect more from the revolution than just slogans about “a new Nicaragua”. One doesn’t have to be a Marxist to figure out that the provisional government of national reconstruction is anything but a stable ruling group committed to a definite program. As the New York Times’ Alan Riding put it on 22 July:

“Anastasio Somoza Debayle was ousted last week because he succeeded in uniting almost all sectors of Nicaragua against him. In the heat of war, he even inspired the strangest of bedfellows to join a provisional government of national reconstruction. But can this potpourri of classes and ideologies work in government as it worked in opposition?

“In reality, the nearer the opposition came to power, the more fragile the coalition seemed. It was always easy to draft joint denunciations of the dictatorship, but it was less simple for conservative businessmen, Social Democratic intellectuals and Marxist guerrillas to agree on what should replace it.”

The Sandinista guerrillas seem to have given the bourgeois representatives the larger share of governmental power. Only two of the dozen or so ministers are leading Sandinistas; the rest are big capitalists, priests and technocrats. But this ministry is not where the real power lies. Castro, too, was not a member of the first post-Batista government; he just happened to be commander of the Rebel Army. If the Sandinista leaders have been generous in allowing their bourgeois allies ministerial portfolios, they have not allowed them to take command of the guns. The more sophisticated bourgeois press points out that the strongman in the Nicaraguan situation seems to be the Sandinista veteran Borge, who is both minister of the interior and one of the three commanders of the new People’s Army. It is Borge, not the minister of defense (an old veteran of the National Guard), who is calling the shots in the armed forces.

But to date the Sandinista commanders have been no less insistent than their bourgeois colleagues that the “new Nicaragua” will be capitalist. Borge, tagged as Nicaragua’s Castro”, protests: “’I’ve never said I’m a Marxist”, going on to substantiate this:

“That’s one thing we want to guarantee. Private property in this country will be respected. The only thing the revolutionary state has taken over to administer is the property of Somoza and his henchmen. The industrialists can keep calm.”

Washington Post, 25 July

One might think that Fidel Castro might be upset that the Sandinistas, whom he befriended when they were weak, now reject Cuba as a revolutionary model. But no, the Stalinist líder máximo has joined the chorus proclaiming that the Sandinistas stand for a social system unique to Nicaragua:

“To those who have said that Nicaragua will become a new Cuba, we respond to them in the way the Nicaraguans have responded, that Nicaragua will become a new Nicaragua – that is something very distinct.”

UPI dispatch, 27 July

 

The Future of the Nicaraguan Revolution

A decisive section of the Sandinista cadre along with their present bourgeois allies may reconstitute a bourgeois state under the sway of Yankee imperialism. But that is not the only possibility. An upsurge of militant social struggle from below (e.g., peasant land seizures, popular vengeance against Somoza’s Guardsmen), especially if it provokes a hostile reaction from the U.S., can pressure a section of the petty-bourgeois radical Sandinistas to the left, leading to bureaucratically-deformed social revolution. Alternatively such an upsurge, particularly in the absence of conscious revolutionary leadership, could well result in a bloody counterrevolution by the local bourgeoisie in alliance with the U.S. imperialists.

There is another road, along which lies the real hope for the victory of the Nicaraguan revolution: the emergence of the working class as an independent, conscious contestant for power. The creation of independent organs of workers power (e.g., workers militias, factory committees, soviets) would reciprocally lay the basis for the rapid development of a revolutionary proletarian (Leninist) party. The development of proletarian revolutionary forces would threaten the petty-bourgeois bonapartist appetites of all wings of the Sandinista leadership; a section of this petty-bourgeois movement would likely go over to the workers and its vanguard, while other elements would retreat into the camp of bourgeois reaction.

The present “unity” of the anti-Somoza revolution will be shattered, one way or another, by class conflict, the overthrow of Somoza in itself poses the radical redistribution of capitalist property in Nicaragua. This blood-sucking billionaire owned more than 30 percent of all the arable land in the country, along with a gigantic cattle herd. He had the controlling share of the national airline, owned the country’s biggest shipping company, its biggest meatpacking operation, some construction companies, and lots more – all now taken over by the new regime.

What is to be done with these vast holdings will be an area of major conflict between the different social classes now supporting the Sandinista/bourgeois junta. The peasants expect and will demand that the Somoza estates be the basis for a radical egalitarian agrarian revolution. The bourgeois politicians in Managua will try to transfer Somoza’s former wealth to their own pockets and those of their friends. The Sandinista minister of agrarian reform, Jaime Wheelock, proposes to turn most of the Somoza lands into cooperative farms, a proposal which must displease his bourgeois fellow ministers, who have a land-hunger of their own. Furthermore, bourgeois landowners must fear that takeovers may well extend beyond “Tacho’s” holdings to their own. It is possible that, as in Cuba in 1959, the scope and nature of agrarian reform may cause the first big blow-up between bourgeois ministers like Alfonso Robelo (Nicaragua’s cottonseed oil king) and petty-bourgeois radicals like Wheelock.

While the Sandinista/bourgeois junta in Managua preaches the virtues of reformed capitalism, the picture in the country’s second city, León, is rather different. This city fell to the Sandinista forces in June, and the more leftist “Prolonged People’s War” faction predominates. In what the Spanish magazine Cambio 16 terms “el León comunista”, food and other supplies are freely distributed through block committees, money has been taken out of circulation, commercial transactions are forbidden and labor is commandeered.

Given the near-total economic devastation caused by the civil war, rationing and other forms of “military communism” are not necessarily attacks on the capitalist system. But many of the Sandinista militants, workers and poor look upon “el León comunista” not as a post-war emergency measure, but as a model for socialist reconstruction of the country. The New York Times (29 Jluly) quotes one of León’s leftist leaders who criticizes the Managua regime as reformist and states, “there are a lot of people here who would like this to be a Marxist state”. He is unquestionably speaking the truth.

 

Workers to Power! For a Trotskyist Party!

The masses of Nicaragua cannot and do not want to live in the old way. But to produce a socialist revolution, the radicalized masses must be politically led and organized by a revolutlonary vanguard party, centrally based on the proletariat, and with an international perspective. In the absence of such a LeninIst (Trotskyist) party, Nicaragua can at best result only in another Cuba, in a deformed social revolution in which the working class is saddled with a narrowly nationalist, parasitic and oppressive bureaucracy. “Socialism in one banana republic” can only be an obstacle to the development of socialist revolution in Latin America.

But the fake-Trotskyist United Secretariat (USec) sees no need for a Leninist vanguard –because its entire perspective is to pressure the petty-bourgeois Sandinistas into making Nicaragua “another Cuba”. The USec’s 20 June declaration, “Solidarity with the Struggle of the Nicaraguan People” (Intercontinental Press, 9 July), never mentions the need for a revolutionary proletarian party. Instead, these revisionists declare the Sandinista National Liberation Front to be the “vanguard […] of the people of Nicaragua”. But the dominant tercerista faction has a purely bourgeois-democratic program, while the other two factions uphold the standard Stalinist “two-stage” revolution. Now in power, the Sandinistas have not only stated their intention to administer a capitalist Nicaragua, but have taken steps in that direction.

The immediate task facing a revolutionary party in Nicaragua is to oppose the efforts of the Sandinista/bourgeois junta to restore a capitalist state. The Sandinista leaders have already displayed the bonapartist desire to secure a monopoly of military power. One of the first acts of the revolutionary junta was to order all civilians to turn in the guns many acquired when the Guardsmen abandoned their weapons en masse. Given the revolutionary chaos, it is doubtful that this order has yet been carried out. An urgent demand a revolutionary party in Nicaragua must raise is that the toiling masses keep their arms, and that workers militias be established independently of the Sandinista/bourgeois regime.

A revolutionary party would agitate for popular tribunals to try the National Guard criminals hiding in the churches and Red Cross camps. It would demand a radical egalitarian agrarian revolution, the expropriation of industry and commerce and the reconstruction of the economy on a socialist basis. Expropriation must not be limited only to Somoza’s property. Above all, Trotskyists must agitate for a government excluding the anti-Somoza bourgeoisie and based on the democratic organs of the working class and its peasant allies. Such a revolutionary struggle obviously cannot be confined to Nicaragua alone, but must strive for a Socialist United States of Latin America.

U.S. Out of Korea!

American Imperialism Rattles Sabre in Korea

[First printed in Workers Vanguard #123, 3 September 1976]

AUGUST 31 On August 18, two U.S. military officers were killed by North Korean soldiers using the very axes which the Americans had dragged into the “Demlitarized Zone” in order to prune a tree that “obstructed the line of sight” of a U.S.-South Korean command post. Three days later the Pentagon mobilized a “”show of force”: B-52 bombers, F-4 Phantom jets, F-111 fighters and helicopter gunships were readied: the USS Midway steamed into Korean waters from Japan as the spearhead of a naval task force: and 300 armed soldiers of the South Korean and U.S. armies which compose the imperialist “United Nations Command” cut down the offending 40-foot poplar.

Immediately, the bourgeois yellow press began grinding out accusations of “Communist Agression.” The state department announced that North Korean leader’s Kim Il Sung’s message of “regret” was insufficient. What incredible hypocrisy! The U.S. imperialists have maintained an expeditionary force of 41,000 troops in place for 23 years since the Korean War armistice. This is a permanent act of aggression against the workers and peasants of that divided nation. American imperialism must be forced to pack up its troops, its land mines and tanks, its 1,000 nuclear missiles, its axes, command posts and spy ships and get out of Korea now!

The sabre-rattling that followed the recent clash in the DMZ mirrored the equally hypocritical outrage and massive U.S. military build-up after North Korea’s seizure of the American spy ship Pueblo in 1968. Dozens of war planes were then flown from Okinawa to South Korean bases and aircraft carriers were stationed off the Korean coast. U.S. spokesmen thundered for the release of the ship and crew, while blithely ignoring the fact that they were part of the continual imperialist surveilance, harassment of the North.

The last 23 years have registered well over 1,000 deaths, mainly Koreans, due to skirmishes in the DMZ which snakes 151 miles across the peninsula. The “Demilitarized Zone” is still officially categorized as a “combat zone” by the U.S. military. and hardly a day goes by without some kind of incident. But the issue is not who may prune a tree. The DMZ, the cease-fire line established at the end of the Korean War, is a battle line in the class war. The South Korean and American forces who patrol it are the front line of imperialist attempts to encircle the Soviet Union and China. The North Korean forces are armed defenders of the collectivized economy of a deformed workers state. Revolutionaries unconditiunaily militarily defend the deformed workers states against imperialism, regardless of who wields the first axe or launches the first missile.

President Ford may believe that his dangerous show of force in Korea can annoint him the super cold warrior in the current election campaign, and perhaps spur some electoral activity out of disgruntled anti-“detente” Reagan supporters. But it won’t work. Carter is right in line with a foreign policy no less anti-communist and no less warmongering than Ford’s. And he is reminding everyone that the cold war the Democratic Party’s baby.

The U.S. ruling class, while supporting Ford’s martial provocations, is embarrassed by its puppet regime of Pak Chung Hi (generally referred to in the Western press as General Park), one of the worst in a string of U.S.bankrolled right-wing dictatorships. Currently the Park regime is winding up a show trial of 18 leading dissidents who dared to suggest that life in South Korea is not “free” by any stretch of the imagination. The victims have been sentenced to long prison terms for violating Park’s presidential decree of 1972, which according to the New York Times (29 August) bans “all forms of dissent including criticism of the decree itself. “

The convicted victims of this latest anti-communist witchhunt include, besides professors, priests and other clergy, a 79-year-old former president of South Korea and the country’s first woman lawyer. They were all found guilty of sedition for asking the dictator to resign, A three-judge panel charged that the defendants had “slandered the Constitution” and “distorted the political situation by claiming that there was no freedom in this country.” These victims of an arbitrary. thought-control kangaroo court must be freed, along with the thousands of other victims of the Park dictatorship’s anti-communist repression! The hundreds of millions of dollars of U.S. aid to this miserable rightist dictatorship must be stopped!

The whole business might seem an ironic joke on imperialism’s pretensions of representing a “free world,” but behind it lie the executions and savage tortures bv the vicious South Korean police and army, propping up a regime which causes immense misery for the workers and peasants (dreadfully low wages, widespread prostitution, etc.). But it is difficult to discover all that is going on in South Korea, because “any South Korean faces seven years imprisonment for criticizing his government to a foreigner” (New York Times, 23 August).

Bourgeois support for Ford’s military mobilization in Korea was given with a warning against another land war in Asia, as the U.S. continues to lick its wounds sustained over imperialism’s loss of Vietnam. The American public is in no mood for another Korean War. Despite Ronald Reagan and other crazed anti-communist ideologues, the opinion of the majority of the world   bourgeoisie was best summed up by the cover of the influential British conservative magazine, the Economist (28 August), which reproduced a 1950’s vintage war-mongering racist Marvel comic book cover above the title, “Oh no, not Korea again.”

Korean War and Cold War

The Korean War, which left two million dead (four-fifths of them civilians) was essentially the attempt of U.S. imperialism to “roll back” the sphere of influence of the USSR, then closely allied with China. It was also a civil war in which the U.S. and its puppet tyrants in Seoul sought to crush the struggle of the Korean masses, North and South, to reunify their country and rip it from the rapacious grasp of the capitalist; landlord clique around dictator Syngman Rhee.

Having “lost China,” U.S. rulers were itching not only to “contain” the Soviet Union but to “liberate” the former realm of Chiang Kai-shek for capitalist exploitation. This was surely the intention behind the massive U.S. invasion across the 38th parallel in the summer of 1950 following initial military successes of large-scale North Korean troop movements into the South. The 38th parallel had heen established as the dividing line between Russian and American forces at Potsdam in 1945 as the Japanese were disarmed in Korea. Korea was not at first considered by American military planners to be a “crucial” area to hold on the Asian mainland, but it became so with the Chinese revolution and during the course of the Korean War.

The U.S. invasion was only the most spectacular event during the summer of 1950 as Truman and Secretary of State Dean Acheson mounted the virulently anti-Soviet foreign policy offensive they had sought. During the same period the U.S. committed itself to defense of Taiwan and French Indochina, tripled its military budget and, most importantly, sent four divisions to Europe under NATO command. They began to rearm Germany and set their sights on securing the Asian “rim” with a linchpin of American bases in a strong capitalist Japan. The U.S. policy of encirclement had taken hold and would remain until American imperialism could no longer enforce its hegemony in the Asian theater more than 20 years later.

It is in this context that Truman gave General MacArthur the order to cross the 38th parallel (an action subsequently rubber-stamped by the United Nations). MacArthur promised that the Chinese would not enter the war even though Peking had publicly warned it would not share the waters of the Yalu (where there were strategic Chinese hydroelectric facilities) with the Americans. The U.S. military was surprised by the massive Chinese retaliation and could no longer hope for anything more than a stalemate. MacArthur’s axiom that in war there is no substitute for victory gained him little in the fight with Truman, since the bourgeoisie well understood that a no-win policy was the most that could be achieved, and even to get that they would have to strike a bargain with the Stalinists.

The U.S. got its ceasefire in place in Korea, and the stalemate was hailed in Moscow as an action that would “not only stop the massacres now going on in Korea, but would also greatly relieve world tension and open the door for further peace moves” (Daily World, 3 April 1953). Yet 23 years later, the U.S. army remains in place, propping up the regime of Rhee’s successor which is stained with the blood of thousands of opponents of capitalist exploitation and military terror in South Korea.

Cold War and the Left

The Stalinists, however, are still singing the praises of “peaceful coexistence,” angling for a deal with the imperialists at the expense of the Korean masses. The Daily World (26 August) reports a statement by the Canadian Communist Party warning only of the “danger of war in Korea,” and saying not a word about the stake which the international proletariat would have in the outcome of such a war. Furthermore, “The statement called for the reunification of that country to be worked out by the people and the governments involved” (our emphasis). Thus the Stalinists couple their call for U.S. withdrawal, to be effected “through the United Nations,” with backhanded recognition of the Park dictatorship.

The Stalinists have consistently sought to play the role of “peacemakers” in Korea, beginning in June 1951 when Russian spokesman Jacob Malik proposed the general outlines of the eventual armistice: a ceasefire with both sides withdrawing to either side of the 38th parallel, allowing the U.S. troops to remain indefinitely. The Daily Worker (25 June 1951) gave Stalin’s game away with the frank admission that, “This was exactly what Secretary of State Acheson, during his recent Senate testimony. indicated to be the condition of the U. S. for a ceasefire agreement.”

In that period, the Socialist Workers Party (SWP), then a revolutionary Trotskyist party, sharply differentiated itself from the implicit pacifism of the Communist Party (CP). which parroted the Kremlin fine of calling for Korea to revert to the status quo ante. Its answer to Malik’s ceasefire proposal was a blistering retort demanding that the U.S., in the words of the headline. “Get Out of Asia! That Would Be a Real Ceasefire” (Militant, 30 .J une 1951).

In a series entitled. “Korean War: Its Class Origin and Nature: A Marxist Analysis.” SWPer Art Preis took the Stalinists to task:

“You will search the Worker review in vain for the words ‘civil war.’ Yet this phrase is a touchstone of a real Marxist analysis of the Korean War. The decisive questions regarding the nature of the Korean War are: What classes are involved? What is the social basis is of the struggle? What are the real aims of the contestants? What class interests do they serve?”

“Why are the lips of the Stalinists sealed as to the true character of the internal struggle in Korea that led to civil war’? The answer can he found in the foreign policy of the Kremlin. Stalin demands ‘peaceable co-existence with capitalism.’ In practice, this means he seeks deals with world imperialism that will stave off the threat of war on the Soviet Union. In return for such deals, he offers his services in betraying proletarian revolutions and colonial uprisings that threaten world capitalism ……”

Militant, 21 July 1952

During the Korean War the SWP also distinguished itself from all manner of “anti-Stalinist” social chauvinism. Patriotic support for “our boys” in Korea became the touchstone of cold war loyalty and an acid test for the left. Previous sources of left and liberal opposition to Truman’s policy of global anti-Communist “containment” evaporated in the flag-waving atmosphere. Norman Thomas and the Socialist Party embraced the war effort in the name of democratic socialism. The liberal Americans for Democratic Action which had been on record opposing the witchhunting HUAC backed off from that stand. With the start of the Korean War it joined the front line of anti-communist cold warriors at home and imperialist militarists abroad.

Under this pressure the Shachtmanite Independent Socialist League accelerated its motion toward State Department socialism with its analysis of Russia as an imperialist power. The “Third Camp” headline of its paper, Labor Action (3 July 1950) read. “The OnIy War Aim on Both Sides in Korea: Which Imperialist Power Will Control Asia.” Declaring the “purely imperialist character of the conflict,” the ISL refused to defend the proletarian property forms of North Korea against the imperialist onslaught. It even held out the possibility that “if the government of South Korea were an independent one … its resistance to the Northern invasion would be a defense of the sovereignty of Korea from an imperialist assault by Russia” (Labor Action, 10 .Iuly 1950).

It was left to the SWP to point to the class character of the Korean War. ln an open letter to the U.S. president and Congress. SWP leader James Cannon labelled the “UN police action” a “brutal imperialist invasion.” He added:

“This is more than a fight for unification and national liberation. It is a civil war. On the one side are the Korean workers, peasants and student youth. On the other are the Korean landlords, usurers, capitalists and their police and political agents …

While upholding a revolutionary position, the SWP analysis tended to overemphasize the purely indigenous, Korean-centered nature of the war. U.S. imperialism sought to conquer North Korea as the most exposed and vulnerable part of the Soviet bloc. Today, the SWP has long since degenerated into reformism and no longer sees a need to take sides in the class war, seeing only a “danger to world peace” in heightened tensions between North Korea and the U.S.·South Korean forces. In the Militant (3 September), the SWP warns that Ford’s “dangerous aggression … could trigger suicidal nuclear war.” Not one word to suggest a policy of military defense of North Korea, which is described merely as “a small country,” presumably little different than South Korea. This is not the revolutionary SWP of the Korean War years that braved McCarthyite witch hunting and stated clearly in which class camp it stood: it is, rather, the SWP of the anti-Vietnam War movement when it consistently refused to call for military victory to the NLF.

For Revolutionary Marxism, Not “Kim” Sung-ism”

North Korea’s more powerful Stalinist allies are concerned above all with their own diplomatic maneuvers with the imperialists. Moscow, which cautiously doled out military aid while maintaining a strict policy of non-intervention during the 1950-53 Korean War, is anxious to prevent Japan from developing closer ties with Peking. Hence it is eager to prevent new sphere for Japanese investment and political influence.

Maintenance of close military economic ties with Japan, the key to U.S. policy in Asia, is the reason behind the continuing massive American presence in Korea. Japan regards the peninsula both as a vital link in its hopes of rebuilding an “East Asian Co-Prosperity Sphere” and as a major part of its own defense perimeter. Despite growing inter-imperialist rivalry between the U.S. and Japan the Nixon and Ford administrations have taken steps to keep up an alliance based on U.S. military supremacy. In a speech last year to the Japan Society in New York, Henry Kissinger underscored the place of Korea in U.S. foreign policy:

“Specifically, we are resolved to maintain the peace and security of the Korean peninsula, for this is of crucial importance to Japan and to all of Asia.”

New York Times, 19 June 1975

Maoist China, for its part, is most interested in furthering its own “detente” with the U.S. and therefore also wary of upsetting the diplomatic apple cart by any precipitous move in Korea. A recent report of the British Institute for the Study of Conflict noted:

“But Peking also seems to be exerting a restraining influence over Kim. When the North Korean leader hurried to Peking in April, 1975, as Hanoi’s forces overran South Vietnam, Chinese reactions were decidedly ambiguous. During this visit, Vice-Premier Teng Hsiao Ping stated that China supported North Korea’s demand that the US withdraw its forces from Korea, but attached no time limit to such withdrawal.”

Times [London]. 13 August 1976

Both Moscow and Peking call for the “peaceful reunification” of Korea, a self serving attempt to hide the fundamental conflict between the proletarian property forms in the North and capitalist rule in the south. Trotskyists call instead for revolutionary reunification of Korea, through social revolution in the South and political revolution to overthrow the parasitic Stalinist bureaucracy in the North.

Standing on the terrain of nationalism, as do all Stalinist regimes, the regime of Kim II Sung has consistently played off China against Russia, extracting large credits from both in the process. On the basis of pre-1945 Japanese industrialization and considerable mineral resources, North Korea has created one of the more advanced industrial economies of Asia. Extolled as the principle of “juche” (self-reliance), this has allowed Kim a certain autonomy from China and the USSR and permitted a more aggressive stance on the question of reunification, including periodic support to guerrilla campaigns in the South (as during 1965-70).

Marxists stand in solidarity with the North in any military conflict with South Korea or its imperialist backers, but give no political support to the bureaucratic Stalinist regime headed by Kim.

Kim has, built up a personality cult to rival that of Stalin or Mao. A massive 65-foot statue of him dominates the Pyongyang skyline. Every institution of importance is named after him: a museum in his birthplace is annually visited by 1.2 million people, ten percent of the entire popUlation of the Democratic People’s Republic of Korea. The official philosophy is not even denominated “Marxism-Leninism” but rather “Kim II Sung-ism.”

The North Korean state is not based on mass organs of workers democracy but on bureaucratic fiat which excludes the masses from decision-making at all levels. The misnamed Korean Workers Party itself is organized at the top levels around Kim’s family in a highly nepotist system. To ensure his supremacy, the “iron-willed leader” repeatedly purged the party during the 1950’s, summarily executing his opponents.

The interests of the Korean working people lie in opening the door to truly socialist development by toppling the bureaucracy in the North and extending the collectivized economy to the South through the establishment of democratic soviet rule throughout Korea.

  • For revolutionary reunification through social revolution in the South and political revolution in the North!
  • Defend the North Korean deformed workers state in any military confrontation with U.S. imperialism and its South Korean puppets!
  • For a Trotskyist party in Korea!

Kim’s North Korea: “Socialism in One Family”

Kim’s North Korea: “Socialism in One Family”

[Originally published by the then revolutionary Spartacist League’s youth paper, Young Spartacus, n. 48, November 1976. Transcribed by Revolutionary Regroupment in May 2017.]

“Red is the East, rises the sun.” So go the opening lyrics of the Maoist anthem.

But a new rendition’ may well be adopted by the Stalinist regime in North Korea. According to the New York Times (3 October), North Korean Stalinist ruler Kim Il Sung has decreed that the next “sun of the Korean people” will be his son.

In a move which reportedly has provoked “political controversies” among his bureaucratic underlings, Kim Il Sung has designated his son, Kim Chong Il, to succeed him as the next “beloved father of the Korean people.” Determined to impose this triumph of juche (self-reliance), Kim and Co. have recently carried out at least three successive purges of the bureaucracy.

Yet nepotism and bureaucratic backstabbing have long been rife in the Kim clique which monopolizes political power in the North Korean deformed workers state. Before Kim Chong Il was elevated to heir apparent this year, Kim Il Sung had named Kim Young Ju as his successor. His mandate? Kim Young Ju just happens to be the brother of Kim Il Sung. Moreover, the Central Committee of the so-called Korean Workers Party consists of a good part of the Kim family – his wife, his son, his brother and his cousin!

The spectacle of Kim Il Sung preparing a dynastic succession certainly should embarrass those who mistakenly consider North Korea to be a bastion of egalitarianism and workers democracy. Even the Vatican does not enshrine such monocratic privileges; after all, the Pope must be elected by the House of Cardinals.

To be sure, the overthrow of capitalism in North Korea three decades ago has made possible genuine gains for the working masses which the international proletariat must unconditionally defend. During the Korean War of 1950-53 Trotskyists unreservedly extended military support to the North Korean forces battling the imperialist intervention and the landlord-capitalist regime in Seoul. But the defense of the revolutionary gains of collectivized economy in North Korea and their unfettered development to socialist fruition requires that Kim and his camarilla be toppled by a political revolution which transfers political power to the workers and peasants of North Korea.

¡Romper con el peronismo, estalinismo, guerrillerismo – por un partido trotskista!

El fin del régimen peronista en la Argentina

por la Organización Trotskista Revolucionaria (OTR) de Chile

15 de abril de 1976

Publicado en “Suplemento en Español”, Workers Vanguard No. 108, 7 de mayo de 1976.

EI golpe de estado en Argentina, con la toma del gobierno por una junta compuesta de las tres armas, es el trágico y lógico desenlace de la crisis burguesa existente en ese país, que se ha ido acentuando en forma creciente con la total incapacidad de resolverla por parte del gobierno peronista. Es importante destacar que el golpe se comenzó el martes 23 y no el miércoles 24 como ha trascendido oficiallmente.

La señora presidente pretendió desconocer las tensiones sociales resultantes del escalabro económico. Abusando del prestigio demagógico que había alcanzado el justicialismo a través de su líder máximo el general Perón. Asimismo el control de la clase obrera que el peronismo había logrado en base a una verdadera mafia burocrática en la principal central sindical argentina, la CGT, ya no era tal. El proletariado argentino buscaba romper la dependencia con estos dirigentes rufianes, representantes de la burguesía; la prueba más evidente la constituyó el reciente paro general anterior al golpe militar.

Como la burguesía se vio incapacitada de dirigir la planificación económica y social, fue retirando todo su apoyo al gobierno de la viuda de Perón. Por supuesto a la clase obrera no pueden engañarla con los argumentos morales burgueses de dilapidación de fondos públicos de la presidente y su amigo Lopez Rega. Las verdaderas razones por las cuales la burguesía restó su sostén al gobierno son de orden político, es decir, la crisis económica galopante y el ascenso de la lucha obrera.

Cuando la burguesía no puede detentar el gobierno, recurre al aparato del estado, por supuesto a las fuerzas armadas como ejecutoras de éste. El momento elegido para quebrar la institucionalidad democrática fue dramáticamente correcto de su parte; es así que no existió ninguna oposición de fuerza. La clase obrera no cuenta con partidos de masas capaces de presentar alguna resistencia de clase considerable (el Partido Comunista, por ejemplo, en su política contrarrevolucionaria de colaboración de clases se ha entregado frente al peronismo). En Chile una parte importante del proletariado estaba organizada en los dos partidos obreros de masas, Partido Socialista (PS) y Partido Comunista (PC), que pese a su estrategia reformista fueron casi destruidos por Pinochet (principalmente el PS). Los guerrilleros del Partido Revolucionario de los Trabajadores/Ejército Revolucionario del Pueblo (PRT/ ERP) y Montoneros no estaban en condiciones políticas ni físicas necesarias; su guerra con el ejército de la burguesía esta irremisiblemente perdida desde el incio, por muy heroicos que puedan ser sus militantes.

Las FF.AA. argentinas cuentan con una larga experiencia de golpes de estado y no estaban dispuestas a presentar una imagen internacional desfavorable como es el caso del vecino país Chile. Existen importantes intereses económicos en juego que tienen que ver con las inversiones extranjeras que no pueden ser echados por la borda en ningún caso. Hay incluso muy buenas relaciones y proyectos económicos con la URSS. Por las anteriores razones los sectores dominantes de la FF.AA. argentinas se opusieron al intento de golpe protagonizado por la aviación.

De esta forma el golpe argentino se presenta como casi “pacifico” o sin derramamiento de sangre. El llamado de huelga general de la CGT solo tiene el objetivo de maniobrar para poder negociar las posiciones que la burocracia ha conquistado. Pero estas son solo las apariencias; por detrás se oculta una represión silenciosa. No por eso menos sangrienta que la que ha caracterizado otros golpes similares en el continente, evidentemente Chile. Esta represión se ensaña fundamentalmente sobre la clase obrera argentina y también de la misma forma sobre sus hermanos de clase de otras partes de América Latina que han debido emigrar a Argentina, ya sea por razones políticas o económicas, aceptando que sea posible hablar de política o de economía pura. En particular de Chile han pasado a través de la cordillera cientos de miles de obreros y campesinos y ya ha comenzado descargarse sobre ellos una persecución brutal. De común acuerdo los representantes del capital abrirán sus fronteras para entenderse en el idioma de la muerte y la destrucción del proletariado. Si antes de marzo ya la Perón entregaba cientos de chilenos a la burguesía chilena, hoy este comercio humano se acentuara fatalmente.

El populismo demagógico del peronismo ha quedado desenmascarado; las ilusiones que había levantado en las masas trabajadoras argentinas posiblemente han sufrido un golpe mortal. Pese al corto lapso de gobierno peronista, este ha sido suficiente para demostrar que la burguesía, aún sus partidos con apoyo obrero, solo basa su sistema en la explotación del proletariado y las capas más bajas de la sociedad, que no existe la burguesía nacional “antiimperialista”, progresista. El capitalismo es un sistema de dominación mundial basado en la explotación del hombre por el hombre. El antiimperialismo, el progreso, la liberación de la humanidad, solo pueden ser concebidos con la destrucción violenta del sistema capitalista, basado en la propiedad privada, y la expropiación de la burguesía como clase, edificando las bases de la futura sociedad socialista.

El Frente Justicialista argentino (Frejuli) es un partido populista burgués, que fue levantado por la propia burguesía para dominar al movimiento obrero en ascenso en la década del 40. Es así que surge la CGT actual como una organización sindical creada y sustentada por la burguesía para destruir la combatividad proletaria. Cuando el general Perón se demostró incapaz de cumplir su cometido de clase, fue sacado con violencia de su cargo y obligado a tomar unas vacaciones en España. Pero los gobiernos militares que se sucedieron a la caída de Perón tampoco pudieron traer la tranquilidad social. De esta forma nuevamente la burguesía debe recurrir al exilado ibérico y ofrecerle el control del gobierno.

Las ilusiones que el peronismo conservaba en la clase trabajadora le permitieron un triunfo electoral abrumador. El apoyo crítico al gobierno peronista por los llamados “marxistas”, como el Partido Socialista de los Trabajadores (PST), contribuyo objetivamente al desarrollo de la derrota obrera consecuente al golpe militar.

Es interesante observar las posiciones que frente al peronismo populista han adoptado las distintas organizaciones de izquierda. Por un lado tenemos los grupos guerrilleristas pequeño burgueses PRT/ERP y Montoneros, cuya estrategia no difiere y es aquella de la “liberación nacional”. Juegan el rol de cara izquierda del estalinismo, encabezados por Fidel Castro. Para ellos la contradicción principal esté dada entre el imperio y la nación y no entre la burguesía y el proletariado; por lo tanto la revolución es en dos etapas: la primera democrático-burguesa, en alianza con la burguesía “progresista” por supuesto, y la segunda nunca se realizara, alcanzando esta estrategia en el mejor de los casos la constitución de regímenes burocráticos antiobreros, como el estado obrero deformado de Cuba.

Es así como el castrismo/mandelismo ha llevado a la muerte a miles de jóvenes valerosos que creyeron en su estrategia traidora. Los otros grupos que acompañan al ERP en la Junta Coordinadora Revolucionaria han sido prácticamente destruidos en sus países: es el caso del Ejercito de Liberación Nacional (ELN) boliviano, del Movimiento de Liberación Nacional (MLN) – Tupamaros – del Uruguay, y del Movimiento de Izquierda Revolucionaria (MIR) chileno, que no cuentan ya con casi ninguna incidencia real en sus lugares de origen. Los Montoneros entregaron las armas cuando Perón tomó el poder, y luego se vieron obligados a empuñarlas frente a la represión de sus propios padrinos. El PRT/ERP por otra parte no tiene nada que ver con el trotskismo autentico y lleva su propia guerra con el ejército de la burguesía a espaldas de la clase obrera, que en la mayoría de las veces recibe las repercusiones de las operaciones desesperadas de estos modernos “Robin Hood”.

Están presentes así mismo los representantes del Secretariado Unificado (SU) de la autollamada Cuarta Internacional, una federación sin principios de foquistas (mayoria) que construyeron el PRT/ERP castrista, y reformistas (minoria) del PST de Moreno/Coral. El PST, consecuente con su política de colaboración de clases, la misma desplegada por su hermano mayor el Socialist Workers Party (SWP) de los EE.UU. (en el movimiento contra la guerra de Vietnam, por ejemplo), dio su apoyo al gobierno burgués del peronismo al que caracterizaba como “el partido peronista… desde 1946 fue la organización y la ideología de la clase trabajadora” (Revista de América, marzo de 1976).

Y por otro lado, Política Obrera adjunta al Comité de Organización por la Reconstrucción de la Cuarta Internacional, liderado por la Organisation Communiste Internationaliste (OCI) francesa, ha abandonado los principios básicos del Programa de Transición al propugnar para América Latina la creación de un frente único antiimperialista para empujar a la burguesía a cumplir el programa de liberación nacional, es decir, la creación de un Kuomintang latinoamericano.

Es así como la implantación en Argentina de esta junta militar burguesa bonapartista es el resultado de la crisis de la burguesía que, incapaz de frenar el avance obrero, de disminuir las tensiones económico-sociales a través de los métodos democráticos tradicionales recurre a su instrumento de explotación y opresión de clases: el estado. De este modo la institución armada toma su verdadero papel de guardián de los intereses capitalistas, no de “defensa dela patria” y se eleva transitoriamente por encima de las clases.

Se cierra otro capítulo de traiciones e ilusiones reformistas, de colaboración de clases en América Latina, que se suma a las lecciones del frente popular en Chile, donde la solución burguesa a la crisis, la “Alianza Para el Progreso” de Kennedy, fracaso en el gobierno demócrata-cristiano de Frei. El estalinismo contrarrevolucionario construyo la Unidad Popular con la burguesía – Partido Radical (PR), Partido Social Demócrata (PSD), API; los partidos obreros de masas PS y PC, siendo el MIR su apéndice de izquierda, llevaron a la derrota sangrienta del proletariado y a la destrucción de sus organizaciones de clase.

Vivimos la crisis del capitalismo, su agonía, pero solo el proletariado conducido por un verdadero partido trotskista, armado del programa revolucionario, puede darle muerte. Este debe ser un partido de oposición irreconciliable a la burguesía y a sus representantes frente populistas. Los obstáculos para construirla dirección obrera revolucionaria en Argentina hoy día son principalmente aquellos tránsfuga del trotskismo que van a intentar levantar el cadáver putrefacto del peronismo. Estos son los centristas y reformistas renegados del Programa de Transición y liquidadores de la Cuarta Internacional, el pablismo del SU y el Comité de Organización de la OCI. La burguesía y su sistema de opresión no serán derrotados por los frentes antiimperialistas ni antifascistas, o cualquier otro nombre rimbombante que puedan utilizar los traidores para encubrir su claudicación al programa burgués.

La crisis de la humanidad es la crisis de la dirección obrera revolucionaria y esta solo puede ser superada por el renacimiento de la Cuarta Internacional. La explotación no reconoce fronteras – solo bajo una dirección centralizada a nivel mundial el socialismo sustituirá a la barbarie capitalista.

Guerrilheiros no poder

Um regime burocrático antiproletário

Originalmente publicado pela então revolucionária Spartacist League (SL, EUA) em Workers Vanguard (WV), n. 102, 25 de março de 1976.

Como parte de um esforço mais amplo para “institucionalizar” seu regime, o recente congresso do Partido Comunista de Cuba (PCC) aprovou uma nova constituição “socialista” para que o país substitua a “Lei Fundamental” burguesa de 1940 (ver “Castro Holds First CP Congress”, WV n. 100, 12 de março de 1976). O primeiro-ministro Fidel Castro aproveitou também a ocasião para apresentar a “versão padrão revisada” da história da revolução cubana.

A visão geral foi duplamente significativa no contexto da nova constituição, uma vez que uma das principais demandas originais de Castro – do ataque ao Moncada em 26 de julho de 1953 até assumir o poder do ditador Batista em 1 de janeiro de 1959 – foi precisamente para um retorno à constituição de 1940. Isso levanta as questões cruciais do caráter de classe do movimento guerrilheiro, da natureza da revolução que realizou e das causas e significado da mudança de um programa burguês “democrático” para a expropriação da burguesia.

Essas questões são de tremendo significado para os comunistas, pois dizem respeito às questões mais fundamentais da estratégia revolucionária nos países capitalistas atrasados. A pequena burguesia – tradicionalmente considerada pelos marxistas como um grupo vacilante, incapaz de fornecer uma liderança de classe independente – pode realizar uma revolução socialista, como afirma o revisionista “Secretariado Unificado”? Ou Cuba permaneceu em todo um Estado capitalista, como afirmam os maoístas e o falsamente trotsksita “Comitê Internacional” de Gerry Healy? Por outro lado, se, como sugerido exclusivamente pela tendência Espartaquista internacional [atualmente, a degenerada International Communist League / ICL, grupo internacional da SL], o regime de Castro desde 1960 é um Estado operário deformado, como ele foi formado e quais as implicações disso para a teoria trotskista da revolução permanente?

Um comunista no armário?

Em seu discurso de abertura ao congresso do PCC, o “Comandante” Castro repetidamente elogiou as políticas dos líderes stalinistas da União Soviética. Há muito preso à órbita soviética, Castro agora procura projetar suas políticas atuais de volta no jovem militante que invadiu o quartel do exército em Santiago em 1953 e no núcleo do Exército Rebelde que iniciou a luta de guerrilha na Sierra Maestra três anos mais tarde.

Castro inclui entre os “pilares sólidos” em que os líderes do Movimento 26 de Julho se basearam “os princípios do marxismo-leninismo”. Ele prossegue, “embora não fosse a maneira de pensar de todos os que embarcaram no caminho da luta armada revolucionária em nosso país, foi o de seus principais líderes” (Granma, 28 de dezembro de 1975). Castro também afirmou que, entre os jovens combatentes, havia “um profundo respeito e admiração pelos antigos comunistas” do Partido Socialista Popular (PSP) pró-Moscou, que “manteve com firmeza as nobres bandeiras do Marxismo-leninismo”.

A realidade era consideravelmente diferente. O discurso de Castro fez silêncio sobre o programa do movimento anti-Batista, mas por um lado oblíquo, para o benefício daqueles que conhecem alguma coisa da luta da década de 1950, ele acrescentou: “… não só a ação mais resoluta era necessária, mas também astúcia e flexibilidade por parte dos revolucionários …. A proclamação do socialismo durante o período da luta insurrecional não teria sido entendida pelo povo e o imperialismo teria intervido diretamente em nosso país com suas tropas”.

Um tema semelhante pode ser encontrado em muitos ataques de direita contra Castro, que o acusam de ter “traído a revolução” contra Batista e enganado o povo. Certos apologistas de esquerda do regime de Havana também apresentaram o mito de Castro como sendo um “marxista-leninista no armário”, que “deu uma rasteira” nos imperialistas. “Os líderes da Revolução tinham que conhecer as pessoas e conversar com elas em termos que estivessem prontas para entender”, escreveu Edward Boorstein em The Economic Transformation of Cuba (1968). Outros, como o ex-maoísta Progressive Labor Party (Partido Trabalhista Progressista, PL, EUA), que tenta criticar Castro pela esquerda, foram inicialmente cativados pelo “jeito malandro do Che [Guevara] de mover Cuba para o socialismo por trás das costas de todos” (Jake Rosen, “Is Cuba Socialist?” , PL, novembro de 1969). Mas dizendo que eles “não acreditam mais nestes truques astutos”, o PL concluiu que Cuba ainda era capitalista. A verdade é mais complexa – mais dialética – do que esse papo simplista de Castro e Guevara como enganadores.

Um democrata radical jacobino

Todas essas “explicações” chegam a uma teoria da conspiração sobre a história e ignoram o verdadeiro caráter social do movimento de Castro. Para começar, o próprio Castro nem sequer fingiu fazer parte do movimento operário durante a luta contra a ditadura apoiada nos EUA. Em vez disso, ele era um democrata pequeno-burguês jacobino radical, seguindo os passos do “apóstolo” da independência cubana, José Marti. Seu passado político foi como um líder estudantil liberal e advogado constitucionalista. Ele foi durante algum tempo chefe da entidade estudantil da Universidade de Havana, e em 1948 votou em Eduardo Chíbas, candidato do Partido Ortodoxo, que estava concorrendo a presidente do país sob um programa anticorrupção. Em 1952, Castro foi candidato ao Congresso cubano na chapa ortodoxa, mas um golpe de Estado do ex-homem forte das forças armandas, Fulgencio Batista, obstruiu as eleições.

Após o golpe de 10 de março, a primeira ação do jovem advogado contra o ditador não foi fazer agitação entre os trabalhadores e os camponeses, mas sim apelar para um tribunal de emergência na capital para prender Batista por violar o Código de Defesa Social! As apologias simplistas de Leo Huberman e Paul Sweezy para Castro (Cuba: Anatomy of a Revolution, 1960) comentaram: “Quando a petição para a prisão de Batsita foi rejeitada pelo tribunal, Fidel decidiu que havia apenas uma maneira pela qual o usurpador poderia ser derrubado – a revolução”. Seus objetivos eram listados como um “governo honesto” e uma “Cuba verdadeiramente soberana”.

Os métodos aos quais o jovem advogado então recorreu estavam bem enquadrados à política burguesa tradicional latino-americana. Vários pseudo-marxistas – do próprio Castro aos seguidores do falso-trotskista Ernest Mandel – fingem hoje que a “estratégia” da guerrilha cubana esteve de alguma forma à esquerda do reformismo stalinista tradicional porque se envolveu em “luta armada”. Eles “esquecem” que, nas condições instáveis ​​da América Latina, quase todas as tendências políticas têm, uma vez ou outra, “pego em armas”. A primeira tentativa de ação revolucionária de Castro, por exemplo, não era mais que um pronunciamento de estilo antigo.

O plano para assalto ao quartel Moncada foi para surpreender os 1.000 soldados alocados lá, tomar suas armas, assumir a estação de rádio e transmitir o último discurso de Eduardo Chíbas (que se suicidou em 1951), seguido de um apelo às armas convidando o povo cubano a se levantar contra o ditador. Ações similares foram realizadas várias vezes no México, Bolívia, Peru ou Argentina. No entanto, neste caso, falhou, em parte devido ao mau planejamento, e a maioria dos 200 atacantes foram mortos durante o ataque, ou brutalmente assassinados pelos torturadores de Batista na operação de limpeza que se seguiu.

O programa do Movimento 26 de Julho

Em seu julgamento no mês de setembro seguinte, Castro (que havia sido pego escondido nas colinas ao redor da capital do leste da província) foi capaz de virar as mesas sobre o governo com um discurso dramático, acusando o regime de oprimir o povo. Nesse discurso, depois editado em um panfleto intitulado “A História Me Absolverá”, Castro apresentou cinco “leis revolucionárias” que teriam sido imediatamente proclamadas após a captura do quartel de Moncada.

Estes decretos projetados mostram claramente o conteúdo social da revolução que os rebeldes do 26 de Julho estavam planejando. O primeiro seria retornar à constituição de 1940; o segundo, conceder títulos de terra aos inquilinos e aos ocupantes (com o Estado indenizando os antigos proprietários com base nos valores de aluguel que teriam recebido nos próximos dez anos); a terceira providenciaria a participação nos lucros; a quarta, que os plantadores de cana obtivessem 55% da produção de açúcar (em vez da maior parte ir para as usinas); e o último confiscaria “ganhos mal adquiridos de todos os que haviam cometido fraudes durante o período dos regimes anteriores”.

Conforme escreveu o jornalista acadêmico Theodore Draper, partidário da Guerra Fria: “Não há praticamente nada no programa social e econômico de ‘A História me Absolverá’ que não possa ser rastreado pelo menos até… o programa de 1935 do Partido Autêntico, do Dr. Grau San Martins, muito menos à posterior propaganda de Chíbas” (Castroism: Theory and Practice, 1965).

A luta anti-Batista de Castro, após o desembarque catastrófico do iate Granma na província de Oriente, em dezembro de 1956, geralmente é pensada exclusivamente em termos de uma pequena guerrilha, ganhando gradualmente o apoio dos jibaros (camponeses). Mas o líder do minúsculo Movimento 26 de Julho estava negociando simultaneamente com vários políticos burgueses proeminentes. Assim, o “Manifesto da Sierra Maestra”, datado de julho de 1957, e o mais divulgado dos documentos rebeldes, foi assinado por Castro, Raul Chíbas (irmão de Eduardo) e Felipe Pazos, ex-presidente do Banco Nacional de Cuba. O manifesto de Castro-Chíbas-Pazos pedia “eleições democráticas e imparciais” organizadas por um “governo provisório neutro”; “dissociação do exército da política”; “liberdade de imprensa”; “política financeira sólida” e “industrialização”; e uma reforma agrária baseada na concessão de permissões para ocupantes e inquilinos (com indenização prévia aos proprietários). O programa de dez pontos deveria ser realizado por uma Frente Revolucionária Civil, composta por representantes de todos os grupos da oposição.

A declaração programática final da Sierra Maestra, publicada em outubro de 1958, à medida que o regime de Batista estava desmoronando, foi a “Lei n. 3”, sobre a reforma agrária. Com base no princípio da “terra para os agricultores”, não mencionava cooperativas ou fazendas estatais.

Quando Fidel e Raul Castro abriram caminho para fora da Sierra Maestra, para se ligar com as tropas de Ernesto “Che” Guevara e Camilo Cienfuegos nas planícies da província de Camaguey e depois marchar para Havana, o Exército Rebelde estava longe de ser uma organização de massa, contando apenas 1.100 soldados, a maioria deles camponeses.

O governo provisório, instalado com a aprovação de Castro, não foi dominado por ministros do 26 de Julho. O presidente era Manuel Urrutía, ex-juiz; o primeiro-ministro era José Miró Cardona, ex-chefe da Ordem dos Advogados de Havana; o ministro das Relações Exteriores era Roberto Agramonte, o candidato presidencial ortodoxo em 1952; e Felipe Pazos foi novamente chefe do Banco Nacional. Nas novas forças armadas, o chefe da Força Aérea Revolucionária era Pedro Díaz Lanz. Ao final do ano, todos esses homens haviam desertado para os Estados Unidos, juntando-se aos ex-batistianos em Miami. Miró seria mais tarde o fantoche de um “Conselho Revolucionário” criado pela CIA para servir de frente para a invasão da Baía de Porcos, em abril de 1961.

As políticas adotadas pelo novo regime durante seus primeiros meses foram, certamente, uma saída radical da falta de liberdade e da corrupção maciça do “governo” de Batista, que era algo parecido com ter Al Capone na Casa Branca. No entanto, as ações do governo revolucionário não excederam os limites do regime capitalista.

Entre os primeiros passos foram reduzidas as taxas de eletricidade pela metade nas áreas rurais, até 50% de cortes nos aluguéis para os pobres, e a implementação da lei de reforma agrária da Sierra Maestra, juntamente com a apreensão das propriedades dos capangas de Batista. Nos Estados Unidos, a imprensa burguesa, liderada pela revista Time, desencadeou uma campanha de publicidade reacionária contra os julgamentos de crimes de guerra dos açougueiros manchados de sangue do regime de Batista (de cujas bestialidades a mídia imperialista não havia relatado nada). Ao final, apenas 550 dos criminosos mais notórios foram executados, com ampla aprovação de praticamente todas as classes da população cubana.

Mas enquanto este primeiro governo pós-Batista era liderado por autênticos políticos burgueses liberais, o poder real estava nas mãos do Exército Rebelde, razão pela qual os líderes abertamente contrarrevolucionários fugiram sem travar qualquer tipo de luta. As guerrilhas nas colinas foram militarmente marginais, mas conseguiram cristalizar o enorme ódio popular frente ao regime de Batista. Quando os líderes do Movimento 26 de Julho entraram na capital, o exército oficial e o aparelho policial – o núcleo do poder do Estado – desmoronaram. Os castristas passaram a varrer e organizar um novo aparelho repressivo recrutado e organizado em linhas bem diferentes.

O exército de guerrilha era uma formação pequeno-burguesa, politicamente heterogênea, com a liderança recrutada entre ex-estudantes e profissionais liberais, e suas bases entre os camponeses da sierra. [1] Enquanto Castro e o resto da liderança assinaram vários programas, manifestos, etc. com liberais de oposição, suas conexões diretas anteriores com a burguesia foram quebradas. Mais importante ainda, o Exército Rebelde não enfrentou um proletariado combativo e consciente de classe, que teria polarizado os militantes pequeno-burgueses, atraindo alguns para o lado dos trabalhadores e enviando outros diretamente para os braços de Urrutía, Miró & Cia. Consequentemente, o que existia em Havana após o derrube de Batista era um fenômeno intrinsecamente transitório e fundamentalmente instável — um governo pequeno-burguês que não estava comprometido com a defesa da propriedade privada burguesa, nem com as formas de propriedade coletivista do domínio da classe proletária (ver “Cuba and Marxist Theory,” Marxist Bulletin n. 8).

A Consolidação de um Estado operário deformado

Enquanto tal regime era temporariamente autônomo da ordem burguesa — isto é, um Estado capitalista, corpos armados de homens dedicados a defender uma determinada forma de propriedade, não existia no sentido marxista – Castro não podia escapar da luta de classes. Depois de janeiro de 1959, um novo poder estatal burguês poderia ter sido erguido em Cuba, como aconteceu após a partida dos governantes coloniais franceses na Argélia em 1962. No caso argelino, este processo foi auxiliado pela conclusão dos acordos neocoloniais de Evian, protegendo explicitamente a propriedade dos colonos franceses, e o fato de que o poder foi entregue para um exército regular, que desempenhou pouco papel na luta da guerrilha.

No entanto, em Cuba, o imperialismo dos Estados Unidos estava longe de ser acomodado e logo começou uma forte luta econômica contra os novos governantes em Havana, que rapidamente se tornaram ações militares. Esta pressão imperialista, por sua vez, empurrou o núcleo da liderança cubana para a esquerda, enquanto fez outros segmentos do Movimento 26 de Julho se juntarem aos liberais burgueses e aos batistianos exilados.

O primeiro confronto acentuado com a burguesia nativa surgiu na proclamação de uma lei de reforma agrária moderada, em maio. A nova lei expropriou todas as terras acima de 999 acres, a serem pagas com títulos do governo revolucionário que poderiam ser resgatados em 20 anos. A reação era previsível: os proprietários declararam que isso era “pior do que o comunismo” e o Departamento de Estado dos EUA enviou uma nota piedosa, deplorando que os investidores estadunidenses não tinham sido previamente consultados.

O próximo movimento de Castro, que agitou a ira dos capitalistas, foi a remoção de Felipe Pazos do Banco Nacional, onde foi substituído por Guevara. Em fevereiro de 1960, o vice-primeiro-ministro da Rússia, Mikoyan, visitou Cuba e assinou um acordo para comprar anualmente 1 milhão de toneladas de açúcar cubano. Isso aliviou a Cuba de sua confiança até agora quase exclusiva nos EUA para o comércio exterior, e quando, em 29 de junho de 1960, as refinarias de petróleo pertencentes aos EUA se recusaram a aceitar petróleo cru importado da URSS, elas foram nacionalizadas. Em 3 de julho, o Congresso estadunidense aprovou uma redução da quota de açúcar importado de Cuba, e, dois dias depois, Castro apoderou-se das propriedades dos Estados Unidos (principalmente moinhos de açúcar) na ilha.

Enquanto isso, a polarização dentro do heterogêneo movimento castrista tinha prosseguido rapidamente. Já em julho de 1959, o presidente Urrutia provocou uma crise de governo, denunciando o PSP e o comunismo; quase simultaneamente, o chefe da força aérea, Diaz Lanz, convocou o Ministro da Defesa, Raul Castro, a purgar os comunistas das forças armadas. Diaz logo fugiu para os EUA, e Urrutia renunciou e foi substituído por Osvaldo Dorticos. Em outubro, o comandante militar da província de Camaguey, Hubert Matos, tentou lançar uma rebelião regional junto com duas dúzias de seus oficiais, mas foi rapidamente dominado e preso.

Não foi só nas novas forças armadas que a diferenciação ocorreu. O setorial de Havana do Movimento 26 de Julho e seu jornal, Revolución, ao longo de 1959 foram uma fonte de anticomunismo agressivo. A crise entre as alas direita e esquerda veio à tona na batalha dos sindicatos, onde David Salvador havia sido instalado como chefe da Federação Cubana do Trabalho (CTC) para substituir o amiguinho gangster de Batista, Eusebio Mujal. Salvador imediatamente dissolveu a unidade de trabalho entre o PSP e o 26 de Julho no movimento operário,  que havia sido estabelecida no final de 1958, e atribuiu todos os assentos do comitê executivo da CTC a não-comunistas. No congresso da CTC de novembro de 1959 houve um confronto, e, depois de uma intervenção pessoal de Fidel Castro, a espinha da ala anti-PSP (que incluía uma série de ex-mujalistas) foi quebrada. Salvador demitiu-se alguns meses depois, e o controle dos sindicatos passou para o stalinista de longa data Lazaro Peña (ver J. P. Morray, The Second Revolution in Cuba, 1962).

O passo culminante nas nacionalizações ocorreu no outono de 1960, com uma série de rápidas apreensões (fábricas de tabaco, bancos estadunidenses e, em 13 de outubro, todos os bancos e 382 empresas). Em meados de outubro, todas as usinas de processamento agrícola; todas as químicas e metalúrgicas; papel; fábricas de têxteis e drogas; todas as ferrovias; portos; gráficas, empresas de construção e lojas de departamento foram nacionalizadas. Juntos, isso fez do Estado o dono de 90% da capacidade industrial de Cuba.

A Revolução Permanente

Com a tomada da propriedade capitalista em Cuba, pela primeira vez no Hemisfério Ocidental – e apenas a 90 milhas da Flórida – o mundo testemunhou a expropriação da burguesia como classe. Isso naturalmente fez da revolução cubana um objeto de ódio dos imperialistas. Também fez de Castro e de Cuba objetos de adoração por revolucionários de todos os tipos e por um grande espectro da opinião pequeno-burguesa radical. A Nova Esquerda, com seu duro antileninismo, agarrou instintivamente uma revolução “do povo”, mas sem um partido leninista ou o protagonismo da classe trabalhadora.

Para os trotskistas, no entanto, a revolução cubana colocou importantes questões programáticas. A teoria da revolução permanente afirmava que, nas regiões capitalistas atrasadas, a burguesia era muito fraca e amarrada por seus laços com os imperialistas e feudalistas para que conseguisse uma revolução agrária, a democracia e a emancipação nacional, objetos das revoluções burguesas clássicas. A análise de Trotsky da revolução russa de 1905 levou-o à sua insistência de que o proletariado deve estabelecer seu próprio domínio de classe, com o apoio do campesinato, para realizar até mesmo as tarefas democráticas da revolução burguesa; e, desde o início, seria forçado a empreender medidas socialistas, tornando a revolução permanente em caráter.

A revolução cubana demonstrou que, mesmo com uma liderança que iniciou sua insurgência sem perspectiva de transcender o radicalismo pequeno-burguês, a verdadeira reforma agrária e a emancipação nacional do jugo do imperialismo ianque revelaram-se impossíveis sem destruir a burguesia como uma classe. Ela confirmou a compreensão marxista de que a pequena-burguesia, composta por elementos altamente voláteis e contraditórios, que não possuem a força social para competir independentemente pelo poder, é incapaz de estabelecer um modo novo e característico de relações de propriedade, sendo obrigada a recair sobre as formas de propriedade de uma das duas classes fundamentalmente contrapostas na sociedade capitalista, a burguesia ou o proletariado.

Assim, a liderança de Castro, em circunstâncias excepcionais, devido ao colapso do regime de Batista e na ausência de uma poderosa classe trabalhadora capaz de lutar pelo poder do Estado por direito próprio, foi empurrada pela pressão da hostilidade frenética do imperialismo dos EUA na criação de um Estado operário deformado, no qual cada vez mais duplicou o modo de governo da degenerada URSS à medida que os castristas consolidavam um aparelho estatal burocrático. A evolução da liderança cubana de radicais pequeno-burgueses para os administradores de um Estado operário deformado (e a incorporação dos comunistas cubanos) confirmou a caracterização de Trotsky dos stalinistas russos como uma casta pequeno-burguesa que se apoiava nas formas de propriedade estabelecidas pela Revolução de Outubro [2]. Além disso, a revolução cubana fornece uma confirmação negativa de que apenas o proletariado consciente de classe, liderado por um partido marxista de vanguarda, pode estabelecer um Estado operário revolucionário e governado democraticamente, e, assim, constituir a base para a extensão internacional da revolução e abrir a estrada ao socialismo.

Ao contrário da Revolução Russa, que exigiu uma contrarrevolução política sob Stalin para se tornar um Estado operário burocraticamente deformado, a revolução cubana foi deformada desde o início. A classe trabalhadora cubana, tendo desempenhado essencialmente nenhuma parte no processo revolucionário [3], nunca teve poder político, e o Estado cubano foi governado pelos caprichos da camarilha castrista em vez de ser administrado por conselhos de trabalhadores democraticamente eleitos (soviets).

A corrente revisionista que emergiu do movimento trotskista no final da década de 1950 viu em Cuba a justificativa perfeita para o abandono da construção de partidos de vanguarda trotskistas. Ao ignorar o índice crucial da democracia dos trabalhadores e, assim, negligenciar acerca da diferença qualitativa entre um Estado operário deformado como a Rússia stalinista ou a Cuba castrista e o Estado operário saudável russo de Lenin e Trotsky, os apoiantes europeus do “Secretariado Internacional” [da Quarta Internacional] (SI-QI) abraçaram a revolução cubana como prova de que as transformações revolucionárias poderiam ter lugar sem a liderança de uma vanguarda proletária. Cuba tornou-se o modelo do “processo revolucionário” sob “novas condições” – e o esquema ao qual os revisionistas se agarravam apesar do fracasso de inúmeras lutas de guerrilha na América Latina para duplicar a “via cubana”.

Para o Socialist Workers Party dos EUA (Partido dos Trabalhadores Socialistas), no entanto, Cuba foi uma linha divisória na degeneração desse partido como um repositório do trotskismo revolucionário. Durante a década de 1950, ele lutou contra a noção de “entrismo profundo” de [Michel] Pablo [então dirigente do SI-QI] nos partidos reformistas de massa. Mas, com a sua fibra revolucionária enfraquecida sob o impacto do macarthismo, os líderes do SWP estavam procurando desesperadamente por uma causa popular que poderia permitir-lhes sair do isolamento.

O líder do SWP, Joseph Hansen, comemorou com entusiasmo:

“Que previsão existe no marxismo para uma revolução, obviamente socialista em tendência, mas alimentada pelo campesinato e liderada por revolucionários que nunca professaram objetivos socialistas … Não está nos livros! …. Se o marxismo não tem disposições para tais fenômenos, talvez seja hora de serem tomadas disposições. Pareceria uma troca bastante justa para uma revolução tão boa quanto essa”. (“Theory of the Cuban Revolution”, 1962).

Tendo declarado a revolução “socialista em tendência” e equiparando-a com a Rússia sob Lenin, Hansen não podia simplesmente ignorar a questão crucial da democracia dos trabalhadores. “É verdade que esse Estado operário não tem, até agora, as formas de democracia proletária”, escreveu ele. Mas ele imediatamente adicionou, “Isso não significa que falta democracia em Cuba”.

Os dirigentes do SWP tomaram a convergência na questão de Cuba como a oportunidade de propor uma reunificação com o SI-QI. Em um documento de 1963, “For Early Reunification of the World Trotskyist Movement” (“Pela unificação antecipada do movimento trotskista mundial”), o SWP escreveu sobre “a aparência de um Estado operário em Cuba – cuja forma exata ainda não foi estabelecida”; a “evolução para o marxismo revolucionário [do] Movimento de 26 de Julho” e concluiu:

“Ao longo da estrada de uma revolução começando com simples demandas democráticas e terminando na ruptura das relações de propriedade capitalistas, a guerra de guerrilha conduzida por forças camponesas sem terra e semiproletárias, sob uma liderança que se empenha em levar a revolução até uma conclusão, pode desempenhar um papel decisivo em minar e precipitar a queda de um poder colonial e semicolonial …. Isso deve ser incorporado conscientemente à estratégia de construir partidos revolucionários marxistas nos países coloniais”.

Em resposta a este revisionismo aberto, Healy e seus seguidores do Comitê Internacional simplesmente enfiaram a cabeça na terra como um avestruz e declararam que Cuba, mesmo após as nacionalizações de 1960, é “um regime bonapartista que se baseia em fundações capitalistas”, não qualitativamente diferente do regime de Batista. Mas dentro do SWP, a “Tendência Revolucionária” (RT, precursora da Spartacist League dos EUA) conseguiu analisar o regime cubano pós-1960 como um Estado operário deformado e apontar o significado dessa caracterização para a teoria marxista.

Em uma resolução que foi submetida como documento contrário ao documento “For Early Reunification …” da liderança do SWP, a RT deixou claro que “os trotskistas são os defensores mais combativos e incondicionais, contra o imperialismo, da Revolução Cubana e do Estado operário deformado que dela emergiu”. Mas acrescentou: “os trotskistas não podem dar confiança e apoio político, mesmo crítico, a um regime hostil aos princípios e práticas mais elementares da democracia operária … ” (“Rumo ao Renascimento da Quarta Internacional”, junho de 1963).

Rejeitando diretamente o apoio do SWP ao guerrilheirismo e ao castrismo, no lugar da perspectiva trotskista da revolução proletária, a resolução da RT resumiu:

“A experiência desde a Segunda Guerra Mundial demonstrou que guerrilhas armadas de base camponesa com lideranças pequeno-burguesas não podem levar a nada além de regimes burocráticos antiproletários. A criação de tais regimes se tornou possível sob as condições combinadas de decadência do imperialismo, desmoralização e desorientação causada pelas traições stalinistas, e a ausência de uma liderança marxista revolucionária na classe trabalhadora. A revolução colonial pode ter um significado inegavelmente progressivo apenas sob a liderança do proletariado revolucionário. Portanto, se os trotskistas incorporassem em sua estratégia um revisionismo sobre a liderança proletária da revolução, isso seria uma profunda negação do marxismo …”.

NOTAS DA TRADUÇÃO

[1] O artigo falha em reconhecer a existência de um razoavelmente influente braço clandestino do Movimento 26 de Julho no interior do movimento operário, sua “Seccíon Obrera”. A falta de atenção às bases proletárias construídas pelo Movimento e seu papel nos rumos anticapitalistas seguidos pelo processo revolucionário, à revelia da sua liderança, é um traço negativo nas análises da Spartacist League sobre a Revolução Cubana (bem como de muitos outros grupos e estudiosos do assunto). Para mais, ver, dentre outros, A Hidden History of the Cuban Revolution: How the Working Class Shaped the Guerrillas’ Victory, de Steven Cushion (Monthly Review Press, 2016) e The Cuban Revolution: Origins, Course, and Legacy, de Marifeli Perez-Stable (Oxford University Press, 1993).

[2] A caracterização da burocracia stalinista como uma “casta pequeno-burguesa” se faz presente apenas muito marginalmente em Trotsky, predominando, ao invés, a caracterização de casta derivada do proletariado (especialmente da aristocracia operária e da burocracia das fábricas e sindicatos). Não obstante, ela tem peso central na explicação da SL de como foi possível que o pequeno-burguês Movimento 26 de Julho conduzisse uma transição a um Estado operário (deformado).

[3] Ver Nota 1.

Estallido de la minoría del Secretariado Unificado

[Publicado en Workers Vanguard No. 100, 12 de marzo de 1976. Traducido en Spartacist No. 4, mayo de 1977]

Desde hace varios años el pretendidamente trotskista “Secretariado Unificado de la Cuarta Internacional” (SU) ha estado profundamente polarizado entre su ala centrista – la Tendencia Mayoritaria Internacional (TMI) basada en sus secciones europeas, principalmente la Ligue Communiste Révolutionnaire (LCR) de Francia – y la reformista Fracción Leninista-Trotskista (FLT) dominada, por el Socialist Worker’s Party (SWP) estadounidense y el Partido Socialista de los Trabajadores (PST) de Argentina.

A pesar de las intenciones declaradas por ambos bandos de mantener al SU como un bloque sin principios por medio de negocios sucios de carácter organizativo, la inestabilidad intrínseca de este conglomerado internacional centrista/reformista ha engendrado escisiones de país en país a medida que los partidarios de las fracciones en pugna se percataban de la imposibilidad de coexistir en una misma sección.

En sus comienzos la polarización encontró su más clara expresión en la discusión sobre la guerra de guerrillas (aventurismo pequeñoburgués romántico de la TMI versus el ultralegalista SWP con su falsa ortodoxia de “construcción del partido”). Pero las polémicas más agudas del año pasado se libraran en torno a Portugal, siguiendo la TMI en la estela del PC y de los “oficiales progresistas” del MFA mientras el SWP invocaba la “democracia” abstracta para apoyar la movilización derechista encabezada por el Partido Socialista y financiada por la CIA.

Mas la desgastada fachada “unitaria” del SU ha revelado una nueva complicación. El ideólogo de la FLT, Joseph Hansen, presentó en las páginas del órgano público fraccional del SWP, Intercontinental Press (la revista correspondiente de la TMI es Inprecor) del 9 de febrero, la versión del SWP sobre la escisión en la Liga Socialista de México. Ahora bien, a estas alturas el lector se preguntará, ¿qué hay de nuevo en otra escisión en el SU? Lo que llama la atención sobre esta escisión en particular es que las fuerzas del SU en México ya estaban divididas en dos “secciones simpatizantes” (una de la TMI y otra de la FLT). La nueva división resulta de una batalla salvaje en el seno de la FLT entre los partidarios del SWP y una agrupación inspirada por el PST dentro de la organización mexicana de la FLT.

Según la larga polémica de Hansen, los que apoyan al PST obtuvieron la mayoría en el grupo mexicano, cortaron sus relaciones con el SWP, y según Hansen, suprimieron brutalmente los derechos democráticos de sus antagonistas hasta tal punto que la minoría pro-SWP se vio obligada a lanzarse como “fracción pública” – es decir a separarse y formar una organización pública competidora. Se han notado tensiones similares dentro de otros grupos alineados con la FLT, como en el PRT portugués y la Liga Comunista de España. En ambos casos los elementos apoyados por el PST favorecen un acercamiento a la TMI.

Fundamentalmente lo que pasa dentro del SU puede resumirse con facilidad. Después de presentarse engañosamente como “tendencia internacional” durante tantos años, el SU en realidad carece de cualquier cohesión, hasta el punto de que ni el antiguo antagonismo entre la TMI y la FLT basta para mantener la unidad interior de las fracciones. La ruptura efectiva ya está tan avanzada que cada una de las dos alas busca nuevos alineamientos (por ejemplo, el cortejo de la LCR al Parti Socialiste Unifié francés; las prolongadas negociaciones entre el SWP y la Organisation Communiste Internationaliste francesa).

Mientras tanto las pugnas fraccionales y de camarillas dentro de las mismas secciones nacionales ya no pueden restringirse más por el sentimiento de la necesidad de unirse frente al enemigo común dentro del SU. La quiebra abierta dentro de la FLT mexicana tiene paralelos en la caótica situación interna de la LCR francesa por ejemplo, y en el fraccionalismo múltiple dentro del International Marxist Group inglés, ambos alineados con la TMI. El bloque podrido del SU se está dividiendo en “dos, tres, muchas” tendencias internacionales a una velocidad vertiginosa. En la reunión de febrero del Comité Ejecutivo Internacional (CEI) del SU surgió una tercera tendencia (presumiblemente animada por el PST y sus partidarios) sobre la cuestión de Portugal (Inprecor, 4 de marzo de 1976). Al mismo tiempo la TMI, en un esfuerzo por contrarrestar la disminución de su influencia en Portugal, abogó por una fusión entre el PRT y la LCI en Portugal.

Riña entre los reformistas

Los persistentes rumores de fricciones dentro de la FLT en lo tocante a Portugal y Angola han sido ampliamente confirmados. La disputa sobre Angola es particularmente instructiva. La posición del SWP – una ingenua “neutralidad” entre el nacionalista MPLA y sus adversarios sostenidos por la CIA y Sudáfrica – es un blanco fácil para una crítica de izquierda. Mostrando que su cinismo no conoce límites, el PST lo ha atacado sobre la cuestión de Angola con un despliegue de falsa ortodoxia que avergüenza no sólo al SWP sino también a los entusiastas del MPLA de la TMI.

En Avanzada Socialista del 5 de diciembre de 1975, el PST le dedica un largo tiron de orejas al SWP:

“Para los marxistas hay una sola forma de encarar el problema: determinar qué intereses de clase representa y en que fuerzas sociales se apoya cada bando. Eso permitirá definir qué sectores más progresivo …

“Decir que la guerra es ‘fratricida’ es no decir nada. Una guerra civil no es nada más que la agudización de la lucha de clases que se libra permanentemente bajo formas más ‘pacíficas’ (lucha política, huelgas, etc.) …

“Sin duda, el MPLA, en caso de triunfar, va a tratar de contener y reprimir el movimiento de masas en el cual hoy se apoya. En este sentido, representa un enemigo potencial …

“Pero su derrota es un peligro mucho más inmediato y grave. Porque su derrota significará también el aplastamiento de los organismos sindicales y políticos de la clase obrera angoleña y de las capas populares urbanas … [Esto] implicará un retroceso en el proceso revolucionario abierto en el país por la guerra contra los portugueses.”

Tomando prestadas críticas de ambos campos del SU – de la TMI la necesidad de solidarizarse con el MPLA en contra dos títeres colonialistas/imperialistas; del SWP la observación correcta que los nacionalistas del MPLA aplastarán cualquier movilización obrera independiente – el PST casi consigue salir airoso. Pero no totalmente.

El PST no nació ayer. Su sórdida historia de claudicación socialdemócrata ante los pies sangrientos del nacionalismo burgués peronista le ha ganado al PST su merecida fama entre los militantes latinoamericanos de una organización totalmente podrida y reformista. A pesar de toda la panificación “ortodoxa” sobre Angola, el PST ha mostrado su reformismo en el terreno decisivo: su actitud hacia su “propia” burguesía en Argentina.

La pretensión actual de falsa ortodoxia del PST tiene un paralelo en otra época de su historia. Al mismo tiempo que planteaba críticas formalmente correctas al Partido Obrero Revolucionario boliviano dirigido por G. Lora, por sumarse este último al Frente Revolucionario Antiimperialista (FRA) de colaboración de clases, en el terreno argentino el PST brindó su apoyo al “proceso de institucionalización” después de la victoria electoral peronista en 1973. ¿Y qué quería decir el PST con “institucionalización”? El defender la “continuidad de este gobierno ya que fue elegido por la mayoría de los trabajadores argentinos”.

Hoy el programa del PST frente a la crisis en Argentina es establecer “un foro para el libre intercambio de ideas entre todos los sectores sociales, que culmine en discusiones sobre qué curso tomar”. ¡Esto es nada menos que un llamamiento a construir un FRA argentino! Esto es presamente lo que sus correligionarios uruguayos reclamaron en 1974 y demandan hoy día en México (donde la “Tendencia Militante” apoyada por el PST ha firmado un acuerdo electoral para propagar, entre otras cosas, “las posiciones generales con respecto a la coexistencia pacifica”).

En cuanto a la centrista TMI, ni el programa socialdemócrata del PST para Argentina ni las anteriores críticas de la TMI al PST (debidas, por supuesto, solamente al alineamiento del PST al lado del SWP/FLT) nos pueden hacer desechar la posibilidad de una futura reintegración del ultrareformista PST dentro de la TMI. No obstante, toda la historia del SU testimonia que tales combinaciones sin principios no pueden construir una tendencia internacional estable, sino que simplemente siembran las semillas de nuevas escisiones.

Marks kontra Keynes

Marks kontra Keynes

Joseph Seymour (z „Workers’ Vanguard”, organu wówczas rewolucyjnej Ligi Spartakusowskiej, nr 64, 14 marca 1975)

Obecne ostre spowolnienie gospodarcze wywołał falę pesymizmu rozciągającą się od giełdy i Białego Domu po akademickie reduty burżuazyjnej ekonomii. Podczas gdy prezydent Ford ogłasza że bezrobocie nie spadnie znowu poniżej 8 procent przez następne dwa lata, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomiki, Robert A. Gordon, deklaruje: „Nie uważam, żeby istniał jakiś korpus teorii ekonomicznej który byłby wielce pomocny w dzisiejszym świecie” („Wall Street Journal”, 30 grudnia 1974)

Przez większość lat 60. polityka ekonomiczna rządu amerykańskiego była zdominowana przez kennedystowskie „cudowne dzieciaki” które twierdziły, że są w stanie jednocześnie utrzymać na niskim poziomie ceny i stymulować inwestowanie poprzez zręczne manipulowanie „dźwigniami” fiskalnymi. Jednak teraz, wraz z nastaniem dwucyfrowej inflacji i zastojowi o proporcjach depresji, twierdzenia te są szybko demaskowane.

Było do przewidzenia że światowa depresja doprowadziłaby do upadku optymizmu co do keynesistowskiej polityki gospodarczej. Antykeynesowska prawica (dobrze reprezentowana w administracji Forda przez zwolennika Ayn Rand Alana Greenspana i byłego handlarza obligacji z Wall Street Williama Simona) od lat przekonywała, że deficyty rządowe muszą generować ciągle rosnącą inflację, i teraz twierdzi, że te twierdzenia sprawdziły się.

Nawet keynesowscy liberałowie zdają się być niepewni siebie, zauważając że „kompromis” między inflacją a bezrobociem stał się najbardziej bolesny. Tak więc Sir John Hicks, jeden z pierwotnych architektów „rewolucji keynesowskiej”, opublikował niedawno książkę zatytułowaną, znacząco, „The Crisis of Keynesian Economics” [Kryzys ekonomiki keynesowskiej]. A rewizjonistyczni marksiści którzy wcześniej pisali o „stosunkowej stabilności neokapitalizmu” zdmuchują teraz kurz ze swoich kopii „Kapitału” i stwierdzają, że jej sędziwe prawdy nadal nawiedzają świat kapitalistyczny.

Jesteśmy świadkami godnej uwagi intelektualnej konwergencji sięgającej od burżuazyjnych reakcjonistów (Milton Friedman) po rzekomych marksistów (Ernest Mandel), i włączając pewną liczbę liberałów (John K. Galbraith, John Hicks, Abba Lerner): keynesistowska ekonomia, która rzekomo „działała” przez jedno pokolenie, została teraz przezwyciężona, co do czego są zgodni, przez bezprecedensową globalną inflację i najgorszy kryzys od 1929 roku. Pomimo jej powszechnej akceptacji teza ta jest jednak nieprawdziwa. Keynesistowska polityka fiskalna nigdy nie powstrzymała, i nigdy nie mogła powstrzymać cyklicznych kryzysów nadprodukcji które są właściwe systemowi kapitalistycznemu.

Większy zastój tak poważny jak ten obecny był możliwy przynajmniej od czasu światowej recesji z 1958. To że taki krach nie miał miejsca przed 1974 jest spowodowane czynnikami zależnymi a nie efektywnością keynesowskich środków zaradczych. Na przykład, w 1967 Stany Zjednoczone miałyby recesję gdyby nie rozszerzenie wojny w Wietnamie. Produktywność faktycznie spadła w pierwszym kwartale tego roku i w  1967 miała miejsce recesja w Niemczech Zachodnich, wówczas drugiej największej gospodarce kapitalistycznej. Bez nagłej eskalacji wojny wietnamskiej, koniunktura ta niewątpliwie wywołałaby światowy kryzys gospodarczy, możliwie bardzo ciężki. Tylko zidiociały obiektywista mógłby zaprzeczyć tej możliwości historycznej.

Fakt, że większy światowy krach nie miał miejsca w ciągu 20 lat poprzedzających rok 1974 nie wynika z inflacji kredytowej, wciąż rosnącego budżetu zbrojeniowego, keynesowskiej polityki stabilizacyjnej czy jakiejkolwiek przemyślanej polityki rządowej. Nie było fundamentalnej zmiany w strukturze powojennego kapitalizmu jaka usprawiedliwiłaby różne etykietki popularne w liberalnym i rewizjonistycznym marksistowskim teoretyzowaniu- np. neokapitalizm, gospodarka mieszana, permanentna gospodarka wojenna itd.

Mity „keynesowskiej rewolucji”

John Maynard Keynes nie był odpowiedzialny za rozwinięcie ani nawet popularyzację polityki by kapitalistyczne rządy zwiększały swoje wydatki podczas spowolnienia gospodarczego, finansując to raczej poprzez pożyczanie niż podwyższone opodatkowanie. Ten burżuazyjny środek reformy ma długą i zacną historię sięgającą przynajmniej lat 90. XIX wieku.

Tak więc raport mniejszościowy angielskiej Komisji ws. Ustawy o Biedocie z 1909 mówił: „Myślimy że rząd może wiele zrobić by uregulować zagregowany popyt na pracę między jednym rokiem a drugim, poprzez świadome uporządkowanie jego pracy o charakterze kapitałowym.” W 1921 Konferencja  ws. Bezrobocia prezydenta Hardinga zalecała rozszerzone roboty publiczne podczas powojennego spowolnienia, zalecenie popierane przez tak konserwatywne organizacje jak Izba Handlu Stanów Zjednoczonych.

Co więcej, w 1930 została wprowadzona do amerykańskiego Senatu ustawa (nr 3059) wzywająca do „zaawansowanego planowania i uregulowanego skonstruowania pewnych robót publicznych celem stabilizacji przemysłu, i aby zapobiec bezrobociu w okresach depresji biznesowej.” Zasada ta została włączona w The National Industrial Recovery Act z 1933, pół dekady przed popularyzacją keynesowskiej ekonomii.

Jakie jest więc znaczenie keynesizmu- skąd ten cały rejwach? O ile praktyczni politycy popierali i częściowo podejmowali próby zwiększenia wydatków rządowych podczas gospodarczych spowolnień, ortodoksyjna burżuazyjna teoria ekonomiczna (zwłaszcza w krajach anglojęzycznych) wciąż utrzymywała że zastoje łatwo same się korygowały poprzez spadek stopy zysku. Według podręczników polityką rządową podczas spowolnienia powinno być poszerzenie rezerw bankowych i prowadzenie zrównoważonego budżetu.

Co zrobił Keynes to dostarczenie teoretycznego uzasadnienia, w ramach burżuazyjnej doktryny ekonomicznej, dla wydatków deficytowych jakie większość kapitalistycznych rządów praktykowała w latach 30., jak i podczas wcześniejszych krachów. „Rewolucja keynesowska” była rewolucją na uniwersyteckich wydziałach ekonomii, w pisaniu podręczników, nie w faktycznej polityce rządowej.

W okresie po II wojnie światowej kapitalistyczny politycy twierdzili, że stosunkowa stabilność gospodarcza była spowodowana ich efektywnym wykorzystaniem keynesowskiej polityki stabilizacyjnej. To twierdzenie- że rządy kapitalistyczne mogą i rzeczywiście kontrolują gospodarkę dla dobra „ludu”- jest po części burżuazyjną propagandą, a po części burżuazyjną fałszywą  świadomością.

Pogląd że proporcje wydatków rządowych zwiększyły się wielce od czasu II wojny światowej jest tak powszechny, że jest brany za rzecz naturalną przez praktycznie wszystkie tendencje politycznych, w tym burżuazyjną reakcję, keynesowski liberalizm, socjaldemokratyczny i stalinowski reformizm, i rewizjonistyczny „marksizm” a la Mandel. Tak naprawdę, rzekoma zwiększona rola wydatków państwowych jest największym ze wszystkich mitów „rewolucji keynesowskiej”.

Można to łatwo odeprzeć kilkoma statystykami, które wykazują wydatki rządowe jako procent produktu krajowego brutta dla głównych potęg kapitalistycznych w okresie międzywojennym (1920-39) i podczas dekady 1961-70:

Kraj 1921-1939 1961-1970
Francja 14% 13%
Niemcy1 18% 16%
Wielka Brytania2 21% 19%
Japonia 10% 8%
Stany Zjednoczone 11% 20%

Źródła: OECD, National Accounts, 1961-1972; U.S. Department of Commerce, Long-Term Economic Growth, 1860-1970; Mitchell, Abstract of British Historical Statistics; Stolper, The German Economy, 1870-1940; Maddison, Economic Growth in the West; Ohkawa and Rosovsky, Japanese Economic Growth.

1 Niemieckie liczby z międzywojnia obejmują jedynie lata 1925-39

2 Liczby brytyjskie opierają się na produkcie krajowym po odliczeniu amortyzacji, co daje nieznaczny wzrost w stosunku do innych krajów.

Te kilka liczb doszczętnie niszczą ideę „keynesowskiej rewolucji” obejmującej wielkie strukturalne zmiany w systemie kapitalistycznym po II wojnie światowej. Tylko w Stanach Zjednoczonych miał miejsce znaczny wzrost wydatków rządowych. We wszystkich innych większych krajach kapitalistycznych, waga budżetu państwowego w gospodarce nieznacznie zmalała. A za rozszerzoną rolę budżetu państwowego w Stanach Zjednoczonych całkowicie odpowiadają ogromnie zwiększone wydatki wojskowe wymagane przez wyłonienie się imperializmu amerykańskiego jako światowego żandarma w okresie powojennym.

Co więcej, stosunkowa waga wydatków wojskowych w Stanach stabilnie malała od czasu wojny w Korei, z wyjątkiem lat wojny w Wietnamie. W 1954 (w roku po zakończeniu wojny koreańskiej) budżet wojskowy stanowił 11 procent amerykańskiego produktu krajowego brutto (PKB); do 1965 (rok przed przygotowaniami do wojny w Wietnamie) liczba spadła do 7 procent; a w 1973 wydatki wojskowe wynosiły jedynie 6 procent PKB (Economic Report of the President, 1974). Tyle o teorii „permanentnej gospodarki wojennej”!

Marksizm kontra keynesizm

Zanim się przejdzie do marksistowskiej krytyki keynesizmu, koniecznym jest wskazać bardziej dokładnie co ten drugi twierdzi. Zgodnie z przedkeynesowską ortodoksją burżuazyjnej ekonomii, spadek natężenia inwestycji który przyśpieszył krach uwolniłby także kapitał pieniężny, który z kolei wszedłby na rynek pożyczek i obniżyłby stopę procentową. Ów spadek stopy procentowy z kolei stymulowałby inwestowanie do punktu w którym przywrócone zostałoby pełne wykorzystanie zasobów. Wszystko co rząd musiał robić to patrzeć, czy kryzys nie dezorganizuje systemu bankowego, tj. zapewnić aby mechanizmy ekspansji kredytowe ciągle funkcjonowały.

Keynes zaakceptował teorię, że odpowiedni spadek stóp procentowych przywróciłby poziom inwestycji w pełnym zatrudnieniu w czasie kryzysu. Jego główne dzieło, „Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza”, jest próbą wyjaśnienia dlaczego taki odpowiedni spadek stóp procentowych nie zachodzi. Keynes twierdził, że rentierzy mieli jakieś pojęcie normalnej stopy procentowej. Jeśli stopa spada poniżej tego, pożyczkodawcy będą oczekiwać ponownego jej wzrostu, tym samym wywołując straty kapitałowe z obligacji kupionych za niższe stawki. W sensie ogólnym, keynesizm utrzymuje że przy pewnej anormalnie niskiej stopie procentowej (nazwana „pułapką płynności”) pożyczający będą gromadzić pieniądze oczekując wyższych stóp w przyszłości. Jest to bardziej opis aspektu pieniężnego kryzysu/krachu niż teoria wyjaśniająca.

Z tych przesłanek Keynes przekonywał, że rządowe wysiłki poszerzenia pieniądza i kredytu podczas kryzysu byłyby nieefektywne, tworząc po prostu zapasy pieniądza i/lub nadmierne rezerwy bankowe. W związku z tym twierdził że zwiększone wydatki państwowe musiałyby zastąpić niewystarczające inwestycje kapitałowi. Tym, w pigułce, była „rewolucja keynesowska”.

Aby zrozumieć różnicę między marksistowską a burżuazyjnymi (w tym keynesowskimi) analizami cyklów gospodarczych, trzeba koniecznie wziąć pod uwagę fundamentalną różnicę jeśli chodzi o rolę odgrywaną przez stopę zysku. W ekonomii burżuazyjnej poziom inwestycji  określa różnica między stopą procentową od pożyczonego kapitału pieniężnego i stopą zysku z fizycznych środków produkcji. Tak długo jak stopa procentowa jest znacznie poniżej stopy zysku przedsiębiorcy będą przypuszczalnie pożyczać i inwestować dopóki ta luka nie zostanie wypełniona. Historyczna tendencja spadkowa stopy zysku, przewidywana przez wielu burżuazyjnych ekonomistów (włączając Keynesa), nie jest uważana za fundamentalną barierę dla rozszerzonej produkcji. Tak długo jak stopa procentowa jest odpowiednio niska, zapewniony jest poziom inwestycji w pełnym zatrudnieniu.

Dla kontrastu, dla Marksa poziom inwestycji określa stopa zysku z prywatnie posiadanych środków produkcji. Stopa procentowa jest częścią i jest rządzona przez stopę zysku z rzeczywistych środków produkcji. Podczas kryzysu, pomimo anormalnie niskich stóp procentowych, kapitał dający się pożyczyć pozostaje niewykorzystany. Stąd Marks odnosił się do „fazy cyklu przemysłowego bezpośrednio po kryzysie, gdy kapitał do pożyczenia leży bezczynnie w wielkich masach” („Kapitał”, t. III, rozdz. 30)

Słuszność marksistowskiego stanowiska zademonstrowana została pod koniec lat 30., gdy nadmierne rezerwy bankowe (wskaźnik różnicy między faktycznymi pożyczkami a legalnie autoryzowaną zdolnością kredytową) były na najwyższym poziomie w historii Stanów Zjednoczonych, wbrew niezwykle niskich stóp procentowych. To samo zjawisko zachodzi w obecnej depresji. Depozyty bankowe w Stanach maleją w rocznym tempie 0.6 procent wraz ze spadkiem pożyczek bankowych, chociaż spadające stopy procentowe są teraz nawet niższe niż stopa inflacji (International Herald Tribune, 15-16 lutego). Rozszerzenie i kurczenie się kredytu jest pasywnym skutkiem, nie powodem, zmian w produkcji.

U podstaw analitycznej różnicy co do roli kredytu i procentu między burżuazyjną a marksistowską ekonomią leży koncepcja klasy. W ekonomii burżuazyjnej nie ma klasy kapitalistycznej. Zamiast tego, zatomizowani niekapitalistyczni przedsiębiorcy pożyczają od równie zatomizowanych rentierów, używając funduszy do ustanowienia przedsiębiorstw produkcyjnych. Przedsiębiorców i rentierów łączy jedynie stopa procentowa.

Jednakże zgodnie z marksizmem, klasa kapitalistyczna jest określoną konkretną grupą, składającą się z tych którzy posiadają i mają monopol na środki produkcji (w tym dający się pożyczać kapitał).  Klasa kapitalistyczna jest powiązana razem przez niezliczone osobiste, rodzinne i organizacyjne filiacje; zatomizowany niekapitalistyczny przedsiębiorstwa- główna figura burżuazyjnej teorii ekonomicznej- jest fikcją. Zdolność pożyczania jest ściśle ograniczona przez posiadanie aktywów kapitałowych wymaganych do zabezpieczenia przed pożyczkami. W rzeczywistości kredyt w kapitalizmie jest zawsze racjonowany, na podstawie specyficznych kompleksów monopolowych obejmujących kapitalistów finansowych, przemysłowych i handlowych. Najwyraźniejszym przykładem jest japoński system zaibatsu, ale to samo zjawisko występuje w całym kapitalistycznym świecie.

Z marksistowskiego punktu widzenia zasadniczym błędem ekonomii keynesowskiej jest twierdzenie, że ekspansja sektora rządowego pozostawi stopę zysku, a więc i poziom prywatnych inwestycji, niezmienioną. Czy to finansowane poprzez pożyczanie lub podatki, wydatki rządowe stanowią koszta pośrednie systemu kapitalistycznego- część całkowitego kapitału społecznego wydatkowana i zastąpiona, oznaczona przez „kapitał” stały w równaniu składników produktu towarowego Marksa (Aby uzyskać pełniejsze omówienie tej kwestii, patrz „Myth of Neo-Capitalism”, RCY Newsletter nr 10, styczeń-luty 1972)

Zakładając, tak jak Marks, że udział płac robotników produkcyjnych (kapitał zmienny) określany jest na rynku pracy, wówczas zwiększenie kosztów ogólnych rządu (kapitał trwały) musi zredukować potencjalną wartość dodatkową i tym samym również i stopę zysku. Nieustannie rozszerzający się sektor rządowy dążyłby ku obniżaniu stopy zysku, stopniowo powstrzymując prywatne inwestowanie kapitalistyczne.

Ograniczenia „gospodarki mieszanej” Matticka

Opublikowana w 1969, książka Paula Matticka Marx and Keynes [Marks i Keynes], która nosi bardziej wskazujący podtytuł The Limits of the Mixed Economy [Ograniczenia gospodarki mieszanej], akceptuje powszechny rewizjonistyczny/reformistyczny/liberalny pogląd, że na pewien okres historyczny keynesizm wytworzył „dobrobyt”:

„Wywołana przez rząd produkcja może nawet wzmocnić stopę wzrostu gospodarczego. Mogą powstać warunki „dobrobytu” bardziej imponujące niż te wywołane w warunkach leseferyzmu(…) W każdym razie, ostatnia historia gospodarcza pokazała możliwość „prosperującego” rozwoju gospodarki mieszanej.”

Niemniej jednak Mattick przynajmniej dokonuje poważnej próby rozwinięcia wewnętrznych sprzeczności keynesowskiej polityki gospodarczej i utrzymuje że zwiększone wydatki rządowe muszą ostatecznie zniszczyć kapitalistyczną stabilność:

„Gdy tylko produkcja nie dla zysku staje się zinstytucjonalizowaną częścią gospodarki, zaczyna działać błędne koło. Produkcja rządowa rozpoczyna się ponieważ prywatna akumulacja kapitału zmniejsza się. Wykorzystanie tej metody zmniejsza prywatną akumulację kapitału jeszcze bardziej; więc produkcja niezyskowna jest zwiększana (…) Granice prywatnej produkcji kapitałowej są więc,  wreszcie, granicami produkcji wywołanej przez rząd.”

Najbardziej ortodoksyjny z różnych rewizjonistycznych teoretyków powojennego kapitalizmu (np. Mandel, Paul Sweezy. Michael Kidron), Mattick jes najbardziej niechętny ustępowaniu pola twierdzeniom keynesizmu. W przeciwieństwie do Mandla i Sweezy’ego, dzieło Matticka ma tą zaletę, że uznaje iż zwiększone wydatki rządowe obniżają stopę zysku z kapitału prywatnego i tym samym hamują produktywne inwestycje. Jednakże Mattick byłby bardziej spójny z ekonomią marksistowską gdyby zamiast traktować wydatków rządowych jako niedochodowy składnik wartości dodatkowej traktował je jako odjęcie od wartości brutto produktu, w formie wydatkowanego i zastąpionego kapitału stałego.

Praca Matticka jest częściowo słusznym wyjaśnieniem dlaczego te kraje kapitalistyczne, które niosą ciężkie brzemię wydatków rządowych (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania) rosły o wiele wolniej niż te gospodarki ze stosunkowo ograniczonym sektorem państwowym (Japonia, Francja). Jednak jego teoria nie może wyjaśnić wybuchu wielkiego światowego kryzysu, ani też Mattick nie przewiduje takiego rozwoju wypadków. Logika jego modelu teoretycznego prowadzi do postępującej stagnacji, nie ogólnego światowego krachu.

Zgodnie z modelem Matticka, ostry spadek prywatnych inwestycji taki jaki nastąpił w 1974 powinien był być poprzedzony i wywołany ostrym wzrostem udziału wydatków rządowych. Ale to wcale nie miało miejsca podczas boomu lat 1972-73. Udział rządowych nakładów w rozwiniętych krajach kapitalistycznych pozostał praktycznie niezmienny w tym okresie, jak widać po następujących liczbach:

Wydatki rządowe jako procent PKB

Kraj 1971 1973
Francja 12% 12%
Japonia 9% 9%
Stany Zjednoczone 22% 22%
Niemcy Wschodnie 17% 18%

 Źródło: OECD, Economic Outlook, grudzień 1972 i grudzień 1974

Tak więc nawet na poziomie empirycznym jest niezaprzeczalnym że obecnego światowego kryzysu gospodarczego nie da się przypisać ograniczeniom keynesizmu, przynajmniej nie w sensie nieznośnie wysokich wydatków rządowych w stosunku do prywatnej produkcji kapitalistycznej.

Mandelowska szkoła fałszerstwa

W „The Generalized Recession of the International Capitalist Economy” [Powszechna recesja międzynarodowej gospodarki kapitalistycznej] (Imprecor, 16 stycznia 1975) Ernest Mandel, teoretyk-przywódca pseudotrockistowskiego Zjednoczonego Sekretariatu, podejmuje się większej analizy światowej koniunktury. Artykuł rozpoczyna się od samochwalczego oświadczenia że autor, w odróżnieniu od wielu innych, zawsze odrzucał pomysł że keynesowska polityka gospodarcza mogłaby ustabilizować kapitalistyczne cykle przemysłowe:

„O ile recesja może być niespodzianką dla tych w kołach burżuazyjnych i drobnomieszczańskich i w ruchu robotniczym którzy uwierzyli w twierdzenie, że rządy Kapitału obdarowane technikami neokeynesowskimi byłyby odtąd w stanie „kontrolować”, to została ona przewidziana i prognozowana przez nas ruch, niemal co do daty.”

I kim są te nienazwane figury w ruchu robotniczym które wierzyły- och, jak naiwnie- że „techniki neokeynesowskie” mogły „kontrolować cykl? Być może Mandel ma na myśli autora następujących ustępów z dobrze znanej książki o marksistowskiej ekonomii opublikowanej w 1962:

„Od czasu II wojny światowej kapitalizm doświadczył czterech znaczących recesji: w latach 1948-49, 1953-54, 1957-58 i 1960-61. Nie miał grobowych kryzysów, a na pewno nic rozmiarów roku 1929 czy 1938. Czy mamy tuta nowe zjawisko w historii kapitalizmu? Nie uważamy, że konieczne jest temu zaprzeczać, jak to robią pewni marksistowscy teoretycy (…) Początki zjawiska są powiązane ze wszelkimi cechami fazy kapitalistycznego upadku jakie wymieniliśmy. Gospodarka kapitalistyczna tej fazy dąży ku zapewnieniu większej stabilności zarówno konsumpcji jak i inwestowania niż w erze wolnej konkurencji, czy podczas pierwszej fazy kapitalizmu monopolistycznego; dąży do redukcji fluktuacji cyklicznych, wynikającej przede wszystkim z rosnącej interwencji państwa w życiu gospodarczym.” [pogrubienie w oryginale]

Co to za rzekomo marksistowska praca która twierdzi, że interwencja państwa zapewniła „większą stabilność” i „redukcję fluktuacji cyklicznych”? Jest zatytułowana Marxist Economic Theory [Marksistowska teoria eknomiczna] i została napisana przez niejakiego Ernesta Mandela.

Żeby potraktować Mandela sprawiedliwie, trzeba zwrócić uwagę że zawsze zabezpiecza się na dwie strony. Nie odrzucił zupełnie skuteczności keynesowskich środków antycyklicznych. W artykule z Imprecoru zagrzebane jest twierdzenie, że interwencja rządowa może zatrzymać i odwrócić obecny światowy kryzys gospodarczy:

„Recesja jest właśnie kryzysem nadprodukcji, której zakres i trwanie są ograniczone iniekcją inflacyjnej siły nabywczej. Tak więc, jeśli gospodarka jest ponownie upłynniona przez takie iniekcje- przede wszystkim w Niemczech Zachodnich, potem w Stanach Zjednoczonych i Japonii- międzynarodowa gospodarka kapitalistyczna uniknie tym razem poważnej depresji.”

Gdyby to było możliwe, zastanawiające jest dlaczego kapitalistyczne rządy pozwoliły sprawom zajść tak daleko.

Pomimo jego typowych klauzuli ucieczki napisanych drobnym druczkiem, ostatni przyczynek Mandela jest nieszczerym odrzuceniem jego analizy współczesnego kapitalizmu wyrażonej w jego głównym pismach podczas lat 60. Przysłużywszy się swojemu celowi jako impresjonistycznemu usprawiedliwieniu oportunistycznej polityki dostosowania się do biurokracji robotniczej, „neokapitalizm” został teraz dyskretnie usunięty z mandelowskiego słownika.

Zawodowy impresjonista patrzy na koniunkturę

„Zapodziawszy” swoją wiarę w skuteczność keynesowskiej polityki stabilizacyjnej, Mandel ucieka się do różnych teorii ad hoc by wyjaśnić obecny stan rzeczy. Jego główny motyw to dlaczego ma miejsce teraz kryzys światowy, podczas gdy w ciągu ostatnich 20 lat różne krajowe kryzysy (czasem poważne) były przeważnie odizolowane w czasie jeden od drugiego. Jak ujmuje to Mandel:

„Upowszechniona recesja będzie najpoważniejszą recesją w okresie powojennym, właśnie dlatego że jest upowszechniona. Brak synchronizacji cyklu przemysłowe w okresie 1948-68 ograniczył zakres recesji.”

Jest niezaprzeczalnym faktem empirycznym, że od czasu recesji z 1958 (nie od 1948 jak twierdzi Mandel), różne krajowe spowolnienia gospodarcze nie wzmacniały się i częściowo się wyrównywały. Oświadczenie to może być przemienione z empirycznego opisu w teorię przyczynową tylko jeśli stwierdzi się, że brak koniunkturalnej synchronizacji nie był spowodowany czynnikami warunkowymi, lecz raczej był właściwy strukturze powojennego kapitalizmu (przynajmniej do niedawna). Właśnie to Mandel chce teraz zademonstrować:

„Ta synchronizacja nie jest cechą przypadkową. Wynika ona z głębszych przemian gospodarczych które nastąpiły w długim okresie ekspansji które poprzedziły recesję.”

Mandel podaje trzy uzasadnienia dla podparcia jego tezy. Pierwsze jest takie, że gospodarka światowa w latach 50.-60.  nie było odpowiednio zintegrowana (!) by pozwolić na upowszechniony kryzys. Ale  w tym okresie gospodarka światowa stała się odpowiednio zintegrowana, szczególnie z powodu ekspansji firm wielonarodowych:

„Internacjonalizacja produkcji poczyniła nowe skoki naprzód, znaczone przez postępy w międzynarodowym podziale pracy między wszystkimi imperialistycznymi krajami. Z punktu widzenia organizacji kapitału, to odzwierciedliło się w powstaniu wielonarodowych firm które wytwarzały wartość dodatkową w wielu krajach jednocześnie(…)”

Widocznie jest naprawdę konieczne przypomnieć Mandelowi, że gospodarka światowa była zintegrowana wystarczająco by generować międzynarodowe kryzysy/zastoje od ponad stulecia! Główną podstawą tej integracji jest światowy handel towarowy i jego powiązany kompleks roszczeń finansowych. Główne „firmy wielonarodowe” które wydobywają wartość dodatkową w „wielkiej liczbie krajów jednocześnie” to dziś, tak jak były nimi od stuleci, wielkie banki, nie korporacje przemysłowe.

Światowe kryzysy odznaczają się i są intensyfikowane przede wszystkim przez poważne upadki banków: austriacki Creditanstalt w 1931, Bankhaus Herstatt w Niemczech Zachodnich i Franklin National Bank w Stanach Zjednoczonych w 1974. Częściowe wyparcie banków przez firmy przemysłowe w finansowaniu międzynarodowego handlu i inwestycji ma pewien wpływ na dzisiejszy kapitalizm. Ale z pewnością nie podnosi jakościowo poziomu międzynarodowej integracji ekonomicznej, pozwalając po raz pierwszy na światowe kryzysy gospodarcze.

Drugie uzasadnienie Mandela jest takie, że wyparcie standardu wymiany dolara przez zarządzane stawki fluktuacji w 1971 zapobiegło konkurencyjnej dewaluacji, tym samym wymagając jednoczesnej polityki deflacyjnej:

„(…) gdy tylko załamanie się międzynarodowego systemu pieniężnego doprowadziło do systemu płynnych kursów walutowych, to jest, gdy tylko stało się niemożliwym uciekać się do ostrych dewaluacji celem zwiększenia eksportów, wszystkie rządy były zmuszone przez międzyimperialistyczną konkurencję przyjąć politykę antyinflacyjną jednocześnie.” [pogrubienie w oryginale]

Ten argument jest po prostu fałszywy, zupełnie błędny. System stałego kursu wymiany ustanowiony w Bretton Woods w 1944 był deflacyjny i działał jako ograniczenie wydatków deficytowych. Kilku prominentnych brytyjskich keynesowców, takich jak Roy Harrod i James Meade, od dawna opowiadało się za płynnymi kursami wymiany aby dążyć do bardziej ekspansyjnej polityki pieniężnej i fiskalnej.

Przed sierpniem 1971 konkurencyjna dewaluacja była wyjątkowa, mająca być używana tylko in extremis; dziś jest zasadą. W ciągu lat 50. i 60. rządy często uciekały się do środków deflacyjnych by chronić przewartościowany kurs wymiany (na przykład polityka drugiej administracji Eisenhowera, polityka oszczędnościowa wczesnego reżimu gaullistowskiego i polityka „stój-idź” różnych brytyjskich rządów przed dewaluacją funta w 1968).

Trzecie uzasadnienie Mandela jest takie, że ponieważ okresy krajowego zastoju gospodarczego stają się dłuższe to tym bardziej prawdopodobne iż będą zachodzić się z recesjami w innych krajach:

„Fazy stagnacji, a nawet recesji, zaczynają być coraz dłuższe. Oczywiście prowadzi to do stagnacji. Gdy zachodzą w kilkunastu krajach naraz, recesje które trwają sześć miesięcy są coraz mniej łatwo przezwyciężane niż recesje trwające dwa lata.”

To jest, oczywiście, statystyczny truizm. Jednakże, ponieważ na przedłużenie kryzysu gospodarczego w jednym kraju mocno wpływają jednoczesne zastoje w reszcie świata, rozumowanie Mandela jest zupełnie okrężne. Tak więc trzecie „uzasadnienie” nie jest żadnym uzasadnieniem lecz po prostu innym sposobem opisania ogólnego spowolnienia światowego.

Krótko mówiąc, z trzech powodów Mandela dla których światowy kryzys ma teraz miejsce ale nie był możliwy w okresie poprzedzającym, pierwszy jest nieistotny, drugi jest fałszywy a trzeci bez sensu.

Czy inflacja jest piętą achillesową keynesizmu?

Niemal wszyscy liberalno-burżuazyjni, reformistyczni i rewizjonistyczni ekonomiści utrzymują, że jedyną przeszkodą dla skutecznej polityki keynesowskiej jest inflacja. Zwiększone wydatki rządowe zawsze mogą wytworzyć pełne zatrudnienie, mówią oni, lecz czasem tylko kosztem nieznośnych poziomów inflacji. Od burżuazyjnych reakcjonistów jak Milton Friedman po pseudomarksistę Ernesta Mandela panuje zgoda, że polityka keynesowska musi generować coraz wyższe poziomy inflacji. Czy to twierdzenie jest słuszne?

Przyspieszona inflacja ostatnich kilku lat jest niezaprzeczalnym faktem empirycznym. W okresie od  1961 do 1971 ceny konsumpcyjne w rozwiniętych krajach kapitalistycznych rosły w rocznym tempie 3.7 procent; w 1972 wzrosło to do 4.7 procent, w 1973 do 7.7 procent i w 1974 to 14.1 procent (OECD, Economic Outlook, grudzień 1974)! Czy ta przyśpieszona inflacja jest nieuchronnym skutkiem 20 lat polityki keynesowskiej?

Poprzednio w tym artykule wykazano, że udział wydatków rządowych nie wzrósł podczas boomu lat 1972-73. Zatem eksplozji cenowej w ciągu ostatnich kilku nie można przypisywać coraz większym deficytom budżetowym dla sfinansowania coraz większych wydatków rządowych. Sama ostrość podwyżek cen od roku 1971 przekonuje przeciwko teorii że jest to organiczny, nieuchronny skutek pokolenia wydatkowania deficytowego.

Jaka jest więc powód zwiększonej inflacji ostatnich trzech lat? O jednym ważnym powodzie już wspomniano. Standard wymiany dolara, który upadł w sierpniu 1971, miał efekt częściowo podobny do standardu złota sprzed I wojny światowej. Ustanowienie stałego kursu wymiany posłużyło jako zewnętrzna granica dla ekspansji krajowego pieniądza i kredytu. Począwszy od 1971 kapitalistyczne obrały „łatwą drogę” wyjścia z deficytów salda płatności pozwalając swoim walutom się zdeprecjonować. Dewaluacja kursu wymiany karmi dalej krajową inflację, wytwarzając błędną spiralę. Wielka Brytania i Włochy są najwyraźniejszymi przykładami tego procesu.

Drugim powodem przyśpieszonej inflacji jest to, że ostry boom gospodarczy 1972-73 miał wpływ na podaż rolnictwa i surowców podobny do tego jaki wywiera poważna wojna. Od wojny koreańskiej poprzez rok 1971 warunki handlu dla produktów rolnych/surowców pogorszyły się w stosunku do dóbr przemysłowych, wytwarzając fundamentalny brak równowagi w globalnej zdolności produkcyjnej. Podczas roku 1972 gdy produkcja przemysłowa w rozwiniętych krajach kapitalistycznych wzrosła o 8 procent, globalna produkcja żywności tak naprawdę nieco zmalała (OECD, Economic Outlook, grudzień 1973). Te fizyczne niedobory szybko wygenerowały spekulację, gromadzenie i manipulację kartelową. Między 1971 a 1973 wskaźnik światowych cen surowców wzrósł o ponad 80 procent, tak jak cena sprzedawanych na arenie międzynarodowej produktów żywnościowych (OECD, Economic Outlook, grudzień 1974). Tak więc dwa czynniki- powszechne ucieknięcie się do konkurencyjnej dewaluacji po 1971 i wpływ boomu z 1972-73 na podaż rolnictwa i surowców- odpowiadają za eksplozję cenową ostatnich kilku lat.

Nawet lekceważąc fakt, że jest empirycznie błędny, argument że keynesizm jest teraz nieskuteczny ponieważ prowadzi do nieznośnej inflacji nie jest fundamentalny lecz raczej tymczasowy, koniunkturalny. Jako próba obiektywnej analizy jest to podobne do obecnego stanowiska pewnych prawicowych keynesistów, jakich jak prezes Zarządu Rezerwy Federalnej Arthur F. Burns i doradca gospodarczy Forda William Fellner, którzy twierdzą że potrzeba kilka lat kryzysu z wysokim bezrobociem by wydrenować inflacyjne presje inflacyjne ze światowego systemu kapitalistycznego. Po tym, twierdzą oni, keynesistowska polityka może raz jeszcze wytworzyć 10 czy 20 lat ekspansji z niską inflacją i łagodną recesją.

Jeśli nie będzie poważnej wojny czy masowego wstrząsu rewolucyjnego w Europie Zachodniej w ciągu ostatnich kilku lat (oba są autentycznymi możliwościami), światowy kryzys powinien się pogłębić w tym roku, ustępując miejsca stagnacji z wysokim bezrobociem trwającej przynajmniej przez rok 1976. Jeśli to nastąpi, w ciągu dwóch lat poziom inflacji zostanie wielce zredukowany; już wykazuje liczne oznaki spowolnienia. Ci lewicowcy, których głównym argumentem przeciwko burżuazyjnemu reformizmowi gospodarczemu jest to, że prowadzi do ciągle przyśpieszającej inflacją  okażą się teoretycznie bezbronni wobec roszczeń wskrzeszonego keynesizmu.

„Teoria” że przez pokolenie rządy kapitalistyczne były w stanie zapobiec poważnym kryzysom i stymulować wyjątkowy rozwój gospodarczy ma nieubłaganą rewizjonistyczną logikę. Jakiekolwiek są subiektywne postawy jego orędowników, pogląd ten prowadzi prosto do wniosku że żyliśmy w epoce kapitalistycznej stabilności gospodarczej. Takie argumenty nie mają nic wspólnego z marksizmem. Przeciwnie, Program Przejściowy Czwartej Międzynarodówki ma za swój kamień węgielny leninowską teorię imperializmu jako najwyższego (ostatniego) stadium kapitalizmu, jego epoki upadku i okresu wojen i rewolucji. To musi być nasza perspektywa.

Os trotskistas americanos e a luta contra o desemprego na Grande Depressão

Os trotskistas americanos e a luta contra o desemprego na Grande Depressão
Parte 1 – A luta por unidade

Por Len Meyers e Chris Knox, traduzido de Workers Vanguard (jornal da então revolucionária Spartacist League dos EUA), n. 73, 18 de julho de 1975. Traduzido para o português a partir de:
http://www.bolshevik.org/tp/IBT_TP_4_Organizing_the_Unemployed_in_the_Great_Depression.html

O começo da depressão econômica nos anos 1930 colocou um teste de importância monumental para todas as tendências políticas da classe trabalhadora e para o movimento operário como um todo. O desemprego em massa, causado pelo próprio sistema capitalista e obviamente afetado pelas ações políticas da classe dominante e seu Estado, tornou-se a questão política da maior ordem. Hoje, conforme milhões novamente enfrentam a perspectiva de desemprego em longo prazo devido a outra depressão capitalista mundial, os revolucionários deveriam prestar atenção às lições políticas das organizações comunistas de desempregados nos anos 1930.

As legiões de desempregados e desabrigados foram a manifestação humana mais dramática de uma crise econômica geral que foi sem precedentes em sua severidade, duração e extensão internacional. Das nações mais proeminentes, apenas a União Soviética, com suas relações de propriedade coletivizadas, escapou aos terríveis efeitos. Nos Estados Unidos, o desemprego cresceu continuamente, atingindo em 1933 o número de 18 milhões e criando o que foi visto como uma massa permanente de excesso de trabalhadores. A obtusa administração de Herbert Hoover refletiu o dilema de seus amos capitalistas ao buscar negar publicamente a existência de um problema sério, enquanto foi possível. Após chegar à presidência prometendo uma nova era de prosperidade permanente, Hoover encerrou seu mandato em 1933 após uma queda de 50% na produção industrial em comparação a 1929, com a bancarrota da agricultura e todo o sistema bancário do país fechado. Sem qualquer forma de segurança contra o desemprego, ou mesmo de socorro adequado, os desempregados enfrentaram uma carência total.

Para os trabalhadores, a questão do desemprego estava intimamente conectada com a organização da grande massa de trabalhadores não qualificados da produção das grandes fábricas nos sindicatos industriais. Abandonados, números crescentes de desempregados em desespero forneciam uma fonte pronta de fura-greves para os empresários que buscavam destruir os movimentos grevistas. O medo do desemprego, por si só, era suficiente para causar um efeito severamente depressivo sobre as lutas dos trabalhadores empregados: em 1930, o número de greves foi 618, caindo de 349.400 que haviam ocorrido em 1927, com uma queda equivalente no número de trabalhadores envolvidos. Uma organização de massa tanto dos trabalhadores empregados quanto dos desempregados era necessária para unir a classe trabalhadora numa luta contra um sistema que, para proteger os lucros de um punhado de parasitas industriais e financeiros, sujeitavam a massa de trabalhadores a privações inomináveis.

A liderança dos primeiros protestos de desempregados esteve com o Partido Comunista, em grande medida por causa da incapacidade das organizações sindicais oficiais da Federação Americana do Trabalho (AFL). Números sem precedentes de desempregados se uniram a protestos políticos no começo dos anos 1930, mas a burocracia tacanha dirigida por William Green detestava as massas de trabalhadores dispostos a ações combativas. O drástico declínio no número de membros da AFL (de 3 milhões em 1929 para cerca de metade disso), e a concentração nos ramos mais bem qualificados, excluindo a grande maioria dos trabalhadores não qualificados, só fez os “líderes” sindicais ainda mais cautelosos e conservadores.

No começo da crise, a burocracia da AFL buscou cooperação com os patrões: em 1929, em uma conferência na Casa Branca com tubarões dos negócios e a administração Hoover, eles prometeram não buscar aumentos salariais ou realizar greves durante a crise. Em 1932, no terceiro ano da Grande Depressão, a AFL ainda se opunha oficialmente à introdução do seguro desemprego federal. Esse “esquema estranho”, dizia Green, era um ataque à “liberdade” do trabalhador americano.

O trabalho inicial do PC na organização dos desempregados

No início, o Partido Comunista mergulhou no trabalho de organizar os desempregados com uma determinação vigorosa e um programa que, no papel, refletia as necessidades dos desempregados ao combinar demandas por reformas de auxílio e seguro-desemprego com um chamado para unir os desempregados aos empregados em uma luta contra o capitalismo. Em março de 1930, a imprensa do PC (com talvez algum exagero) relatou sobre as marchas de famintos em várias cidades, totalizando mais de 1 milhão de trabalhadores e desempregados – 100 mil em Nova Iorque e Detroit, 40 mil em Boston e Chicago etc. – sob a palavra de ordem de “trabalho ou salário”. Os protestos sofreram violência histérica da classe dominante. Em Nova Iorque, toda a força policial foi mobilizada, incluindo as patrulhas montadas e as divisões de metralhadoras, e um ataque feroz foi lançado contra os manifestantes.

Em 1931, os organizadores do Conselho de Desempregados (UC) do PC lideraram a primeira marcha de famintos em Washington, com 1500 delegados de todo o país, para apresentar suas reivindicações: por seguro-desemprego igual ao salário médio e auxílio imediato para todos os trabalhadores desempregados, a ser pago pelo governo e pelos patrões; por um dia de trabalho de sete horas sem redução de salário; por unidade dos empregados e dos desempregados na luta contra a fome, os cortes de salário, as demissões e os programas de “férias coletivas” de Hoover. O Partido Comunista continuou a liderar ações militantes ao longo do início dos anos 1930. Merecem o crédito de ter mobilizado inicialmente os trabalhadores americanos para fora de seu estado de choque e de terem pressionado pela promulgação das primeiras medidas de auxílio ao desemprego em larga escala. O heroísmo, dedicação e sacrifício dos seus quadros ficou abalado por alguns eventos como o assassinato brutal de quatro manifestantes, incluindo dois jovens comunistas, pela polícia e capangas da empresa durante um protesto na gigantesca planta da Ford em River Rouge em 1932.

Mas, em última análise, o Partido Comunista buscou uma política aventureira e sectária que o isolou das massas de trabalhadores, tanto empregados como desempregados, e desorganizou o seu próprio movimento. Depois de uma década de luta fracional, o PC entrou nos anos 1930 como uma caricatura degenerada de si mesmo, homogeneizado em um instrumento monolítico da casta burocrática dominante na URSS. Essa burocracia parasita liderada por Joseph Stalin, enquanto preservou as conquistas econômicas da revolução de outubro, tinha expropriado politicamente a classe trabalhadora através da eliminação da democracia soviética e partidária em meados dos anos 1920. Seguindo-se à estalinização da Internacional Comunista, o PC americano expulsou sua oposição trotskista liderada por Cannon, Shachtman e Abern, e depois sua oposição de direita, liderada por Lovestone.

Em resposta às consequências catastróficas de suas políticas anteriores à direita – e para quebrar a simpatia pela perseguida Oposição de Esquerda nas fileiras comunistas – Stalin embarcava então em um curso sectário e igualmente desastroso. A recusa do PC em lutar por uma frente única proletária com os socialdemocratas contra a crescente ameaça fascista produziu uma catástrofe histórica de proporções monumentais na Alemanha, com a ascensão de Hitler ao poder em 1933 e a consequente destruição de todo o movimento operário.

Assistencialismo

O giro sectário lançado por Stalin em 1929 produziu uma mudança repentina no programa e prática já falhos do Partido Comunista dos EUA, criando a base para o posterior giro agudo à direita com as políticas de “frente popular” da segunda metade dos anos 1930. Uma vez que o rígido esquema de Stalin presumia um curso ininterrupto rumo à revolução (o assim chamado “terceiro período”), que traria a morte inevitável do imperialismo, as táticas leninistas da frente única e trabalho dentro das organizações de massas existentes dos trabalhadores foram completamente descartadas. A AFL foi denunciada como uma organização “fascista”, e o resto da esquerda (incluindo o Partido Socialista e os trotskistas) foram considerados “social-fascistas”. O PC praticamente abandonou o trabalho nos sindicatos da AFL, e lançou seu número relativamente pequeno de apoiadores em sindicatos “revolucionários” paralelos em sua própria federação, a Liga de Unidade Sindical (TUUL).

Já que a maioria dos trabalhadores desorganizados ainda olhava para a AFL como o movimento sindical oficial (muitos entravam diretamente para a AFL por meio de “regionais federais”), os sindicatos paralelos se estagnaram na irrelevância. Quando uma pequena melhoria na economia em 1933 coincidiu com manobras do Presidente Roosevelt para controlar os sindicatos da AFL (para conter a ameaça de desenvolvimentos radicais), os sindicatos paralelos serviram para isolar os militantes combativos da intervenção nas greves de massas que criaram o contexto para a construção dos sindicatos industriais. Na organização dos desempregados, onde a necessidade chave era união com a força social dos sindicatos, o giro do PC levou a um isolamento autoimposto com relação aos trabalhadores empregados.

A impotência resultante desse isolamento levou os stalinistas a capitularem, quase em desespero, às formas mais baixas de luta dos desempregados. Depois das manifestações de massa iniciais de março de 1930, o apoio aos protestos diminuiu consideravelmente, em cerca de 50 por cento no ano seguinte. Buscando construir seu próprio movimento de desempregados sob a liderança da TUUL e dos Conselhos de Desempregados (UC), e sem uma abordagem tática para os sindicatos oficiais, o trabalho dos conselhos degenerou na forma de ações de apoio mútuo e assistencialismo – o que o jornal trotskista Militant chamou de “economia planificada da esmola”. O PC também caiu em uma propaganda unilateral por uma “Lei dos Trabalhadores de Garantia contra o Desemprego”, como uma panaceia reformista contra os efeitos da crise econômica capitalista.

Obviamente, o trabalho do PC junto aos desempregados estava afundando no começo de 1931, quando o dirigente do partido, Earl Browder chamou a “tomar conta diretamente dos trabalhadores famintos” (Daily Worker, 12 de março de 1931). Mas quatro meses depois ele reclamava que os conselhos tinham se degenerado e “caído nas mais miseráveis formas de instituições de caridade burguesa” (Communist, julho de 1931). Incapaz de apontar a causa desse impasse – o isolamento autoimposto trazido pelas políticas de “terceiro período” de Stalin – Browder soube catalogar seus efeitos:

“Nos Conselhos de Desempregados, enquanto registramos alguns avanços, há relativamente poucos exemplos de conquistas positivas … Eles permanecem organizações estritamente dos membros, sem contato cotidiano íntimo com as massas, não se estabeleceram ainda como centros permanentes de trabalho entre as massas e, na maioria dos casos, com a remoção de 2 ou 3 camaradas designados pelo partido, essas organizações entrariam em completo colapso.”
— Communist, outubro de 1931.

Socialistas e “musteístas”

Assim, a política stalinista durante o “terceiro período”, apesar de muitos protestos de massas e ações combativas, falhou em construir uma ampla organização de desempregados ligada aos sindicatos existentes. O vácuo deixado pelo PC foi em parte preenchido por outras organizações com programas reformistas ou centristas, como o Partido Socialista. Começando com atividades de apoio mútuo e um tom direitista (Norman Thomas apoiara o plano do financista J.P. Morgan de cancelar o auxílio), o PS gradualmente se tornou mais combativo até que, em 1933, parecia uma alternativa de esquerda ao stalinismo. O PS liderava o Comitê dos Trabalhadores contra o Desemprego em Chicago, seu maior núcleo local, e fundou a Aliança Operária da América (WAA) em 1935.

Também ocupando o terreno estava a Conferência por uma Ação Trabalhista Progressista (CPLA), fundada em 1929 por A. J. Muste, que depois se tornou o Partido dos Trabalhadores Americanos (AWP). A CPLA incluía muitos sindicalistas de esquerda (o ex-pastor Muste também tinha organizado trabalhadores têxteis e formado uma universidade operária), abandonados pelo PC quando esse saiu dos sindicatos da AFL no fim dos anos 1920. Impressionado pelas possibilidades de trabalho de apoio mútuo em massa, tal como o organizado por um membro da CPLA em Seattle, Muste girou a CPLA na direção de um trabalho militante junto aos desempregados como um atalho para a criação de um “partido trabalhista de massas” dedicado a estabelecer uma “república operária”.

Sem um programa marxista coerente para uma mudança social revolucionária, os musteístas avançaram para a esquerda sob as pancadas persistentes da experiência. A sua orientação inicial mutualista (círculos de apoio mútuo) foi depois modificada com o reconhecimento de que o flagelo do desemprego não poderia ser solucionado sem levantar a questão de quem tem o poder e sem organizar a classe trabalhadora para tomar o poder de Estado. Ainda assim, capitulando a um sentimento anticomunista, eles continuavam a se esquivar da concepção de ditadura do proletariado.

No seu trabalho com os desempregados, os musteístas se adaptaram aos sentimentos atrasados das massas para aumentar seu sucesso organizativo. Louis Budenz, o principal teórico da CPLA e que depois foi ganho para o frentepopulismo stalinista, chamou a uma “abordagem americana” (!) ao trabalho de massas. Mas os musteístas pagaram um pesado preço por essa capitulação a preconceitos nacionalistas. Suas Ligas de Desempregados, que eram mais fortes em Ohio e na Pensilvânia, se tornaram paraísos para anticomunistas que queriam construir bastiões contra o PC. Na conferência de fundação das Ligas Nacionais de Desempregados, em 4 de julho (!) de 1933, em Columbus, Ohio, os musteístas, que se moviam à esquerda, ficaram horrorizados com a demonstração de amor à bandeira americana, manifestações religiosas e até mesmo sentimento fascista (KKK) em que a sua “abordagem americana” os tinha metido. Por um tempo, o palanque foi tomado por direitistas que tiveram que ser expulsos, e os musteístas foram obrigados a silenciar as críticas, até mesmo de delegados de esquerda (notavelmente os trotskistas), para manter o controle. Entretanto as Ligas foram fundadas numa base rigidamente anticapitalista, apesar de algumas concessões estilísticas à “abordagem americana” em sua declaração de fundação, e os direitistas rapidamente desapareceram.

As Ligas de Desempregados (UL) lideradas pelos musteístas arrancaram algumas conquistas notáveis. Tendo seu auge em 1933, as ligas conseguiram impedir todos os despejos (que aconteciam sem parar por todo o país) em Columbus durante o verão daquele ano. Seguindo o curso à esquerda da CPLA/AWP, as Ligas se moveram programaticamente de um foco exclusivo em demandas “práticas” e passaram a ver a luta dos desempregados no contexto da necessidade da “abolição de todo o sistema capitalista”. Vendo as limitações do trabalho com os desempregados sem ligações com os trabalhadores empregados, os musteístas dirigiram uma greve combativa em Toledo em 1934, umas das três grandes batalhas de classe daquele ano. As suas Ligas de Desempregados tomaram a liderança da enfraquecida greve dos operários da indústria de automóvel e a levou até o ponto de se tornar uma greve geral de extensão municipal, abrindo caminho para o sucesso posterior das greves com ocupação de fábrica em Detroit e para a formação do primeiro sindicato industrial de massas no ramo automotivo.

O começo do trabalho trotskista com os desempregados

Antes das greves de 1934 e da posterior fusão com os musteístas, a Liga Comunista da América (CLA) trotskista tinha sofrido anos de isolamento imposto, por vezes com uso de violência, pelo muito maior Partido Comunista. Tentando alertar a base do partido oficial contra o curso desastroso do “terceiro período” do PC, a CLA argumentou contra a tentativa sectária de manter o movimento dos desempregados nos limites estreitos da TUUL. Chamava, em vez disso, por uma orientação de arrastar os sindicatos da AFL para ações de frente única contra o desemprego. A necessidade de um movimento de frente única dos desempregados na base mais ampla possível, atraindo todas as tendências políticas do movimento dos trabalhadores, se tornou mais urgente conforme o PC, o PS e os musteístas cada um criavam o seu “próprio” movimento. Mas a CLA nunca chamou por uma unidade à custa do programa. Ela atacava os erros oportunistas do PC (e de outras tendências) e não abria brecha para conceitos reformistas.

Os trotskistas começaram sua análise derrubando o mito do “terceiro período” sobre uma crise final do capitalismo: haveria novas melhorias econômicas, seguidas de novas depressões, até que o capitalismo fosse derrubado. Trotsky previa que uma melhoria na economia ocorreria no fim de 1933, mas apontava que, em razão da proporção crescente de capital constante sobre capital variável – uma crescente mecanização da indústria e aumento da produtividade do trabalho – o desemprego estava fadado a permanecer uma característica da economia (“Perspectivas de crescimento”, Escritos, 1932).

Já em 1933, o veterano comunista e líder da CLA, Arne Swabeck, no livreto Desemprego e a Classe Trabalhadora, estava analisando o giro do PC do isolamento sectário ao extremo oposto de métodos oportunistas. O PC nunca havia visto o movimento dos desempregados como “fundado em uma frente única de toda a classe trabalhadora” e agora estava abandonando sua quixotesca aventura de “conquista das ruas” por um programa reformista crasso de legalismo e expectativa em políticos burgueses. Em vez disso, os trotskistas defendiam uma política de frente única e demandas que seriam as “pedras de impulso do objetivo revolucionário”.

Entre elas, Swabeck especificou o auxílio e seguro-desemprego pago pelos empregadores e pelo Estado; dia de trabalho de seis horas, cinco dias por semana sem redução de pagamento (os stalinistas tinham elevado essa demanda para um dia de trabalho de sete horas, para parecerem mais “práticos”); e a extensão de créditos em larga escala para a União Soviética, expressão concreta de solidariedade com o primeiro Estado operário do mundo. Mais importante: Swabeck apontou que o movimento de desempregados não poderia ter sucesso se ficasse isolado: “Seus objetivos devem ser os objetivos gerais da classe trabalhadora; sua sula, parte da luta geral das lutas de classe pela revolução”.

Da melhor forma que puderam, os trotskistas tentaram realizar trabalho de massa nos sindicatos e entre os desempregados mesmo durante o período que James Cannon chamou dos “dias de cão”, de isolamento e perseguição da CLA pelos stalinistas no começo dos anos 1930. O trotskista Gerry Allard foi líder-fundador dos Mineiros Progressistas da América (PMA), um sindicato combativo que surgiu da revolta de 40 mil mineiros de Illinois, em 1932, contra o regime burocrático de John L. Lewis no sindicato oficial dos trabalhadores das minas (UMW). Entretanto, o PMA rapidamente caiu sob influência de um novo grupo de burocratas “combativos” que se tornaram indistinguíveis da velha máquina de Lewis. Quando o UMW ignorou a necessidade de organizar os desempregados em Illinois, Allard e os trotskistas desempenharam um papel de liderança em construir a Aliança Operária de Illinois (IWA), que entrou na Aliança Operária Americana do PS, em sua conferência de fundação, como a seção mais forte nos estados. Logo a IWA superou os antigos Conselhos de Desempregados como a organização de desempregados mais forte do Meio-Oeste. Ela defendia a abolição do capitalismo, e no meio da década, liderou marchas combativas na capital contra o corte dos auxílios.

Na Costa Oeste, uma intervenção paciente na Associação de Apoio Cooperativo aos Desempregados (UCRA) de Los Angeles, no começo de 1932, deu aos trotskistas a liderança de um bloco de esquerda heterogêneo. Essa liderança transformou a UCRA de um movimento “cooperativista” de apoio mútuo em uma organização que combatia de forma militante os despejos, às vezes cercando blocos inteiros para impedir reintegrações de posse. Em 1933, a militante da CLA Jane Rose liderou um protesto contra o corte da distribuição gratuita de leite aos desempregados por meio de uma ocupação da Câmara municipal, seguidos de discursos durante todo o dia sobre a “natureza de classe da questão dos desempregados” (Militant, 10 de junho de 1933).

Os trotskistas começaram a ter sucessos em 1933, o que reduziu bastante a sua marginalidade. A marcha sem oposição de Hitler até o poder, facilitada pelo sectarismo suicida de Stalin, teve um impacto traumático. Embora o PC estivesse se movendo rapidamente para uma subserviência ao New Deal de Roosevelt (antes visto como um sinônimo de “escravidão”), o seu giro deu temporariamente aos trotskistas uma chance de intervir nas reuniões de massas organizadas pelos stalinistas.

Os stalinistas sabotam a NFUWL

Uma importante oportunidade de formar uma organização de frente única dos desempregados veio com a conferência de fundação da Federação Nacional das Ligas de Trabalhadores Desempregados (NFUWL), em maio de 1933. Chicago, onde a conferência aconteceu, tinha testemunhado no ano anterior um bem-sucedido e amplo movimento de frente única para reverter um corte de 50 por cento no auxílio-desemprego. Naquela ocasião, os stalinistas foram forçados a abandonar seu sectarismo e se unir com os “social-fascistas” em torno de demandas imediatas. Agora, eles, o PS, trotskistas, musteístas, lovestonistas e inúmeras outras tendências se reuniram e fundaram a primeira organização nacional de desempregados com potencial de se tornar uma verdadeira organização de massas.

Os trotskistas lideraram a luta para impedir uma exclusão anticomunista dos Conselhos de Desempregados, e tiveram sucesso em aprovar sua formulação de um movimento de frente única. Esta chamava a NFUWL a buscar “a mais íntima relação com os trabalhadores empregados, por meio dos sindicatos”, enquanto garantia “o direito de expressão dos setores minoritários e liberdade de crítica” (citado no Militant, 20 de maio de 1933). Demonstrando claramente sua confusão, a delegação do PC apoiou essa concepção depois de ter votado contra ela apenas alguns meses antes em uma conferência para estabelecer uma frente única para libertar o militante trabalhista preso, Tom Mooney.

Infelizmente, entretanto, a NFUWL foi natimorta porque a maioria das tendências ainda estava determinada a construir suas “próprias” frentes de desempregados em lugar de uma organização de frente única. Logo no mês seguinte, os stalinistas e musteístas formaram um bloco na conferência de Columbus das Ligas Nacionais de Desempregados para derrotar uma moção trotskista pela afiliação destas na NFUWL (Militant, 15 de julho de 1933). Como os trotskistas ainda eram muito mais fracos que as forças do PC e do PS na liderança da NFUWL, eles foram incapazes de arrastar consigo um grupo mais amplo. Enquanto isso, o PC continuava a se degenerar à direita, de forma que, no momento em que um movimento unitário dos desempregados foi formado, com o nome de Aliança Operária (WA), em 1936 (um ano após a criação original da WA pelos Socialistas), o PC rapidamente se tornou um apêndice subserviente do governo Roosevelt.

Embora apenas um ano antes eles tivessem ajudado o PC a inviabilizar a NFUWL e se oposto aos esforços trotskistas para construir uma ampla organização nacional de frente única dos desempregados, o gradual movimento programático dos musteístas para a esquerda criou condições para a sua fusão com a CLA no fim de 1934. Ambas as tendências chegaram a essa fusão após experiências da luta de classes: os musteístas haviam liderado os trabalhadores da indústria automotiva de Toledo e a CLA estivera na linha de frente dos caminhoneiros de Minneapolis.

Embora muitos elementos de liderança da CPLA/AWP, incluindo Budenz e o próprio Muste, se apegassem a noções reformistas adquiridas durante sua evolução política ziguezagueante, a unificação foi feita com base no que Trotsky descreveu como “um programa rigidamente principista”. Como resultado, enquanto Budenz, Muste e outros deixaram o WP em questão de meses, o grosso dos seus antigos apoiadores permaneceu. A presença de 1200 pessoas na convenção de fundação do Partido dos Trabalhadores (WP) dos EUA representou um passo significativo para a superação do isolamento anterior dos trotskistas. O WP liderava agora as Ligas Nacionais de Desempregados, representando 130 mil desempregados em Ohio, mais 25 mil na Pensilvânia e uma forte base na Virgínia Ocidental.

Os trotskistas lideram as Ligas Nacionais de Desempregados (NUL)

O WP buscou livrar as Ligas de concepções remanescentes do período em que elas se limitavam a defender reformas imediatas e capitulavam de forma oportunista aos preconceitos atrasados das massas. Uma “Resolução sobre a questão dos desempregados”, que foi aprovada pela plenária do Comitê Nacional do WP em outubro de 1935, especificava que “O próximo passo no desenvolvimento do movimento dos desempregados deve ser uma forte campanha educativa e de agitação em toda a parte, para enraizar solidamente as organizações nos princípios da luta de classes”.

Analisando as diferentes organizações de desempregados, a resolução apontava que as Ligas eram “as organizações chave no setor dos desempregados”, tendo seguido uma política de combatividade classista e de massas e tendo “uma vigorosa participação da base na vida da organização”. Suas fraquezas incluíam falha em penetrar em grandes centros industriais e se consolidar organizativamente, levando a “grandes flutuações” no número de membros. Além disso, “núcleos e frações de revolucionários não foram construídos sistematicamente no interior das Ligas. E a organização não é nacional, num sentido verdadeiro de abrangência”.

A resolução chamava por um esforço do WP para resolver os dois principais problemas do movimento dos desempregados, o de atingir uma frente única real das inúmeras organizações de desempregados e unidade com os trabalhadores empregados. A resolução chamava por uma orientação em direção à Aliança Operária, que estava criando aberturas às quais os stalinistas estavam se somando (e que representava um desenvolvimento à esquerda do Partido Socialista).

As NUL também adotaram uma postura séria em relação à questão racial e organização no Sul. Simbólica da sua preocupação em organizar os desempregados negros foi a escolha de E. R. McKinney, um membro do Comitê Nacional do Partido dos Trabalhadores e antigo musteísta, como vice-presidente das NUL e editor do seu jornal semanal, Ação de Massa. As NUL se recusaram firmemente a reconhecer núcleos segregados, e lideraram milhares de negros e brancos no dia nacional de luta dos desempregados em 1934 em Gulfport, Mississippi, Ashland, Kentucky e outras partes do Sul. As NUL reconheceram que “uma organização local pode conseguir arrancar melhorias no auxílio, mas se não puder superar a divisão racial, então fracassou fundamentalmente e é uma ameaça para o movimento operário” (Ata da Convenção de 1934).

As NUL apoiaram certas medidas legislativas, como a Lei Frazier-Lundeen, que conferia certas garantias aos trabalhadores contra demissões. Mas o fez sem fixação em panaceias reformistas legislativas, características dos Conselhos de Desempregados liderados pelo PC. O jornal New Militant, do Partido dos Trabalhadores, (1º de janeiro de 1935) denunciou os stalinistas por “tornar apenas uma demanda – a Lei Lundeen – a única questão, [e dessa forma] dividir a base dos trabalhadores empregados e desempregados”. O WP insistia que a luta por reformas legislativas fosse “uma luta classista, e não um lobby de colaboração de classes”. Entretanto, alguns slogans usados pelas NUL e pela Aliança Operária de Illinois (tais quais “impostos sobre os ricos”) poderiam levar à impressão de que os interesses dos trabalhadores estivessem na reforma do Estado capitalista, e deveriam ter sido deixados para trás com o restante da bagagem reformista da “abordagem americana” musteísta.

Por menores que fossem durante os anos 1930, os trotskistas fizeram uma contribuição impressionante para o trabalho comunista junto aos desempregados, tanto em nível teórico quanto prático. Enquanto o muito maior PC desperdiçou sua influência e as oportunidades de liderar as massas com seus excessos do “terceiro período”, tudo para depois realizar traições reformistas com a “frente popular”, os trotskistas tinham mostrado uma compreensão correta das táticas leninistas de organização dos desempregados, e realizaram os objetivos na forma da organização de massas. Ao mesmo tempo, eles ganharam centristas que se moviam para a esquerda, repelidos tanto pelo sectarismo stalinista quanto pelo abstencionismo da AFL e do PS. Em sua luta para forjar um novo partido revolucionário de vanguarda, eles estariam, na segunda metade da década, prontos para dar exemplos adicionais de trabalho revolucionário entre os desempregados enquanto o PC afundava em sua capitulação pró-Roosevelt e pró-guerra.

Conmemoración para James P. Cannon

[James P. Cannon murió el 21 de agosto de 1974. Una semana más tarde –coincidiendo con una conferencia nacional de la entonces revolucionaria Spartacist League/EE.UU. – fue realizada una reunión de conmemoración en honor de Cannon. Al tiempo de su muerte, Cannon era el presidente nacional emérito del Socialist Workers Party (SWP), aunque el partido había abandonado el programa trotskista más de diez años antes. La tendencia espartaquista nació de la lucha contra la degeneración del SWP rumbo al revisionismo pablista y fue expulsada del SWP en 1963 por oponerse a sus adaptaciones oportunistas. James Robertson, entonces miembro del Comité Central de la SL, dio el siguiente discurso durante la reunión. Aunque el discurso da una evaluación crítica del movimiento trotskista estadounidense bajo la dirección de Cannon, también es personal y anecdótico, contando varias historias compuestas a partir de testimonios de otras personas. Esta versión en español fue impresa en Spartacist No 27, noviembre de 1996.]

27 de agosto de 1974

Hemos tenido una reacción agridulce con respecto a Jim Cannon durante mucho tiempo, así que cuando murió tuvimos un falso, aunque genuino, sentimiento de pérdida. La pérdida ocurrió hace mucho tiempo, pero todavía estaba incorporada en el cuerpo vivo del hombre que ha dejado de existir. No tengo ninguna tesis que proponer esta noche pero voy a argumentar que él nos pertenece a nosotros y no al SWP y es obvio que él sabía mucho tiempo antes de su muerte, no que nos perteneciera a nosotros sino que él no le pertenecía al SWP.

Lo que les quiero presentar esta noche es lo que los historiadores llaman historia oral. Estas cosas me las contaron camaradas dirigentes del Socialist Workers Party [Partido de los Trabajadores Socialistas] y del Workers Party [Partido de los Trabajadores, dirigido por Max Shachtman] (WP), quienes habían tenido oportunidad de conocer en forma directa estas observaciones, anécdotas y caracterizaciones varias. Hay una inevitable pérdida debido a la ausencia de documentación, pero creo que es la verdad y creo que es la verdad no sólo en términos generales sino en forma precisa.

Siempre hay un problema generacional en cuanto a la forma en que comprenden las cosas. Yo fui educado en el WP (a la edad de muchos de ustedes) con la idea de que Jim Cannon era el camarillista por excelencia, el tigre más malvado de la selva burocrática (y la frase “selva burocrática” es una frase característica del movimiento shachtmanista). Luego me afilié al SWP y descubrí que era inconcebible desde cualquier punto de vista que Cannon pudiera haber sido un camarillista. Era un hombre duro y solitario, y me pregunté por qué.

Una anécdota: Bill Farrell, quien era el organizador [del SWP] en San Francisco durante la lucha contra Shachtman, tuvo la ocasión como marinero de llevar a cabo una importante misión de mensajero. Viajó miles de millas en un período muy difícil, entró en la oficina del camarada Cannon y le dijo: Aquí está el envío. Cannon le respondió: Muy bien, gracias. Hasta luego. Nada de ceremonia, ni un vaso de whisky, nada de nada. Cannon era un hombre reservado.

Art Sharon, quien fue el primer miembro del SWP en el Secretariado Unificado, un tipo con mucha antigüedad, siempre solía decir: “James Pérfido Cannon”, ¡y Sharon era un cannonista duro! Era un veterano contramaestre que se había convertido en jefe de construcción.

Y me pregunté por qué. Ustedes encontrarán una pista en algunos de los escritos de Cannon. La fracción de Cannon en el Partido Comunista (PC) no era la fracción Cannon, no era la fracción Cannon-Shachtman, era la fracción Cannon-Dunne. Dunne (William Dunne, Bill Dunne) tenía un poco menos de estatura política que Cannon, pero era un líder independiente fuerte, una figura del PC estadounidense de los años 20. Colaboraban muy de cerca, Cannon era el líder político, Dunne el sindicalista. Estaban muy identificados personalmente. Bill y Margaret Dunne y Jim y Rose Cannon compartían un departamento en Nueva York (me parece que hoy los llaman “comunas” aunque creo que la razón era la misma: un alquiler barato). Eran muy amigos. También había varios otros muchachos Dunne, como cinco de ellos. Pero Bill Dunne tuvo la mala suerte de estar en una misión para la Comintern en la Mongolia Exterior cuando ocurrió la escisión trotskista en los Estados Unidos. Así que se quedó en el PC. Ese fue el último amigo íntimo de Cannon hasta donde yo sé. No tuvo ningún otro amigo después; en cuestiones de tipo personal se volvió totalmente dedicado a su familia.

Cannon ya había pasado por muchas luchas políticas. Espero que todos ustedes ya sepan que había sido un fervoroso joven Wobbly  –admiraba a Vincent St. John– en la mejor sección anarcosindicalista revolucionaria del IWW [Obreros Industriales del Mundo]. Luego pasó por todas las luchas fraccionales en el PC sin ser destruido. Simplemente creo que no trabó amistad con nadie después de eso. Creo que probablemente pensó que las amistades políticas eran poco duraderas y se concentró en su familia.

¡La idea de que este tipo fuera un camarillista es absurda! De hecho, entre los cuadros fundadores del trotskismo norteamericano era Martin Abern quien aportaba la dimensión humana. Martin Abern no era un camarillista en el sentido que conocemos la palabra “camarillista”. Sucedía que era un ser humano muy afectuoso y comprensivo, un organizador efectivo, y le repelía profundamente el frío y reservado Cannon. ¿Quieren algo de testimonio? La serie Education for Socialists del SWP publicó [el folleto] “La camarilla Abern” en el cual Joseph Hansen, un joven abernista, describe cómo fue convencido por este James P. Cannon frío, reservado, impersonal sobre la base de los puntos en disputa. Creo que Cannon, debido a su dolor personal, se fue al otro extremo y de verdad no era dado a entender el aspecto personal de la política, las necesidades personales de los camaradas. Entonces esas necesidades, que todos tenemos, tendían a ser el monopolio del grupo Abern-Shachtman. La efusión y la afabilidad del grupo Abern-Shachtman no eran artificiales, sino que realmente atendían una parte de las necesidades de la militancia. Esto por su parte ayudó a sentar las bases para una cierta situación de poder dual dentro del movimiento trotskista estadounidense durante diez años.

¿Por qué entonces hablamos de Cannon? El camarada Cannon durante un número de décadas en la flor de su vida aparentemente tenía “solamente” una capacidad, que ha sido objeto de las referencias despectivas hechas por Shachtman en un artículo fundamental -sobre el que hablaré más tarde- y de manera extravagante por todo tipo de ratones como Tim Wohlforth y cualquier especie de sabihondos (Wohlforth se considera, modestia aparte, el primer marxista estadounidense). Todo lo que el camarada Cannon podía ser -y no era una capacidad personal sino que había evolucionado como producto de su tiempo y sus batallas- ¡era ser el exitoso estratega y líder de una revolución proletaria en los Estados Unidos! Eso es lo que él era. Esa era su fuerza y esa es la razón por la cual lo conmemoramos hoy.

No sé mucho de su historia temprana. Déjenme decirles unas palabras sobre su esposa. Rose Karsner era una persona muy fuerte y aparentemente corresponde al estereotipo de la historia oculta de la mujer. Van a encontrar muy poca constancia documental de su historia. Era una mujer de mucho carácter y jugó un papel importante: obviamente siempre hubo una relación de colaboración política significativa entre Rose Karsner y Jim Cannon. Era evidente que existía.

Cerca del final vi esto personalmente. Fue la última vez que vi a Cannon, y Rose acababa de regresar de escuchar a esa mujer antipática que escribió algo sobre cómo Shakespeare era un marxista: Annette Rubenstein. Rubenstein estaba de gira y a Rose le tocó la tarea de ir. Regresó cuando yo estaba sentado allí conversando con el viejo Jim. Entró, una mujer pequeña, viva, algo así como un gorrión, y dijo: “¡Basura! ¡Repugnante! ¡Estalinista!” Simplemente protestó vehementemente ante el viejo.

No se juntaron cuando eran jóvenes. Rose Karsner había sido la esposa de David Karsner, quien había sido uno de los primeros biógrafos de Debs. Tenían por lo menos un hijo. Vino a trabajar en la International Labor Defense [ILD, Defensa Obrera Internacional] que Cannon dirigía, y se convirtió rápidamente en vicedirectora. Lo que sí sé es que cuando Cannon viajaba fuera de la ciudad ella daba parte al Comité Político en representación de la ILD.

Sobre los muchachos de Cannon. Uno de ellos murió de forma muy miserable y trágica. Este es un pedazo de la historia partidaria que va a sonar muy extraña en comparación con el SWP de hoy, como un acto de aventurerismo estúpido. Aquellos que dicen que durante el período de la Segunda Guerra Mundial el SWP no estaba tratando de ser internacionalista deben tomar esto en cuenta. El SWP sabía que la revolución política en Rusia era muy importante.

Teníamos muchos marineros en el partido en esos días, algunos participaron en la corrida de Murmansk. El camarada Bill es suficientemente viejo para saber lo que eso significaba: convoyes completos eran dispersados y uno no duraba más de 30 segundos en el agua. Consulten el libro Maritime de Frederick J. Lang (Frank Lovell) y verán cuántos camaradas marineros se perdieron en la guerra. Uno de ellos fue el chico de Cannon [su yerno Edward Parker].

Conocí a un camarada del partido [Barney Cohen] en el comité local de Boston (él estaba en la marina de los EE.UU.). Los convoyes para Murmansk eran montados en la Costa Este, el punto de reunión era Boston. Luego hacían el gran salto, alrededor del Cabo del Norte (donde morían) y luego a Murmansk en el norte de Rusia. Finalmente el comité local [del SWP] se insurreccionó cuando el convoy se estaba alistando, fueron allí y sacaron a todos los militantes del partido de ese convoy (que por supuesto fue destrozado). Esa insurrección le enseñó a la dirección partidaria algo: que ésta era una cuestión mecánica que estaba acabando con los militantes del partido.

Quiero hablar sobre un par de mitos o rumores sobre Cannon. Dicen que tomaba…. (Oí mucho sobre esto en la organización shachtmanista, se los aseguro.) Bueno, ciertamente tomaba, pero no era un alcohólico, era un borracho. De vez en cuando se ponía una gran borrachera. Rose solía seguirle la pista por todo el país, se preocupaba mucho cuando él estaba de viaje. El prometía y ella trataba de vigilarlo. Ella ejercía mucho control y trataba de suprimir las borracheras. No sé sobre las previas, pero una de las últimas que tuvo (y dejó de tomar mucho antes de morir) creo que fue en 1955. Llegó a San Francisco en una de las últimas giras que hizo, lo habían colocado en un hotel pero el viejo se les escapó y se puso una borrachera. Lo encontraron y la organizadora (una mujer muy simpática, Francis James, una weissista) estaba muy furiosa. Comenzaron a atiborrarlo de café, denunciándolo, amenazándolo con llamar a Nueva York y acusarlo ante el Comité Nacional. ¿Cómo podía él hacer algo así? En fin, hasta que lograron que llegara a un cierto grado de sobriedad (o así creyeron) y lo trajeron a la reunión. El SWP tenía pocas afectaciones en ese entonces, así que pusieron a Nora Roberts y a un par de otras niñas corriendo por la sala recaudando dinero de los asistentes. Cannon dio lo que aparentemente fue un discurso magnífico, y los cestos de dinero comenzaron a ser pasados al frente de la sala cuando él comenzó a tomar el dinero ¡y a botar los billetes por todo el estrado!

Rose se enteró por supuesto y creo que fue la última vez que se escapó durante una gira. En serio. Y ahora ven lo que quería decir sobre las anécdotas. Esta historia es atestiguada por cuatro o cinco camaradas que estuvieron presentes en ese incidente, pero todavía no es sino historia oral. Realmente ocurrió (por eso me estoy dando el trabajo de contársela a ustedes) pero no creo que uno pueda poner esto en una nota necrológica. Supongo que Cannon estaba bajo gran presión y esa era una válvula de escape.

Dicho sea de paso, Rose era una feminista socialista combativa al estilo de los años 1910 y 1920. “Feminista” quería decir algo distinto entonces, entre otras cosas que el matrimonio era una abominación: era arrodillarse y ponerse cadenas ante un hombre y ante el estado. Así que Rose nunca aceptó casarse, y ella y Cannon no se casaron sino hasta que eran muy viejos, cuando les dijeron que para recibir Seguridad Social [pensión de jubilación] cuando se retiraran tenían que casarse. Tenían más de 60 años de edad cuando llevaron a cabo la ceremonia legal, y luego para su disgusto total, se enteraron que en lugar de ese acto detestable ¡una declaración jurada hubiera sido suficiente! Pero lamentablemente tengo que informarles que murieron como marido y mujer.

La principal fuente -prácticamente la única fuente que yo conozco- de todo el material contra Cannon es un artículo que Max Shachtman escribió en el número de enero-febrero de 1954 de la New International (“25 años de trotskismo estadounidense”, primera parte de una valoración en dos partes). A fin de preparar a Cannon cómo la víctima para su ataque, Shachtman tuvo que reconocer de antemano que Cannon fue el mejor político comunista jamás producido en este país. Habiendo explicado así la importancia de su blanco, Max emprendió entonces la destrucción del blanco. ¡Y todo lo que Wohlforth y otros han escrito contra Cannon lo han sacado directamente de este artículo! Nadie quiere admitirlo, porque el autor y las circunstancias no son muy loables.

Shachtman sólo escribió la primera parte, desarrollando la historia hasta el año 1940, y esperamos mucho tiempo pero nunca pudo escribir la segunda parte. La razón fue que ya era demasiado tarde y él se estaba preparando para liquidar la Independent Socialist League, reconociendo que no había una base sistemática y principista para un centrismo que se ubicaba entre el marxismo revolucionario de Trotsky y la socialdemocracia. Él había llegado a esa conclusión, por eso simplemente no podía escribir una historia que fuera más allá de 1940. No obstante, trató de hacerle una mala jugada a Cannon; y en realidad lo hizo muy bien, todo el mundo la ha copiado.

Pero aquí hay un problema y quiero discutirlo un poco. Casi todo en el mundo es contradictorio y equívoco. No está escrito en blanco y negro sino en matices de gris que al mismo tiempo tienen un carácter tajante en lo cualitativo. Y esa combinación -que todo existe en matices de gris y, al mismo tiempo, detrás de los matices, se encuentra la verdad y la falsedad fundamental- es una de las cosas más difíciles en la interpretación histórica. Es necesario entender esto para poder encontrar la respuesta a qué es lo que hoy debe hacerse.

Es una pena que no sean accesibles muchos más materiales históricos sobre los mencheviques rusos, para que los camaradas puedan percibir cuán plausibles, cuán frecuentemente correctos, cuán sensatos eran los mencheviques (en muchas ocasiones) en comparación con los bolcheviques. Lo que hemos recibido en cambio es una versión de “la verdad revelada” como en la biblia: Lenin dijo esto y lo otro, Mártov dijo esto y aquello; obviamente Lenin estaba en lo correcto y Mártov equivocado. Esa es la verdad fundamental, pero si ustedes hubieran estado allí entonces, camaradas, no hubiera sido tan obvio, y en ciertos detalles ¡Mártov habría tenido razón! Y Trotsky, quien entonces era un menchevique, hubiera tenido razón sobre ciertas cuestiones políticas clave. Ese es el problema de la interpretación histórica, no es un acto religioso: encontrar una pureza esencial que, en tanto esencial, debe entonces ser total. Si los camaradas sólo aprenden una cosa de su lectura y estudio deben aprender eso. Porque cuando estallen luchas fraccionales alrededor de nosotros, va a haber tanta verdad en ambos lados que si uno recurre a aspectos secundarios como determinantes para la acción, o si uno recurre al filisteísmo extremo: “Bueno, hay verdad en ambos lados y cuando el río suena agua lleva”, entonces más les vale darse por vencidos y comenzar a tratar de vender autos usados.

Así que hay un problema con fenómenos contradictorios, ambiguos, y Cannon era contradictorio. Cannon tuvo una falla perdurable. Se convirtió en la principal autoridad individual responsable por el movimiento trotskista mundial en agosto de 1940 y básicamente no hizo nada al respecto (aunque el SWP era internacionalista y dispuesto a empeñar esfuerzos y vidas). Creo que la razón fue muy simple: Cannon sintió que no era lo suficientemente capaz para ser un líder internacional del movimiento marxista; y tenía razón.

Acababa de regresar de Francia. Hemos conseguido un boletín interno del SWP muy difícil de obtener que contiene el informe de Cannon sobre su viaje a Francia en 1939. Es claro que el viaje fue una catástrofe. Cannon no sabía francés, los dirigentes franceses lo ignoraron. Vio que la situación se iba completamente al demonio. Él se sabía al dedillo un cúmulo de experiencia sobre cómo funcionar, pero nadie le prestó atención. Cannon se pasó seis meses en Francia mientras Shachtman, Burnham y Abern llevaban a cabo el trabajo en casa. El viaje fue un fracaso: Cannon descubrió que no podía trabajar internacionalmente. Eso pasó en 1939, luego vino la gran lucha en el 40.

Y de repente se suponía que él era el líder político principal, además en condiciones en las que el mundo, como resultado de la Segunda Guerra Mundial, estaba gravemente fragmentado. Así que rehuyó al puesto, contemporizó durante la guerra. Tan pronto como Michel Pablo, Pierre Frank y Ernest Mandel aparecieron declarando que sabían lo que había que hacer -afirmando que tenían el conocimiento de lenguaje, la sabiduría, la ciencia, la destreza (pobre viejo Jim, no es más que un ex obrero ferroviario del Centro [de los EE.UU.])- Cannon dijo, muy bien, estos tipos harán el trabajo. No tienen experiencia alguna, no saben nada, son arrogantes. (Hay una palabra [en inglés] que a los sociólogos presumidos de las universidades les gusta usar -y cuando tuve que luchar contra los shachtmanistas de derecha aprendí bastante de esta jerga sociológica, de estas palabras confusionistas- la palabra es “hubris” [orgullo desmesurado]. Y entre otras características, buenas y malas, ¡Pablo definitivamente tenía un orgullo desmesurado! )

Así que Cannon dio un paso atrás y nos cargó con el problema. Y nos lo hizo doblemente porque él era mucho mejor que nosotros; y cuando digo “él” no sólo me refiero a Cannon personalmente, sino al grupo de trabajo conjunto que constituía el “régimen de Cannon” (palabra horrible: durante 20 años todo shachtmanista tenía escalofríos de horror ante la imagen del régimen cannonista cruel, antiintelectual, gorilesco).

Bueno, había un régimen cannonista, y funcionaba lo mejor que podía. Pero no aceptaron el desafío internacional que sin embargo era una obligación. En efecto, si sabes que no sabes nada, camina pacientemente, calladamente, de forma perseverante, lucha con la mayor paciencia y atención por conseguir colaboradores internacionales. Tenemos que ir de esa forma, y no replegamos y esperar en el aislamiento nacional a que alguien dé un paso adelante y diga “yo puedo hacerlo” para entonces decirle “muy bien, te daremos nuestra autoridad.” Tenemos que persistir, tenemos que intervenir.

Esa fue la falla perdurable de Cannon. Y nos lo volvió a hacer una segunda vez, en el período 1952-53. El partido se había preparado durante 1945-46, estaba creciendo como nunca, sobrevivió las condenas de la Ley Smith, reclutando un millar de obreros, negros y blancos -los primeros cuadros trotskistas negros- cientos de obreros blancos del acero, obreros del automóvil blancos y negros. Así que dijeron “estupendo”, y Cannon escribió The Coming American Revolution [La revolución estadounidense que se avecina, que contiene las “Tesis sobre la revolución estadounidense” de 1946]. Era una afirmación del poder del proletariado, pero ya tenía defectos, les doy tres para empezar: ¡ignoraba las divisiones raciales; ignoraba la existencia del Partido Comunista; e ignoraba el resto del mundo fuera de los Estados Unidos! Si descontamos solamente esas tres críticas era muy bueno. En verdad. Eso es lo que se llama una posición ambigua. Los militantes apasionados del SWP que han jurado proteger su patrimonio sin importar nada dirán que las tesis son perfectas en su totalidad; si se encuentran con alguno que diga que Cannon nunca hizo nada bien, dirá que son una abominación.

[El trabajo] tenía un punto fuerte: era una afirmación del poder del proletariado en Estados Unidos. Eso se destaca, como un faro. Al mismo tiempo era gravemente defectuoso en lo político, y la reacción que en todo caso iba a levantar fue quizás intensificada por las debilidades del documento. “Cannon nos prometió esto y lo otro, y ahora estamos perdiendo todos nuestros miembros y nos estamos volviendo cínicos; tenemos que encontrar un atajo, y además los estalinistas sí existen”; y allí está el fenómeno del pablismo estadounidense, que no es lo mismo exactamente que el pablismo europeo.

Cannon era un buen luchador fraccional, les recomiendo camaradas que vayan y lean American Communism and Soviet Russia [El comunismo estadounidense y la Rusia soviética] de Theodore Draper o The First Ten Years of American Communism [Los primeros diez años del comunismo estadounidense] de Cannon sobre la fracción que Cannon formó en 1923-24. Tomó a seis mil granjeros finlandeses, a dos fracciones en lucha internecina de la Federación Judía, añadió a sindicalistas hostiles entre sí y a elementos desafectos de entre las otras fracciones; y los puso a todos juntos y lo hizo funcionar. Bueno, hizo lo mismo en 1952-53 y fue un error catastrófico. Los cochranistas atacaron en dos frentes: atacaron al trotskismo en tanto programa político y atacaron la existencia del SWP como organización independiente. En ese entonces teníamos alrededor de cien camaradas jóvenes en el partido, bajo Murry y Myra Weiss, principalmente en Los Angeles. Y todavía tenían energía y agallas. Así que se formó la fracción de Cannon-Weiss con aquellos que querían defender el programa del partido. Vayan y lean lo que Murry escribió en el Militant en el verano de 1953 sobre la insurrección de Alemania Oriental: ¡Viva, el proletariado levanta su puño! ¡Lo necesario ahora es un partido leninista para consumar la revolución política y sentar las bases para la revolución contra el imperialismo capitalista! Muy bueno, muy correcto. También pueden leer lo que los cochranistas decían: Viva, la burocracia rusa se está liberalizando. En el mismo periódico, en ocasiones en páginas opuestas.

Pero los cochranistas también propusieron liquidar la organización partidaria independiente, que significaba atacar los salarios y las pensiones de Farrell Dobbs, Tom Kerry, Hansen y un montón de otros tipos que estaban perfectamente dispuestos a dejar que los pablistas europeos hicieran lo que quisieran, o que defendieran cualquier línea política en este país, con tal que lo hicieran dentro del marco organizativo del SWP. (Y esto no es solamente una cuestión venal de necesitar operaciones que el partido debía de pagar, pensiones y demás. La organización era toda su vida.) Habían perdido el filo político, pero no estaban  preparados a liquidarse organizativamente.

Así que el revisionismo político y el liquidacionismo organizativo de los pablistas estadounidenses provocaron como respuesta una fracción conjunta, que era un bloque dentro del SWP entre Cannon y Dobbs. El arreglo pactado consistió en deshacerse de los cochranistas y restaurar la paz previa dentro del partido. Eso fue equivocado. Cannon dijo al final de la lucha que había temido el tener que empezar otra vez con cien chicos. Cómo desearía que él hubiera empezado de nueva cuenta sólo con la fracción Cannon-Weiss, nos habría realizado nuestro trabajo. (Los weissistas por supuesto fueron destruidos en el curso de las guerras de camarillas subsiguientes.) Así que esa es la segunda cosa que Cannon nos hizo.

¡Le tomó a Dobbs 25 años deshacerse de Cannon! No fue sino hasta 1965 que finalmente sacaron al viejo del Comité Nacional, lo “ascendieron” a emérito (consultivo). Luego, con gran satisfacción Dobbs llamó a Carl Feingold a su oficina -Carl Feingold, que actualmente está en los International Socialists, había sido el representante personal y espía del viejo Jim en el centro- y le dijo: Carl, eres miembro del Comité Nacional y del Comité Político, fuera de aquí, no te quiero volver a ver; porque Cannon estaba fuera del Comité.

Pero para entonces Dobbs era ya un viejo debilucho, había envejecido más rápidamente que Jim. Yo viajé un poco con Dobbs en 1960 y él tenía un semblante gris; estaba cansado, agotado, ya no tenía aguante. Pero eso es entrar en la historia tardía del SWP y cómo vinieron a parar con Barnes (habiendo probado con algunos de los dirigentes partidarios más irresolutos que yo conocía a mediados de los años 60). Así que Dobbs nunca se vio satisfecho, nunca llegó a ser realmente el líder del partido. Durante 25 años lo mantuvieron en reserva, Cannon iba repetidamente a Los Angeles diciendo: esta vez sí, me rindo, entiendo, hombres más jóvenes deben tomar control; y luego algo pasaría y Cannon tomaba el teléfono otra vez. Así que creo que Dobbs no tuvo una vida muy feliz.

Dobbs nunca fue un líder político. Dicho sea de paso, eso presenta un punto interesante sobre el tipo de líder que era Cannon: fue un líder político, no un sindicalista. Si uno lee el material de Shachtman, uno creería que era un sindicalista, no lo era. Él era el líder político comunista en el que confiaban y en el cual ponían sus esperanza los sindicalistas del partido; mientras que estos últimos aspiraban ser comunistas ellos mismos. Este era el factor central del vínculo que lo unía a los hermanos Dunne y al resto de la banda de Minneapolis, a Tom Kerry y los que estaban sumergidos dentro del sindicato de marineros del Pacífico en la Costa Oeste, y a Bert Cochran y el grupo que trabajaba en la UAW (sindicato del automóvil). Estos eran los sindicalistas, y confiaban en él; ponían sus esperanzas en Cannon porque pensaban que estaba tratando de construir un partido obrero. (No confiaban demasiado en Max, bromeaba mucho.)

En relación con esto, una de las cosas particularmente malévolas que Shachtman le hizo a Cannon en ese artículo fue sugerir que parte de ser sindicalista, como lo sabe todo el mundo, es ser estúpido, un matón, que habla poco y mal. Sugerir que Cannon “sólo” era un sindicalista era una forma de decir que Cannon no podía pensar ni escribir; encontrarán una sección larga sobre cómo Cannon nunca escribió nada. Pero Cannon era un buen periodista. Reunieron una colección de sus mejores escritos que ustedes deben leer, se llama Notebook of an Agitator [Apuntes de un agitador], y si quieren ver el tipo de material que Workers Vanguard debería estar tratando de conseguir, es precisamente ese. Es muy claro. Escribir, simple y correctamente camaradas, es la cosa más difícil del mundo, porque escribir correctamente tiende a involucrar oraciones complejas con palabras complejas. Cannon también fue en su material polémico un escritor político extremadamente preciso y eficaz; de gran impacto. Trató de conservar en sus escritos un cierto estilo popular.

Pero si tuviera que describir a Cannon de alguna forma, [diría que] fue en su vida, hasta que se convirtió en un hombre bastante viejo, un leninista. El leninismo era algo de gran valor para él. Para nosotros es “doctrina recibida” y eso es lo que estaba atacando un poco: la doctrina recibida tiene una debilidad, que no es sino doctrina recibida. Pero el camarada Cannon había luchado con todos los problemas para los que el leninismo tenía la respuesta. En su juventud fue un anarcosindicalista y había tenido que luchar con las cuestiones de minimalismo-maximalismo, posibilismo-imposibilismo, parlamentarismo-antiparlamentarismo, todas estas cuestiones. Para él, [el libro] La enfermedad infantil del “izquierdismo” en el comunismo fue una revelación, porque demostró cómo uno podía al mismo tiempo estar en lo correcto y ser inteligente. El leninismo era el puente sobre esa brecha.

Cuando Cannon adoptó el leninismo, este era una cosa nuevecita: proveniente de la alquimia particular de los desarrollos combinados de la Rusia zarista apareció esta doctrina que daba las respuestas a los callejones sin salida del movimiento obrero del Occidente. Fue este el significado contemporáneo del leninismo para esa generación. Cannon había sido un anarcosindicalista y no un parlamentario. Creo que fue Trotsky quien dijo que cuando fundamos el movimiento comunista lo mejor que conseguimos vino de los anarcosindicalistas, porque había una alternativa, ¿saben?: los socialdemócratas prefieren ser inteligentes a estar en lo correcto, y los anarcosindicalistas preferían estar en lo correcto a ser inteligentes. Hay una cuestión de impulso básico aquí, y la Internacional Comunista obtuvo más rendimiento de los que vinieron del movimiento anarcosindicalista que de la socialdemocracia.

Si Cannon era un tipo frío y reservado, también era obviamente un tipo fundamentalmente sentimental. ¿Han leído lo que Cannon escribió sobre Martin Abern? Cannon dijo: Martin Abern ha gastado diez años luchando contra el régimen Cannon. Pero también habían pasado mucho tiempo juntos en los años 20. En 1949 Martin Abern murió y Cannon apareció borracho y llorando en su funeral. Cannon vino porque lo había conocido por muchas décadas. Martin Abern no era un hombre malo, y no era un camarillista calculador. Verdaderamente que no lo veo así, y ustedes tampoco lo verán si leen el material. Creo que tendía a poner sus relaciones personales por encima de las políticas y a ser profundamente dedicado a las relaciones personales. Por supuesto eso constituye el tipo más terrible, desesperado y eficaz de camarillista: ya lo saben, el tipo que realmente cree en eso, el que no es un cínico maniobrero sino que realmente subordina las consideraciones políticas a las personales.

Ahora bien, si hay algo que haya representado una adquisición histórica para la Spartacist League, lo fue la obtención de los boletines de los primeros cinco años de la Communist League of America [Liga Comunista de Estados Unidos]. Durante mucho tiempo me había sido muy claro que nunca podría terminar la historia del trotskismo estadounidense sin investigar la lucha entre Cannon y Shachtman de principios de los años 30, la primera gran lucha dura. Hasta los documentos que hoy son accesibles a todos ustedes, a saber las cartas de Trotsky que aparecen en la serie de Obras Completas que están publicando, eran completamente desconocidas cuando yo era un camarada joven. Ahora tenemos los boletines.

Si ustedes leen esos materiales [verán que], de una manera rudimentaria, sin una clara base programática, fue una prefiguración, una anticipación de la lucha de 1940. Lucharon con todo y Trotsky dijo: ¡Alto! Se están matando, no es claro lo que está pasando. Y entonces lo que ocurrió fue que Shachtman se pasó al otro lado. Solamente Shachtman. La fracción shachtmanista se quedó en la oposición: Glotzer (Gates), Abern, la juventud; y hubo una situación de poder dual, pero en tanto el régimen Shachtman-Cannon se preservó, Shachtman pudo neutralizar a sus ex partidarios. Y también se llegó a otro arreglo: El más duro de los cannonistas era Hugo Oehler: él no estuvo de acuerdo con el arreglo y se salió. Así que el partido se mantuvo bajo condiciones que no me imagino cómo pudo aguantar Cannon, la tensión de siempre estar en carrera contra el tiempo, siempre regateando, siempre negociando. Finalmente en 1939, bajo la presión de la guerra y el anticomunismo, las cuestiones programáticas fundamentales tomaron control de las fracciones  estalló. Fue pasmoso descubrir que el movimiento trotskista estadounidense en los años 30 -en cierto sentido en los niveles más altos- nunca había existido realmente. Siempre fue una tregua insegura.

Por eso es que uno debe ir y leer los documentos. No de forma inconsciente sino con el fin de responder a las preguntas que consideraciones históricas más comprensivas deberían de presentar.

Uno también tiende a evocar recuerdos personales. Cannon fue el mejor comunista que ha producido Estados Unidos, y ha muerto. Tuve cuatro contactos con él. Una vez me envió una carta. Fue la única carta que jamás enviara a un miembro de la YSA.

Dicho sea de paso, una observación, nuestra fracción en el SWP no éramos resentidos, nos caían bien los dirigentes del partido. Tom Kerry, Farrell Dobbs, Joe Hansen, Jim Cannon, George Weissman, el resto del grupo; había muchas cosas malas, lo teníamos muy claro, pero también había muchas cosas buenas en lo que a ellos respecta. Nuestra fracción trabajaba en el SWP. Hicimos una decisión política y sabíamos lo que significaba. Wohlforth fracasó en el SWP, es importante que sepan eso. No le guardaban simpatía ni confianza.

Así que recibí esta carta de Cannon, era una carta amable. Pedía que le diera su saludo personal a un profesor en la Universidad Brown, un historiador de la American Federation of Labor quien, según me dijo, había hecho algo mucho más importante en su juventud: -Era un buen Wobbly y trabajamos juntos y me pregunto si le dirías, si le darías mis saludos personales-. Me pareció un encargo muy agradable.

Conocí bastante bien a Cannon en 1958, me parece. El SWP me estaba tratando con todos los honores. Era muy agradable ser tratado con todos los honores. Así que en el verano hubo una reunión de varios días en la Costa Oeste y “por casualidad” compartimos alojamiento con Jim y Rose Cannon. Así que tuve una oportunidad de hablar largamente con el viejo; y fue muy bueno. El creía que se estaba quedando ciego para entonces, tenía cataratas y estaba por tener una operación que podía fallar. Así que estaba leyendo furiosamente, desesperadamente, sentado allí con su pipa y té cargado (porque en ese entonces no estaba tomando alcohol), creyendo que esa podía ser la última vez en su vida. ¿Qué libro? La revolución traicionada. Estaba tratando de memorizarlo, el libro completo. Me gustó, creo que yo no le simpaticé mucho, pensó que era un estudiante inteligente sabelotodo. Pero él me gustó.

Y luego, apenas finalizada una convención de la YSA en Detroit durante el Año Nuevo, regresamos manejando y fuimos al desierto a ver a Cannon y darle un informe personal. Él ya había recibido el informe “real” de esa pequeña rata, Feingold, quien también había estado en la convención. Vimos a Cannon en el desierto y eso fue muy útil, porque en el WP/lSL siempre habíamos oído el mito: los hijastros de Cannon son muy ricos y Cannon vive en el desierto de California del Sur en un palacio de mármol. Pero él vivía en un cuarto pequeñito de motel. Y la razón por la que vivía en el desierto era que su esposa tenía un caso de tuberculosis en remisión y tenía que vivir en un clima caluroso y muy seco. Allí estaban, encerrados en el invierno, bajo estas condiciones extremadamente pobres y apretadas. Así que si alguna vez se encuentran con el mito del palacio de mármol de Cannon: yo estuve allí; nosotros vivimos mejor ahora.

Y la última vez que lo vi, estábamos en oposición y fue una especie de reunión formal. Yo estaba de paso por Los Angeles en gira para la organización juvenil. Al mismo tiempo yo sabía que me habían degollado, Cannon sabía que me habían degollado, solamente Wohlforth no sabía que él había sido degollado. Así que fui y tuve la reunión formal con el camarada Cannon. Acordamos mutuamente, sin decir una palabra, no tratar sobre las cuestiones políticas vigentes. Me senté y pasé tres o cuatro horas con él, conversando. (Fue entonces cuando Rose apareció en medio, regresando de ver a la terrible Annette Rubenstein.) De modo que esos son mis recuerdos del camarada Cannon, por si son de interés para alguien; no tienen nada que ver con la política y el curso principal de su carrera porque solamente lo conocí al final.

Dije que me parecía que no le agradaba mucho el SWP y la razón es esta: en 1965 tuve una conversación con la dirección del SWP en Seattle -los fraseristas- que acababan de ser echados o habían renunciado, y mencionaron que Cannon se había escapado del control en la reunión veraniega de la Costa Oeste y ante doscientas personas había denunciado el nacionalismo negro defendiendo la unidad de clase. Ahora bien, lo hizo desde la derecha; no fue muy bueno. En ese entonces algunos miembros del SWP estaban jugando con algo llamado la “Revolución Triple” (parece tan cómico hoy día): la pobreza ha sido abolida, la guerra ha sido abolida, el racismo ha sido abolido por la nueva tecnología; ahora que ha ocurrido esta revolución triple, ¿qué vamos a hacer a continuación? ¿No les suena absurdo hoy? Pero era una idea fantasiosa y a Cannon le atraía.

Pero él también estaba fuertemente opuesto a todo tipo de nacionalismo. Vayan y consulten de su The First Ten Years of American Communism, el artículo titulado “La Revolución Rusa y el movimiento negro estadounidense” y verán que, a sus ojos, sólo había una cosa: una revolución proletaria. De esa manera, la combinación de su quietismo como hombre muy viejo y su instinto fundamental por una solución de clase… él explotó y denunció la línea del partido ante doscientas personas. Jack Barnes, pasando por Seattle, dijo: Bueno, quizás tengamos que tomar una acción disciplinaria contra Jim Cannon, no se le puede permitir este tipo de cosas. Pero para entonces él ya estaba muy viejo, ya no existía la posibilidad de ningún otro tipo de lucha. El SWP era lo único que le quedaba para aferrarse y decidió continuar con él hasta el fin. Al mismo tiempo estaba viejo, débil, y su esposa había muerto, y ella era muy importante para él. Así que probablemente Cannon estuvo contento con morir. No le quedaba mucho, estaba agotado.

Así que eso es todo. Y el problema es que esta historia es una historia humana bastante común, a saber, que pasó de ser un revolucionario a ser un partidario condescendiente, prestándole su autoridad a un partido que se había vuelto contrarrevolucionario (y ese es el significado del SWP). Y eso es algo triste. Sin embargo, en suma nuestra tarea es, no ignorar los últimos diez años, sino prestar bastante atención a los primeros cincuenta también.

Les doy un ejemplo. Georgi Plejánov fue el fundador del marxismo ruso, un propagandista brillante -como teórico no era tan bueno- pero sí un propagandista brillante. Escribió los libros que educaron a la generación de Lenin. Trató varias veces de pasar del menchevismo al bolchevismo, y repetidamente retrocedió. Jugó un papel despreciable durante la Primera Guerra Mundial en defensa del zarismo. Al final murió en 1919 y nunca levantó un dedo contra la Revolución Rusa. Dijo: los obreros rusos han cometido un error terrible, pero es su decisión y no me vaya oponer a ellos en favor de la burguesía. Una figura contradictoria. Pero todo aquél que cree que debemos borrar a Georgi Plejánov, o a Jim Cannon, de la herencia del marxismo sólo tiene una concepción teológica wohlforthista (ni siquiera una verdadera, ¿ven?, hay teología que representa sencillamente una simplificación excesiva fundamental). Es tanto una falsificación como una perspectiva teológica. Y eso es verdaderamente todo lo que tengo que decir. Supongo que se puede resumir en lo siguiente: que cuando la vida finalmente se extinguió en el cuerpo del viejo, me sentí un poquito más huérfano.

El PST atrapado con las manos en la masa

[Publicado en Workers Vanguard No. 49, 19 de julio de 1974. Traducido en Spartacist No. 11, diciembre de 1982.]

Durante los últimos meses el terror derechista en Argentina ha aumentado en forma drástica. Con poca frecuencia se informa de esto en la prensa burguesa, la cual prefiere dedicarse a los secuestros llevados a cabo por los guerrilleros de izquierda. Sin embargo, además del “golpe” policial en la ciudad industrial de Córdoba en febrero de 1974, han sucedido una serie de tiroteos, redadas, supresiones de periódicos y otros actos arbitrarios dirigidos contra organizaciones socialistas y peronistas de izquierda.

A principios de este año, el general Perón clausuró los periódicos peronistas de izquierda El Descamisado y El Mundo. Las oficinas del Partido Comunista pro Moscú, del Partido Comunista Revolucionario (PCR) maoísta, de la UJS (Unión de Jóvenes para el Socialismo, de la organizaci6n Política Obrera) y del PST (Partido Socialista de los Trabajadores) y su rama juvenil la AJS (Avanzada de la Juventud Socialista), todas han sufrido allanamientos policiales. Oficinas de los sindicatos de izquierda han sido dinamitadas y atacadas con metralletas por matones burocráticos. En mayo, tres militantes del PST, que habían sido secuestrados de la sede de su partido en un suburbio de Buenos Aires, fueron asesinados por una banda de 15 gorilas derechistas. Y ahora, con la muerte de “El Líder” (Juan Domingo Perón) el 30 de junio, indudablemente se acelerará esta ola de atrocidades.

En tales circunstancias, frente a una ola de terror derechista que cuenta con el respaldo tácito y frecuentemente con la participación directa de la policía y el ejército, es una necesidad elemental de la lucha de clases llamar por acciones unidas en defensa de la izquierda, con la participación de todas las organizaciones socialistas, así como las organizaciones sindicales y juveniles peronistas de izquierda. Tales acciones abarcarían manifestaciones conjuntas, piquetes armados para la defensa de huelgas y oficinas de organizaciones de izquierda, y la formación eventual de una milicia obrera unida basada en los sindicatos. Estas acciones de frente unido no comprometerían en modo alguno la necesaria independencia política de las varias organizaciones participantes.

Sin embargo, en una exhibición de pánico típica de la pequeña burguesía frenética, el PST argentino (organización simpatizante del seudotrotskista “Secretariado Unificado de la IV Internacional”) ha tomado un camino muy diferente – hacia un bloque político con los estalinistas y partidos populistas y liberales burgueses, en defensa de la “institucionalización” de la legalidad burguesa. Esta claudicación rastrera fue expresada gráficamente en la declaración conjunta de los seis partidos burgueses, el PC y el PST emitida en una audiencia con el General Perón en su residencia “Olivos”, el 21 de marzo. La declaración jura su adhesión al “proceso institucional” (esto es, la ley y el orden capitalistas), condena a todos aquellos (como los comunistas) que buscan cambiar este proceso, y llama a la acción unitaria (junto con los radicales y peronistas) contra el imperialismo (¡!).

Esta flagrante “Declaración de los 8” es indudablemente una de las mayores atrocidades perpetradas por una organización supuestamente trotskista desde que el LSSP ceilanés entrara en un gobierno de frente popular en 1964. Además de dar a entender que las mismas fuerzas burguesas que asesinaran militantes del PST y depusieran al gobierno peronista de izquierda de Córdoba son capaces de “institucionalizar” la democracia y combatir el imperialismo, la declaración de Olivos es, en realidad, un precursor de un frente popular.

No estamos en posesión de una copia del documento original, pero los extractos publicados en Política Obrera (30 de marzo de 1974) son más que suficientes para una apreciación exacta de su carácter. El PST afirma posteriormente, en el número del 26 de junio de Avanzada Socialista, que nunca firmó la declaración, aparentemente debido a que no pudo obtener un “arreglo” satisfactorio con los partidos burgueses sobre la terminología del documento (ver Intereontinental Press, 15 de julio de 1974). Sin embargo, a lo más esto concierne únicamente la firma formal, ya que el PST participó plenamente en la reunión de Olivos (ver la foto del ubicuo Juan Carlos Coral del PST junto con el resto de “los ocho” en la audiencia con Perón) cuyo propósito era presentarle la mencionada declaración al presidente. En cualquier caso es, como mínimo, insólito el hecho que en su edición del 28 de marzo Avanzada Socialista informara que el PST había firmado aquella declaración. A pesar del vehemente ataque publico al PST por parte del grupo Política Obrera con motivo de este acto, ¡AS no creyó conveniente publicar una “rectificación” de su “error editorial” sino hasta tres meses después!

En el texto presentado a Perón por los ocho partidos, leemos que los participantes en la reunión de Olivos apoyan “en todas sus instancias el proceso institucional y, a la vez, condena[n] a todos aquellos que por una u otra vía procuran afectarla.” En primer lugar, el lector notará las referencias constantes a la “institucionalización”, el “proceso institucional” y demás. Evidentemente aun los falsificadores del PST tienen problemas con hablar de la democracia burguesa en la Argentina de Perón. Y en segundo lugar, ¿a quién precisamente condena la declaración? Sin duda a los “ultraderechistas”. Pero no sólo los matones peronistas de derecha y los fascistas desearían “afectar” el proceso institucional de la democracia burguesa, sino también todo marxista digno del nombre. En cuanto a las tareas por realizar, el PST tiene en mente algo muy distinto a la revolución proletaria. De acuerdo a la declaración:

“Los momentos difíciles que esperan a la República, como consecuencia de su enfrentamiento a los poderes que desde antiguo le han sometido, se superarán victoriosamente con una acción solidaria de los sectores que respetan la voluntad mayoritaria y popular expresada en los comicios por la liberación…

“La realización de un auténtico federalismo de la comunidad nacional, la integración latinoamericana, la solidaridad con los pueblos sojuzgados del mundo y la lucha contra el imperialismo y la oligarquía, sólo podrán materializarse con las coincidencias creadoras que surgen del ejercicio pleno de la democracia en todos los campos …. “

Luego de abrirse camino a través de esta retórica bizantina, el único significado posible que se puede extraer de este párrafo es que los peronistas, los radicales y otros partidos, capitalistas liberales y populistas, junto con el PC yel PST, pueden luchar contra el imperialismo y la oligarquía … ¡siempre que, por supuesto, ellos logren esas “coincidencias creadoras” que resultan de la democracia burguesa!

Tal rechazo abierto del principio marxista de la independencia de la clase obrera de la burguesía, la tesis implícita de que la burguesía puede luchar contra el imperialismo (y por tanto que la teoría de la Revolución Permanente de Trotsky es falsa), y el acuerdo explícito de atenerse a las reglas del “proceso institucional” (¡ni siquiera de la democracia burguesa!) – aun para el inescrupuloso S.U., tal documento va muy lejos. Sin embargo, ¡hasta el momento, ninguna sección del Secretariado Unificado “trotskista” ha declarado públicamente su desacuerdo!

Se informa que la mayoría del S. U. ha enviado una carta interna a sus secciones en la cual exige que el PST clarifique su posición sobre el documento, so pena de expulsión. Es natural, dado que el PST se identifica con la minoría reformista del S.U. que dirige el SWP [norteamericano]. No hay mejor manera de atacar al SWP que responsabilizándoles por esta traición por sus correligionarios argentinos. Pero, ¿qué de los obreros militantes en las misma Argentina, que pueden escoger entre por lo menos dos organizaciones simpatizantes con el Secretariado Unificado (el PST y la “Fracción Roja” del ERP/PRT)? Con seguridad ellos pueden estar interesados en saber cuál es la posición de la “IV Internacional” sobre esta cuestión importante. Y no olvidemos a los militantes alrededor del mundo que se identifican con el trotskismo.

En lo que respecta al SWP, está dispuesto a denunciar los secuestros de capitalistas estadounidenses llevados a cabo por el ERP /PRT, en ese entonces sección oficial del S.U. en Argentina, a pocas horas de su ocurrencia. Sin embargo, el semanario de más de 40 páginas, Intercontinental Press, esperó tres meses para siquiera mencionar la declaración de Olivos.

La Spartacist League denuncia la declaración por el PST argentino, el Partido Comunista y seis partidos populistas y liberales burgueses como una capitulación reformista obscena. No importa si la dirección Coral/Moreno del PST tuvo o no dudas o desacuerdos en ese momento (o con mayor probabilidad sólo ahora, luego de recibir una carta de un “compañero europeo” anónimo pidiendo una “aclaración”), ellos no pueden negar que estaban dispuestos en principio a entrar en un bloque con la burguesía por la ley y el orden. ¡El PST ha sido desenmascarado como enemigo de los trabajadores!

En el pasado, hemos denunciado traiciones parecidas por el PST, como cuando, en una reunión similar entre el presidente electo peronista, Héctor Cámpora, los partidos burgueses y el PC, Juan Carlos Coral declaró el apoyo del PST a las “medidas positivas” del nuevo gobierno y declaraba su “solidaridad proletaria” con Cámpora (ver “Argentina: La lucha contra el peronismo”). Como la escandalosa declaración de Olivos, este “apoyo crítico” a un gobierno burgués nunca ha sido denunciado en la prensa pública del Secretariado Unificado.

Sin embargo, luego de que Mandel haya extraído la última gota de provecho fraccional de este asunto, y luego de que el PST sea debidamente expulsado o abandone el S.U., Mandel se volteará y procederá a escribir una de esas explicaciones lúcidas de las traiciones de sus ex afiliados (su artículo sobre el LSSP ceilanés es un modelo) en la cual critica todo … ,excepto su propia culpa, y la del S.U., en la traición.

Declaración para organizar una tendencia trotskista internacional

[Proyecto de la Declaración adoptado por el Buró Político de la SL/U.S. y un representante del Comité Central de la SL/ANZ, el 22 de mayo de 1974; aceptado por el Comité Central de la SL/ANZ el 7 de junio de 1974; declarado promulgado después de la concordancia con él en el campo de verano europeo de la tendencia espartaquista internacional, el 6 de julio de 1974. Esta versión fue impresa en Cuadernos Marxistas No. 1.]

1. La Spartacist League de Australia y Nueva Zelanda y la Spartacist League de los Estados Unidos declaran constituir el núcleo para la pronta cristalización de una tendencia trotskista internacional basada sobre la Declaración de Principios de 1966, y consagrada al renacimiento de la Cuarta Internacional.

2. En media docena de países existen partidos, grupos y comités, así como esparciados individuos de otros países, que han expresado de una manera general o específica su apoyo o simpatía a la tendencia espartaquista internacional. Entre estos grupos e individuos hay camaradas, tanto en Europa como Asia, teniendo muchos años y aún décadas de experiencia como cuadros del movimiento trotskista.

3. Por haber expresado opiniones opositoras dentro del Secretariado Unificado los portavoces de la Tendencia Revolucionaria Internacionalista, una pequeña ala marxista de oposición concentrada en los Estados Unidos y con adherentes en Australia y en otras partes, han sido expulsados de sus secciones y partidos nacionales del “Secretariado Unificado”, aquella profundamente fraccionada y dividida conglomeración sin principios formada por reformistas y revisionistas — los Kautsky, los Bujarin y los Pablo de nuestros días. Si los principales antagonistas dentro del “Secretariado Unificado” están unidos en sus comunes y no muy ocultos apetitos de colaboración de clases, ellos están profundamente divididos entre el electoralismo y plácido neo-populismo del Socialist Workers Party norteamericano y el entusiasmo guerrillista-terrorista de la antigua Ligue Communiste francesa. Estas diferencias reflejan mucho mejor los distintos medios nacionales, y los apetitos oportunistas que de ahí provienen, que cuestiones de principio. En su recientemente concluido “Décimo Congreso Internacional”, el Secretariado Unificado rehusó oír o siquiera reconocer la petición de los camaradas de la TRI contra su expulsión. Las fuerzas del TRI ahora están colaborando con la tendencia espartaquista. Representan solamente una vanguardia de aquellos que lucharán para salir del pantano revisionista hacia el marxismo revolucionario. En Francia un oposicionista del comité central de la antigua Ligue Communiste acaba de separarse del Front Communiste Revolutionaire (recientemente formado por Rouge) en solidaridad con las posiciones de la TRI.

4. En Alemania, cuadros experimentados de un grupo centrista que en 1969 se separó hacia la izquierda del Secretariado Unificado, y luego fragmentó, ahora se están uniendo a la tendencia espartaquista. Se han reagrupado alrededor de la publicación Kommunistische Korrespondenz. En Alemania tres tareas inextricables se afirman para los leninistas: ganar programáticamente a los elementos subjetivamente revolucionarios entre los miles de jóvenes socialdemócratas de izquierda, centristas, revisionistas y maoístas; fundir a elementos intelectuales y proletarios, sobre todo por medio del desarrollo y de la lucha de fracciones industriales comunistas; y asimilar profundamente unos treinta años de experiencia y análisis marxista, de la cual la larga interrupción de continuidad ha dejado la nueva generación de revolucionarios marxistas alemanes todavía parcialmente aislados.

5. En Austria, Israel, Canadá y otras partes, han ocurrido similares escisiones, seguidas por reagrupamientos revolucionarios y crecimiento. El núcleo inicial en Austria vino de la sección juvenil del Secretariado Unificado de este país. El grupo “Vanguardia” de Israel presentemente es la última sección todavía unida del antiguo “Comité Internacional”, que se escisionó en 1971 entre la Socialist Labour League de Gran Bretaña dirigida por Gerry Healy (con la cual está afiliada la Workers League norteamericana de Wohlforth aunque hayan fricciones entre ambas secciones) y la Organisation Communiste Internationaliste francesa encabezada por Pierre Lambert (la cual subsecuentemente perdió casi todo su apoyo internacional — nos referimos al Partido Obrero Revolucionario de Bolivia encabezado por Guillermo Lora y a los grupos europeos alrededor del húngaro Michel Varga, quienes rompieron con la OCI). Si el grupo “Vanguardia”, al encontrarse rodeado por desintegración por todas partes, todavía es incapaz de escoger entre las pretensiones de Healy y Lambert, si pudo engendrar (y prontamente expulsar) una valiosa tendencia de principios, opuesta a los dos campos. En Canadá jóvenes de los Red Circles del Revolutionary Marxist Group se están atrayendo hacia el trotskismo. En todas partes formaciones sin principios sufren los martillazos de una aguda crisis capitalista y un acenso en la lucha de clases.

6. En Ceilán, donde las consecuencias históricas del revisionismo pablista han sido reveladas completamente, solamente el Revolutionary Workers Party, encabezado por el veterano trotskista Edmund Samarakkody ha salido con su integridad intacta de la infinitud de traiciones perpetuadas por el antiguo LSSP, quien tuvo la ayuda del Secretariado Unificado y de su execrable agente en la isla, Bala Tampoe, y por el cobarde “Comité Internacional” de Healy. El RWP se ha visto ante la necesidad de generalizar nuevamente el programa revolucionario marxista, partiendo de los principios marxistas de la lucha de clases.

7. Con el fin de extenderse políticamente y geográficamente, y al mismo tiempo de adelantar su formalización y consolidación, la tendencia espartaquista se prepara activamente para convenir lo más pronto posible una conferencia internacional. El núcleo de organización de la tendencia buscará trabajar en la más íntima colaboración con grupos simpatizantes, particularmente continuando y asegurando una amplia y profunda discusión oral y escrita para preparar esta conferencia internacional. Durante el período antes de la conferencia, el núcleo de organización asumirá la responsabilidad política y organizativa de las resoluciones internacionales, declaraciones y cartas abiertas precedentes, y de los acuerdos para un trabajo en común entre los grupos que actualmente integran la tendencia. Notamos entre estos documentos: “Hacia el renacimiento de la Cuarta Internacional”, 14 de junio de 1963; “Declaración a la tercera conferencia del Comité Internacional”, 6 de abril de 1966; Carta al Comité de Organización para la Reconstrucción de la Cuarta Internacional y a la OCI francesa, 15 de enero de 1973; Carta a Samarakkody, 27 de octubre de 1973; y las análisis históricas “Génesis del pablismo”, “El desarrollo de la Spartacist League de Nueva Zelanda”, y “La lucha por el trotskismo en Ceilán”; así como los acuerdos endosados durante la Conferencia interina en Alemania en enero de 1974.

8. Tanto el actual “Secretariado Unificado” como el antiguo “Comité Internacional”, a pesar de sus respectivas pretensiones de “ser” la Cuarta Internacional, como condición previa para formar sus falsas “uniones” se han burlado crónicamente de los principios del internacionalismo y de las normas bolcheviques del centralismo democrático mientras sus grupos nacionales o facciones basadas nacionalmente se han separados. En última instancia esto se explica como una respuesta a las presiones de sus propias clases dirigentes. De este modo, hasta que el antiguo “Comité Internacional” eruptó en sus secciones inglesa y francesa, la actuación del dicho Comité Internacional se basaba explícitamente en la proposición de que “el único método disponible para llegar a decisiones actualmente es el principio de unanimidad” (decisión de la Conferencia del Comité Internacional en Londres, 1966). Desde entonces los healystas han substituido descaradamente el principio de Gauleiter/Führer como una burla del centralismo democrático. La otra ala del antiguo Comité Internacional, dirigida por la OCI, está en la posición contradictoria de, por un lado, lanzar el Comité de Organización para la Reconstrucción de la Cuarta Internacional (que se proponía iniciar una discusión política sobre la base del Programa de Transición de 1938) y, por otro, de tratar de construir nuevas secciones nacionales. Tanto el Comité de Organización como tales secciones eventuales están sometidos a una ambigüedad básica desde el principio, pero la desintegración del Comité de Organización en elementos profundamente opuestos, todos basándose en el Programa de 1938, le ha dejado con una praxis abortada.

Hoy día, siguiendo al recientemente concluido “Décimo Congreso” del Secretariado Unificado, sus seguidores norteamericanos (estando en la minoría en el plano internacional) amenazan a su propia minoría interna, la Tendencia Internacionalista (que pertenece a la mayoría internacional), al declarar:

“El Socialist Workers Party proclama su fraternal solidaridad con la Cuarta Internacional, pero es prevenido por causa de legislación reaccionaria de afiliarse a ella. Todas las actividades políticas de los miembros del SWP se deciden por los cuerpos de dirección democráticamente elegidos del SWP y por los comités locales y de rama del partido. El aceptar incondicionalmente la autoridad de estos cuerpos del SWP es un prerrequisito necesario a la condición de miembro del partido. No existen otros cuerpos cuyas decisiones son obligatorias para el SWP o sus miembros.” [Nuestra énfasis]

SWP Internal Information Bulletin No. 4, abril de 1974; De la nota de introducción, 17 de abril de 1974

9. Esta afirmación aparentemente descarada de independencia nacional por o hacia organizaciones en los Estados Unidos no es única y tiene una historia específica. Así como el publicista healysta norteamericano Wohlforth declara en su panfleto, “El revisionismo en crisis”:

“Con la promulgación de la Ley Voorhis en 1940, el SWP fue legalmente prohibido a pertenecer a la Cuarta Internacional. Desde entonces el SWP no ha podido afiliarse a la Cuarta Internacional. De manera que hoy día sus relaciones con el Secretariado Unificado son de solidaridad política, igual que la Workers League está en solidaridad política con el Comité Internacional.”

La “Ley Voorhis”, votada por el Congreso norteamericano en 1940, ha sido utilizada como excusa conveniente por los revisionistas para exponer, más abiertamente que para sus correligionarios de otras partes les queda practicable, a sus posiciones concretas antiinternacionalistas.

Esta ley, aunque ostensiblemente dirigida sobre todo contra conspiraciones militares domésticas teleguiadas por poderes extranjeros, en realidad fue emitida (igual que la sobrepuesta “Ley Smith”) con el propósito de perseguir al Partido Comunista norteamericano, que en ese entonces apoyaba al Pacto Hitler-Stalin. Una de sus cláusulas principales dice: “Una organización está sujeta a control extranjero si… sus políticas o algunas de ellas están determinadas por, o a la sugerencia de… una organización política internacional”. (La actividad política se define aquí como aquella que tiene el propósito del control forzoso o derrocamiento del gobierno). Tales organizaciones deberían someterse a unos procedimientos de “registración” tan masivos y repetidos como para paralizarlas, sin hablar de la naturaleza inadmisible de muchas de las declaraciones requeridas. En este sentido fue similar a la posterior “Ley de Control de Comunistas” la cual fue combatida con éxito por el Partido Comunista norteamericano. Sin embargo, la “Ley Voorhis” con sus cláusulas obviamente anticonstitucionales y contradictorias nunca ha sido utilizada por el gobierno, sólo por los revisionistas.

10. Hoy día, la Mayoría del Secretariado Unificado echa alaridos fuertes en favor de unidad y disciplina internacional, i.e., contra las posiciones y conducta del SWP. Pero esto no fue siempre así. Cuando el precursor de la Spartacist League trató de apelar su expulsión del SWP al Secretariado Unificado, Pierre Frank, escribiendo de parte del Secretariado Unificado, el 28 de mayo de 1965, contestó que:

“En respuesta a su carta del 18 de mayo llamamos su atención primero al hecho de que la Cuarta Internacional no tiene conexión organizacional con el Socialist Workers Party y consecuentemente no tiene jurisdicción en tal problema como ustedes presentan; es decir, la aplicación del centralismo democrático afectando la organización, sea en conjunto o en casos individuales.”

Después de que Frank respondió a Spartacist, Healy expresó públicamente simpatía hacia el aprieto de Spartacist, acusando en su Newsletter del 16 de junio de 1965 que Frank “se esconde detrás de una fórmula legal para cubrirse”. Sin embargo, cuando a Healy le tocó su turno con la publicación por el SWP de un bochornoso panfleto “Healy ‘reconstruye’ la Cuarta Internacional” la SLL de Healy amenazó con violencia y/o acción legal a todos que pretendían repartir el panfleto en su Inglaterra (“Declaración del Comité Político”, Newsletter, 20 de agosto de 1966). ¡Poco después acudió a ambas amenazas en el caso Tate! Healy reclamó, a favor de Wohlforth y Spartacist, como base para sus amenazas el mismo miedo ante la Ley Voorhis. Pero Spartacist respondió:

“Por nuestra parte, rechazamos las solicitudes de la SLL a favor de nosotros. La Ley Voorhis es un tigre de papel — nunca ha sido utilizada contra nadie, y es patentemente anticonstitucional. Si el Departamento de Justicia iniciara un proceso jurídico contra un grupo pequeño como el nuestro, o contra el más pequeño y menos amenazante ACFI (de Wohlforth), sería hacer una burla del gobierno; y Healy sabe esto. Está consciente de que durante muchos años el SWP ha tratado de esconderse detrás de esta ley para defender su concepto federativo de la Internacional.”

Spartacist No. 7, septiembre-octubre de 1966

11. Actualmente, sin embargo, como en el documento de la Mayoría del Secretariado Unificado “Otra vez y siempre la cuestión de la Internacional” (por Alain Krivine y el mismo Pierre Frank, el 10 de junio de 1971, en SWP International Information Discussion Bulletin No. 5, julio de 1971), atacan la formulación pública de Jack Barnes, secretario nacional del SWP, según la cual “la principal condición para una organización internacional” es “la colaboración entre direcciones… en cada país”. A esta idea Krivine y Frank contraponen “la Internacional, un partido mundial basado en el centralismo democrático”. Y más tarde esta Tendencia Mayoritaria (en IIDB Vol. 10, No. 20, octubre de 1973) nota que la Minoría, en flagrante contradicción con las previamente expresadas posiciones de Barnes y Hansen, declara: “haremos todo lo posible para construir un centro [internacional] fuerte”, y la Mayoría concluye que “la actual práctica no deja lugar para dudas: la facción [de la Minoría] estaría a favor de un ‘centro fuerte’ si tendría en el la mayoría”. Y aún más recientemente esta misma Mayoría del Secretariado Unificado mantiene que detrás de estas acciones de la Minoría dirigida por el SWP “se encuentra una concepción federativa de la Internacional que contradice los estatutos y la línea adoptada por el [Décimo] Congreso Mundial” (17 de marzo de 1974, en IIDB Vol. 11, No. 5, abril de 1974). La Mayoría del Secretariado Unificado debe saberlo bien. Lanzaba esta acusación comentando un acuerdo conjunto Mayoría-Minoría del Décimo Congreso, que fue tan flagrante en amnistías mutuas para toda clase de indisciplina, ataques y repudiaciones públicos, trapacerías organizacionales, escisiones y expulsiones que la Mayoría se vio obligada a ofrecer la excusa débil de que estos “compromisos adoptados en este Congreso Mundial no deben considerarse de ninguna manera como precedentes” y que “el carácter excepcional de estas medidas está demostrado por la adopción unánime de nuestros nuevos estatutos” (¡que formalmente contradice la práctica real!). Claro que si — porque para los oportunistas y revisionistas los principios organizativos básicos no son de una práctica centralizada, imparcial, consistente y de camaradería revolucionaria, sino que por el contrario se reducen a la sencilla cuestión de quien paga el pato. Es éste el aspecto organizacional del pablismo.

Si hoy día el Secretariado Unificado promete apoyar sus propios amigos dentro del SWP si se procede contra ellos, debe señalarse no la deshonestidad o hipocresía del Secretariado Unificado per se, sino el quebrantamiento de las pretensiones del Secretariado Unificado (como las del Comité Internacional) de ser la Cuarta Internacional. Ambos adaptan por conveniencia sus principios organizacionales profesados para conseguir pequeñas ventajas así como, y precisamente porque, hacen lo mismo con sus principios políticos y programáticos.

12. La tendencia espartaquista internacional es precisamente eso, una tendencia en proceso de consolidación. Sin embargo, desde sus comienzos internacionales ha declarado su fidelidad persistente, que ya ha sido probada durante una década en confines nacionales, a los principios marxistas-leninistas y al programa trotskista — revolucionario, internacionalista y proletario.

La lucha por el renacimiento de la Cuarta Internacional promete ser difícil, larga, y sobre todo desigual. Sin embargo, es una tarea indispensable y central que enfrenta aquellos que se proponen ganar el poder proletario y así abrir el camino para lograr el socialismo para la humanidad. La lucha empezada por L.D. Trotsky en 1929 a constituir una Oposición de Izquierda Internacional debe ser estudiada. A pesar y a raíz de las diferentes particularidades objetivas y subjetivas, y con una base que al fin es común, ahora como entonces, hay mucho que aprender especialmente en la selección y prueba de cuadros en el curso de las vicisitudes de las luchas sociales e internas.

La gigantesca figura de Trotsky atrayó a su rededor toda clase de elementos inestables, psicológica y programáticamente, disgustados por la Comintern en degeneración. Junto con la desmoralización resultante de la sucesión de derrotas proletarias que se culminaron en la Segunda Guerra Mundial, esto resultó en un proceso prolongado, y no siempre exitoso de selección. La ausencia de un hombre como Trotsky en nuestras filas se recompensa muy poco con el hecho de que la tendencia espartaquista tiene al comienzo muy limitada fuerza de atracción extrínseca y simbólica. Sin embargo, una década de experiencia predominantemente localizada no muestra una falta de elementos débiles o accidentales atraídos temporáneamente hacia la tendencia. La única prueba verdadera es en la participación determinada y total en la viviente lucha de clases.

Como lo anotó L.D. Trotsky en el artículo, “Al pié de la tumba del recientemente difunto Kote Tsintsadze”, del 7 de enero de 1931:

“Fueron necesarias condiciones enteramente extraordinarias, como el czarismo, la ilegalidad, el encarcelamiento, las deportaciones, muchos años de luchas contra los mencheviques, y sobre todo la experiencia de tres revoluciones, para producir luchadores como Kote Tsintsadze…”

“Los Partidos Comunistas del oeste todavía no han podido criar luchadores de la categoría de Tsintsadze. Esta es su debilidad acosadora, determinada por razones históricas pero en todo caso una debilidad. La Oposición de Izquierda en los países occidentales no es una excepción en este respecto, y debe tomarla bien en cuenta.”

— Comité Central, SL/ANZ

— Comité Central, SL/U.S.

Resolution on Youth

Founding Conference of the 4th International: “Resolution on Youth”

[Introduction from Revolutionary Communist Youth Newsletter, No. 17, May-June 1973. Copied from http://www.bolshevik.org/history/youth/Youth031938.html ]

Trotsky was always keenly aware of what he called the problem of generations. He began the New Course (1923), his opening shot in the struggle against the bureaucratic degeneration of the Russian Revolution, with a discussion of the “question of the party generations,” and in the most important document among the founding resolutions of the Fourth International (FI), The Death Agony of Capitalism and the Tasks of the Fourth International: The Transitional Program, Trotsky stated the problem of generations in the following way:

 “When a program or organization wears out, the generation which carried it on its shoulders wears out with it. The movement is revitalized by the youth who are free of responsibility for the past… Only the fresh enthusiasm and aggressive spirit of the youth can guarantee the preliminary successes in the struggle; only these successes can return the best elements of the older generation to the road of revolution.”

 —p. 45, Pathfinder Press edition

Trotsky had not forgotten the lesson of the collapse of the Second International and the building of the Third. When the leading parties of the Second International capitulated to the national chauvinism of WWI, it was the militants primarily concentrated in the Socialist youth and women’s groups (representing a more oppressed stratum of the working class than the privileged labor aristocracy—the most influential component of the Western European Socialist parties) who carried the banner of internationalism against the tide of national chauvinism. It was these militants who, under the impact of the Russian October, provided the precious founding cadre for the new Communist International (CI), With the destruction of the CI as a world revolutionary party under the heavy blows of the failure of the German Revolution, the bureaucratic degeneration of the Bolshevik Revolution, the rise of fascism and the impending renewal of imperialist world war, the tasks of creating a new international were placed on the agenda. Trotsky, one of the creators of the CI who had authored its founding manifesto, turned to the generation of young workers, unscarred by the defeats and betrayals of the past. Hence, the founding manifesto of the FI ends with a clarion call to “Open the Road to the Woman Worker! Open the Road to the Youth!”

The seriousness with which Trotskyists undertook this necessary historical exhortation to find the road to the next generation of revolutionaries was displayed by the fact that—though the founding of the FI took place under the most difficult conditions requiring careful preparation and secrecy, at a time when the Trotskyists had meager resources and were being hounded throughout the world by the police and agents of all wings of the bourgeoisie from the fascists to the most “democratic” and, with special vehemence, by Stalin’s secret police—nonetheless the Founding Conference was followed one week later by the “World Youth Conference of the Fourth International.” Both Conferences were held in September 1938; the former was attended by 21 delegates representing 11 countries, while the Youth Conference was attended by 19 delegates from 7 countries (Poland, Austria, Belgium, Holland, England, the U.S. and France). There was a considerable overlap in delegations and, in addition, the International Bureau of the FI, elected at the party Conference, sent three delegates to the Youth Conference. Besides adopting the “Resolution on the Youth,” the World Youth Conference endorsed the Transitional Program and voted to affiliate as the official youth section of the FI.

As Nathan Gould, the youth delegate from the U.S., reported in the weekly organ of the then-revolutionary Socialist Workers Party, Socialist Appeal (22 October 1938):

 “The resolution on relations between the youth and adult Internationals accepted the classical Leninist concept of these relations. The Youth International, which accepts the proletarian revolutionary international leadership of its adult body is to be politically subordinate to and organizationally autonomous of the Fourth International.”

Gould then stated that all decisions and resolutions of the Youth Conference, including the “Resolution on the Youth” flow “from and are subordinated to the demands of the theses on The Death Agony of Capitalism.” Indeed, the capitalist death agony developed with such rapidity and acuteness that the “youth question” was soon superceded by the “military question.” The principal concerns of working-class youth in civilian life under capitalism—the lack of jobs, education and social equality, problems with which the “Resolution on the Youth” were mainly concerned—were soon to be transcended as imperialist war gave these youth the “jobs,” “education” and “social equality” of the barracks. Within the context of universal militarism, the Trotskyists conducted themselves with exemplary valor, e.g., building revolutionary cells within the German Army. But the objective conditions forced the FI to temporarily abandon the tasks set out in the “Resolution on the Youth” and the struggle for a Trotskyist youth international.

Rise of Pabloism

After WWII, the Trotskyist movement, decimated by fascism and Stalinism, tried to regroup and reorient itself. However, the destruction of a whole generation of Trotskyist cadre, including Trotsky himself, left the FI theoretically unarmed and isolated from the working class. The untested and inexperienced cadre that rose to the leadership of the FI, personified by Michel Pablo, were overtaken by the post-war pre-revolutionary upheavals whose course their weak forces could not significantly influence. These cadre were further disoriented by the apparent stabilization of capitalism on the one hand, and the growth of Stalinism and social democracy on the other (see “Genesis of Pabloism,” Spartacist No. 21). Pabloism meant the abandonment of the struggle to build independent Trotskyist parties and the liquidation of Trotskyist cadre into the existing Stalinist and social-democratic formations which were seen as playing an eventual revolutionary role under the impact of the “objective process.” The corollary for Trotskyist youth was the command that they should bury themselves in the Stalinist and social-democratic youth groups and wait for the “objective process” to unfold.

Thus the “Resolution on the Youth” and the prospects for a Trotskyist youth international were abandoned when the FI succumbed to Pabloism. Although many of the specific demands and slogans of the “Resolution on the Youth” are clearly dated, the resolution possesses more than just historical interest. The document, especially section 14 entitled “The Revolutionary Program,” is a valuable reaffirmation of the programmatic criteria governing youth work as Lenin, Trotsky and the early CI and FI conceived it. Such a reaffirmation is particularly important today when so many political tendencies claiming to be Trotskyist display the most elementary confusion on this question. The early CI and Young Communist International, and the Founding Conference of the FI and corresponding Youth Conference were explicit and insistent that the Leninist-Trotskyist youth group must be a section of the vanguard party which embodies the continuity, tested political leadership and developed programmatic clarity of the revolutionary movement. The program of the youth section must be developed within the framework of the party’s program, as the “Youth Resolution” states: “It is within the framework of the transitional programme of the Fourth International that the present programme should be developed and applied.” “Youth” is not a class, there is no “youth program” as such. The program which addresses itself to the objective needs and special oppression of youth is part and parcel of the program for proletarian power. “The struggle for these demands cannot be separated from the struggle for the demands of workers as a whole, both employed and unemployed” [“Youth Resolution”].

Youth Vanguardism From the SWP to the WL

The various pretenders to the banner of Trotskyism all reject Trotsky’s class approach to the youth question—namely, that the question of special oppression and needs of youth must be subordinated to and integrated into the revolutionary program for the working class, the Transitional Program. Modern Pabloism, embodied in organizations like the SWP, the International Marxist Group in England, the Ligue Communiste in France, and personified by “theoreticians” like Ernest Mandel and “activists” like Tariq Ali, after years of self-internment in reformist organizations, have recoiled from entrism and have tried, in their various ways, to jump on the bandwagon of the “international youth radicalisation.” Starting from the proposition that we live not in the era of capitalist decay but in the era of “neo-capitalism,” i.e., capitalist crises stabilized by state intervention into the economy (e.g., debt expansion), they come to the conclusion that therefore the “epicenter” of world revolution has shifted from the industrial to the colonial countries, or from the industrial working class to more peripheral “sectors” of the work force such as white-collar workers and white-collar “apprentices” (i.e., students). They see the industrial working class as hopelessly bureaucratized and bourgeoisified, only approachable from the “peripheries” of guerrilla warfare in the colonial countries and youth and petty-bourgeois vanguardism in the industrial countries. The SWP has surpassed Pabloism in adopting a non-proletarian ideology. It has lifted the “cultural autonomy” slogan from the Austro-Marxists and applied it to the present by having each oppressed “sector” of the population independently “self-determine” itself, into that pure realm of freedom which is, of course, obtainable only on the gilded comfort of the college campus. Each “sector” of society (students, blacks, Chicanos, women and yes, even the working class) is provided by the revisionists with its very own “transitional” program.

Departing from Trotskyism and proletarian revolution on another road, a road akin to “third-period” Stalinism, is the Socialist Labour League, its gang in the U.S., the Workers League, and their corresponding youth groups, both called “Young Socialist.” Starting from a radical perspective—that capitalist productive forces can no longer grow and, therefore, capitalism can no longer grant long-lasting reforms—they draw a reformist conclusion, i.e., that the struggle for such reforms is inherently revolutionary. In fact, this is simply inverted social democracy—that socialism can be won through piecemeal reform struggles. The Transitional Program on the other hand, raises demands that flow from the real objective needs of the proletariat, but also prepare and mobilize the workers for the revolutionary struggle for proletarian power.

The WL’s treatment of the youth question is completely opportunist: Ignoring the heterogeneous social composition of youth, the WL calls upon youth (all youth) to pressure union bureaucrats to build a labor party, and presents transitional demands for youth, as an undifferentiated mass, to carry out. The WL’s line embodies classless youth vanguardism. The irony of the WL’s constant exhortations to the “youth” to build a labor party, create general strikes, etc., is that in the WL’s propaganda to the working class (e.g., in their auto program for 1973, Bulletin, 12 February, p. 18) it often “forgets” to mention the labor party as well as other key transitional demands like nationalization of industry under workers control. Its youth group, furthermore, has no internal political life but is a front group manipulated by the WL.

The Revolutionary Communist Youth, as the youth section of the Spartacist League, continues the traditions of the early CI and FI, the traditions of Lenin and Trotsky, that the youth section must be programmatically linked and united to the vanguard party (“politically subordinate and organizationally autonomous”), that the special demands which address themselves to the problems of the youth must flow from the Transitional Program and must link the struggles of youth to the struggle of the proletariat for power.

RCYN Editorial Board

Related Documents
1938 Trotskyist Resolution on Youth
1936 Trotskyist Resolution on Youth

La izquierda chilena y Allende

[Originalmente publicado en Workers Vanguard No. 29, 28 de septiembre de 1973. Traducido en Cuadernos Marxistas No. 3.]

A medida que el gobierno de la Unidad Popular capitulaba repetidamente ante las demandas de los reaccionarios, cierto número de grupos a la izquierda de los reformistas Partidos Comunista y Socialista crecían rápidamente. El mayor de éstos era el MIR (Movimiento de Izquierda Revolucionaria), una formación castrista de izquierda. El MIR originalmente se opuso a cualquier participación en las elecciones y consideraba la guerra de guerrillas campesina como él camino al poder en vez de la insurrección proletaria. Sin embargo, después de la victoria electoral de la UP en septiembre de 1970 el MIR cambió bruscamente su posición, capitulando ante la popularidad de Allende: “Sostenemos que la victoria electoral de la izquierda constituye un inmenso avance en la lucha del pueblo por la conquista del poder…” (Punto Final, 13 de octubre de 1970). Consiguientemente adoptó una posición de “apoyo crítico” al gobierno del frente popular: “… a pesar que no concordamos con cada paso de la Unidad Popular… a pesar de que tengamos diferencias con aspectos de su política, ello no significa que tengamos que ir a una ruptura definitiva con la Unidad Popular” (Punto Final, 9 de noviembre de 1971).

Como la mayor organización a la izquierda de la UP, el MIR pudiera haber actuado como un polo de atracción revolucionario para los miles de obreros que buscaban una oposición socialista al gobierno que estaba rebajando su nivel de vida y rompiendo sus huelgas. Los mineros del cobre, por ejemplo, se vieron forzados a caer en las manos de los demagógicos líderes sindicales demócratas cristianos ya que prácticamente toda la izquierda se opuso a su huelga para mantener la escala móvil de salarios. (Fidel Castro, aclamado ahora como un “revolucionario” por el SWP en contraste con Allende, endorsó al gobierno de la UP, invitó a los jefes del Estado Mayor chileno a La Habana y les dijo a los mineros del cobre que trabajasen más y pidieran menos sueldo.) Por su política de capitulación ante la Unidad Popular, el MIR dejó a estas masas sin dirección. Debe por lo tanto asumir una gran parte de la responsabilidad por el triunfo final de los reaccionarios.

El llamado “Secretariado Unificado”, al que apoya el SWP, está adoptando ahora una posición “trotskista ortodoxa” sobre el frente popular chileno. Sin embargo, fue él mismo responsable de la formación del MIR pro-Allende. Este grupo castrista de izquierda fue fundado a mediados de 1965 como resultado de una serie de fusiones iniciadas por el POR (Partido Obrero Revolucionario), afiliado chileno del S.U. Las fusiones comprendieron grupos pro-China, pro-Cuba y socialistas de izquierda que se habían separado de los PC y PS dominantes. Para reconciliar estas dispares tendencias, el programa del MIR no mencionaba para nada a la Cuarta Internacional, Trotsky, la revolución permanente, el Programa de Transición o el estalinismo; apoyaba explícitamente a los chinos contra la URSS y pedía la formación de una “Internacional” latinoamericana dirigida por Cuba y basada en la guerra de guerrillas. El Comité Central del MIR incluía los antiguos líderes del POR José Valdez y Humberto Valenzuela, y otros dos antiguos trotskistas de la Izquierda Comunista de los años 30, Oscar Waiss y Enrique Sepúlveda. La conferencia de fundación del MIR fue ensalzada, por el S.U. (“Partido marxista revolucionario fundado en Chile”, World Outlook, 17 de septiembre de 1973), que continuó dando reportes favorables hasta 1972, cuando estos previos aliados desaparecieron calladamente de las páginas de (casi) todas las publicaciones del S.U.

Recientemente el S.U. empezó a mencionar otra organización, el Partido Socialista Revolucionario, como a su sección chilena. El PSR actuó durante los primeros nueve meses de 1973 como el apéndice de izquierdas del MIR, que a su vez era el apéndice de izquierdas de la Unidad Popular. Así el PSR pedía la formación de milicias obreras (lo cual el MIR había evitado cuidadosamente) y la extensión de las nacionalizaciones y consolidación de los “cordones industriales”. Sin embargo, no caracterizó al régimen de la UP como un frente popular, denominándolo en su lugar como “reformista” y apelando a él para que extendiera las nacionalizaciones (ver Intercontinental Press, 26 de marzo de 1973).

Un numero reciente del periódico del PSR, Revolución Permanente (15-31 de agosto) publicó una declaración de su actitud hacia el gobierno de Allende: “Desde 1970 hasta ayer, [agosto 9] el gobierno de la UP era un gobierno reformista, de carácter policlasista [¡!], que expresaba una alianza del reformismo obrero con sectores residuales burgueses”, una fórmula que podría significar políticamente cualquier cosa. Sin embargo, esto es contrastado con el nuevo gobierno que incluía a los jefes de las fuerzas armadas: “Al asumir [el poder] ayer el nuevo gabinete ha cambiado en gran medida el carácter del gobierno, convirtiéndose en un gobierno de abierta colaboración de clase… porque el reformismo obrero ha perdido la hegemonía total en la alianza de clases…”

En otras palabras, segundo el PSR, hasta el 9 de agosto el gobierno no era uno de  “abierta colaboración de clase”; de ahí que el PSR no pidiera la substitución de la UP por un gobierno obrero. (Debemos señalar que la frase sobre “hegemonía” de los partidos obreros, reformistas en la “alianza policlasista” es la misma excusa que dio la Ligue Communiste francesa para votar por él frente popular de la Unión de la Izquierda en las elecciones de marzo de 1973.) Así la política del PSR no sólo contradice las advertencias de Trotsky sobre las consecuencias de apoyar un frente popular (aunque sea con la “sombra de la burguesía”) en España durante los años 30, ¡sino también la propia declaración del S.U. sobre Chile! (Esto, sin embargo, no es de extrañar. En mayo último el S.U. preconizaba una oposición intransigente al gobierno de Cámpora en Argentina, una política que no fue compartida por ninguno de los dos grupos afiliados al S.U. en Argentina.)

Otro grupo en Chile que pretende seguir el trotskismo es el Partido Obrero Marxista Revolucionario localizado en Concepción, un centro industrial al sur de Santiago, en el cual tanto el MIR como el ala izquierda del Partido Socialista han sido tradicionalmente fuertes. El POMR resultó de una cisión en la previa Organización Marxista Revolucionaria, que estaba afiliada al OCI francés y que apoyaba la política centrista del POR boliviano durante 1971. En ese tiempo, el POR boliviano se concentró en formar un bloque con el Partido Comunista dentro de la “Asamblea Popular” y omitió completamente el reclamar el derrocamiento del gobierno burgués del General Torres. Más tarde se unió al frente popular “Frente Revolucionario Anti-imperialista” con Torres y otros oficiales nacionalistas del ejército.

Una declaración del POMR durante la crisis gubernamental del verano pasada en Chile (fechada el 7 de agosto) incluía un cierto número de demandas para democratizar la federación laboral de la CUT, el control obrero, un frente unido para formar un comité militar y “un programa independiente para la clase obrera”. Sin embargo, la única demanda relacionada directamente con el gobierno de la UP exhortaba al “veto a los ministros anti-obreros, elección obrera de los ministros y que rindan cuentas a los organismos de las masas”. Esta demanda asumía que el gobierno era de algún modo un “gobierno obrero”, en vez de un frente popular que, de necesidad, ata a los obreros por lo menos a un sector de la burguesía.

Una tercera organización “trotskista” en Chile es el POR (Posadista) que, como su nombre implica, está afiliado can la falsa “Cuarta Internacional” de Juan Posadas. Posadas se separó de sus antiguos amigos de lo que es hoy el S.U. a principios de los años 60, apoyando las posiciones de Mao Tse-tung y exhortando a la guerra de guerrillas en todo el continente de Latinoamérica. Ha continuado como seguidor de los chinos en más de un aspecto; las publicaciones posadistas, por ejemplo, se refieren asiduamente a “la seguridad de las ideas del camarada Posadas”. También han adoptado la afinidad de Mao hacia los burgueses nacionalistas, exhortando a una alianza anti-imperialista latinoamericana que incluiría a Allende, Perón y el régimen militar peruano.

En Chile el POR (Posadista) caracteriza el gobierno de Allende como un “Gobierno Popular” y le apoya plenamente, presionándolo al mismo tiempo desde la izquierda: “El gobierno y la CUT, los sindicatos, siguen siendo los instrumentos principales que tienen los trabajadores para llevar adelante estos objetivos” (“liquidando lo que resta del capitalismo y desarrollando el poder proletario”). Lo que estaba implicado en las formulaciones del POMR y PSR queda expresado aquí más claro que la luz del día (Lucha Obrera, 25 de mayo de 1973).

Así todos los grupos en Chile que pretenden representar al trotskismo fallaron en el test decisivo, la habilidad de determinar el carácter de clase del gobierno de la UP y adoptar frente a él una actitud desde una perspectiva revolucionaria. No se habían aprendido las lecciones de España de 1936-39, y la clase obrera ha tenido que pagar de nuevo con su sangre y con la destrucción de sus organizaciones.

Geneza pabloizmu

SPR a Czwarta Międzynarodówka 1946-54:
Geneza pabloizmu


Niniejszy artykuł jest przetłumaczony ze Spartacista (wydanie angielskie) nr 21, jesień 1972 r. Pierwsze tłumaczenie ukazało się w Spartaciście (wydanie francuskie) nr 4 w 1974 r. Skopiowano z:

http://socjalegalitaryzm.byethost18.com/arch/fdsizmlkwp/viewtopica4bd.html?f=36&t=150&i=1

* * *

Amerykańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (SPR) i europejscy pabloiści w różnym tempie i różnymi drogami stoczyli się w rewizjonizm, aby we wczesnych latach sześćdziesiątych XX w. połączyć się w niełatwym przymierzu pozbawionego zasad „zjednoczenia”, które teraz załamało się, gdy amerykańska SPR dopełniła przejścia od pablowskiego centryzmu do otwartego reformizmu. Zjednoczony Sekretariat, który wyłonił się ze „zjednoczenia” z 1963 r., balansuje na krawędzi otwartego rozłamu; „antyrewizjonistyczny” Komitet Międzynarodowy rozpadł się w zeszłym roku. Zapaść różnych konkurujących pretendentów do płaszcza Czwartej Międzynarodówki daje decydującą okazję do odbudowy autentycznej trockistowskiej tendencji międzynarodowej. Kluczem do celu odbudowy Czwartej Międzynarodówki poprzez proces rozłamów i fuzji jest zrozumienie charakterystyki i przyczyn pablowskiego rewizjonizmu i wadliwej reakcji antypablowców, którzy walczyli, za mało i za późno, na terenie narodowym, równocześnie w praktyce porzucając ruch światowy.

II wojna światowa, Stany Zjednoczone i Francja

Przed wybuchem wojny Trocki i Czwarta Międzynarodówka sądzili byli, że upadający kapitalizm i wzrost faszyzmu usunęły możliwość reformizmu, a więc burżuazjno-demokratycznych złudzeń wśród mas. Jednak musieli oni stawać się coraz bardziej świadomi, że obrzydzenie klasy robotniczej faszyzmem i groźbą faszystowskiej okupacji dały początek socjalszowinizmowi i odnowie zaufania do „demokratycznej” burżuazji, przepajającego masy proletariackie w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. W obliczu takich sprzeczności potężne naciski nacjonalistycznego zacofania i demokratycznych złudzeń w klasie robotniczej prowadziły do rozłamu między sekcjami Czwartej Międzynarodówki, niektóre zajmowały stanowisko sekciarskie, inne kapitulowały przed socjalpatriotyzmem, który szalał wśród mas. SPR na krótko przyjęła „proletariacką politykę wojskową”, która wzywała do szkolenia wojskowego pod kontrolą związków zawodowych, implicite stawiając utopijną ideę, że robotnicy amerykańscy mogliby zwalczać niemiecki faszyzm bez istnienia w Stanach Zjednoczonych państwa robotniczego, przez „kontrolowanie” armii amerykańskiego imperializmu. Brytyjski trockista Ted Grant poszedł jeszcze dalej, w pewnym przemówieniu nazywając siły zbrojne brytyjskiego imperializmu „naszą Ósmą Armią”. Niemieccy IKD ze swoją teorią, że faszyzm stworzył potrzebę „pośredniego stadium zasadniczo równoważnego rewolucji demokratycznej” („Trzy tezy”, 19 października 1941 r.), zwrócili się ku otwartemu mieńszewizmowi.

Francuski ruch trockistowski, podzielony w toku wojny, był najlepszym przykładem tej sprzeczności. Jedna z jego frakcji podporządkowywała mobilizację klasy robotniczej apetytom politycznym gaullistowskiego skrzydła imperialistycznej burżuazji; inne ugrupowanie odrzucało wszelką walkę w ruchu oporu na korzyść roboty wyłącznie w miejscach pracy i, nie rozpoznając istniejącego poziomu świadomości reformistycznej wśród robotników, awanturniczo usiłowało podczas „wyzwalania” Paryża zająć fabryki, kiedy masy pracujące były na ulicach. Dokument konferencji europejskiej z lutego 1944 r., który był podstawą do fuzji między dwoma francuskimi ugrupowaniami i sformowania Komunistycznej Partii Internacjonalistycznej (PCI), tak charakteryzował te dwie grupy:

„Zamiast rozróżniać między nacjonalizmem pokonanej burżuazji, który pozostaje wyrazem jej imperialistycznych dążeń, a «nacjonalizmem» mas, który jest jedynie reakcyjnym wyrazem ich oporu przeciwko wyzyskowi przez imperializm okupantów, kierownictwo POI uważało walkę własnej burżuazji za postępową. (…) CCI (…) pod pretekstem strzeżenia nienaruszalności dziedzictwa marksizmu-leninizmu uparcie odmawiało rozróżniania nacjonalizmu burżuazji od ruchu oporu mas”.

I. IZOLACJONIZM SPR

Po wybuchu II wojny światowej początkowo trockizm europejski i amerykański w odmienny sposób reagowały na różne zadania i problemy. Niepewny internacjonalizm amerykańskiej SPR, utrzymywany przez bliską współpracę z Trockizm podczas jego wygnania w Meksyku, nie przetrwał zamordowania go w 1940 r. i wybuchu wojny światowej. Amerykańscy trockiści wycofali się w izolację, jedynie częściowo narzuconą im przez dezintegrację sekcji europejskich w warunkach faszystowskiego triumfu i delegalizacji.

W przewidywaniu trudności koordynacji międzynarodowej podczas wojny został ustanowiony stały Międzynarodowy Komitet Wykonawczy (MKW) w Nowym Jorku. Jednakże jego jedynym zauważalnym osiągnięciem wydaje się zwołanie „Konferencji Nadzwyczajnej” Międzynarodówki, przeprowadzonej 19-26 maja 1940 r. „gdzieś na półkuli zachodniej z inicjatywy jej sekcji amerykańskiej, meksykańskiej i kanadyjskiej”. Kadłubowa „Konferencja Nadzwyczajna”, w której uczestniczyła mniej niż połowa sekcji, została zwołana w celu zajęcia się międzynarodowymi odgałęzieniami Shachtmanowskiego rozłamu w sekcji amerykańskiej, którego rezultatem stało się odejście większości stałego MKW. Konferencja wyraziła solidarność z SPR w walce frakcyjnej i potwierdziła jej status jako jedynej amerykańskiej sekcji Czwartej Międzynarodówki. Konferencja przyjęła również „Manifest Czwartej Międzynarodówki o wojnie imperialistycznej i proletariackiej rewolucji światowej” napisany przez Trockiego. Jednakże po jego śmierci stały MKW popadł w zapomnienie.

Przynajmniej z perspektywy czasu widać, że amerykańska sekcja Czwartej Międzynarodówki powinna zainicjować tajny sekretariat w jakimś neutralnym kraju Europy, złożony z wykwalifikowanych członków SPR i emigrantów z innych sekcji, aby centralizował i bezpośrednio nadzorował robotę trockistów w krajach okupowanych przez faszystów. Jednak SPR zadowalała się ograniczeniem swej aktywności międzynarodowej podczas wojny do publikowania w swym biuletynie wewnętrznym listów i dokumentów frakcyjnych od europejskich trockistów. Przyjęcie w 1941 r. ustawy Voorhisa, zakazującej grupom amerykańskim afiliacji z międzynarodowymi organizacjami politycznymi – ustawy, która po dziś dzień nie została poddana próbie – również dało SPR usprawiedliwienie dla umniejszania swej odpowiedzialności międzynarodowej.

Robota SPR podczas wojny świadczyła o jej internacjonalistycznym programie. Dokerzy z SPR wykorzystywali okazję, jaką dawało przybijanie statków z Władywostoku do zachodniego wybrzeża USA, aby potajemnie rozprowadzać wśród radzieckich marynarzy list Trockiego do robotników radzieckich. Towarzysze z SPR służący w marynarce handlowej koncentrowali swe wysiłki na dostawach do Murmańska, dopóki ekstremalnie ciężkie straty nie zmusiły partii do ich przerwania. (Była to reakcja na działalność, jaką GPU nakierowało na uruchomienie antytrockistowskiej siatki szpiegowskiej Soblena. W wiele lat później zeznania ujawniły, że telefon Cannona był podsłuchiwany przez GPU i że niejaki „Michael Cort”, agent biznesowy magazynu SPR „Fourth International”, był jednym z agentów GPU). Jednak utrzymywanie Czwartej Międzynarodówki i kierowanie nią były częścią międzynarodowej odpowiedzialności SPR i powinny być równie pilnym priorytetem, jak robota, którą SPR podejmowała we własnym imieniu.

Kierownictwo SPR przetrwało okres wojny w istocie nietknięte, ale umocnione w swej izolacji i źle wyposażone teoretycznie, aby sobie poradzić z powojenną sytuacją.

Podczas ostatnich lat wojny i w okresie bezpośrednio powojennym SPR odnotowała pewne robiące wrażenie sukcesy w zaszczepianiu swoich kadr w przemyśle podczas boomu oraz w werbowaniu nowej warstwy proletariackich bojowników przyciąganych do trockizmu z powodu sprzeciwu wobec polityki socjalpatriotyzmu i pokoju klasowego partii komunistycznej.

Optymizm i ortodoksja

SPR wchodziła w okres powojenny z prężnym optymizmem co do perspektyw dla rewolucji proletariackiej. Konwencja SPR z 1946 r. i jej rezolucja pt. „Nadchodząca rewolucja amerykańska” przewidywały dla SPR nieskończone trwanie sukcesów. Izolacjonistyczna perspektywa partii była na konwencji oczywista. Konieczny międzynarodowy charakter kryzysów i rewolucji był uznawany, ale nie jednoczesny międzynarodowy charakter partii awangardowej. W efekcie rezolucja usprawiedliwia polityczne zacofanie klasy robotniczej Stanów Zjednoczonych, równocześnie chwaląc jej bojowość, i przedstawia następujący sylogizm: decydujące bitwy rewolucji światowej zostaną stoczone w krajach zaawansowanych, gdzie środki produkcji są wysoko rozwinięte, a proletariat potężny – przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych; dlatego wszystkim, co jest niezbędne, jest organizowanie rewolucji amerykańskiej, a światowy kapitalizm zostanie obalony. Głęboki impresjonizm doprowadził do postrzegania świata oczami amerykańskiego kapitalizmu, który wyszedł z wojny jako niekwestionowana górująca kapitalistyczna potęga światowa.

Powojenna stabilizacja europejskiego kapitalizmu, powstanie partii stalinowskich jako dominujących reformistycznych partii robotniczych w Europie, ekspansja stalinizmu w Europie Wschodniej (jawnie zadająca policzek trockistowskiej analizie, że stalinizm mógł tylko zdradzać), zniszczenie kapitalizmu przez oparte na chłopstwie formacje nacjonalistyczno – stalinowskie w Jugosławii i Chinach – cały ten rozwój stawiał nowe problemy teoretyczne dla ruchu trockistowskiego, z którymi SPR, pozbawiona przez drobnomieszczański rozłam Shachtmanowski warstwy utalentowanych intelektualistów, a niedługo później pozbawiona przewodnictwa Trockiego, nie mogła sobie poradzić. Bezpośrednią reakcją SPR było wycofanie się do bezpłodnej „ortodoksji”, pozbawionej rzeczywistej treści teoretycznej i w ten sposób pogłębiającej jej izolację.

Lata pięćdziesiąte XX w. przyniosły nową falę żywiołowych walk klasy robotniczej w Europie zachodniej i Wschodniej, ale SPR przyniosły one początek zimnowojennego polowania na czarownice: prześladowania obecnych i byłych członków partii komunistycznej na mocy ustawy Smitha; osłabienie wszelkich aspektów życia społecznego i intelektualnego; „nieustanna czystkę znanych «czerwonych» i bojowników” z ruchu związkowego, pozbawiającą SPR łączności z ruchem klasy robotniczej, której zbudowanie zajęło lata; odejście całej warstwy robotników zwerbowanych do SPR w późnych latach czterdziestych XX w. Obiektywna presja, by stać się sekcją jedynie oklaskującą rozwój sytuacji w Europie i koloniach, była silna, ale SPR trzymała się swego werbalnego ortodoksyjnego oddania robieniu rewolucji amerykańskiej.

II. ZERWANIE CIĄGŁOŚCI W EUROPIE

Podatność europejskiego ruchu trockistowskiego na rewizjonizm zależała od historycznej słabości europejskich organizacji połączonej z dogłębnym zniszczeniem ich ciągłości z wcześniejszym okresem. Kiedy w 1934 r. Trocki rozpoczynał walkę o założenie Czwartej Międzynarodówki, europejskiej klasie robotniczej, stojącej w obliczu decydującego wyboru: socjalizm albo barbarzyństwo, brakowało komunistycznego kierownictwa. Zadanie, w obliczu którego stała Czwarta Międzynarodówka, było jasne: mobilizować tę klasę przeciwko groźbie faszyzmu i wojny, gromadzić kadry dla światowej partii rewolucyjnej, która w obliczu marszu ku wojnie imperialistycznej i socjalszowinistycznej kapitulacji Międzynarodówek Drugiej i Trzeciej występowałaby za proletariackim internacjonalizmem.. Jednak Trocki zauważał był niezmierną trudność dla świadomej awangardy, by iść naprzód w okresie miażdżącej porażki dla klasy i „straszliwej dysproporcji między zadaniami a środkami”. („Pod prąd”, kwiecień 1939 r.) Przykładem słabości ruchu europejskiego była sekcja francuska, która była niejednokrotnie krytykowana przez Trockiego i której drobnomieszczańska „workerystowska” dewiacja i dyletantyzm w 1938 r. były tematem specjalnej rezolucji na konferencji założycielskiej Czwartej Międzynarodówki.

Czwarta Międzynarodówka przygotowywała się do decydującej walki przeciwko faszyzmowi i wojnie – i przegrała. W toku wojny i nazistowskiej okupacji same podstawy międzynarodowej i nawet narodowej koordynacji zostały zniszczone. Międzynarodówka zdezintegrowała się na małe grupy bojowników prowadzących improwizowaną politykę: niektóre oportunistyczne, niektóre bohaterskie. 65 towarzyszy francuskich i niemieckich, którzy w lipcu 1943 r. zostali rozstrzelani przez gestapo za swoje rewolucyjno-defetystyczne bratanie się i budowanie trockistowskiej komórki w niemieckich siłach zbrojnych, jest pomnikiem internacjonalistycznej odwagi słabego ruchu rewolucyjnego walczącego przeciwko przygniatającej przewadze wroga.

Trockistowskie kadry zdziesiątkowane

W sierpniu 1943 r. usiłowano przywrócić podstawy organizacji w Europie. Sekretariat Europejski ustanowiony na spotkaniu w Belgii obejmował dosłownie jedynego żyjącego członka przedwojennego kierownictwa i – głównie w rezultacie nieistnienia wypróbowanych kadr – Michel Pablo (Raptis), wykwalifikowany tajny organizator nie mający zdolności politycznego przywódcy ani teoretyka, wyłonił się jako szef Międzynarodówki. Kiedy w czerwcu 1945 r. Europejski Komitet Wykonawczy spotkał się, by przygotować przeprowadzenie kongresu światowego, doświadczone kadry przywódcze i najbardziej obiecujący z młodych trockistów (A. Leon, L. Lesoil, W. Held) byli już zabici z rąk nazistów albo GPU. Ciągłość trockizmu w Europie została zerwana. Ten tragiczny proces został zdwojony wraz z uwięzieniem, a w końcu egzekucją Ta Thu-taua i trockistów wietnamskich, prawie całkowitym wyginięciem trockistów chińskich i likwidacją pozostałych trockistów rosyjskich (obejmujących poza Trockim Ignacego Reissa, Rudolfa Klementa i Lwa Siedowa). Europejczycy byli wyraźnie tak głodni doświadczonych kadr przywódczych, że Pierre Frank (czołowy członek grupy Moliniera, którą Trocki w 1935 r. potępiał jako „zdemoralizowanych centrystów”, a w 1938 r. wyrzucił za odmowę zerwania po „francuskim zwrocie” z socjaldemokracją) mógł zostać przywódcą powojennej sekcji francuskiej.

W tym decydującym punkcie zwrotnym interwencja prawdziwie internacjonalistycznej amerykańskiej partii trockistowskiej mogłaby spowodować wielką zmianę. Jednak SPR, która w latach wojny musiała przejąć przywództwo Międzynarodówki, utonęła we własnych narodowych dążeniach. Później Cannon zauważył, że kierownictwo SPR świadomie budowało było autorytet Pabla, nawet posuwając się „tak daleko, by zamazywać mnóstwo różnic między nami” (czerwiec 1953 r.) A odpowiedzialność ciążąca na SPR, która przy wszystkich swoich brakach była najsilniejszą i najbardziej doświadczoną organizacją trockistowską, nakazywała pilnie czynić coś właśnie przeciwnego.

III. ORTODOKSJA POTWIERDZONA

Bezpośrednim zdaniem, w obliczu którego stali trockiści po wojnie, była reorientacja ich kadr i ponowna ocena sytuacji awangardy i klasy w świetle poprzednich przewidywań. Oczekiwania trockistów, chwiania się zachodnioeuropejskich reżimów kapitalistycznych i odnowienia w całej Europie pełnej przemocy walki klasowej, szczególnie w Niemczech, gdzie upadek nazistowskiej władzy państwowej pozostawił próżnię, potwierdziły się. Jednakże reformiści, szczególnie partie stalinowskie, potwierdzili że powstrzymują żywiołowe powstania klasy robotniczej. Kontrolowanie francuskiej klasy robotniczej za pośrednictwem CGT przeszło z rąk socjaldemokracji (SFIO), która kontrolowała była CGT przed wojną, w ręce francuskich stalinistów. W ten sposób pomimo wyraźnego rewolucyjnego ducha europejskiej klasy robotniczej i wielkich fal strajków generalnych, szczególnie we Francji, Belgii, Grecji i Włoszech, proletariat w Europie Zachodniej nie wziął władzy, a aparat stalinowski wyszedł z tego z nową siłą i twardością.

Czwarta Międzynarodówka zareagowała popadnięciem znów w bezpłodną ortodoksję i upartą odmowę uwierzenia, że te walki zostały pokonane na najbliższy okres:

„W tych warunkach częściowe porażki, (…) czasowe okresy odwrotu (…) nie demoralizują proletariatu. (…) Niejednokrotne wykazywanie przez burżuazję jej niezdolności do ustabilizowania gospodarki i reżim polityczny o bardzo małej stabilności oferują robotnikom nowe okazje do przechodzenia do coraz wyższych etapów walki. (…) Rozdymanie szeregów tradycyjnych organizacji w Europie, przede wszystkim partii stalinowskich (…) prawie wszędzie osiągnęło szczyt. Zaczyna się faza spadku”. (Europejski Komitet Wykonawczy, kwiecień 1946 r.)

Prawicowo-oportunistyczni krytycy ruchu trockistowskiego (niemieccy IKD, frakcja Goldmana-Morrowa w SPR) mieli rację zauważając zbytni optymizm takiej analizy i wskazując, że tradycyjne reformistyczne kierownictwo klasy robotniczej zawsze pierwsze korzysta z odnowienia bojowości i walki. Ich „rozwiązaniem” jednakże było argumentowanie za ograniczeniem programu trockistowskiego do żądań burżuazyjno-demokratycznych i takich posunięć jak krytyczne poparcie dla powojennej burżuazyjnej francuskiej konstytucji. Ich obrona polityki entrystowskiej wobec europejskich partii reformistycznych była odrzucana bez dyskusji przez większość, która oczekiwała, że robotnicy mniej lub bardziej żywiołowo przegrupują się pod sztandarem trockistowskim. Ta postawa przygotowała drogę do ostrego zwrotu w kwestii entryzmu, kiedy dorozumiana postawa ignorowania wpływu reformistów nie mogła być dłużej utrzymywana.

Bezpośrednio powojenna perspektywa Czwartej Międzynarodówki została ujęta przez Ernesta Germaina (Mandela) w artykule zatytułowanym „Pierwsza faza rewolucji europejskiej”. („ Fourth International”, sierpień 1946 r.) Tytuł już implikuje perspektywę: „rewolucja” byla implicite redefiniowana jako metafizyczny proces trwający ciągle i postępujący nieuchronnie ku zwycięstwu, a nie ostra i w sposób konieczny ograniczona w czasie konfrontacja w kwestii władzy państwowej, której wynik określi cały następny okres.

Stalinofobia

Późniejsza, pablowska, kapitulacja przed stalinizmem została przygotowana przez impresjonistyczne przesadzanie w jej przeciwieństwie: stalinofobii. W listopadzie 1947 r. Sekretariat Międzynarodowy Pabla pisał, że Związek Radziecki stał się

„państwem robotniczym zdegenerowanym do tego stopnia, że wszelkie postępowe przejawy pozostałości zdobyczy Października są coraz bardziej neutralizowane przez katastrofalne skutki stalinowskiej dyktatury. (…) To, co pozostaje ze zdobyczy Października, coraz bardziej traci swoją wartość jako przesłanka dla rozwoju socjalistycznego. (…) Od rosyjskich sił okupacyjnych ani od prostalinowskich rządów, które są kompletnie reakcyjne, nie domagamy się wywłaszczenia burżuazji”.

W SPR chodziły słuchy, że Cannon skłaniał się do charakteryzowania Związku Radzieckiego jako państwa robotniczego, które uległo całkowitej degeneracji, to jest reżimu „państwowokapitalistycznego” – do stanowiska, które przez krótki czas popierała Natalia Trocka.

W kwestii stalinowskiej ekspansji na Europę Wschodnią Czwarta Międzynarodówka była zjednoczona w prymitywnej ortodoksji. Obszerny artykuł dyskusyjny o „Kremlu w Europie Wschodniej” („Fourth International”, listopad 1946 r.) pióra E.R. Franka (Berta Cochrana) był pisany przeraźliwie antystalinowskim tonem i skłaniał się ku poglądowi, że kraje okupowane przez Armię Czerwoną będą umyślnie utrzymywane jako państwa kapitalistyczne. Polemika Germaina przeciwko Shachtmanowi datowana 15 listopada 1946 r. była jeszcze bardziej kategoryczna: teoria „zainstalowania zdegenerowanego państwa robotniczego w kraju, gdzie nie było uprzednio rewolucji proletariackiej”, jest po prostu odrzucana jako „absurd”. I Germain retorycznie pyta: „Czy [Shachtman] naprawdę uważa, że stalinowskiej biurokracji udało się obalić kapitalizm w połowie naszego kontynentu?” („Fourth International”, luty 1947 r.)

Metodologia tutaj jest ta sama, co zastosowana bardziej cynicznie przez Komitet Międzynarodowy w wiele lat później w kwestii Kuby (jesteśmy zakłopotani? To zaprzeczajmy rzeczywistości!), z tą różnicą, że klasowy charakter Europy Wschodniej, z kapitalistycznymi instytucjami ekonomicznymi, ale władzą państwową trzymaną przez armię okupacyjną zdegenerowanego państwa robotniczego, był daleko trudniejszy do zrozumienia. Empirycy i degeneraci, oczywiście, nie mieli trudności z charakteryzowaniem państw wschodnioeuropejskich:

„Każdy wie, że w krajach, gdzie staliniści przejęli władzę, szli w tym czy innym tempie do ustanowienia dokładnie tego samego reżimy ekonomicznego, politycznego, społecznego, jak istnieje w Rosji. Każdy wie, że burżuazja została wywłaszczona albo szybko jest wywłaszczana, pozbawiana całej swojej władzy ekonomicznej, a w wielu wypadkach pozbawiana życia. (…) Każdy wie, że jakiekolwiek pozostałości kapitalizmu pozostają w tych krajach, jutro nie będą nawet pozostałościami, że cała tendencja zmierza do ustanowienia systemu społecznego identycznego z tym w stalinowskiej Rosji”. (Max Shachtman, “Kongres Czwartej Międzynarodówki”, w: „New International”, październik 1948 r.)

Pomimo śmieszności tej sytuacji, upokarzającej dla nich, ortodoksyjni trockiści w swojej analizie znaleźli się w pułapce, ponieważ nie mogli skonstruować jakiejkolwiek teorii, by wyjaśnić przekształcenie Europy Wschodniej, nie dochodząc do nierewolucyjnych konkluzji.

Germain, jak w tych latach było dla niego typowe, przynajmniej stawiał jasno dylemat teoretyczny: czy trockistowskie rozumienie stalinizmu jest poprawne, jeśli stalinizm w pewnych wypadkach okazuje się chętny do przeprowadzenia pewnego rodzaju antykapitalistycznych przekształceń społecznych? Uczepiwszy się ortodoksji, trockiści utracili byli rzeczywiste pojmowanie teorii i zdławili część dialektycznego rozumienia stalinizmu przez Trockiego jako pasożytniczej i kontr-rewolucyjnej kasty siedzącej na szczycie zdobyczy rewolucji październikowej, swego rodzaju zdradzieckich pośredników, balansujących między zwycięskim rosyjskim proletariatem a światowym imperializmem. Po sprowadzeniu w ten sposób materializmu dialektycznego do statycznego dogmatu ich dezorientacja była pełna, kiedy stało się konieczne na pytanie Germaina odpowiedzieć twierdząco, i została przygotowana droga do skoku pablowskiego rewizjonizmu w teoretyczną pustkę.

Czwarta Międzynarodówka flirtuje z Titą

Prawie bez wyjątku Czwarta Międzynarodówka została zdezorientowana przez rewolucję jugosłowiańską. Po jakichś dwudziestu latach stalinowskiej monolityczności trockiści może nie byli zbyt predysponowani do dokładnego zbadania antystalinowskiej jugosłowiańskiej partii komunistycznej. Jugosłowiańscy titoiści byli określani jako „towarzysze” i „lewicowi centryści”, a Jugosławia jako „państwo robotnicze ustanowione przez rewolucję proletariacką”. W jednym z kilku listów otwartych do Tity SPR pisała: „Zaufanie mas do niej [Waszej partii] będzie ogromnie wzrastało i stanie się ona skutecznym kolektywnym wyrazem interesów i pragnień proletariatu swojego kraju”. Rewolucja jugosłowiańska stawiała nowy problem (później powtórzony przez doświadczenia chińskie, kubańskie i wietnamskie): inaczej niż wschodnioeuropejska, gdzie przekształcenia społeczne zostały dokonane przez armię obcego zdegenerowanego państwa robotniczego, rewolucja jugosłowiańska była wyraźnie tubylczą rewolucją społeczną, której bez interwencji klasy robotniczej ani kierownictwa partii trockistowskiej udało się ustanowić (zdeformowane) państwo robotnicze. Czwarta Międzynarodówka unikała teoretycznego problemu przez nazywanie tej rewolucji „proletariacką”, a titoistów „lewicowymi centrystami”. (SPR unikała kwestii Chin przez odmawianie aż do 1955 r. niedwuznacznego scharakteryzowania reżimu maoistowskiego jako zdeformowanego państwa robotniczego. Jeszcze w 1954 r. w czasopiśmie SPR „Fourth International” opublikowane zostały dwa artykuły frakcji Phillipsa, charakteryzujące Chiny jako państwowokapitalistyczne).

Znów utrzymywana jest ortodoksja, ale obrabowana ze swojej treści. Impulsem, któremu opierano się, dopóki Pablo nie dał mu spójnego wyrazu, było to, że zdolność sił nieproletariackich i nietrockistowskich do dokonania jakiejkolwiek formy przewrotu społecznego odbierała Czwartej Międzynarodówce rację bytu. Sedno jakościowego rozróżnienia między państwem robotniczym a zdeformowanym państwem robotniczym – krwią znaczona potrzeba rewolucji politycznej, by otworzyć drogę do rozwoju socjalistycznego i rozszerzenia rewolucji za granicę – zostało utracone.

IV. PABLOIZM ZWYCIĘŻA

Słabe liczebnie, izolowane społecznie, bezbronne teoretycznie i niedoświadczone kadry powojennej Czwartej Międzynarodówki w sytuacji powtarzających się przypływów przedrewolucyjnych, na których bieg nie mogły wpływać, padały łatwo łupem dezorientacji i niecierpliwości. Zaczynając od początku 1951 r. nowy rewizjonizm, pabloizm, zaczął się utwierdzać jako reakcja na frustrującą obiektywną sytuację przez przedstawianie zastępczej drogi wyjścia z izolacji Czwartej Międzynarodówki od głównego ruchu klasy robotniczej. Pabloizm był uogólnieniem tego impulsu w rewizjonistycznym ciele teorii, oferującej impresjonistyczne reakcje, które były bardziej spójne niż jednostronna ortodoksja wczesnej powojennej Czwartej Międzynarodówki.

Sednem sprawy jest to, że słabości organizacyjnej, braku głębokiego zakorzenienia w proletariacie oraz niezdolności teoretycznej i dezorientacji, które były przesłankami rewizjonistycznej degeneracji Czwartej Międzynarodówki, nie można po prostu zrównywać z konsolidacją i zwycięstwem tego rewizjonizmu. Pomimo ciężkich błędów politycznych w okresie bezpośrednio powojennym Czwarta Międzynarodówka była wciąż rewolucyjna. SPR i Międzynarodówka uczepiły się bezpłodnej ortodoksji jako talizmanu, by odrzucać nierewolucyjne konkluzje z wydarzeń światowych, których nie mogły już zrozumieć. Historia udowadniała była, że w decydujących punktach zwrotnych marksiści byli zdolni do przezwyciężenia nieodpowiedniej teorii: Lenin przed kwietniem 1917 r. był nieprzygotowany teoretycznie, by projektować rewolucję proletariacką w kraju zacofanym, jak Rosja; Trocki do 1933 r. zrównywał rosyjski termidor z wracaniem do kapitalizmu. Pabloizm był więcej niż symetryczną fałszywą teorią, więcej niż po prostu impresjonistyczną przesadną reakcją na ortodoksję; był on teoretycznym usprawiedliwieniem dla nierewolucyjnego impulsu opartego na wyrzeczeniu się perspektywy zbudowania awangardy proletariackiej w krajach zaawansowanych czy kolonialnych.

W styczniu 1951 r. Pablo wkroczył w dziedzinę teorii z dokumentem zatytułowanym „Dokąd idziemy?” Pomimo całych akapitów zagmatwanych głupstw i prawie pozbawionej znaczenia bombastyki wyłania się cała rewizjonistyczna struktura:

„Stosunek sił na międzynarodowej szachownicy ewoluuje teraz na niekorzyść imperializmu. (…) Epoka przejścia między kapitalizmem a socjalizmem już się zaczęła i dość daleko zaszła. (…) To przekształcenie zajmie prawdopodobnie cały okres paru stuleci i będzie w międzyczasie wypełnione formami i reżimami przejściowymi między kapitalizmem a socjalizmem i w sposób konieczny odbiegającymi od «czystych» form i norm. (…) Obiektywny proces jest w ostatecznym rachunku jedynym determinującym czynnikiem, pokonującym wszystkie przeszkody natury subiektywnej. (…) Partie komunistyczne zachowują możliwość nakreślenia w pewnych warunkach z grubsza rewolucyjnej orientacji”.

Podnoszenie przez Pabla „obiektywnego procesu” do roli „jedynego determinującego czynnika”, sprowadzanie czynnika subiektywnego (świadomości i organizacji partii awangardowej) do nieznaczącego, rozważanie „paru stuleci” okresu przejściowego (później charakteryzowane przez oponentów Pabla jako „stulecia zdeformowanych państw robotniczych”) i sugestia, że rewolucyjne kierownictwo mogłoby zostać zapewnione raczej przez partie stalinowskie niż Czwartą Międzynarodówkę – wyłoniła się cała rewizjonistyczna struktura pablowskiego rewizjonizmu.

W innym dokumencie pt. „Nadchodząca wojna” Pablo wysuwał swoją politykę „entryzmu sui generis” (swego rodzaju):

„W celu zintegrowania się z rzeczywistym ruchem masowym, roboty i pozostania w masowych związkach zawodowych na przykład, «podstępy» i «kapitulacje» są nie tylko możliwe do zaakceptowania, ale i konieczne”.

W istocie trockiści mieli porzucić perspektywę krótkoterminowego entryzmu jako taktyki budowania partii trockistowskiej, którego celem zawsze było dokonanie rozłamu w organizacjach klasy robotniczej na twardej podstawie programowej. Nowa polityka entrystowska wypływała bezpośrednio z analizy Pabla. Ponieważ domniemana zmiana w światowym stosunku sił na korzyść postępu rewolucji zmuszałaby partie stalinowskie do odgrywania roli rewolucyjnej, jedynym logicznym wnioskiem było, że trockiści powinni być częścią takich partii, prowadząc w istocie politykę wywierania nacisków na stalinowski aparat.

Wszystko to powinno zdetonować bombę w głowach międzynarodowych kadr trockistowskich. Pablo był przecież szefem Sekretariatu Międzynarodowego, stałego organu politycznego Czwartej Międzynarodówki! Jednak mało jest dowodów nawet na alarm, a tym mniej na formowanie międzynarodowej frakcji antyrewizjonistycznej, jaka była potrzebna. Pewien długi dokument Ernesta Germaina („Dziesięć tez”) i może pewne podziemne pomruki, zmusiły Pabla do wytworzenia próby ortodoksji w kwestii „okresu przejściowego”, ale nie ma żadnych innych uwag na piśmie o najbardziej otwartej napaści Pabla na program trockizmu.

Germain stawia opór

W marcu 1951 r. Germain wyprodukował „Dziesięć tez”, które były zawoalowanym atakiem na „Dokąd idziemy?”, ale nie atakował Pabla ani jego dokumentu po imieniu. Germain przywracał marksistowskie użycie terminu „okres przejściowy” oznaczającego okres między zwycięstwem rewolucji (dyktatury proletariatu) a osiągnięciem socjalizmu (społeczeństwa bezklasowego). Bez żadnej wyraźnej aluzji do stanowiska Pabla pisał: „Tak samo jak burżuazja, nie przetrwa on [stalinizm] wojny, która zostanie przekształcona w światowy przypływ rewolucji”. Germain kładł nacisk na sprzeczny bonapartystyczny charakter stalinizmu, oparty na proletariackich formach własności przy strzeżeniu przed robotnikami uprzywilejowanej pozycji biurokracji. Podkreślał dwoistą naturę masowych partii komunistycznych poza ZSRR jako determinowanych przez ich proletariacką bazę z jednej strony i podporządkowanie rządzącym stalinowskim biurokracjom z drugiej.

Germain usiłował zaprezentować ortodoksyjną reakcję na pablowski impuls, że zniszczenie kapitalizmu w Europie Wschodniej, Chinach i Jugosławii bez trockistowskiego kierownictwa czyniło Czwartą Międzynarodówkę zbędną. Znowu nie odnosił się do stanowiska, które atakował; można by pomyśleć, że „Dziesięć tez” po prostu spadło z nieba raczej jako interesujące ćwiczenie teoretyczne niż w odpowiedzi na powstanie nurtu rewizjonistycznego zupełnie przeciwstawnego impulsowi Germaina. Podkreślając z naciskiem, że nowy rewolucyjny przypływ o światowym zasięgu nie ustabilizowałby stalinizmu, lecz raczej byłby dla niego śmiertelnym niebezpieczeństwem, pisał on:

„To dlatego, że nowa fala rewolucyjna zawiera w zarodku zniszczenie partii stalinowskich jako takich, powinniśmy być dziś o wiele bliżej komunistycznych robotników. To tylko jedna faza naszego fundamentalnego zadania: budowy nowych partii rewolucyjnych (…). Bycie «bliżej komunistycznych robotników» oznacza zatem również potwierdzanie bardziej niż kiedykolwiek naszego własnego programu i naszej własnej trockistowskiej polityki” (podkreślenie nasze).

„Dziesięć tez” ukazało, że wszystkie skrzydła ruchu trockistowskiego były wciąż niezdolne do uchwycenia natury przekształceń społecznych, które pojawiły się były w Europie Wschodniej [chociaż analiza większości Hastona-Granta w brytyjskiej RCP, zapożyczona przez grupę Verna-Ryana w organizacji SPR w Los Angeles, osiągnęła początek (jednak jedynie początek) mądrości uznając, że w okresie bezpośrednio powojennym zbadanie rodzimych form własności raczek nie wystarczy, skoro władzą państwową w Europie Wschodniej była obca armia okupacyjna, Armia Czerwona]. W 1951 r. Germain wciąż uważał proces „asymilacji strukturalnej” za niedokończony (!) i przewidywał asymilację armii Europy Wschodniej do Armii Radzieckiej – to jest, że Europa Wschodnia zostanie po prostu inkorporowana do Związku Radzieckiego. Germain uznawał, że przekształcenie w Europie Wschodniej zniszczyło kapitalizm, ale zawierało w sobie, nawet w zwycięstwie, decydującą biurokratyczną przeszkodę dla rozwoju socjalistycznego; podkreślał, że rozszerzenie niekapitalistycznego sposobu produkcji ZSRR „jest nieskończenie mniej ważne, niż zniszczenie żywego ruchu robotników, które je poprzedzało”.

Żadna taka wbudowana przeszkoda nie była uznawana w odniesieniu do Chin, a szczególnie Jugosławii. Trockiści byli niezdolni przestać kojarzyć stalinizm z osobą Stalina; zerwanie titowców z Kremlem zaciemniało wszelkie uznanie, że Jugosławia będzie w sposób konieczny prowadziła jakościowo identyczną politykę wewnętrzna i dyplomatyczną, strzegąc przed klasą robotniczą interesów własnego narodowego reżimu biurokratycznego. Germain, któremu niełatwo przychodziło przyznać, że siły stalinowskie na czele mas chłopskich mogłyby kiedykolwiek dokonać rewolucji antykapitalistycznej, w „Dziesięciu tezach” określał i jugosłowiańskie, i chińskie wydarzenia jako rewolucje proletariackie i argumentował również, że „w takich warunkach te partie przestają być partiami stalinowskimi w klasycznym sensie tego określenia”.

Tam, gdzie Pablo przyjmował te wydarzenia jako nowy model rewolucyjny, który unieważniał „«czyste» formy i normy” (to jest rewolucję rosyjską), Germain – znów bez odnoszenia się do Pabla – podkreślał, że były one rezultatem wyjątkowych okoliczności, które w każdym razie nie byłyby istotne dla zaawansowanych krajów przemysłowych. Przeciwstawiał możliwościom Europy „faktyczny jednolity front, który dziś istnieje między rewolucjami antykolonialnymi w Azji a radziecką biurokracją, a bierze obiektywny początek we wspólnym zagrożeniu przez imperializm”. Zgadzał się z przewidywaniem nieuchronnej III wojny światowej między „jednolitym frontem imperialistycznym z jednej strony a ZSRR, krajami buforowymi i rewolucjami antykolonialnymi z drugiej”, ale zamiast cieszyć się z niej, raczej określał ją jako wojnę kontr-rewolucyjną.

Sedno argumentacji Germaina było takie:

„Tym, co się liczy przede wszystkim w obecnym okresie, jest dać proletariatowi międzynarodowe kierownictwo zdolne do koordynowania jego sił i prowadzenia do światowego zwycięstwa komunizmu. Stalinowska biurokracja, zmuszona zwrócić się ze ślepą furią przeciwko pierwszej zwycięskiej rewolucji proletariackiej poza ZSRR [Jugosławia!], jest społecznie niezdolna do wykonania takiego zadania. Na tym polega historyczna misja naszego ruchu. (…) Historyczne uzasadnienie dla naszego ruchu (…) polega na niezdolności stalinizmu do obalenia światowego kapitalizmu, niezdolności zakorzenionej w społecznej naturze radzieckiej biurokracji”.

Mając przywilej spoglądania z perspektywy czasu i doświadczeń minionych 20 lat – najwyraźniejszego potwierdzenia w 1956 r. na Węgrzech kontr-rewolucyjnej natury stalinizmu, rewolucji kubańskiej z 1960 r., w której drobnoburżuazyjny nacjonalizm na czele chłopskich partyzantów wyrwał z korzeniami kapitalizm tylko po to, aby złączyć się z aparatem stalinowskim wewnątrz i w skali międzynarodowej, konsekwentnie nacjonalistycznej i stalinowskiej polityki rządzącej w Chinach partii komunistycznej – łatwo jest uznać, że „Dziesięć tez” w swojej analizie i prognozach było błędnych. Jednakże tym, co jest o wiele ważniejsze, jest konsekwentny i świadomy niefrakcyjny ton tego dokumentu, który zapowiadał odmowę Germaina przystąpienia do obozu antypablowskiego. Oderwana od determinacji, by walczyć o właściwą linię w Czwartej Międzynarodówce, teoretyczna obrona przez Germaina konieczności trockizmu znaczyła bardzo niewiele. Był to pabloizm pozbawiony tylko zaprzeczania roli czynnika subiektywnego w procesie rewolucyjnym.

Trzeci Kongres Światowy

Trzeci Kongres Światowy Czwartej Międzynarodówki został przeprowadzony w sierpniu-wrześniu 1951 r. Główne sprawozdanie polityczne próbowało rozróżniać między partiami komunistycznymi a partiami reformistycznymi na tej podstawie, że jedynie te pierwsze miały być pełne sprzeczności, i przewidywało, że pod naciskiem silnego masowego przypływu mogłyby stać się partiami rewolucyjnymi. Oportunistyczna natura Pablowskiej wersji taktyki entryzmu została ostro odsłonięta w odrzuceniu zasadniczego entrystowskiego celu, ostrej polaryzacji i rozłamu: „Możliwości ważnych rozłamów w partiach komunistycznych (…) są zastępowane ruchem ku lewicy w ich szeregach”. Tam nie było żadnego uznania decydujących deformacji w państwach robotniczych: wschodnioeuropejskich i chińskim; w ten sposób kongres implicite uznawał jedynie ilościową różnicę między Związkiem Radzieckim za Lenina a zdegenerowanymi i zdeformowanymi państwami robotniczymi. Sprawozdanie przewidywało możliwość, że Tito mógłby „stanąć na czele przegrupowania sił rewolucyjnych niezależnych od kapitalizmu i od Kremla (…) odgrywającego główną rolę w formowaniu nowego rewolucyjnego kierownictwa”. O perspektywie rewolucji permanentnej dla krajów kolonialnych nie było tam żadnej wzmianki.

Zastosowanie Pablowskiej polityki „swego rodzaju entryzmu” zostało wypracowane w komisji austriackiej:

„Działalność naszych członków w partiach socjalistycznych będzie kierować się następującymi wytycznymi: A. Nie występować jako trockiści z naszym pełnym programem. B. Nie naciskać na kwestie programu i zasad”.

Żadna ilość werbalnej ortodoksji w rezolucjach nie mogła dłużej zaciemniać widzenia tych, którzy chcieli widzieć.

Komunistyczna Partia Internacjonalistyczna Francji poddała „Dziesięć tez” Germaina pod głosowanie (po tym, gdy sam Germain jawnie zrezygnował z uczynienia tego) i zaproponowała poprawki do głównego dokumentu. Ani jeden głos nie padł za „Dziesięcioma tezami” ani francuskimi poprawkami. PCI jako jedyna sekcja głosowała przeciwko przyjęciu treści głównego dokumentu.

W następnych miesiącach została wypracowana pablowska linia w zgodzie z liniami, które już przed Trzecim Kongresem Światowym były wyraźne:

„Wchodzimy [do partii stalinowskich] w celu utrzymania się tam na długi czas, mając nadzieję na wielką możliwość na ujrzenie tych partii, postawionych w obliczu nowych warunków [„ogólnie nieodwracalnego okresu przedrewolucyjnego”], rozwijającymi tendencje centrystowskie, które będą przewodziły całemu stadium radykalizacji mas i obiektywnych procesów rewolucyjnych”. (Pablo, sprawozdanie na X plenum Międzynarodowego Komitetu Wykonawczego, luty 1952 r.)

„Schwytana między imperialistycznym zagrożeniem a rewolucją antykolonialną biurokracja radziecka poczuła się zmuszona sprzymierzyć się z tą drugą przeciwko temu pierwszemu. (…) Dezintegracja stalinizmu w tych partiach nie powinna być rozumiana (…) jako dezintegracja organizacyjna (…) ani publiczne zerwanie z Kremlem, lecz jako postępowe przekształcenie wewnętrzne”. („Wzrost i upadek stalinizmu”, Sekretariat Międzynarodowy, wrzesień 1953 r.)

V. ANTIYPABLOWCY

Wraz z kapitulacją Germaina, w którym Francuzi wydawali się pokładać pewien stopień zaufania, chociaż jego rola we wstępnych konfliktach wokół polityki pablowskiej była dwuznaczna, zadanie zwalczania pabloizmu spadło na większość francuskiej PCI Bleibtreu-Lamberta i amerykańską SPR. Pomimo znacznej ilości przeciwnych mitów i PCI, i SPR wahały się, kiedy rewizjonizm przejawił się na czele Czwartej Międzynarodówki, uchylając się tylko od zastosowania go w swoich własnych sekcjach. Obie grupy kompromitowały się przez niedobre ustępstwa (w przypadku PCI połączone ze sporadycznym oporem) wobec polityki Pabla, dopóki zabójcze dla nich konsekwencje organizacyjne nie zmusiły ich do ostrej walki. Obie nie sprostały odpowiedzialności podjęcia walki przeciwko rewizjonizmowi w każdym organie i każdej sekcji Czwartej Międzynarodówki i obie wycofały się z walki przez założenie Komitetu Międzynarodowego na bazie „zasad ortodoksyjnego trockizmu”. KM od początku był jedynie papierową międzynarodową tendencją składającą się z tych grup, w których już nastąpiły rozłamy między skrzydłami propablowskimi a ortodoksyjnymi.

PCI zwalcza Pabla

Większość PCI, zawieszona przez Sekretariat Międzynarodowy (który umieścił w kierownictwie sekcji francuskiej mniejszość kierowaną przez Mestre’a i Franka), nadal twierdziła, że zgadza się z linią Trzeciego Kongresu Światowego, argumentując że Pablo, SM i MKW naruszają jego decyzje. Według Francuzów pabloizm „wykorzystuje gmatwaninę i sprzeczności Kongresu Światowego – gdzie nie może sam się narzucić – w celu utwierdzenia się po Kongresie Światowym”. (Niedatowana „Deklaracja tendencji Bleibtreu-Lambert o porozumieniach zawartych w MKW”, marzec lub kwiecień 1952 r.)

Ważny list od Renarda w imieniu większości PCI do Cannona, datowany 16 lutego 1952 r., zwracał się z apelem do SPR. List Renarda pretendował do zgodności z Trzecim Kongresem Światowym, włącznie z jego komisją francuską, i przeciwstawiał ten rzekomo niepablowski Kongres (przywołując nieokreślone banały, aby wykazać jego rzekomo ortodoksyjną treść) następnym działaniom Pabla i jego linii w MKW i SM. Renard twierdził, że „pabloizm nie zwyciężył na Trzecim Kongresie Światowym”. (On mądrze nie usiłował wyjaśniać, dlaczego jego organizacja głosowała przeciwko głównym dokumentom Kongresu). Głównym argumentem listu jest apel przeciwko interwencji pablowskiego międzynarodowego kierownictwa we francuskiej sekcji narodowej.

Odpowiedź Cannona z 29 maja oskarżała większość PCI o stalinofobiczny oportunizm w ruchu związkowym (koalicję z „postępowymi” antykomunistami przeciwko partii komunistycznej) i zaprzeczała istnieniu takiej rzeczy jak pabloizm.

Większość PCI dawała świadectwo jasnego rozumienia implikacji pablowskiego entryzmu. W polemice przeciwko teoretykowi mniejszości Mestre’owi większość napisała była:

„Jeśli te idee są słuszne, przestańmy pleść o taktyce entryzmu, nawet entryzmu swego rodzaju, i stawiajmy jasno nasze nowe zadania: bardziej spójnej tendencji, nawet nie lewicowej opozycji (…) której rolą jest pomaganie stalinizmowi przezwyciężać jego wahanie i ustawianie decydującego starcia z burżuazją w najlepszych warunkach. (…) Jeśli stalinizm się zmienił, (…) [znaczy to, że] nie odzwierciedla już partykularnych interesów kasty biurokratycznej, której samo istnienie zależy od niestabilnej równowagi między klasami, że nie jest już dłużej bonapartystyczny, lecz odzwierciedla wyłącznie (…) obronę państwa robotniczego. Takie przekształcenie, które miałoby zostać wytworzone bez interwencji radzieckiego proletariatu (…), lecz przeciwnie, przez ewolucję samej biurokracji, (…) prowadziłoby nas do rewizji nie tylko «Programu przejściowego», [ale] wszystkich prac Lwa Trockiego od 1923 r. oraz założenia Czwartej Międzynarodówki”. („Pierwsze odzwierciedlenie zygzaka” Biuletyn wewnętrzny PCI nr 2, luty 1952 r.)

Jednak większość PCI, podobnie jak SPR, wykazała brak konkretnego internacjonalizmu, kiedy stanęła w obliczu perspektywy zupełnie samotnego prowadzenia walki przeciwko pabloizmowi.

3 czerwca 1952 r. większość PCI poprosiła o uznanie dwóch francuskich sekcji Czwartej Międzynarodówki i umożliwienie jej w ten sposób prowadzenia własnej polityki we Francji. Było to jasnym naruszeniem założycielskich statutów Czwartej Międzynarodówki i oznaczało jej likwidację jako zdyscyplinowanego organu międzynarodowego. Tym, co było potrzebne, była międzynarodowa frakcja walcząca o linię polityczną Czwartej Międzynarodówki. Jednak większość PCI nie chciała podporządkować roboty we Francji sednu walki o legitymizację i ciągłość Czwartej Międzynarodówki. Odmowa przez Pabla zgody na to żądanie doprowadziła bezpośrednio do oderwania się większości PCI.

SPR wkracza do walki

SPR przyłączyła się do walki przeciwko rewizjonizmowi dopiero, gdy ujawniła się wewnątrz amerykańskiej partii tendencja propablowska, skrzydło Clarke’a frakcji Cochrana-Clarke’a. W swej odpowiedzi do Renarda datowanej 29 maja 1952 r. Cannon napisał był:

„Nie widzimy [żadnego rodzaju tendencji prostalinowskiej] w międzynarodowym kierownictwie Czwartej Międzynarodówki ani żadnego jej znaku ani objawu. Nie widzimy żadnego rewizjonizmu [w tych dokumentach], (…) uważamy te dokumenty za całkowicie trockistowskie. (…) To jest jednomyślna opinia czołowych ludzi w SPR, że autorzy tych dokumentów oddali wielką usługę ruchowi”.

Historia o tym, że SPR przygotowała była pewne poprawki do dokumentów Trzeciego Kongresu Światowego, które Clarke (przedstawiciel SPR w Międzynarodówce) spalił zamiast przedstawić je, jest całkiem możliwa, ale nie bardzo znacząca, biorąc pod uwagę deklarację Cannona politycznej zgody z Pablem, kiedy to się liczyło, i odmowę solidaryzowania się z antypablowską większością PCI.

Wbrew obronie przez Cochrana i Clarke’a orientacji na poputczików partii komunistycznej, większość SPR potwierdziła poparcie dla pablowskiej taktyki entryzmu w niej, ale upierała się przy pewnego rodzaju amerykańskiej wyjątkowości, przeciwstawiając masowe partie europejskie żałosnemu środowisku amerykańskiej partii komunistycznej, któremu brakowało bazy w klasie robotniczej i które było zaludnione lichymi trzeciorzędnymi intelektualistami.

Cannon odpowiedzi na zagrożenie ze strony Cochrana i Clarke’a przystąpił do formowania frakcji w SPR, wspomaganej przez kierownictwo Weissa w Los Angeles. Cannon dążył do zgromadzenia starej kadry partyjnej wokół kwestii pojednania ze stalinizmem i apelował do partyjnych związkowców, takich jak Dunne i Swabeck, przez nakreślanie analogii między potrzebą walki frakcyjnej wewnątrz partii a walką wewnątrz klasy przeciwko reformistom i sprzedawczykom, jako równoległymi procesami walki frakcyjnej przeciwko obcej ideologii. Na plenum majowym SPR w 1953 r. powiedział:

„W zeszłym roku miałem poważne wątpliwości co do zdolności SPR do przetrwania. (…) Myślałem, że nasze 25 lat wysiłku (…) skończyło się katastrofalną klęską, i że jeszcze raz mała garstka będzie musiała pozbierać te kawałki i zacząć wszystko od nowa, by zbudować nową kadrę innej partii na starych fundamentach” (przemówienie końcowe, 30 maja).

Jednak Cannon wybrał inną drogę. Zamiast prowadzić niezbędną walkę wszędzie, gdzie mógłby jej przewodzić, zawarł koalicję z aparatem Dobbsa-Kerry’ego-Hansena w sprawie organizacyjnie likwidacjonistycznych implikacji linii Cochrana-Clarke’a. W zamian za ich poparcie Cannon obiecał rutyniarskiej, konserwatywnej administracji Dobbsa całkowitą kontrolę nad SPR („nowy reżim w partii”), do której on się nie będzie wtrącał.

Reakcją SPR na stwierdzenie, że dyskusja w Międzynarodówce odzwierciedla się w sekcji amerykańskiej, było pogłębienie jej izolacjonizmu w jadowity antyinternacjonalizm. Przemówienie Cannona 18 maja 1953 r. na zebraniu partyjnym większości SPR oświadczało: „Nie uważamy się za biuro amerykańskiego oddziału międzynarodowej firmy, które otrzymuje rozkazy od szefa” i wychwalało dyskusję, w której „wypracowujemy, jeśli to możliwe [!], wspólną linię”. Cannon podważał legitymizację międzynarodowego kierownictwa, które nazywał „kilkoma ludźmi w Paryżu”. Przeciwstawiał Czwartą Międzynarodówkę Kominternowi Lenina, który miał władzę państwową, i kierownictwu, którego autorytet był szeroko uznawany, i stąd zaprzeczał, żeby współczesna Czwarta Międzynarodówka mogła być ciałem demokratycznocentralistycznym.

Cannon z opóźnieniem zrobił wyjątek dla postępowania Pabla przeciwko francuskiej większości, ale tylko w kwestii organizacyjnej, podtrzymując propozycję, że międzynarodowe kierownictwo nie powinno się wtrącać w sprawy sekcji narodowych. Pisał:

„Byliśmy zdumieni taktyką wykorzystywaną w ostatnim francuskim konflikcie i rozłamie oraz niewyobrażalnym organizacyjnym precedensem ustalonym w nim. Oto dlaczego zwlekałem tak długo z odpowiedzią Renardowi. Chciałem pomóc SM politycznie, ale nie widziałem, jak mógłbym sankcjonować kroki organizacyjne podjęte przeciwko większości wybranego kierownictwa. W końcu rozwiązałem ten problem po prostu przez zignorowanie tej części listu Renarda”. („List do Toma”, 4 czerwca 1953 r.)

„List do Toma” powtarzał również stanowisko, że Trzeci Kongres Światowy nie był rewizjonistyczny.

Sedno błędów w antypablowskiej walce walce PCI i SPR zostało należycie wykorzystane przez pablowców. XIV plenum MKW przywołało do porządku Cannona za jego koncepcję Międzynarodówki jako „związku federacyjnego”. Zauważyło ono, że SPR nigdy nie sprzeciwiała się była pablowskiej polityce entryzmu co do zasady i oskarżyło SPR i PCI o pozbawioną zasad koalicję w kwestii Chin. Czepiając się jednostronnej ortodoksji SPR (obrony przez Hansena sformułowania większości SPR, że stalinizm jest „kontr-rewolucyjny dogłębnie i na wskroś – charakterystyki, której odpowiada jedynie CIA!), pablowcy zdołali osłonić swoją likwidację niezależnego programu trockistowskiego pobożnymi potwierdzeniami sprzeczności stalinizmu jako kontr-rewolucyjnej kasty spoczywającej na szczycie form własności ustanowionych przez rewolucję październikową.

KM sformowany

Po rozłamie Cochrana-Clarke’a SPR pospiesznie zerwała publicznie z Pablem. 16 listopada 1953 r. „The Militant” zamieścił „List do trockistów na całym świecie”, który potępiał Cochrana, Clarke’a i Pabla i z opóźnieniem solidaryzował się z „niesprawiedliwie wyrzuconą” większością PCI. Uprzednie charakteryzowanie Trzeciego Kongresu Światowego przez SPR jako „całkowicie trockistowskiego” wymuszało próbę umiejscawiania w tym tak zwanym „Liście otwartym” powstania pabloizmu po kongresie, która skazała SPR na przedstawianie trochę nieprzekonującego przypadku, opierającego się w dużej części na ulotce (czy dwóch ulotkach) pablowskiej francuskiej mniejszości z 1952 r. Mniej więcej w tym samym czasie SPR wyprodukowała dokument pt. „Przeciwko pablowskiemu rewizjonizmowi”, który zawierał bardziej kompetentną analizę likwidacjonistycznego przystosowania się Pabla do stalinizmu:

„Koncepcja, że masowa partia komunistyczna wejdzie na drogę do władzy, jeśli tylko zostanie rzucona na szalę wystarczająca masowa presja, jest fałszywa. Przerzuca ona odpowiedzialność za regres rewolucji z kierownictwa na masy. (…) Klasa robotnicza jest przekształcana [przez teorie Pabla] w grupę nacisku, a trockiści w grupkę nacisku obok niej, która popycha część biurokracji ku rewolucji. W ten sposób biurokracja jest przekształcana z blokady i zdrajcy rewolucji w jej pomocniczą siłę napędową”.

W 1954 r. został sformowany Komitet Międzynarodowy. Obejmował on większość francuskiej PCI, grupę Healy’ego (Burnsa) z Anglii i amerykańską SPR jako obserwatora. Grupa angielska nie odgrywała żadnej znaczącej roli w walce przeciwko rewizjonizmowi. Odejście Healy’ego i Lawrence’a z dezintegrującej się po wojnie Rewolucyjnej Partii Komunistycznej, wymuszone przez głęboko entrystowską perspektywę ich frakcji wobec brytyjskiej Partii Pracy, zostało poparte przez Sekretariat Międzynarodowy Pabla, który uznał dwie sekcje w W. Brytanii i dał im równą reprezentację w MKW. Healy był „człowiekiem Cannona” w Anglii i był konsekwentnie wspierany przez SPR w sporach w RCP. Kiedy SPR zerwała z Pablem, frakcja Healy’ego i Lawrence’a rozpadła się, Healy został z SPR, a Lawrence przystał do Pabla (później przeszedł na stalinizm, tak jak Mestre z mniejszości PCI). Grupa Healy’ego, chociaż byla częścią nowej antypablowskiej międzynarodowej koalicji, kontynuowała swój arcypablowski oportunizm w Partii Pracy. Niewiele znaczyła w koalicji KM, dopóki zwerbowanie po rewolucji węgierskiej z 1956 r. robiącej wrażenie warstwy intelektualistów z partii komunistycznej i związkowców (z których większość później utraciła) nie uczyniło jej znacznie bardziej istotną na brytyjskiej lewicy.

KM twierdził, że popiera go również (emigrancka) sekcja chińska (która już uległa rozłamowi) oraz mała sekcja szwajcarska.

Na początku 1954 r. KM udało się wyprodukować parę biuletynów wewnętrznych, ale nigdy nie spotkał się on jako rzeczywisty organ międzynarodowy, ani nigdy nie zostało wybrane scentralizowane kierownictwo. Taktyką przyjętą przez SPR było bojkotowanie Czwartego Kongresu Światowego jako po prostu spotkania frakcji Pabla nie mającej legitymizacji jako Czwarta Międzynarodówka.

Ruch światowy zapłacił wysoką cenę za ten unik. Żeby przytoczyć tylko jeden przykład: Cejlon. Cejlońska LSSP zajęła niefrakcyjne stanowisko wobec pabloizmu, apelując do SPR, aby nie robiła rozłamu i przybyła na Czwarty Kongres. Trzeba było wobec biernych cejlońskich wątpiących forsować twardą walkę, wymuszającą polaryzację i wykucie twardej kadry w walce. Zamiast tego Cejlończycy dryfowali wraz z Pablem. Jakieś siedem lat później rewolucyjna reputacja trockizmu została splamiona w oczach bojowników na całym świecie przez wejście LSSP do cejlońskiego burżuazyjnego rządu koalicyjnego, przyspieszające rozłam w ostatniej chwili dokonany przez pablowskie międzynarodowe kierownictwo. Gdyby w 1953 r. w sekcji cejlońskiej była prowadzona pryncypialna antyrewizjonistyczna walka, mogłaby tam zostać stworzona twarda organizacja rewolucyjna z niezależnym roszczeniem do trockistowskiej ciągłości, zapobiegając kojarzeniu nazwy trockizmu z fundamentalną zdradą LSSP.

W ten sposób antyrewizjonistyczna walka świadomie nie była prowadzona w ruchu światowym, KM składał się głównie z tych grup, które już przeszły rozłamy w kwestii zastosowania polityki pablowskiej w ich własnych krajach, a walka o pokonanie rewizjonizmu i odbudowę Czwartej Międzynarodówki na bazie autentycznego trockizmu została przerwana.

Od flirtu do skonsumowania

W 1957 r. Sekretariat Międzynarodowy Pabla i SPR flirtowały w sprawie możliwego zjednoczenia (korespondencja Handen-Kolpe). Podstawą w tym czasie była formalna ortodoksja – podobieństwo linii między SM a SPR w reakcji na rewolucję węgierską z 1956 r. SPR, może naiwnie oczekując powtórzenia stanowiska Clarke’a z 1953 r. w sprawie możliwości samolikwidacji stalinowskich biurokracji, skłaniała się do przyjmowania formalnie trockistowskich konkluzji SM w sprawie Węgier za dobrą monetę. Ta wczesna uwertura zjednoczeniowa nie udała się z powodu sprzeciwu brytyjskiej i francuskiej grupy KM, jak również podejrzeń Cannona, że Pablo manewruje. Sprawa zostala postawiona w błędny sposób – po prostu empiryczne porozumienie bez zbadania uprzednich różnic i obecnego ruchu.

Kiedy znów pojawiła się kwestia zjednoczenia, skonsumowanego w 1963 r. wraz ze sformowaniem Zjednoczonego Sekretariatu, cały teren polityczny się zmienił. SM i SPR porozumiały się w sprawi Kuby. Jednak podstawą nie była już rzekoma zbieżność w ortodoksji, lecz porzucenie przez SPR trockizmu, by poprzeć pablowski rewizjonizm (który SPR w swej linii kolaboracji klasowej w kwestii wojny wietnamskiej teraz przekroczyła na drodze do otwartego reformizmu).

Podstawą dla zjednoczenia z 1963 r. był dokument zatytułowany „O szybkie zjednoczenie światowego ruchu trockistowskiego – oświadczenie Komitetu Politycznego SPR” z 1 marca 1963 r. Kluczową nową linią była część 13:

„Na drodze rewolucji, zaczynającej się od prostych żądań demokratycznych, a kończącej się złamaniem kapitalistycznych stosunków własności, wojna partyzancka prowadzona przez bezrolnych chłopów i siły półproletariackie, pod kierownictwem, które staje się oddane doprowadzeniu rewolucji do konkluzji, może odgrywać decydującą rolę w podkopywaniu i przyspieszaniu upadku władzy kolonialnej i półkolonialnej. To jest jedna z głównych nauk, jakie trzeba wyciągnąć z doświadczeń od czasu drugiej wojny światowej. Musi ona zostać świadomie włączona do strategii budowy rewolucyjnych partii marksistowskich w krajach kolonialnych”.

W dokumencie pt. „Ku odrodzeniu Czwartej Międzynarodówki” (12 czerwca 1963 r.) tendencja spartakusowska sprzeciwiała się:

„Doświadczenie od czasu drugiej wojny światowej wykazało, że wojna partyzancka oparta na chłopstwie pod drobnoburżuazyjnym kierownictwem nie może sama z siebie prowadzić do niczego więcej niż antyrobotniczego reżimu biurokratycznego. Do stworzenia takich reżimów doszło w warunkach upadku imperializmu, demoralizacji i dezorientacji wywołanej przez stalinowskie zdrady i brak rewolucyjnego marksistowskiego kierownictwa klasy robotniczej. Rewolucja antykolonialna może mieć niedwuznacznie postępowe, rewolucyjne znaczenie jedynie pod takim kierownictwem rewolucyjnego proletariatu. Dla trockistów włączanie do ich strategii rewizjonizmu w kwestii proletariackiego kierownictwa w rewolucji jest głęboką negacją marksizmu-leninizmu, nieważne jak pobożne może być równocześnie wyrażane życzenie «budowy rewolucyjnych partii marksistowskich w krajach kolonialnych». Marksiści muszą stanowczo występować przeciwko wszelkiej awanturniczej akceptacji drogi partyzantki chłopskiej do socjalizmu – historycznie podobnej do programu eserowskiego w kwestii taktyki, który zwalczał Lenin. Ta alternatywa byłaby kursem samobójczym dla socjalistycznych celów ruchu, i może fizycznie dla awanturników”.

Ironia losu sprawiła, że dalsza prawicowa ewolucja SPR prowadzi ją do odrzucania teraz podstawowej linii części 13 z drugiej strony – obrona przez ZS drobnoburżuazyjnej walki zbrojnej jest daleko zbyt awanturnicza dla legalistycznej SPR, która ma na celu zostanie masową partią amerykańskiego reformizmu.

Spartakusowcy a Czwarta Międzynarodówka

Trocki w swej walce o założenie Czwartej Międzynarodówki niejednokrotnie podkreślał imperatyw rewolucyjnej organizacji na podstawie międzynarodowej. Przedłużająca się izolacja narodowa w jednym kraju musi ostatecznie zdezorientować, zdeformować i zniszczyć wszelkie ugrupowanie rewolucyjne, nieważne jak subiektywnie wytrwałe. Jedynie pryncypialna i zdyscyplinowana współpraca międzynarodowa może zapewnić przeciwwagę dla okrutnej presji w kierunku izolacji i szowinizmu, generowanej przez burżuazję i jej ideologicznych agentów w ruchu klasy robotniczej. Jak zdawał sobie sprawę Trocki, ci którzy zaprzeczają potrzebie programowo ufundowanej demokratycznej centralistycznej partii światowej, zaprzeczają samej leninowskiej koncepcji partii awangardowej. Zniszczenie Czwartej Międzynarodówki przez pablowski rewizjonizm, któremu towarzyszył rozpad organizacyjny na liczne konkurujące koalicje międzynarodowe, wymaga uporczywej walki o jej odrodzenie.

W swojej dziesięcioletniej historii tendencja spartakusowska stanęła w obliczu potężnej obiektywnej presji ku porzuceniu perspektywy internacjonalistycznej, i oparła się jej. Liga Spartakusowska, w rezultacie organizacyjnego sekciarstwa, a nstępnie degeneracji politycznej Komitetu Międzynarodowego Gerry’ego Healyego odcięta od możliwości zdyscyplinowanych więzi międzynarodowych, odmówiła biernej zgody na narzuconą nam izolację narodową. Z naciskiem odrzuciliśmy namiastkę „internacjonalizmu”, która zdobywa powiązania międzynarodowe za cenę federalistycznego paktu o nieagresji, w ten sposób z góry rezygnując z walki o zdyscyplinowaną organizację międzynarodową. Dążyliśmy do rozwinięcia braterskich więzi z ugrupowaniami w innych krajach w ramach procesu wyjaśniania i polaryzacji. Naszym celem jest krystalizacja spójnej demokratycznej centralistycznej tendencji międzynarodowej opartej na pryncypialnej jedności programowej, zarodka odrodzone Czwartej Międzynarodówki.

Obecny rozłam w paru międzynarodowych koalicjach „trockistowskich” teraz zapewnia szczytową okazję dla tendencji spartakusowskiej do interweniowania w ruchu światowym. Nasza historia i program mogą służyć jako przewodnik dla nurtów zmierzających teraz ku autentycznemu trockizmowi, ponieważ pomimo wymuszonej narodowej izolacji przez pewien czas utrzymaliśmy swoją internacjonalistyczną determinację i kontynuowaliśmy prowadzenie pryncypialnej walki przeciwko rewizjonizmowi.

Rozbicie pretensji rewizjonistów i centrystów na międzynarodową organizację – zdemaskowanie, że Zjednoczony Sekretariat, Komitet Międzynarodowy itd. nie były niczym więcej, niż sfederowanymi zgniłymi koalicjami – połączone z odnową proletariackiej bojowości o światowym zasięgu w kontekście zaostrzonej rywalizacji międzyimperialistycznej i nasilonego głęboko zakorzenionego kapitalistycznego kryzysu stwarzają bezprecedensową obiektywną okazję dla krystalizacji i rozwoju tendencji spartakusowskiej w skali międzynarodowej. Gdy wciąż trwa rozkład politycznych trupów koalicji rewizjonistycznych, musi zostać odrodzona Czwarta Międzynarodówka, światowa partia rewolucji socjalistycznej.

O ODRODZENIE CZWARTEJ MIĘDZYNARODÓWKI!

Spartacist Statement to the International Conference

Spartacist Statement to the International Conference

[Jim Robertson’s remarks and summary made during the discussion of Cliff Slaughter’s Political Report at the International Committee Conference on 6 April 1966 on behalf of the Spartacist delegation (with minor editorial corrections). First printed in Spartacist  #6, June-July 1966, Transcribed fromhttp://www.marxists.org/history/etol/document/icl-spartacists/1986/1966conf.html and http://www.marxists.org/history/etol/document/icl-spartacists/1986/1966final.html ]          .

In behalf of the Spartacist group, I greet this Conference called by the International Committee. This is the first international participation by our tendency; we are deeply appreciative of the opportunity to hear and exchange views with comrades of the world movement.

Therefore, we feel we have the responsibility to present to you our specific views where they are both relevant and distinctive, without adapting or modifying them for the sake of a false unanimity which would do us all a disservice, since we have, in our opinion, some valuable insights to offer.

We are present at this Conference on the basis of our fundamental agreement with the International Resolution of the I.C.; moreover, the report of Comrade Slaughter was for us solidly communist, unified throughout by revolutionary determination.

1. What Pabloism Is

The central point of the Conference is “The Reconstruction of the Fourth International, destroyed by Pabloism.” Therefore the issue, “What is Pabloism?” has properly been heavily discussed. We disagree that Pabloism is but the expression of organic currents of reformism and Stalinism, having no roots within our movement. We also disagree with Voix Ouvrière’s view that Pabloism can be explained simply by reference to the petty-bourgeois social composition of the F.I., any more than one could explain the specific nature of a disease by reference solely to the weakened body in which particular microbes had settled.

Pabloism is a revisionist answer to new problems posed by the post-1943 Stalinist expansions. And Pabloism has been opposed within the movement by a bad “orthodoxy” represented until the last few years by the example of Cannon. We must answer new challenges in a truly orthodox fashion: as Gramsci put it, we must develop Marxist doctrine through its own extension, not by seeking eclectic absorption of new alien elements, as Pabloism has done.

The pressure which produced Pabloism began in 1943, following the failure of Leon Trotsky’s perspective of the break-up of the Soviet bureaucracy and of new October revolutions in the aftermath of the war: this failure resulted from the inability to forge revolutionary parties. After 1950, Pabloism dominated the F.I.; only when the fruits of Pabloism were clear did a section of the F.I. pull back. In our opinion, the “orthodox” movement has still to face up to the new theoretical problems which rendered it susceptible to Pabloism in 1943-50 and gave rise to a ragged, partial split in 1952-54.

Inevitable Struggle

The fight against Pabloism is the specific historic form of a necessarily continual struggle against revisionism, which cannot be “finally” resolved within the framework of capitalism. Bernstein, Bukharin, and Pablo, for example, have been our antagonists in particular phases of this struggle, which is both necessary and inevitable, and cannot be “solved.”

These are some of our views about Pabloism; they are not exhaustive, for they are shaped by the particular aspects of Pabloism which have loomed large in our own struggle against it.

We take issue with the notion that the present crisis of capitalism is so sharp and deep that Trotskyist revisionism is needed to tame the workers, in a way comparable to the degeneration of the Second and Third Internationals. Such an erroneous estimation would have as its point of departure an enormous overestimation of our present significance, and would accordingly be disorienting.

We had better concentrate upon what Lenin said concerning the various, ubiquitous crises which beset imperialism (a system essentially in crisis since before 1914); Lenin pointed out that there is no impossible situation for the bourgeoisie, it is necessary to throw them out. Otherwise, “crises” are all in a day’s work for the mechanisms and agencies of imperialism in muddling through from one year to the next. Just now, in fact, their task is easier, after the terrible shattering of the Indonesian workers’ movement; add to this the other reversals which expose the revisionists’ dependence on petty-bourgeois and bureaucratic strata, like the softening of the USSR, the isolation of China, India brought to heel, Africa neatly stabilized, and Castro a captive of Russia and the U.S. The central lesson of these episodes is the necessity to build revolutionary working-class parties, i.e., our ability to intervene in struggle.

2. Anti-Pabloist Tactics

A French comrade put it well: “there is no family of Trotskyism.” There is only the correct program of revolutionary Marxism, which is not an umbrella. Nevertheless, there are now four organized international currents all claiming to be Trotskyist, and spoken of as “Trotskyist” in some conventional sense. This state of affairs must be resolved through splits and fusions. The reason for the present appearance of a “family” is that each of the four tendencies—“United Secretariat,” Pablo’s personal “Revolutionary Marxist Tendency,” Posadas’ “Fourth International,” and the International Committee—is in some countries the sole organized group claiming the banner of Trotskyism. Hence, they draw in all would-be Trotskyists in their areas and suppress polarization; there is no struggle and differentiation, winning over some and driving others to vacate their pretense as revolutionists and Trotskyists. Thus, when several Spartacist comrades visited Cuba, we found that the Trotskyist group there, part of the Posadas international, were in the main excellent comrades struggling with valor under difficult conditions. The speeches here of the Danish and Ceylonese comrades, representing left-wing sections of the United Secretariat, reflect such problems.

The partial break-up and gross exposure of the United Secretariat forces—the expulsion of Pablo, the Ceylonese betrayal, the SWP’s class-collaborationist line on the Vietnamese war, Mandel’s crawling before the Belgian Social-Democratic heritage—prove that the time has passed when the struggle against Pabloism could be waged on an international plane within a common organizational framework. And the particular experience of our groups in the United States, which were expelled merely for the views they held, with no right of appeal, demonstrates that the United Secretariat lies when it claims Trotskyist all-inclusiveness.

We Must Do Better

Up to now, we have not done very well, in our opinion, in smashing the Pabloites; the impact of events alone, no matter how favorable objectively or devastating to revisionist doctrines, will not do the job. In the U.S., the break-up of the SWP left wing over its five-year history has been a great gift to the revisionist leadership of the SWP.

At present, our struggle with the Pabloites must be preponderantly from outside their organizations; nevertheless, in many countries a period of united fronts and organizational penetration into revisionist groupings remains necessary in order to consummate the struggle for the actual reconstruction of the F.I., culminating in a world congress to re-found it.

3. Theoretical Clarification

The experiences of the Algerian and Cuban struggles, each from its own side, are very important for the light they shed on the decisive distinction between the winning of national independence on a bourgeois basis, and revolutions of the Chinese sort, which lead to a real break from capitalism, yet confined within the limits of a bureaucratic ruling stratum.

Two decisive elements have been common to the whole series of upheavals under Stalinist-type leaderships, as in Yugoslavia, China, Cuba, Vietnam: 1) a civil war of the peasant-guerrilla variety, which first wrenches the peasant movement from the immediate control of imperialism and substitutes a petty-bourgeois leadership; and then, if victorious, seizes the urban centers and on its own momentum smashes capitalist property relations, nationalizing industry under the newly consolidating Bonapartist leadership; 2) the absence of the working class as a contender for social power, in particular, the absence of its revolutionary vanguard: this permits an exceptionally independent role for the petty-bourgeois sections of society which are thus denied the polarization which occurred in the October Revolution, in which the most militant petty-bourgeois sections were drawn into the wake of the revolutionary working class.

However it is apparent that supplemental political revolution is necessary to open the road to socialist development, or, in the earlier stages, as in Vietnam today, the active intervention of the working class to take hegemony of the national-social struggle. Only those such as the Pabloists who believe that (at least some) Stalinist bureaucracies (e.g., Yugoslavia or China or Cuba) can be a revolutionary socialist leadership need see in this understanding a denial of the proletarian basis for social revolution.

On the contrary, precisely, the petty-bourgeois peasantry under the most favorable historic circumstances conceivable could achieve no third road, neither capitalist, nor working class. Instead all that has come out of China and Cuba was a state of the same order as that issuing out of the political counter-revolution of Stalin in the Soviet Union, the degeneration of the October. That is why we are led to define states such as these as deformed workers states. And the experience since the Second World War, properly understood, offers not a basis for revisionist turning away from the perspective and necessity of revolutionary working-class power, but rather it is a great vindication of Marxian theory and conclusions under new and not previously expected circumstances.

Weakness and Confusion

Many statements and positions of the I.C. show theoretical weakness or confusion on this question. Thus, the I.C. Statement on the fall of Ben Bella declared:

“Where the state takes a bonapartist form on behalf of a weak bourgeoisie, as in Algeria or Cuba, then the type of revolt occurring on June 19-20 in Algiers is on the agenda.”

—Newsletter, 26 June 1965.

While the nationalization in Algeria now amounts to some 15 per cent of the economy, the Cuban economy is, in essence, entirely nationalized; China probably has more vestiges of its bourgeoisie. If the Cuban bourgeoisie is indeed “weak,” as the I.C. affirms, one can only observe that it must be tired from its long swim to Miami, Florida.

The current I.C. resolution, “Rebuilding the Fourth International,” however, puts the matter very well:

“In the same way, the International and its parties are the key to the problem of the class struggle in the colonial countries. The petty-bourgeois nationalist leaders and their Stalinist collaborators restrict the struggle to the level of national liberation, or, at best, to a version of ‘socialism in one country,’ sustained by subordination to the co-existence policies of the Soviet bureaucracy. In this way, all the gains of the struggle of the workers and peasants, not only in the Arab world, India, South East Asia, etc., but also in China and Cuba [our emphasis: Spartacist], are confined within the limits of imperialist domination, or exposed to counter-revolution (the line-up against China, the Cuban missiles crisis, the Vietnam war, etc.).”

Here Cuba is plainly equated with China, not with Algeria.

The document offered by the French section of the I.C. several years ago on the Cuban revolution suffers, in our view, from one central weakness. It sees the Cuban revolution as analogous to the Spanish experience of the 1930’s. This analogy is not merely defective: it emphasizes precisely what is not common to the struggles in Spain and in Cuba, that is, the bona fide workers’ revolution in Spain which was smashed by the Stalinists.

Overcoming Bad Method

The Pabloites have been strengthened against us, in our opinion, by this simplistic reflex of the I.C., which must deny the possibility of a social transformation led by the petty-bourgeoisie, in order to defend the validity and necessity of the revolutionary Marxist movement. This is a bad method: at bottom, it equates the deformed workers’ state with the road to socialism; it is the Pabloite error turned inside out, and a profound denial of the Trotskyist understanding that the bureaucratic ruling caste is an obstacle which must be overthrown by the workers if they are to move forward.

The theoretical analysis of Spartacist concerning the backward portions of the world strengthens, in our estimation, the programmatic positions which we hold in common with the comrades of the I.C. internationally.

4. Building U.S. Section

The principal aspect of our task which may be obscure to foreign comrades is the unique and critically and immediately important Negro question. Without a correct approach to the Negro young militants and workers we will be unable to translate into American conditions the rooting of our section among the masses. We have fought hard to acquire a theoretical insight in the course of our struggle in the SWP against Black Nationalist schemes which disintegrate a revolutionary perspective—defending the position that the Negroes in the U.S. are an oppressed color-caste concentrated in the main in the working class as a super-exploited layer. And we have acquired a considerable experience for our small numbers and despite a composition which is still only about 10 per cent black. We have a nucleus in Harlem, New York City. We intervened in several ways in the Black Ghetto outbursts over the summers of 1964 and 65, acquiring valuable experience.

[The balance of the remarks was not written out before delivery; it is given as reconstructed from the rough notes. The issue of propaganda and agitation was not significantly gone into in the report, but is in the Spartacist draft document on tasks assembled the night before the oral report was given, hence the relevant section of that draft is also quoted below.]

Our draft resolution before you states regarding our Southern work that, “Perhaps our most impressive achievement to date has been the building of several SL organizing committees in the deep South, including New Orleans. This is a modest enough step in absolute terms and gives us no more than a springboard for systematic work. What is impressive is that no other organization claiming to be revolutionary has any base at all in the deep South today.”

Black and White

The race question in the U.S. is different from that in England. In fact it is part way between the situation in England and that in South Africa. Thus some 2 per cent of the British population is coloured; in South Africa over 2/3rds of the people are black. In the U.S. if some 20 per cent of the population is Negro and Spanish-speaking, then within the working class, given the overwhelming concentration of whites in the upper classes, the others comprise something like 25 or 30 per cent. What this means is that in England the intensity of exploitation is spread unevenly, but rather smoothly throughout an essentially homogeneous working class. At the other extreme in South Africa, the white workers with ten times the income of the black, live in good part themselves off the blacks, thus imposing an almost insuperable barrier to common class actions (witness the European and Moslem workers’ relations in Algeria). In the U.S. the qualitatively heavier burden within the class is borne by the black workers. In quiescent times they tend to be divided from the white workers as in the lower levels of class struggle such as are now prevalent. Therefore theblack youth in America are the only counterparts today to the sort of militant white working class youth found in the British Young Socialists.

Uniting the Class

However, we are well aware that at a certain point in the class struggle the main detachments of the workers, as such, i.e., black and white in common class organizations such as trade unions, become heavily involved. Every strike shows this. In preparation for the massive class struggles ahead we have begun to build fractions in certain accessible key sections of the working class. But today the winning over of young black militants is the short cut to acquiring proletarian cadres as well; virtually all such militants are part of the working class.

Finally, we know that under the specific conditions in the U.S. to build a genuinely revolutionary party will require the involvement in its ranks and leadership of a large proportion, perhaps a majority, of the most exploited and oppressed, the black workers.

A Fighting Propaganda Group

The Spartacist draft theses state: “The tactical aim of the SL in the next period is to build a sufficiently large propaganda group capable of agitational intervention in every social struggle in the U.S. as a necessary step in the building of the revolutionary party. For this intervention we seek an increase in our forces to at least tenfold. From our small force of around 100 we move toward our goal in three parallel lines of activity: splits and fusions with other groups, direct involvement in mass struggle, and the strengthening and education of our organization.”

…………….

Spartacist Delegation Final Statement to 1966 London Conference

Comrades: We believe that it is a violation of Leninist practice to demand that a comrade affirm to his comrades what he does not believe. I have in substance said several times that if I had known of the rule I would certainly have abided by it. I wish to assure the comrades that my action was in no way intended to constitute a violation of the procedures governing the conduct of individuals participating in the Conference. However, this has been deemed not good enough. Instead, in the guise of discipline, the Spartacist organization has been subjected to a series of slanderous attacks, despite our basic political agreement on the necessity of the fight against revisionism. This is an attempt to substitute for international democratic centralism for the American section a mechanism  not of consciousness and discipline but of fear and obedience. Hence an incident without significance of an unintentional violation of protocol has been uniquely singled out and inflated into an accusation of petty-bourgeois arrogance and American imperial chauvinism. If the comrades go ahead to exclude us from this Conference, we ask only what we have asked before–study of our documents, including the present draft on U.S. work before you now, and our work over the next months and years. We will do the same, and a unification of the proper Trotskyist forces will be achieved, despite this tragic setback.

CASTRO EM MOSCOU (Revista Spartacist 1)

CASTRO EM MOSCOU

por P. Jen

O premier Fidel Castro, preso na complexa rede de relações Washington-Pequim-Moscou, começou a se tornar mais claramente enredado nas maquinações da liderança russa. Declarações feitas tanto na entrevista de Castro na TV soviética de 21 de janeiro, quanto no Comunicado conjunto cubano-soviético de 22 de janeiro, revelam incontestavelmente que Khrushchev começou a consolidar seu controle sobre o PURS [Partido Unido de la Revolución Socialista] (o partido cubano) e seu líder. Apesar de que haverá, sem dúvida, futuras vacilações, está fora de questão que Castro começou a seguir a política externa da União Soviética.

Aparecendo na TV de Moscou em 21 de janeiro, Castro disse: “Ao mesmo tempo [após a crise dos mísseis em outubro], houve um relaxamento da tensão internacional, um relaxamento na guerra fria. Tudo isso foi resultado da política e dos esforços da União Soviética e do campo socialista em nome da paz.” (ênfase adicionada).

Um dos resultados “concretos” desses esforços foi, no Comunicado cubano-soviético de 22 de janeiro, saudado favoravelmente pelo governo cubano: “O governo da República de Cuba considera o sucesso alcançado pela União Soviética na luta pela descontinuação dos testes nucleares e o acordo sobre veículos não-orbitantes com armas nucleares como um passo à frente para promover a paz e o desarmamento”.

Apoiava ainda além as políticas da burocracia soviética: “O camarada Fidel Castro expressou sua aprovação sobre as medidas tomadas pelo Comitê Central do PCUS para eliminar as diferenças existentes e consolidar a coesão e unidade nas fileiras do movimento comunista internacional”. (Comunicado conjunto cubano-soviético).

Está claro a partir disso que, no contexto da disputa sino-soviética, Castro incontestavelmente se uniu aos “líderes do PCUS” que, nas palavras dos chineses, “são os maiores de todos os revisionistas, assim como os maiores sectários e divisionistas conhecidos na história” (impresso em 4 de fevereiro no Jenmin Jih Pao, o jornal diário do PC chinês).

Não apenas a política soviética, mas a vida política soviética de forma geral, e o líder do PCUS em particular, receberam aprovação de Fidel Castro. “Eu estou muito interessado na experiência”, disse Castro na TV soviética em 21 de janeiro. “Eu estou muito interessado no papel desempenhado por seu Partido, o papel do destacamento avançado, o papel do organizador e inspirador de toda a atividade na União Soviética. Eu estou interessado na participação do Partido em todas as frentes operárias – na agricultura, na indústria, nas atividades culturais, em todas as esferas da produção, em todas as esferas da política e no exército. Atraiu minha atenção o maravilhoso papel que o Partido tem desempenhado na União Soviética por cerca de meio século.”

Nas últimas três – quase quatro – décadas, entretanto, “o maravilhoso papel que o Partido tem desempenhado na União Soviética” incluiu os julgamentos conspirativos de Stalin; a decapitação do Exército Vermelho à véspera da Segunda Guerra Mundial; as traições da revolução proletária na China (1925-27). Alemanha (1929-33), França (1934-36; 1945-presente), Itália (1944-presente), Iraque (1958), etc.; e a atual perspectiva estratégica de capitulação ao imperialismo.

Nós pudemos observar”, disse Castro na TV de Moscou, “a forma na qual o Partido [PCUS] tem treinado especialistas, tem difundido a forma revolucionária de pensamento no povo, treinado astronautas, cientistas, tem produzido quadros que hoje estão desenvolvendo a economia e toda a vida na União Soviética, tem produzido os quadros que estão agora construindo o comunismo. O Partido é um símbolo de continuidade revolucionária e da confiança do povo em si mesmo.” (ênfase adicionada).

A avaliação de Castro sobre Nikita Sergeyevich Khrushchev, o líder do dito Partido “Comunista” que está construindo o “comunismo” em um só país, é cheia de carinho e admiração. “Eu tenho o pleno direito de avaliar e admirar este homem, que combina, em uma pessoa, tantas qualidades esplêndidas: intelecto, excelente caráter, gentileza e força – as qualidades que fazem dele um grande líder. E quanto mais eu conheço o camarada Nikita Sergeyevich, quanto mais tempo eu passo com ele, mais afetuosos se tornam meus sentimentos por ele, mais eu o admiro, mais alta é minha opinião dele como homem.” (Castro na TV de Moscou, 21 de janeiro).

As palavras de Fidel Castro dispensam comentário. Aqueles interessados no texto completo da sua entrevista na TV de Moscou, assim como o Comunicado conjunto, podem encontrá-los no suplemento do Moscow News, 25 de janeiro de 1964.

Para socialistas que viam na postura militante de Castro uma liderança comunista revolucionária ou uma reprodução disso, o recente giro para a direita deve vir como surpresa e mesmo choque. A perceptível complacência de Castro à pressão econômica soviética, enquanto talvez equivocadamente compreensível de um ponto de vista (o de construir a economia nacional), é indesculpável de outro (o da revolução proletária internacional), e, de fato, derrota estrategicamente a última. É somente na base da revolução proletária nos países avançados que a economia cubana pode desenvolver seu pleno potencial. Considerações táticas devem ser vistas como parte e subordinadas às estratégicas. Fluindo do empirismo da liderança cubana, o objetivo estratégico de revolução proletária mundial (se algum dia existiu) foi sacrificado ao objetivo estreito, limitado, “pragmático” de preços estáveis para o açúcar cubano. Se ainda é objetado que Castro não tinha escolha, então nós, ao menos, não temos nos desculpar por suas ações em Moscou. Castro, de fato, não tinha escolha: ele foi o prisioneiro de sua própria origem histórica que foi a base de sua política. Basta dizer que se o nosso movimento tivesse chegado ao poder em Cuba, ele teria estado em uma situação histórica bastante diferente. Nós criticamos a liderança de Castro como parte do processo de construção da liderança Bolchevique que deve ser parte integral numa situação como essa. O jogo histórico de trocar de lugar com vários líderes não é algo em que os marxistas se envolvam. As técnicas de chantagem econômica soviética são, é claro, bem conhecidas dos povos da Albânia e da China, e é mérito de Castro que ele tenha persistido por tanto tempo quanto o fez.

A vacilação da liderança de Castro entre as posições defendidas pelas burocracias soviética e chinesa, e sua aderência, mais ou menos, à linha da última, permitiu a muitos socialistas manter certas ilusões sobre a natureza da liderança cubana – ilusões que tal liderança começou ela própria a dissipar.

Além disso, esses mesmos socialistas estão sustentando uma ilusão ainda mais fundamental com a sua crença de que uma perspectiva proletária revolucionária motiva a posição chinesa, superficialmente revolucionária. Enquanto a liderança maoista falar com um vocabulário revolucionário, muitos socialistas estão inclinados a tomar sua palavra como verdadeira. Entretanto, está claro por toda a história da revolução chinesa, que a tentativa de construir uma base de seguidores em torno da linha do PCC é apenas para o propósito de pôr pressão no imperialismo para forçá-lo a se acomodar ao atual governo do Estado chinês.

O giro à direita da liderança de Castro colocou agora a questão da teoria marxista e sua relação com a prática diante de todos aqueles que se consideram comunistas revolucionários. Se o movimento revolucionário dos trabalhadores quiser avançar, terão que acertar as conta com essa e outras questões, e chegar a uma solução com base na ação da classe trabalhadora independente.

A liderança cubana, apesar de responder à pressão das massas, permanece acima e é organizativamente independente dela. Essa independência organizativa é consequência de usa origem histórica, na qual ela chegou ao poder como liderança, não de sovietes operários e camponeses, mas sim de um exército de guerrilha. Desta base social é que flui a natureza empírica, e não marxista, da liderança cubana, conforme foi declarado claramente por Che Guevara: “Para saber para onde vai Cuba, o melhor é perguntar ao governo dos EUA quão longe ele pretende ir”.

Se muitos socialistas que apoiam o governo Castro em oposição ao regime contrarrevolucionário de Khrushchev não viam a necessidade de uma visão dialética da sociedade, acreditando, em vez disso no curso “natural” dos eventos, o seu impressionismo idealista recebeu, ao menos, um golpe rude pelas vacilações empíricas da liderança de Castro.

A estratégia dos marxistas na época de decadência imperialista flui da compreensão do desenvolvimento total e por toda a parte da luta de classes internacional, e, portanto, das necessidades do proletariado internacional. Essa visão, que observa a interdependência e interconexão de todos os fenômenos, nada tem em comum com o empirismo não apenas da liderança cubana, mas também, infelizmente, de muitos comunistas.

Os líderes cubanos têm reagido empiricamente a todas as pressões, não apenas dos imperialistas dos EUA, mas também dos burocratas soviéticos, e não apenas falharam em realizar as tarefas essenciais diante do movimento revolucionário dos trabalhadores, mas sequer compreenderam quais são estas tarefas. E eles falharam em compreender essas tarefas precisamente por sua incapacidade, que flui das suas origens sociais em um movimento camponês democrático-burguês, de pensar de qualquer outra forma que não seja empírica. O empiricismo, a ideologia da burguesia depois de ter estabelecido o seu poder, é necessariamente o método de todas as tendências que não se baseiam na estratégia da revolução proletária mundial.

Mesmo as reformas democrático-burguesas mais elementares não podem ser mantidas nos países atrasados, exceto sob a ditadura do proletariado. Depender de que outros movimentos similares liderem revoluções que vão tão longe em sua transformação quanto a revolução cubana foi, é deixar a iniciativa passar para as mãos do imperialismo. Foi apenas a incapacidade do imperialismo americano de se acomodar a uma revolução radical pequeno-burguesa que forçou o regime de Castro a ir tão longe quanto foi – mais longe, de fato, do que qualquer um no Movimento 26 de Julho havia planejado. Os imperialistas europeus têm sido, até o momento, mais astutos que seus pares americanos. Aqueles compreenderam mais corretamente a maré do movimento nacionalista e cederam muito do seu poder político e um pouco do seu poder econômico na África e na Ásia precisamente para evitar o que aconteceu em Cuba. Eles permitiram que os “socialistas” Ben Bella e Nkrumah se voltassem contra os imperialistas; estes preferiram perder status do que perder áreas para investimento, mesmo se tais investimentos enfrentam certas restrições.

A justificável tremenda onda de entusiasmo pela revolução cubana transbordou para um tipo de adulação acrítica da liderança de Castro que é inteiramente inaceitável para marxistas. As causas disso são, entretanto, claras: a pequenez do movimento comunista americano; a calmaria relativa da classe trabalhadora americana; e o sucesso de uma revolução radical pequeno-burguesa que desafiou o imperialismo americano e mexeu com as imaginações não apenas dos oprimidos trabalhadores e camponeses das colônias, mas também dos radicais americanos. Diante das enormes tarefas à frente dos poucos comunistas revolucionários neste país, alguns de nós olharam para outro lugar e se tornaram adoradores do fato consumado – Fidel Castro e Mao Tse Tung, para não mencionar Jimmy Hoffa e Malcom X. Aqueles de nós que não nutrem quaisquer ilusões sobre esses líderes, são atacados como sectários. Entretanto, nossa análise, no caso de Castro, foi dramaticamente confirmada. É necessário encarar a verdade inflexivelmente, nos livrarmos de noções românticas fáceis e começar a tarefa crítica de construir um partido marxista neste país. Um partido baseado em ilusões jamais liderará a classe trabalhadora até o poder.

DEFENDER A REVOLUÇÃO CUBANA!

A ESQUERDA ANTE O ASSASSINATO DE KENNEDY (Revista Spartacist 1)

A ESQUERDA ANTE O ASSASSINATO DE KENNEDY

O assassinato do presidente Kennedy foi um teste ácido da posição de classe de cada movimento de esquerda nos Estados Unidos. Entre os grupos radicais nos EUA, uma divisão qualitativa pode ser percebida entre aquelas tendências que se viraram resolutamente para a classe trabalhadora e uma alternativa independente ao estadismo burguês, e aquelas formações que juntaram seu choro ao lamento liberal pelo presidente morto.

PROGRESSIVE LABOR

27 de novembro, 1963 – “O assassinato do Presidente Kennedy, por um atacante ainda desconhecido, não apenas reflete a existência de sérias contradições políticas para a classe dominante dos EUA, mas eleva essas contradições a novas alturas….
Enquanto é essencial que os revolucionários avaliem todos os aspectos políticos do assassinato, também é necessário para os revolucionários rejeitar o assassinato como uma forma concebível de luta política. A morte de um homem não pode alterar o curso da história. Somente os esforços de milhões para mudar um sistema político e econômico particular pode ser decisivo… Finalmente, assassinato somente tende a confundir as verdadeiras questões diante dos trabalhadores. Encoraja a classe dominante a elevar a opressão do povo.
Assassinato e violência individual, entretanto, são parte do sistema capitalista…
Em várias ocasiões, nosso governo arquitetou ou apoiou verdadeiros assassinatos organizados com grande gosto. O assassinato de Patrice Lumumba foi recebido contentemente pela administração Kennedy. Além disso, o assassinato também tem sido uma maneira de eliminar amigos que viveram além de sua utilidade para o governo. Apenas semanas antes do assassinato de Kennedy, o governo (e muitos que agora choram lágrimas hipócritas por Kennedy) estavam rindo descontroladamente do assassinato, inspirado pelos EUA, de Diem e seu irmão no Vietnã do Sul….
Diante de sua contínua crueldade e terror, o povo e, especialmente, aqueles que se consideram combatentes pelo socialismo, não deveriam ser pegos no emaranhado das contradições da classe dominante. O povo deveria utilizar todo momento para pressionar por suas demandas. Ele não deveria esperar para que a administração Johnson restabeleça a ofensiva – o que ela vai fazer – contra os povos que lutam por uma vida melhor. O histórico de Johnson é parte integral da opressão da classe dominante – com uma pitada de tempero sulista adicionada por boa medida.
O povo ainda se vê diante do racismo, desemprego, péssimas moradias e educação, altos aluguéis e serviços médicos de altos preços (ou inexistentes). O povo, se realmente for se unir, deveria se unir em torno de programas lidando com seus problemas.”

WORKERS WORLD

25 de novembro de 1963 – “Os Estados Unidos da América se aproximaram de um golpe de Estado fascista, e do estabelecimento de uma ditadura totalitária reacionária de direita.
Esse é o fato principal e fundamental a emergir do assassinato do presidente Kennedy.
Que o golpe de Estado não tenha acontecido de fato, só pode se explicar pelo fato de que forças políticas da reação, racismo virulento e militarismo a favor de ‘guerras preventivas’ falharam em se reunir no momento crítico e emergir como ‘salvadores da pátria’.
A tendência à ditadura totalitária só pode ser revertida pela intervenção de uma massa multitudinária ainda maior do movimento da classe trabalhadora, e da unidade entre os trabalhadores negros e brancos contra um opressor comum.”

(Workers World merece crédito por ter reimpresso extratos da excelente declaração de Fidel Castro sobre o assassinato).

RED FLAG

(Órgão britânico do grupo de Posadas, a tendência trotskista com base na América Latina).

Janeiro de 1964 – “O assassinato de Kennedy é o resultado de uma luta entre bandidos. Uma facção liquidou um membro da facção rival.
No coração do imperialismo ianque, há duas tendências. Uma tendência é centrada no que se chama o Pentágono e é erradamente chamada ‘direita’ (não existe esquerda ou direita para o capitalismo, mas simplesmente diferentes posições em relação à mesma política) e a tendência ‘Kennedy’….
“O imperialismo da tendência Kennedy tenta lucrar com os interesses conservadores da burocracia soviética de prolongar sua própria existência ao máximo.
A assim chamada facção Pentágono está ciente dessa situação e sente que o próprio atraso significa uma perda direta para seus interesses econômicos, políticos e sociais. Essa é a razão para a ofensiva que ela acaba de realizar…
O Pentágono matou Kennedy dentro da rede política construída para lançar uma guerra de surpresa no momento mais conveniente para si mesma.”

Das publicações dos três grupos acima, pode-se ver que a posição de classe básica foi mantida em suas discussões do assassinato de Kennedy. Uma linha de classe deve não somente continuar a orientar a classe trabalhadora contra seu inimigo de classe, a burguesia, mas deve oferecer uma análise correta para os trabalhadores em um período de confusão e consternação. Os três grupos acima não perderam de vista seu inimigo na classe dominante – nem hesitaram em apontar isso a seus leitores.

Houve exageros e erros, tais quais a confusão de Workers World entre fascismo e golpe de Estado. Ou a referência do grupo Progressive Labor ao “nosso” governo. E, é claro, a conclusão da tendência de Posadas de que o Pentágono assassinou Kennedy só pode ser considerada uma especulação interessante a essa altura.

Essas posições se destacam em claro contraste aos periódicos e organizações cujo “socialismo” e “marxismo” as levaram, num momento de pânico, a se recolherem junto à classe dominante. Declarações sobre “Amar (!) este país (!!)” e coisas do tipo só servem para confundir e desorientar os militantes socialistas. Compare os exemplos a seguir.

NEW AMERICA [Partido Socialista]

13 de dezembro de 1963 – “Estou escrevendo no dia de luto sob um profundo sentimento de choque e perda, e vergonha. Nós lamentamos a perda de um presidente valente, sinceramente interessado na paz e na liberdade, que estava ganhando força….
Você estará lendo essa coluna após o Dia de Ação de Graças, quando teremos esse dia de luto em perspectiva. Pelo que nós, americanos, podemos ser gratos nesse tempo de tragédia? Podemos ser gratos pelo enriquecimento da memória. Podemos ser gratos pela explosão geral de luto e reconhecimento da vergonha pela atmosfera de ódio na qual a tragédia aconteceu. Podemos ser gratos pela sucessão ordeira e ausência de partidarismo amargo na subida do presidente Johnson ao seu alto cargo.”
Norman Thomas

O Partido Socialista se une à nação inteira ao lamentar profundamente a trágica morte de nosso presidente. O assassinato insensível e covarde que tirou a vida de John F. Kennedy foi um dos maiores crimes e tragédias na história do nosso país. À Sra. Kennedy e a toda a família Kennedy, estendemos nossas mais sinceras e cordiais condolências”.
Resolução do Comitê Nacional do Partido Socialista

THE WORKER [Partido Comunista]

26 de novembro de 1963 – “Nação em luto por líder martirizado” (manchete da primeira página).
Nós compartilhamos – com todos os outros americanos – incomensurável luto diante do monstruoso e chocante assassinato do presidente John F. Kennedy.
Estendemos nossa mais profunda simpatia à Sra. Kennedy, ao seu filho e filha, e toda sua família….
Embora angustiados pela tristeza sobre da perda do maior oficial da nossa nação, o povo americano não entrará em pânico. Se reunirá ao redor da Constituição, defenderá suas tradições democráticas e direitos básicos e não será distraído da sua determinação para que nossa nação trilhe o caminho de uma democracia cada vez mais ampla, do progresso social e da paz.”

THE MILITANT [SWP]

2 de dezembro de 1963 – “Se nós realmente amamos esse país, devemos renunciar ao ódio” (manchete de capa citando o chefe de justiça Earl Warren como “voz da sanidade”).
O povo americano passou por uma das mais traumáticas experiências em sua história. A estonteante notícia de que o presidente Kennedy havia sido assassinado, seguida tão rapidamente pelo assassinato inexplicável e televisionado do seu suposto assassino na prisão municipal de Dallas por um capanga da polícia, deixaram os americanos perplexos e em choque. Uma onda de apreensão correu o mundo com a notícia do assassinato de Kennedy conforme as pessoas de todos os países tentavam decifrar a causa e o presságio do trágico evento….
Antes de todos os outros, é dever do governo federal fornecer ao povo uma análise completa da atmosfera de ódio e violência que estimulou tal tragédia. Antes de todos os outros, é dever do governo federal defender efetiva e completamente as liberdades civis dos americanos de todas as visões políticas, não importa quão críticos aos que estão no poder, e a liberdade civil de todos os americanos, independente de sua cor. Somente assim a nuvem de ódio e violência que paira sobre o país pode começar a se desfazer”.
Os Editores

O Socialist Workers Party condena o brutal assassinato do presidente Kennedy como um ato desumano, criminoso e contra a sociedade. Estendemos nossa mais profunda simpatia à Sra. Kennedy e às crianças em seu luto pessoal.”
O ato vem da atmosfera criada pela agitação e atos inflamatórios de forças racistas e ultraconservadoras. O terrorismo político, como a supressão da liberdade política, viola os direitos democráticos de todos os americanos e pode apenas fortalecer as forças da reação. Diferenças políticas no interior de nossa sociedade devem ser resolvidas de maneira ordeira pela decisão da maioria após um debate público livre e aberto no qual todos os pontos de vista sejam ouvidos.”
Farrell Dobbs, Secretário Nacional do Socialist Workers Party

E, agora, um sopro de ar fresco!

THE NEWSLETTER

(Órgão da Socialist Labour League, os trotskistas britânicos).

30 de novembro de 1963 – “Este político milionário foi destruído pelas próprias contradições que pensou que poderia superar suave e pacificamente.
Venhamos ou não a conhecer a verdade sobre os assassinatos de Dallas, Texas, a morte de Kennedy foi, sem dúvida, resultado de um agonizante conflito no interior da classe dominante americana.
Na questão da integração dos negros e de política externa e defesa, o programa de Kennedy, refletindo as necessidades de um setor do grande capital dos EUA, fez surgir uma aguda hostilidade dos grupos políticos e econômicos poderosos.
O papel das autoridades estaduais do Texas torna isso muito claro. Se Oswald foi vítima de uma conspiração, e isso parece bastante provável, o trabalho foi organizado em um alto nível da máquina de Estado….
Nós não estamos de luto por John F. Kennedy.
Como socialistas internacionais, o vemos como um líder mundial do inimigo de classe.
Se ele era um homem de visão, era no interesse da continuação da exploração capitalista em toda a parte.”
John Crawford

7 de dezembro de 1963 – “Marxistas e o assassinato de Kennedy” (manchete da página dois).
O assassinato do presidente Kennedy fez emergir uma rodada mais que usual de histeria, lágrimas e louvor pelos representantes políticos e literários da classe média.
Ao ler alguns dos artigos na imprensa assim chamada socialista e liberal, um leitor desavisado pensará que Kennedy defendia a liberdade do povo negro e era, de fato, um socialista em tudo menos no nome.
Assim, os ajudantes do capital internacional se esforçam para embelezar a mais reacionária potência imperialista no mundo em seu momento de crise.
Kennedy foi, é claro, um representante muito capaz de sua classe. Tudo o que ele fez foi em razão de um objetivo, fortalecer o imperialismo americano…
Quando falou sobre os direitos dos negros, ele estava meramente usando uma fraseologia liberal bonita para que pudesse, em nome de sua classe, continuar a melhor escravizar o povo negro.
Marxistas não expressam qualquer forma de simpatia a respeito da morte de Kennedy
Não apoiamos o ato de terror individual responsável por sua morte, não porque sejamos frágeis ou humanitários sobre como foi feito, mas porque o terror individual não é substituto para a construção de um partido revolucionário.
Desorganização — Terrorismo é uma arma que, de fato, desorganiza e deixa a classe trabalhadora sem líderes. Ele cria a impressão de que a remoção de políticos capitalistas proeminentes ou homens de Estado pode resolver os problemas da classe trabalhadora.
Mas para cada tirano atingido, há outro pronto para assumir seu lugar. Apenas a derrubada do sistema capitalista nos Estados Unidos e sua substituição pelo poder da classe trabalhadora e pelo socialismo pode resolver os problemas da classe trabalhadora americana, branca e negra.
Tal tarefa não pode ser alcançada por terroristas como Lee Oswald. A resposta não está com eles, mas através da preparação e construção de um partido revolucionário que, por meio da ação de massa, tome o poder….
A tomada do poder pelo partido revolucionário não acontece sem terror. A classe dominante não hesitará em aterrorizar a classe trabalhadora, o povo negro e os povos coloniais….
A simpatia dos marxistas, enquanto não concordando com o método de Oswald, deve ser dada aos milhões de Oswald, brancos e negros, que foram levados à pauperização pelo capitalismo. A tarefa do movimento marxista americano é direcionar sua atenção para essas pessoas, e não em mandar mensagens de simpatia à Sra. Kennedy.
Fatal — Quando Lee Oswald disparou o tiro fatal, ele fez algo mais que assassinar o presidente.
Ele também destruiu completamente a mentira de que o Socialist Workers Party dos Estados Unidos é um partido trotskista e que ele mantém as tradições nas quais foi fundado na luta para construir a Quarta Internacional.
The Militant, órgão semanal do SWP que, de acordo com seu cabeçalho, é ‘publicado nos interesses da classe trabalhadora’, incluiu essa notícia na sua edição de segunda-feira, 2 de dezembro, com o título ‘Líder socialista denuncia o assassinato do presidente’:
(Segue-se a declaração de Farrell Dobbs que foi citada acima).
Essa declaração nauseante repudia cada princípio pelos quais Trotsky e o Partido Bolchevique lutaram. É uma declaração escrita por liberais covardes, cujos olhos estão voltados unicamente em direção à classe média americana.
“‘Nós estendemos’, diz Farrell Dobbs, ‘nossa mais profunda simpatia à Sra. Kennedy’.
De fato! E quem é a Sra. Kennedy?”
Reacionário — Ela é a filha de um milionário de Wall Street, e foi esposa do líder da potência imperialista mais reacionária na Terra. Os marxistas não podem ter qualquer simpatia com a Sra. Kennedy e sua classe.
“‘Diferenças políticas no interior de nossa sociedade devem ser resolvidas de maneira ordeira’, diz Dobbs.
De fato! Diga isso aos negros de Birmingham, Alabama, e aos mineiros do Kentucky. Diga isso aos milhões nos países coloniais que lutam contra o imperialismo.
A resolução das questões de classe não ocorrerá de maneira ordeira, mas de forma violenta, porque a classe dominante nunca vai desistir do seu poder pacificamente. Para os milhões de trabalhadores em luta contra o imperialismo ao redor de todo o mundo, Dobbs é só mais um liberal americano que fala a linguagem da ‘ordem’ para mascarar a brutalidade de seu próprio governo imperialista.
Como Trotsky teria odiado essa declaração do líder do Socialist Workers Party. Ele teria esfolado vivo o seu autor em qualquer idioma que dominasse. É uma vergonhosa lambeção de botas dos pequeno-burgueses americanos, vinda de um homem que se reivindica um marxista!”
Ataque — Dobbs envia suas condolências à ‘Sra. Kennedy e às crianças’, mas nenhuma palavra sobre a Sra. Oswald, uma pobre mulher russa cujos filhos e ela própria serão visados para ataque onde quer que vão.
Em vez de tomar o lado dos pobres dos Estados Unidos, Dobbs vira seus olhos para os representantes dos ricos e poderosos.
Houve, é claro, uma possibilidade distinta de que uma repressão anti-operária utilizasse o assassinato de Kennedy para atacar a esquerda. Mas tal ataque não poderia ser impedido enviando condolências à Sra. Kennedy. A resposta a qualquer repressão é explicar as questões de classe envolvidas no assassinato, que só pode ser feito por meio de uma completa exposição do papel de Kennedy.
Traição — Farrell Dobbs não vê a classe trabalhadora como seu único aliado real na luta contra a repressão. Ele olha na direção oposta, para a classe dominante. Nessa questão, assim como em todas as outras, Dobbs traiu o movimento marxista….
Sua degeneração política é um alerta para marxistas em toda a parte. Ela se segue imediatamente à dita ‘reunificação’ com os pablistas, que apoiaram o assassinato dos líderes sindicais argelinos pelos capangas contratados da FLN em Paris, em 1957 e 1958.
Essa unificação foi uma aliança dos renegados do trotskismo para passar da classe trabalhadora aos benfeitores cujo único objetivo é embelezar o imperialismo.
Esperamos notícias sobre se James P. Cannon, fundador do movimento trotskista americano, estava disposto a assinar a mensagem de condolências à Sra. Kennedy.”
Gerry Healy, Secretário Nacional da Socialist Labour League

O teste ácido para qualquer organização que se apresenta como socialista ocorre em períodos de crise ou oportunidade revolucionária. Todas essas organizações foram testadas em sua habilidade de manter seus princípios no momento do assassinato de Kennedy. Para quem o conceito de trotskismo é sinônimo com posição de classe sob as mais adversas circunstâncias, a declaração de Farrell Dobbs e toda a edição do Militant sobre o assassinato de Kennedy vieram como profundo choque. Em um momento mais calmo e propenso a reflexão, até próprios os líderes do Socialist Workers Party ficariam mortificados e surpresos com sua falta de fibra.

É verdade, é claro, que é uma tática perfeitamente principista evitar cuidadosamente o uso de frases provocativas quando a existência organizativa legal e, possivelmente, a vida dos revolucionários, está em risco. Entretanto, as palavras de Dobbs e do Militant não foram as de um socialista revolucionário, mas sim de social-democratas e de liberais burgueses, merecendo os ataques de Gerry Healy e da Socialist Labour League.

A Tendência Revolucionária têm criticado repetidamente a tentativa de converter o SWP em um apêndice das formações radicais pequeno-burguesas. O abandono do conceito de que a classe trabalhadora e sua vanguarda devem liderar as massas, evidente e inevitavelmente levam, em um momento de crise, ao abandono da essência de todas as posições proletárias revolucionárias.

NOTAS EDITORIAIS (Revista Spartacist 1)

NOTAS EDITORIAIS

Na falta de uma declaração política geral:

Nós estamos publicando SPARTACIST porque nossa expulsão do Socialist Workers Party interrompe a expressão de nossas posições dentro desse partido. Nós continuaremos a produzir um órgão público até a nossa readmissão ao SWP e até reassumirmos nosso papel dentro dele.

Nós buscaremos resumir nosso ponto de vista com uma breve declaração “Nossa Posição” em uma edição próxima de SPARTACIST. Nesse meio tempo, enquanto esta edição tem a intenção de lidar especificamente com o SWP, todo seu conteúdo também expressa o que somos de uma forma mais geral.

Temos a intenção de que nosso periódico seja uma publicação propagandista direcionada aos mesmos dois objetivos que nós buscávamos, até agora, exclusivamente entre os membros do SWP. Queremos influenciar grupos e setores radicais que estejam se movendo à esquerda e também buscar clareza e direção marxista. Nós declaramos francamente de antemão que o propósito da nossa ação é propiciar o reagrupamento revolucionário de forças neste país para o surgimento de um partido leninista de vanguarda da classe trabalhadora. Em segundo lugar, queremos ganhar apoiadores individuais para nosso ponto de vista dentre a juventude radical, militantes da luta pelos direitos civis, e buscamos criar modestos núcleos dentro de setores-chave da classe trabalhadora. Crítica para nosso sucesso será a habilidade de nossos camaradas de, ao mesmo tempo, serem revolucionários envolvidos nas lutas sociais do nosso tempo e de realizar uma elaboração efetiva sobre as questões teóricas e políticas candentes postas diante dos marxistas hoje.

Nosso nome:

Nós escolhemos o título SPARTACIST em homenagem à Liga Espártaco, nome adotado pela esquerda revolucionária alemã liderada por Rosa Luxemburgo e Karl Liebknecht durante a Primeira Guerra Mundial. Os espartaquistas alemães travaram uma brava luta contra seus senhores imperialistas no tempo de guerra e, além disso, tiveram que marchar, a cada passo do caminho, em oposição à Maioria social-democrata, patriótica e degenerada, do seu tempo.

Nos Estados Unidos, a juventude trotskista no começo dos anos 1930 chamou seu jornal de Young Spartacus [Jovem Espártaco]. Foi uma extraordinária fusão jornalística da defesa de ideias revolucionárias com um guia para a ação. Não aspiramos a fazer nada além de servir, também para honrar o nome que escolhemos, à missão de expressar o ponto de vista do trotskismo consistente, o marxismo revolucionário de nossa época.

E sobre o SWP:

Qualquer tendência a se render ao sentimento de luto diante dos absurdos cometidos pela direção do partido deve ser combatida. Certamente, os principais autores da perseguição no partido traçaram uma linha separando-os das normas elementares da prática socialista revolucionária. Enquanto esses indivíduos podem provavelmente ser descartados, esse, de forma alguma, é o caso para o grosso da base do partido, que mostrou, ao contrário, a fraqueza menor e mais facilmente reversível de insensibilidade diante de ataques contra a democracia do partido e aquiescência a maus líderes.

Acima de tudo, uma resposta política é necessária. As expulsões impedem uma clarificação necessária sobre o que está na base das disputas intrapartidárias nos anos recentes: ou seja, a luta pelo socialismo pode ser travada de forma bem-sucedida hoje com os supostos marxistas revolucionários agindo como auxiliares de terceiros? Ou o objetivo estratégico dos trotskistas necessariamente segue tendo como centro que eles próprios ganhem a liderança da classe trabalhadora? Essa questão ainda precisa ser respondida concreta e decisivamente pelo SWP. Isso não é senão a formulação contemporânea de uma velha questão entre os socialistas. No fundo, ela revolve em torno da divisão básica – reforma ou revolução! O atual caráter não-resolvido da questão aparece subjetivamente no partido pela contradição na consciência dos seus membros. Eles ainda pensam em si mesmos como trotskistas, enquanto seguem líderes revisionistas cada vez mais distantes do marxismo! Nós não pretendemos permitir que medidas organizativas de pequenos burocratas fiquem no caminho da futura polarização em torno de uma linha de princípios no centrista SWP. Pois sabemos muito bem que muitos que hoje depositam seu apoio fracional na liderança majoritária irão, amanhã, se encontrar na ala esquerda revolucionária.

Nós incitamos:

A todos os apoiadores da nossa tendência, amigos e simpatizantes, e defensores dos nossos direitos na base do SWP, nós incitamos vocês a permanecerem firmes diante das expulsões. Apoiem-nos em nossos esforços para sermos readmitidos ao partido. Sigam a disciplina do partido e persistam na defesa de vossas visões. Em suma, permaneçam e lutem no SWP!

Nós, da nossa parte, pretendemos exaurir todos os recursos para reverter as expulsões. Mais – nós não ficaremos contentes apenas em submeter à linha e às ações do partido as críticas necessárias por meio das páginas de SPARTACIST e por outros meios. É igualmente nossa responsabilidade apoiar as ações públicas do SWP de forma principista. Em particular, declaramos nossa intenção de participar integralmente no trabalho da campanha presidencial de 1964 do partido.

EXPULSÕES NO SWP (Revista Spartacist 1)

O Comitê Nacional do Socialist Workers Party expulsou cinco membros da ala esquerda minoritária do partido em uma plenária em Nova York no fim de dezembro. Os cinco militantes expulsos da Tendência Revolucionária do SWP foram Shane Mage, James Robertson, Geoffrey White, Laurence Ireland e Lynne Harper. O Comitê Político do partido tinha suspendido-os dois meses antes sob o argumento de que uma investigação da Comissão de Controle havia revelado que Robertson, Ireland e Harper haviam expressado opiniões “desleais” por escrito de forma privada dentro da sua própria tendência. Os acusados havia escrito que o SWP havia deixado de ser um partido revolucionário e se tornado centrista, e que uma luta irreconciliável nos limites da disciplina partidária era, portanto, necessária contra a linha e a liderança da maioria. Mage e White foram acusados também de liderarem uma tendência que mantinha ou permitia tais posições. Ao se recusarem a voltar atrás ou se desassociarem uns dos outros, todos os cinco foram sumariamente expulsos.

Aceitação da disciplina

Essas expulsões marcam uma nova fase na história de trinta e cinco anos do trotskismo nos Estados Unidos. A degeneração do partido nos anos recentes atingiu tal ponto que, pela primeira vez em toda a experiência do SWP, a liderança usou expulsões para livrar o partido de uma oposição interna que cumpria as condições bolcheviques para serem membros do partido – aceitação disciplinada das políticas impostas pela maioria.

Amplo apoio

Dentro do partido, todas as tendências de oposição, dissidentes e críticos, totalizando mais de um quarto de todos os membros, saíram em defesa dos camaradas expulsos após as suspensões preliminares. Entre aqueles que se opuseram e protestaram contra a ação do CP estiveram: Myra Tanner Weiss, por várias vezes candidata a vice-presidente do partido; Arne Swabeck, líder fundador do trotskismo americano, assim como muitos membros de sua tendência pelo país; membros proeminentes do partido, tais como Jack Wright de Seattle e Wendell Phillips do Sul da Califórnia; o grupo Wohlforth-Philips; várias regionais do partido, incluindo as de New Haven e Seattle.

Comissão de controle

Duas fortes reações sentidas no partido são responsáveis por essa enxurrada de apoio dos mais diversos e antagônicos setores do partido. Uma reação foi indignação diante da expulsão de camaradas acusados de terem “atitudes desleais”. Intensificou esse sentimento o desgosto com relação aos meios que foram e que geralmente são usados em uma caça às bruxas como essa. Os líderes do partido se recusaram conceder mesmo a formalidade de um julgamento. As expulsões ocorreram após uma sórdida investigação dirigida pelo membro da Comissão de Controle Anna Chester, esposa de um membro da maioria do CP e notória por sua fé fanática na liderança do partido. Os investigadores primeiro exigiram acesso a rascunhos de documentos e correspondência privados da minoria. Sob extremo protesto, os militantes da TR aceitaram essas exigências. Aparentemente insatisfeitos com os resultados, a Comissão de Controle procedeu convocando camaradas jovens e novos para interrogatórios a serem gravados em salas do escritório nacional do partido. Foi pedido aos jovens para confessarem que eles próprios e a tendência eram culpados de indisciplina, deslealdade e menchevismo. Ao fracassar em conseguir tais confissões, os investigadores então passaram a um questionário que era grosseiramente projetado para faze os jovens se confundirem em confissões involuntárias de culpa!

A segunda maior razão para a saída em defesa da Tendência Revolucionária foi o medo do precedente estabelecido por tais expulsões. As exclusões vieram como o clímax de uma crescente série de provocações e repressões nos últimos anos contra os opositores do que agora se transformou no regime de Dobbs. O golpe contra a TR foi ampla e claramente dirigido contra o direito de qualquer grupo organizado, que não seja a fração da Maioria, de continuar a existir fora dos períodos de convenção. Assim, todos os elementos de oposição sabem que estão ameaçados com um tratamento semelhante.

A lógica política por trás das expulsões é uma simples extensão da noção de que a perda de uma perspectiva operária revolucionária pela Maioria fez da democracia partidária supérflua, do seu ponto de vista. Combinando suas características com a presença de uma oposição interna bastante difundida, a Maioria descobriu que o luxo de uma prática democrática, acima de tudo o direito a tendências, se torna intolerável. Hoje, ao enfrentar seus críticos internos, a liderança de Dobbs defende abertamente o slogan “A Maioria é o partido!”.

Base política

A Tendência Revolucionária se formou inicialmente como minoria partidária em 1961, em resposta à linha da Maioria sobre a questão cubana. A Maioria foi além do apoio acrítico ao governo Castro; a liderança do partido acabou colocando a revolução cubana no mesmo patamar que o Outubro Russo como modelo histórico para ser emulado.

A Minoria acusou essa resposta de ser uma abdicação impressionista das posições leninistas e trotskistas fundamentais sob vários aspectos. A Maioria zombou da Revolução Permanente ao se livrar do seu aspecto essencial – a luta para alcançar o poder operário para consumar a revolução colonial. A Maioria rasgou o cerne da nossa compreensão da democracia proletária como uma condição vital para abrir caminho ao socialismo. A Maioria foi levada necessariamente a negar a necessidade de um partido de vanguarda consciente da classe trabalhadora. Similarmente, ao reduzir a luta internacional pelo socialismo a incidentes nacionais autônomos, separados, a Maioria enfraqueceu a luta pela construção do partido mundial da revolução socialista, a Quarta Internacional.

A Tendência Revolucionária opôs à linha específica da Maioria do SWP sobre Cuba, um ponto de vista que evoluiu até a posição de que Cuba havia se tornado um Estado operário deformado similar ao resultado das revoluções Iugoslava e Chinesa.

Seguindo a revisão do marxismo sobre Cuba, os líderes da Maioria procederam para aprofundar e estender sua nova visão da realidade. Assim, foi descoberto que Ben Bella, na Argélia, estabeleceria a base para um socialismo agrícola. E quanto aos regimes burocráticos do bloco soviético, ocorreram todos os tipos de embelezamento e acomodação. Como passo adiante, o SWP preparou um reagrupamento internacional de forças, rompendo a sua associação de dez anos com os revolucionários marxistas do Comitê Internacional da Quarta Internacional, para se aliar com os pablistas que haviam, por anos, sido agentes de imprensa para os estratos burocráticos mais radicais nos movimentos operários e de libertação colonial.

Conforme o SWP se tornou mais profundamente enredado vicariamente nas aspirações externas de movimentos impressionantemente maiores, apareceu uma nova deterioração. O próprio partido ficou preso, por escolha própria, em um padrão de grosseira abstenção das lutas, conjuntamente com uma hostilidade sectária a forças genuínas se movendo para a esquerda, e portanto potencialmente competitivas.

O ano de 1963 viu o SWP demonstrar a mais central capitulação de todas – perda de confiança na sua própria concepção e papel na futura revolução americana. O partido tomou o crescimento do Muçulmanos Negros como substituto para o objetivo de construir nos Estados Unidos um partido de vanguarda unificado com base no programa leninista, não na cor da pele. Em vez disso, a resolução da Maioria à Convenção Nacional projetou um esquema de um Movimento Negro pela Libertação Imediata paralelo à luta pelo socialismo, separada, branca e operária, liderada pelo SWP. A resolução sugeria esperançosamente que os dois movimentos poderiam um dia colaborar por meio de uma unidade entre as duas vanguardas. Que o SWP tivesse o objetivo de não ser mais do que um partido branco nos EUA é o mesmo que descartar qualquer perspectiva revolucionária. L. D. Trotsky notou, em 1939, que:

Se acontecer de nós no SWP não encontrarmos o caminho para esse setor [os negros], então nós seremos um desperdício completo. A revolução permanente e todo o resto seriam somente uma mentira.”

Em novembro de 1963, a liderança de Dobbs no partido fez a primeira grande transição clara de uma acomodação revisionista com relação às formações pequeno-burguesas para a velha capitulação reformista à sua “própria” classe dominante em um momento de crise. Como mostrado extensamente em outras partes dessa edição de SPARTACIST, a resposta da liderança do SWP ao assassinato de Kennedy não foi diferente daquela dos Partidos Comunista e Socialista. A plenária do SWP que aprovou essa ação dos líderes do partido foi a mesma que nos expulsou.

NOVA EXPULSÃO!

Roger Abrams, apoiador da Tendência Revolucionária, foi expulso do Socialist Workers Party em 13 de fevereiro pela filial de Nova York por 28 votos contra 11. O camarada Abrams, um estudante de 22 anos, tinha participado em um piquete convocado precipitadamente em 22 de janeiro, na Universidade de Columbia, para protestar contra concessão de um título honorário à rainha grega Frederica. Abrams apareceu proeminentemente na cobertura televisiva do protesto quando foi carregado por guardas que objetaram ao seu cartaz, “Liberdade aos presos políticos gregos!”.

O camarada Abrams foi acusado pela Maioria do SWP de ter se unido a um piquete “sem consulta ou aprovação prévia da filial ou da liderança da filial”. Quando Abrams declarou que ele não conhecia dessa nova política e que passaria a segui-la, ele também foi acusado de deslealdade interna e expulso.

Lenin jako filozof

Peter Fryer
„Lenin jako filozof”

Z „Labour Review”, pisma Socialist Labour League w Wielkiej Brytanii, wrzesień-październik 1957

W pierwszym numerze The New Reasoner’a znajduje się artykuł dyskusyjny autorstwa E.P. Thompsona pod tytułem „Socjalistyczny humanizm: list do filistrów”. Jedna z sekcji tego artykułu, pod tytułem „Kwestie teorii”[1], zawiera odniesienie do filozoficznego dzieła Lenina „Materializm a empiriokrytycyzm”. Autor dąży do pokazania, że kilka cech charakterystycznych ideologii stalinowskiej mają korzenie we wkładzie Lenina do filozofii marksistowskiej- że mogą zostać prześledzone do „niejednoznaczności w myśli Marksa i, tym bardziej, mechanistycznych błędach w pismach Lenina”, przy czym owe „błędy” są spowodowane przez „jego troskę o pierwszą przesłankę materializmu.” Lenin jest oskarżony w szczególności o posiadanie „pasywnej”, „automatycznej” teorii wiedzy, o zagubienie pojęcia ludzkiego działania w groteskowym” „determinizmie”, o przemianę marksistowskiego poglądu na stosunek wolności i konieczności w teorię, zgodnie z którą ludzka „”wolność” staje się niewolą wobec „konieczności””, i o bycie tak „zaabsorbowanym filozoficznymi niuansami”, że „przeniósł przyczynę zmiany społecznej z działania człowieka do działania ekonomicznej konieczności.” Atak Thompsona podsumowany zostaje w tych słowach: „Natchnionemu geniuszowi politycznemu Lenina nie dorównał geniusz na polu filozofii.”

Continue lendo

A Revolução Chinesa

[Por Ted Grant. Originalmente publicado em janeiro de 1949. Tradução para o português realizado pelo Reagrupamento Revolucionário em fevereiro de 2018, a partir da versão presente na coletânea The Unbroken Thread (Fortress Books, 1989), disponível em https://www.marxist.com/TUT/TUT4-1.html ]

Com o avanço espetacular do Exército Vermelho Chinês, os diplomatas do Departamento de Estado dos EUA e do Ministério das Relações Exteriores da Grã-Bretanha discutem seriamente a possibilidade do colapso completo do regime de Chiang Kai Shek. Toda a imprensa capitalista escreve tristemente sobre as perspectivas do território chinês do norte e centro, até o rio Yangtzé, cair sobre influência stalinista.

Três anos após o colapso do imperialismo japonês, o Exército Vermelho conquistou a Manchúria e a maior parte do norte da China. A capital chinesa, Nanquim, com a cidade mais rica da China, Xangai, que tem uma população de cinco milhões, está rapidamente entrando no alcance do Exército Vermelho. O território que os stalinistas já dominam tem uma população de mais de 170 milhões.

Os capitalistas britânicos, com investimentos na China no valor de 450 milhões de libras esterlinas, estão consternados com a perspectiva da perda deste lucrativo campo de investimento. O imperialismo estadunidense, em cuja esfera de influência a China caiu com o enfraquecimento das outras potências imperialistas durante a guerra, deu ajuda ao governo do Kuomintang na extensão de US$ 3 bilhões, numa tentativa infrutífera de garantir que a China siga sob exploração imperialista.

Mas os imperialistas estadunidenses agora percebem que uma ajuda adicional seria meramente desperdiçar dinheiro. Com todas as vantagens militares e técnicas a seu favor nos primeiros estágios da guerra civil que se seguiram à guerra mundial, o Kuomintang sofreu derrota após derrota. O regime do Kuomintang, sob o governo ditatorial de Chiang Kai Shek, representa os proprietários feudais e os capitalistas. Ele é controlado por uma camarilha militar totalmente corrupta, que oprime os trabalhadores e os camponeses e favorece seus mestres.

Chiang Kai Shek chegou ao poder após a derrota da revolução chinesa de 1925-27, na qual ele desempenhou o papel de açougueiro-chefe da classe trabalhadora. Ele conseguiu isso por causa da política de Stalin e Bukharin e da liderança do Partido Comunista Chinês. Tal política era então formar um bloco com os proprietários chineses, capitalistas e senhores da guerra feudais, alegadamente no interesse da luta contra o imperialismo. Em consequência, sabotaram as tentativas dos trabalhadores para assumir as fábricas e dos camponeses em tomarem as terras. Um Ministro do Trabalho “comunista” sabotou greves e puniu trabalhadores em greve. Um Ministro da Agricultura “comunista” atirou em camponeses quando tentaram tomar terras.

O Kuomintang capitalista foi levado à Internacional Comunista como uma seção simpatizante. Em A Terceira Internacional Depois de Lenin, escrito por Trotsky, o papel dos estalinistas é mostrado em uma nota explicativa:

“O Kuomintang foi admitido na Comintern como um partido simpatizante no início de 1926, aprovado pelo Politburo do PCUS, com o único voto dissidente de Trotsky. Hu Han-min, líder da direita do Kuomintang, participou do Sexto Pleno do CCEI [Comitê Central Executivo da Internacional], em fevereiro de 1926, como delegado fraterno do Kuomintang. Shao Ki-tze, um capataz de Chiang Kai Shek, foi deputado fraterno ao Sétimo Pleno do CCEI, de novembro de 1926 (Edição alemã das Atas, p. 403)”

Em 21 e 22 de março de 1927, os trabalhadores de Xangai capturaram a cidade. Chiang imediatamente começou os preparativos para a matança. Ele conspirou com os imperialistas para esmagar os trabalhadores.

Em vez de se preparar para a luta, os stalinistas deram todo o apoio a Chiang. O jornal oficial da Comintern, International Press Correspondence, edição francesa, de 23 de março de 1927, página 443, disse: “Longe de se dividir, como dizem os imperialistas, o Kuomintang apenas reforçou suas fileiras”.

Em 30 de março eles escreveram:

“Uma divisão no Kuomintang e as hostilidades entre o proletariado de Xangai e os soldados revolucionários estão absolutamente excluídos no momento em que Chiang Kai-Shek declarou que se submeteria às decisões do partido … Um revolucionário como Chiang Kai-Shek não vai passar por cima, como os imperialistas gostariam de acreditar, de Chang Tao-lin (o chefe militar do norte) para lutar contra o movimento de emancipação … “

Chiang organizou um golpe, massacrou o despertar dos trabalhadores, ilegalizou os sindicatos, as organizações camponesas, o Partido Comunista e privou as massas de todos os direitos.

As massas foram totalmente derrotadas e os restos da liderança chinesa do Partido Comunista fugiram para as áreas camponesas – e tentaram organizar uma guerra camponesa.

Exército camponês

A luta guerrilheira lançou líderes de extraordinário gênio militar. Mao Tse Tung, Chu Teh [1] e outros conseguiram repelir as poderosas forças militares que o Kuomintang lançou contra eles. Apesar da errônea linha política, que levou a sucessivos desastres, em uma das façanhas militares mais notáveis ​​da história mundial, Mao foi expulso do centro e sul da China em uma retirada de 6.000 milhas para o refúgio das montanhas em torno de Yenan, onde foi criada uma república “soviética”. Lá, apesar de todos os esforços do regime de Chiang para desalojá-los, eles conseguiram se manter, um ataque após o outro. O segredo de seu sucesso foi que a terra havia sido distribuída entre os camponeses nesta pequena área, compreendendo, segundo algumas estimativas, cerca de 10 milhões de habitantes.

No período intermediário entre as guerras, o regime de Chiang acumulou encargos cada vez maiores sobre os trabalhadores e camponeses. Em algumas áreas, os impostos foram recolhidos aos camponeses pelas autoridades locais corruptas com 80 anos de antecedência.

Havia um desperdício infinito de riqueza com assuntos militares e o fraco regime do Kuomintang se mostrou incapaz de travar uma luta revolucionária contra as incursões do Japão imperialista.

O regime de Chiang se resumiu ao terror policial e ao suborno. Em um período de duas décadas, tornou-se tão completamente degenerado de cima para baixo que perdeu a maior parte do seu apoio, mesmo entre a classe média. Após o colapso do Japão, com uma certa ajuda do Exército Vermelho [URSS] na região da Manchúria, que ajudou os stalinistas a capturar munições japonesas, grandes partes da Manchúria e do Norte caíram nas mãos dos stalinistas. O Exército Vermelho Chinês travou uma luta de guerrilha contra o militarismo japonês durante a guerra e estava em uma posição estratégica para tomar certas áreas com o colapso japonês. Mesmo durante a guerra, a principal preocupação de Chiang foi o perigo social em casa, lidar com os stalinistas e os trabalhadores, e, se não fosse claro que o Japão seria derrotado nos estágios posteriores, é provável que ele tivesse capitulado e feito um compromisso com o imperialismo japonês.

Um regime moribundo

O imperialismo americano ajudou Chiang, derramando em suas mãos munições e outros suprimentos, e até mesmo via intervenção militar direta, para transportar tropas do Kuomintang para a Manchúria e o norte da China através da frota e força aérea dos EUA. Chiang teve sucessos iniciais, mas tudo em vão. Ele estava liderando um regime moribundo, mais arcaico do que o regime czarista na Rússia. O regime era tão podre, que grande parte dos suprimentos foram vendidos por oficiais para os exércitos stalinistas em troca de ouro, e ministros e outros funcionários do governo de Chiang embolsaram uma grande parte dos dólares fornecidos pelos EUA. Apenas a menor parte dos suprimentos e munições chegou realmente as tropas nacionalistas no front.

Os comandantes militares incessantemente brigavam uns contra os outros, como em todos os regimes condenados. Chiang, por exemplo, cortou o fornecimento de suprimentos ao general Fu Tso Yi, o único general excepcional que mostrou qualquer capacidade real no lado nacionalista, por medo de que ele pudesse tentar substituí-lo. Os generais foram superados pela estratégia e táticas superiores do comando do Exército Vermelho.

Questões sociais envolvidas

No entanto, o principal motivo das vitórias dos stalinistas chineses foi facilmente apontado por Mao Tse Tung: as questões sociais envolvidas. “Terra para os camponeses”, como na revolução russa, soou o gongo de morte dos proprietários feudais e seu regime corrupto. Em grande parte, os stalinistas chineses realizaram a revolução agrária. Essa é a diferença significativa entre a luta de 1927 e agora. É isso que foi responsável pelo derretimento dos exércitos que Chiang tentou usar para esmagar a rebelião agrária. Os exércitos de Chiang são compostos de camponeses – os camponeses mais pobres – que não têm dinheiro suficiente para escapar do recrutamento subornando os oficiais.

Mesmo a News Chronicle [extinto jornal burguês britânico] (11 de dezembro de 1948) admite:

“Há descontentamento entre as bases do exército nacionalista. Os soldados de Chaing ganham cerca de cinco centavos por mês.
“Em algumas aldeias, os conscritos são amarrados juntos no caminho para serem levados aos quartéis, e quando eles viajam de trem, as portas e os vagões são trancadas para que não possam escapar.”

Naturalmente, eles desertam com suas armas, até mesmo em batalhões inteiros, quando confrontados com o programa agrário dos stalinistas.

O programa agrário stalinista

Na conferência agrária nacional do Partido Comunista chinês, realizada em 13 de setembro de 1947, propôs-se a implementação de uma lei agrária contendo as seguintes disposições:

“Artigo 1. O sistema agrário de exploração feudal e semi-feudal está abolido. O sistema agrário de “terra para os lavradores” está estabelecido.
“Artigo 2. Os direitos de propriedade da terra de todos os proprietários estão abolidos.
“Artigo 3. Os direitos de propriedade da terra de todos os santuários ancestrais, templos, mosteiros, escolas, instituições, e organizações estão abolidos.
“Artigo 4. Todas as dívidas incorridas no campo antes da reforma do sistema agrário estão canceladas.”

O artigo 10, direcionado diretamente aos soldados e até mesmo aos oficiais do Kuomintang, afirma:

“Seção C. Todo o pessoal dos Exércitos de Libertação do Povo, os governos democráticos e todas as organizações de pessoas cujas casas estão no campo receberão terras e propriedades equivalentes às dos camponeses para si e suas famílias.
“Seção D. Os proprietários e suas famílias receberão terras e propriedades equivalentes às dos camponeses.
“Seção E. Famílias de oficiais e soldados do Kuomintang, membros do Partido Kuomintang e outros membros do inimigo, cujas casas estão em áreas rurais, devem ter terra e propriedades equivalentes às dos camponeses.”

Um dos fatos notáveis na China é a relativa passividade da classe trabalhadora. É verdade que, como resultado do colapso dos exércitos de Chiang, houve intensas lutas grevistas nas grandes cidades, Xangai, Cantão, Hankow e Nanquim, apesar das condições repressivas. No entanto, é claro que, à medida que os stalinistas avançam para as grandes cidades do Yangtzé, os trabalhadores, por falta de uma alternativa de massas, só podem se unir à sua bandeira. Os trabalhadores nunca apoiaram o regime de Chiang Kai Shek.

Todo trabalhador socialista aplaudirá de todo o coração a destruição do feudalismo e do capitalismo de larga escala nesta importante região da Ásia, embora seja realizada sob a liderança do stalinismo. Em suas implicações a longo prazo, esse processo é tão importante quanto a própria Revolução de Outubro. Não se poderia dar uma melhor análise marxista da imagem sombria da classe capitalista mundial do que a expressada no editorial de The Times, de 10 de novembro de 1948:

“Na melhor hipótese, isso mostra um único xeque (Hsuchow, detida pelos nacionalistas na época e desde então já perdida) após meses de ganhos que levaram o equilíbrio de poder – militar, industrial, ideológico – para o lado comunista. A ampliação do seu alcance em grandes áreas do Norte e da China Central tem um significado muito mais profundo do que a invasão japonesa há dez anos, pois os comunistas – ajudados decisivamente pela Rússia, por terem sido e continuarem a ser marxistas – convocam e organizam forças revolucionárias nativas. Na sua vastidão e nas suas consequências muito prováveis, a atual revolta deve ser comparada com a revolução russa de 1917 – da qual ela brota de forma direta e evidente. Um maior sucesso para os comunistas chineses ofereceria uma influência maior e, no momento maduro, maior sucesso, para o poder com o qual se aliariam. Os há muito acalentados planos soviéticos de arrastar os milhões da Ásia para o campo que já se estende do Oder à Sakhalin receberiam a maior medida de reforço até agora.

“… Eles podem recorrer aos camponeses para seus batalhões, e eles tem conseguido conquistar o apoio do campesinato, expropriando a maioria dos proprietários e redistribuindo a terra. Até agora, as reformas agrícolas dos comunistas prosperaram mais obviamente porque não tiveram que alimentar muitas grandes cidades; o alimento foi mantido principalmente nas áreas rurais do país.

“Em algumas regiões, um comandante tem roubado implacavelmente ou aprisionado os que julgou serem anticomunistas; em outras, houve uma demonstração de tolerância com poucas mudanças no modo de vida tradicional. Empresários e outros ainda receberam a opção de ficar ou sair. Esse show de tolerância parece ser a política de Mao Tse Tung, o líder comunista altamente inteligente. Seus escritos e discursos mostram ser ele um marxista inquebrável, mas um que reconhece que a análise de Marx das oportunidades de revolução na Europa industrial do século passado não podem ser aplicadas estritamente ao cinerário principalmente agrícola e primitivo de grande parte da China. Ele parece ter decidido alcançar seu objetivo comunista em duas etapas. Primeiro, deve haver um sistema de comércio relativamente livre, semelhante à Nova Política Econômica que Lênin introduziu após o fracasso inicial do comunismo militante na Rússia. É esta fase que ele proclama no presente, esperando, não sem sucesso – não só conquistar os camponeses, mas aliviar os medos de muitas pessoas da cidade. Depois, quando a primeira etapa for realizada, ele planeja dar um passo adiante para o socialismo marxista”.

As referências ao marxismo e à política comunista de Mao são, naturalmente, falsas. A política do stalinismo na Rússia, na Europa Oriental e na China foi taxada de marxista por todos os jornalistas capitalistas atuais. É uma perversão do marxismo. No entanto, The Times vê que as táticas dos stalinistas chineses serão semelhantes às dos stalinistas na Europa Oriental.

Dois lados da moeda

Ao mesmo tempo em que se apoia a destruição do feudalismo na China, deve-se enfatizar que apenas uma horrível caricatura da concepção marxista de revolução resultará da liderança dos stalinistas. Não uma democracia real, mas um regime totalitário tão brutal quanto o de Chiang Kai Shek se desenvolverá. Como os regimes do Leste Europeu, Mao procurará a Rússia como seu modelo. Sem dúvida, um tremendo progresso econômico será alcançado. Mas as massas, tanto trabalhadoras como camponesas, serão escravizadas pela burocracia.

Os stalinistas estão incorporando no seu regime militares ex-feudais, elementos capitalistas e a oficialidade burocrática das cidades, que ocuparão cargos de privilégio e poder.

Na base de uma economia tão atrasada, uma diferenciação em grande escala entre os camponeses (como após a Revolução Russa durante o período da NEP), auxiliada pela não-nacionalização da terra, os elementos capitalistas no comércio e mesmo na indústria leve, poderiam fornecer uma base para a contrarrevolução capitalista. Deve-se ter em mente que, na China, o proletariado é mais fraco em relação ao campesinato do que era o caso na Rússia durante a NEP, devido ao desenvolvimento mais atrasado da China. Mesmo na Tchecoslováquia e outros países do Leste Europeu de forma semelhante, onde os elementos capitalistas eram relativamente mais fracos, no entanto, o perigo de uma reviravolta capitalista existiu por um tempo. O fato de que os trabalhadores e os camponeses não terão controle democrático e que a tirania totalitária terá imposto a eles as barbaridades e crueldades asiáticas do antigo regime, dá origem a essa possibilidade. No entanto, parece provável que os elementos capitalistas sejam vencidos por causa da tendência histórica da decadência do capitalismo em escala mundial. A impotência do imperialismo mundial é demonstrada pelo fato de que, enquanto eles intervieram diretamente contra a revolução chinesa em 1925-27, hoje eles olham impotentes para o colapso do regime de Chiang.

No entanto, é bem provável que Stalin tenha um novo Tito em suas mãos. Os mais poderosos comentaristas capitalistas já estão especulando sobre isso, embora eles vejam nisso um frio conforto. Mao terá uma base poderosa na China, com 450 a 500 milhões de habitantes e seus recursos potenciais, e o peso incontestável que seu regime irá possuir nos estágios iniciais. Os conflitos que assim abrirão devem ser usados como outros meios para ajudar a classe trabalhadora mundial a entender a natureza real do stalinismo.

NOTAS

 [1] Chu Teh juntou-se ao PC chinês em 1922. Suas forças militares juntaram-se com as lideradas por Mao Tse Tung em 1928. Chu tornou-se o principal líder militar do PC na Longa Marcha e na guerra civil contra o Japão.

Letter on Yugoslavia Sent to the IEC by the RCP (Britain)

by Jock Haston

Sent to the IEC by the RCP (Britain)

[Copied from http://www.marxists.org/history/etol/document/icl-spartacists/prs4-yugo/rcptoiec.html ]

The following letter to the International Executive Committee of the Fourth International by British Revolutionary Communist Party leader Jock Haston is undated, but apparently written in the summer (northern hemisphere) of 1948 and was never published in the internal bulletins of the American Socialist Workers Party. The text is taken from a photocopy in the collection of the Prometheus Research Library. Excerpts from the Open Letters by the International Secretariat of the Fourth International cited in the text are from a different translation than the English versions reprinted in this bulletin.

To the IEC

Dear Comrades,

The Yugoslav-Cominform dispute offers the Fourth International great opportunities to expose to rank and file Stalinist militants the bureaucratic methods of Stalinism. It is possible to underline the way in which the Stalinist leaderships suppress any genuine discussion on the conflict by distorting the facts and withholding the replies of the YCP leadership from their rank and file. By stressing such aspects of the Yugoslav expulsion, we can have a profound effect on militants in the Communist Parties.

However, our approach to this major event must be a principled one. We cannot lend credence, by silence on aspects of YCP policy and regime, to any impression that Tito or the leaders of the YCP are Trotskyist, and that great obstacles do not separate them from Trotskyism. Our exposure of the bureaucratic manner of the expulsion of the YCP must not mean that we become lawyers for the YCP leadership, or create even the least illusion that they do not still remain, despite the break with Stalin, Stalinists in method and training.

In our opinion, the Open Letters of the IS to the YCP Congress failed to fulfil these absolutely essential conditions. They failed to pose directly and clearly what is wrong, not only with the CPSU, but with the YCP. The whole approach and the general tone of the letters are such as to create the illusion that the YCP leadership are communists, mistaken in the past, and discovering for the first time the evils of the bureaucratic methods of Moscow, instead of leaders who have actively participated in aiding the bureaucracy and acting as its agents in the past.

The letters appear to be based on the perspective that the leaders of the YCP can be won over to the Fourth International. Under the stress of events, strange transformations of individuals have taken place, but it is exceedingly unlikely, to say the least, that Tito and other leaders of the YCP can again become Bolshevik-Leninists. Tremendous obstacles stand in the way of that eventuality: past traditions and training in Stalinism, and the fact that they themselves rest on a Stalinist bureaucratic regime in Yugoslavia. The letters failed to point out the nature of these obstacles, fail to underline that for the leadership of the YCP to become communists, it is necessary for them not only to break with Stalinism, but to repudiate their own past, their present Stalinist methods, and to openly recognise that they themselves bear a responsibility for the building of the machine now being used to crush them. Here it is not a question of communists facing a “terrible dilemma,” with an “enormous responsibility” weighing on them, to whom we offer modest advice: it is a question of Stalinist bureaucrats becoming communists.

The aim of such Open Letters can only be limited. By placing on record a correct and principled analysis of the role of the Stalinist bureaucracy and that of the YCP leadership, by offering aid to the YCP in a clearly defined communist struggle, the Open Letters could be useful propaganda, aiding the approach to the rank and file seeking a communist lead.

As they stand, however, by their silence on fundamental aspects of the regime in Yugoslavia and YCP policy, the letter strike an opportunist note.

It is not our experience that the most courageous and most independent communist militants “are today stimulated by your [the YCP] action.” The Cominform crisis has rather sown confusion in the CP ranks and disorientated its supporters. That is to our advantage. But although it is a relatively easy task to expose the Cominform manoeuvres, there is sufficient truth in some of their accusations against Tito—particularly with regard to the internal regime, the National Front—to cause among Stalinist rank and filers an uneasiness with regard to the leaders of the YCP. That gives us an opportunity to win these militants not to the cause of Tito, but to Trotskyism.

Tito is attempting, and will attempt, to follow an independent course between Moscow and Washington, without altering the bureaucratic machine or turning to proletarian internationalism. A bureaucratic regime, resting as it does mainly on the peasantry, can have no independent perspective between the Soviet Union and American imperialism. The main emphasis of the letters should have been to show the necessity for a radical break with the present policy of the YCP, the introduction of soviet democracy within the party and the country, coupled with a policy of proletarian internationalism. The position must be posed to Yugoslav militants, not as a choice between three alternatives—the Russian bureaucracy, American imperialism, proletarian internationalism—but, first and foremost, as a choice between proletarian democracy within the regime and party, proletarian internationalism, and the present bureaucratic setup which must inevitably succumb before the Russian bureaucracy or American imperialism.

The IS letters analyse the dispute solely on the plane of the “interference” of the CPSU leaders, as if it were here solely a question of that leadership seeking to impose its will without consideration for the “traditions, the experience and the dealings” of militants. But the dispute is not simply one of a struggle of a Communist Party for independence from the decrees of Moscow. It is a struggle of a section of the bureaucratic apparatus for such independence. The stand of Tito represents, it is true, on the one hand the pressure of the masses against the exactions of the Russian bureaucracy, against the “organic unity” demanded by Moscow, discontent at the standards of the Russian specialists, pressure of the peasantry against too rapid collectivisation. But on the other hand, there is the desire of the Yugoslav leaders to maintain an independent bureaucratic position and further aspirations of their own.

It is not sufficient to lay the crimes of international Stalinism at the door of the leadership of the CPSU. Not only in respect to Yugoslavia, but also in respect to other countries, the Open Letter gives the entirely false impression that it is the Russian leadership which is solely responsible. To pose the relations in the international Stalinist movement in the manner of the IS letter—that the leadership of the CPSU “forced Thorez to disarm the French partisans,” “forced the Spanish communists to declare…that the seizure of the factories…was ‘a treason’,” “completely prohibits the leaderships of the Communist Parties in the capitalist countries from speaking of revolution”—can create illusions that the leaders of the national Stalinist parties could be good revolutionists, if only Moscow would let them. It is true that the degeneration of the CPs flowed basically from the degeneration in the Soviet Union. But the sickness of the Stalinist movement is also accountable by the utter corruption of the national leaderships who are bound up in the bureaucratic machine. These leaders actively participate in the preparation of the crimes. So also for Tito, it was not a matter of having been “forced” to carry out the wished of Moscow in the past.

It is impermissible to slur over the nature of the YCP, its identity on fundamental points with other Stalinist parties. Such a slurring over can only disorientate Stalinist workers. Yet every attempt is made by the IS to narrow the gulf that separates the policy of the YCP from Bolshevik-Leninism. What other conclusion can we draw from statements such as the following:

“…the Cominform accuse you of misunderstanding ‘proletarian internationalism’ and of following a nationalist policy. This is said by that same Russian leadership whose chauvinist propaganda during the war…is largely responsible for the absence of a revolution in Germany, whereas [our emphasis] in Yugoslavia the partisan movement was able to draw to its ranks thousands of proletarian soldiers from the armies of occupation. This is said by Togliatti, who has not hesitated to throw himself, alongside the real fascists of the Movimento Sociale el Italia (MSI), in a chauvinistic campaign for the return to the capitalist fatherland of its former colonies. This is said by Thorez, whose nationalist hysteria on the question of reparations for imperialist France delights the bourgeois heirs of Poincaré.”

It is true that the Yugoslav Stalinists settled, with some success, the national problem inside their own country. It was their programme with regard to this question that enabled them to win over members of the quisling armies. But the comrades must be aware that the propaganda of the YCP towards Germany was of the same chauvinistic character as that of the Russian and other Stalinist parties. The IS letter deals with the necessity for proletarian internationalism in the abstract, without taking up the concrete question of YCP policy today and in the past. It was surely necessary to point out concretely what this proletarian internationalism means, by dealing with the past and present policy of the YCP, which has been no whit less chauvinistic than that of other Stalinist parties. The IS mentions Togliatti’s chauvinism, and Thorez’ nationalist hysteria, and leaves the impression of a favourable comparison between the policy of other Stalinist parties and that of the YCP. We cannot be silent on the YCP’s chauvinistic campaign around Trieste, their attitude towards reparations, their uncritical support for the Russian bureaucracy’s demand for reparations from the German people. It is necessary to take up these questions so that it shall be clear precisely what the gulf is between a nationalist and an internationalist policy, and precisely what it is that Yugoslav militants must struggle against.

But there is another aspect of the IS letters which cannot pass by without the IEC adopting an attitude and expressing an opinion.

The World Congress majority adopted a position that the buffer countries, including Yugoslavia, were capitalist countries. It rejected the resolution of the RCP that these economies were being brought into line with that of the Soviet Union and could not be characterised as capitalist. The amendment of the British party to the section “The USSR and Stalinism” was defeated. But it is evident from these letters that the IS has been forced by events to proceed from the standpoint of the British party, that the productive and political relations in Yugoslavia are basically identical with those of the Soviet Union.

If indeed there exists in Yugoslavia a capitalist state, then the IS letters can only be characterised as outright opportunist. For the IS does not pose the tasks in Yugoslavia which would follow if bourgeois relations existed there as the dominant form. The letters are based on conclusions which can only flow from the premise that the basic overturn of capitalism and landlordism has taken place.

The second Open Letter gives several conditions necessary if Yugoslavia is to go forward with true revolutionary and communist progress. Yet nowhere does [it] call for the destruction of bourgeois relations in the economy and the overturn in the bourgeois system and regime. The tasks laid down in the latter are:

“The committees of the Front…must be organs of soviet democracy….

“To revise the present Constitution [based on that of the Soviet Union]….

“To admit in principle the right of the workers to organise other working class parties, on condition that these latter place themselves in the framework of soviet legality….

“To procure the broadest participate of the masses in the sphere of planning….

“To establish the full sovereignty of the factory committees…to set up a real workers’ control of production.”

And so on. Nowhere did the IS deem it necessary to call on the Yugoslav workers to overthrow capitalism. Had the IS been able to base itself on the World Congress document, that would have been their foremost, principled demand. The comrades will remember that the Congress document gives as its first reason why “the capitalist nature of the buffer zone is apparent,” that “Nowhere has the bourgeoisie as such been destroyed or expropriated.” Why no mention of this in the Open Letters? Of all the seven conditions given in the Congress document as making “apparent” the capitalist nature of Yugoslavia and other buffer countries, the IS letter mentions only one—the nationalisation of the land. But even here, the question of the failure to nationalise the land is raised not from the point of view of proving the capitalist nature of Yugoslavia. It is raised to point out, correctly, that the nationalisation of the land is necessary in order to combat the concentration of income and of land in the hands of the kulaks. The question is raised in the general context of the letter, as an aid to the socialist development of agriculture in a country where capitalism and landlordism have been overthrown, but the danger of a new exploitation is still present in the countryside.

Not only are the main tasks posed in the Open Letter identical to those to be carried out to cleanse a state similar in productive and political relations to the Soviet Union, but we must add that the impression given is that these relations are a great deal healthier than in Russia.

The articles appearing in our international press revealed one thing: the thesis adopted by the World Congress failed to provide a clear guide to the problems that arose from the Cominform-Yugoslav split and the tasks of the revolutionaries in connection with the regime and its economic base.

We appeal to the IEC to reject the orientation in the Open Letter, and to correct and repair the damage which has been done, by re-opening the discussion on the buffer zones and bringing our position into correspondence with the real economic and political developments of these countries.

With fraternal greetings,

Yours

J. Haston

on behalf of the Central Committee, RCP

Czechosłowacja: powiązane problemy

Ted Grant, kwiecień 1948

Od tygodni kapitalistyczna klasa świata skomle nad środkami podjętymi przeciwko kapitalistom w Czechosłowacji. Metody stosowane przez stalinistów zostały porównane do techniki Hitlera. Ta propaganda jest nasycona przez kapitalistyczną hipokryzję. To nie przymusowe metody stalinistów są tym, czemu się sprzeciwiają. Nie tylko godzą się na, ale aktywnie wspomagają terror greckiej reakcji, która ma na celu ustanowienie półfaszystowskiego reżimu, tak jak akceptowali oni i wspierali Hitlera i Mussoliniego przeciwko klasie robotniczej.

W odpowiedzi kapitalistom staliniści nie potrafią i nie mogą dać odpowiedzi marksistowskiej. Udają, że zmiany zostały wprowadzone “zgodnie z konstytucją.” To dodatkowo zwiększyło dezorientację robotników, którzy rozumieją, że te stwierdzenia nie są zgodne z faktami. Zmiana została dokonana dzięki pomocy i uczestnictwu klasy robotniczej. Demonstracje uzbrojonych robotników na ulicach przekonały kapitalistyczne elementy o bezużyteczności oporu. To właśnie ta groźba siły zapewniła pokojową zmianę.

Robotnicy i chłopi w Czechosłowacji niewątpliwie mocno poparli tę zmianę ze względu na jej postępowe cechy.

Robotnicy mogli jedynie poprzeć działania: nacjonalizację wszystkich ważnych zakładów, które pozostały w prywatnych rękach od czasu masowego ruchu w 1945 r .; 70 procent drukarni, cały przemysł chemiczny, wszystkie fabryki lodówek i wszystkie firmy budowlane zatrudniające ponad 50 osób, wszystkie duże hotele i handel hurtowy. Żadna firma zatrudniająca więcej niż 50 osób w jakimkolwiek handlu lub przemyśle nie może teraz być własnością prywatną.

Monopol na handel zagraniczny został formalnie ustanowiony.

Chłopi byli zdecydowanie za reformami. Chociaż staliniści nie zrobili tak, jak zrobili to rosyjscy bolszewicy, czyli nacjonalizowali ziemię, a następnie oddali ją chłopom, lecz podzielili ziemię i oddali ją chłopom jako swoją prywatną własność.

Trocki o terytoriach okupowanych

Są to cechy postępowe wspierane przez trockistów pomimo tego, że nie doszło do nacjonalizacji ziemi. Są niezbędną podstawą ekonomiczną dla państwa robotniczego. Aby przeprowadzić te działania, stalinowcy byli zmuszeni wezwać do inicjatywy i nacisku mas. Jak zaznaczył Trocki w 1939 r., kiedy zajmował się prawdopodobnym rozwojem wypadków, gdyby Stalin najechał na Polskę:

“Bardziej prawdopodobne jest jednak, że na terytoriach planowanych do przyłączenia do ZSRR rząd moskiewski dokona wywłaszczenia wielkich właścicieli ziemskich i upaństwowienia środków produkcji. Ten wariant jest najbardziej prawdopodobny  nie ponieważ biurokracja pozostaje wierna programowi socjalistycznemu, ale dlatego, że nie jest ani nie chce, ani nie jest zdolna do dzielenia się władzą i przywilejami, z jakimi się ta wiąże, ze starymi klasami rządzącymi na okupowanych terytoriach. Tuta analogia dosłownie sama się nasuwa: pierwszy Bonaparte zatrzymał rewolucjęza pomocą dyktatury wojskowej, jednak kiedy wojska francuskie dokonały inwazji na Polskę, Napoleon podpisał dekret: “Zniesiono pańszczyznę”, co nie było podyktowane sympatią Napoleona dla chłopów, ani zasadami demokratycznymi, lecz faktem, że dyktatura bonapartystowska opierała się nie na feudalnych, ale na burżuazyjnych stosunkach własnościowych. O ile bonapartystowska dyktatura Stalina opiera się na nie na własności prywatnej, ale na własności państwowej, najazd na Polskę przez Armię Czerwoną powinien, z natury rzeczy, doprowadzić do zniesienia własności prywatnej kapitalistycznej, aby w ten sposób doprowadzić reżim okupowanych terytoriów do porozumienia z reżimem ZSRR.

“Ten środek, rewolucyjny z charakteru -” wywłaszczenie wywłaszczycieli “- jest w tym przypadku osiągnięty w sposób militarno-biurokratyczny: odwołanie się do niezależnej działalności mas na nowych terytoriach – i bez takiego odwołania, nawet jeśli sformułowane z najwyższą ostrożnością, niemożliwe jest ustanowienie nowego reżimu – jutro niewątpliwie zostanie zniesione bezwzględnymi środkami policyjnymi, aby zapewnić przewagę biurokracji nad przebudzonymi masami rewolucyjnymi … “(„ZSRR w wojnie”, wrzesień 1939)

Używając presji robotników przeciwko klasie kapitalistycznej, staliniści odejdą od wszystkich elementów kontroli robotniczej. Szybkość, z jaką się to odbywa, będzie zależeć od oporu czeskiej klasy robotniczej, której poziom kultury, z powodu uprzemysłowienia kraju, znacznie przewyższa poziom rosyjskich robotników. Stalinowcy nie mogą sobie pozwolić na robotniczą demokrację w Czechosłowacji z powodu nieuchronnych reperkusji rosyjskiego reżimu w Związku Radzieckim.

Zostało to wyraźnie przedstawione przez Douglasa Hyde’a, byłego redaktora naczelnego „Daily Worker”. W wywiadzie dla „Daily Mail” powiedział:

“Na pierwszym spotkaniu Kominformu, zorganizowanym w domku myśliwskim na Śląsku, Gottwald (1) został oskarżony o” drobnomieszczański komunizm “, ponieważ starał się wypracować politykę, która uwzględniałaby czechosłowackie tradycje zachodniej kultury i wolności.

“Ideą Gottwalda było ukształtowanie komunizmu na potrzeby jego kraju – tak odmiennego od Rosji, ale z Rosją za jego plecami nie było sensu spierać się, a ostatnie wydarzenia w Pradze pokazały, jak dokładnie został przywołany do porządku.”

Czując presję robotników, Gottwald obawia się przyszłych wyników takiego kursu.

Przyszłość komitetów działania

Krótko po czeskich wydarzeniach urzędnicy państwowi wydali oświadczenia o ograniczonej roli komitetów działania. W “The Telegraph” z 6 marca napisano:

“Istnieją przesłanki świadczące o pewnym zaniepokojeniu w kwaterze głównej w sprawie nieskrępowanej działalności lokalnych komitetów działania. Centralny Komitet ds. Działań nakazał wszystkim pozostałym komisjom powstrzymać się od ingerencji w czystkę w armii. Odtąd wszystkie “sprawy czystek” będą musiały być skierowane bezpośrednio do Ministerstwa Obrony Narodowej. “

Cepick, komunistyczny Minister Sprawiedliwości w nowym rządzie Gottwalda, oświadczył: “Komitety działania nie są drugą władzą. Ich zadaniem jest ułatwianie obrony państwa poprzez dawanie powszechnej podstawy działaniom rządu “.

Władze czeskie dokonały fundamentalnego rozróżnienia między komitetami działania utworzonymi przez robotników i chłopów oraz tymi mianowanymi przez partie polityczne z góry. Chociaż nazywa się je tą samą nazwą, istnieje ogromna różnica między nimi. Komitet działania Frontu Narodowego (2) mianuje wszystkich urzędników różnych partii, co jest karykaturą demokracji.

Uczynili jasnym, że komitety działania nie będą odgrywać roli, jaką sowiety, czy komitety robotnicze odegrały w rewolucji rosyjskiej w 1917 r. Rosyjski rząd bolszewicki za Lenina opierał się na sowietach, które były najbardziej elastyczną i demokratyczną formą organizacji. Miały one bezpośrednią reprezentację robotników i chłopów na jej ciele w oparciu o miejscowości. W ten sposób Lenin zaznaczył, że nie ma potrzeby tworzenia osobnej struktury państwowej. Robotnicy i chłopi będą administrować państwem. Z powodu zacofania Rosji i izolacji rewolucji nie udało im się tego dokonać. W wysoce kulturalnym i uprzemysłowionym kraju, takim jak Czechosłowacja, można było prowadzić prawdziwy reżim komunistyczny. Robotnicy i chłopi mogliby natychmiast rozpocząć administrację państwem bez specjalnego aparatu państwowego, który będzie wykorzystywany do ochrony przywilejów.

Parlament wybrany na podstawie okręgów wyborczych jest o wiele mniej demokratyczny niż system bezpośredniej reprezentacji w oparciu o komisje. Parlamentarna forma reprezentacji jest najłatwiejsza do zbiurokratyzowana i odległa od ludzi.

Ustanowiono podstawę ekonomiczną dla państwa robotniczego. Ale aby państwo działało w interesach klasy robotniczej, samo wywłaszczenie kapitalistów nie wystarczy. Demokratyczna kontrola aparatu państwowego jest niezbędnym warunkiem wstępnym marszu ku społeczeństwu komunistycznemu. Wszyscy wielcy marksiści podkreślali to.

Lenin zredukował istotę państwa robotniczego do czterech podstawowych zasad. Po wywłaszczeniu kapitalistów i upaństwowieniu środków produkcji nastąpiłby:

Wybór sowietów z prawem odwołania wszystkich urzędników.

Żaden urzędnik nie otrzyma wynagrodzenia wyższego niż przeciętny pracownik.
Zniesienie stałej armii i jej zastąpienie przez uzbrojonych ludzi.

Brak stałej biurokracji. Każdy z kolei spełniałby funkcje państwa. Kiedy wszyscy byli biurokratami, nikt nie byłby biurokratą.

„My sami, robotnicy, zorganizujemy wielką wytwórczość, biorąc za punkt wyjścia to, co już zostało stworzone przez kapitalizm, opierając się na swoim robotniczym doświadczeniu, stwarzając najsurowszą, żelazną karność, podtrzymywaną przez władzę państwową uzbrojonych robotników, sprowadzimy rolę urzędników państwowych do roli zwykłych wykonawców naszych zleceń, odpowiedzialnych, usuwalnych, skromnie opłacanych „dozorców i buchalterów” (oczywiście z technikami wszystkich rodzajów, specjalności i stopni) – oto nasze, proletariackie zadanie, oto co można i należy rozpocząć przy dokonywaniu rewolucji proletariackiej. Taki początek oparty na wielkiej produkcji sam przez się prowadzi do stopniowego „obumierania” „wszelkiej biurokracji, do stopniowego stwarzania takiego ładu”. Ładu nie w cudzysłowie, ładu nie podobnego do niewolnictwa najemnego – takiego ładu, przy którym coraz bardziej upraszczające się funkcje dozoru i udzielania sprawozdań spełniane będą przez wszystkich po kolei, staną się następnie przyzwyczajeniem i w końcu jako specjalne funkcje specjalnej warstwy ludzi odpadną.” (Lenin, Collected Works, vol. 25 s. 431)

Zacofanie Rosji i izolacja rewolucji uczyniły ten proces niemożliwym. Ale na podstawie poziomu kulturowego w Czechosłowacji korzyści metod komunistycznych byłyby widoczne dla całego świata. Pod prawdziwym przywództwem komunistycznym można je natychmiast wdrożyć. Ale tego nie pragnie stalinizm. Stalin stwierdził, że potrzebne jest mocniejsze i silniejsze państwo w Rosji. Czechosłowacja pod kierownictwem stalinowskim rozwinie się w tym samym kierunku. Nie będzie procesu obumierania aparatu państwowego i GPU (3).

Wszystkie prawa, które robotnicy jeszcze posiadają, zostaną zduszone, a niekontrolowana biurokracja pokona masę jak w Rosji.

Na dłuższą metę czescy robotnicy nie będą tolerować tyrańskiej biurokracji. Doświadczenie nauczy ich, że stalinizm nie jest komunizmem. Uznają potrzebę obalenia biurokracji z jej aparatem policyjnym i ustanowienia własnej bezpośredniej kontroli nad przemysłem i państwem w demokracji robotniczej, jak to określił Karol Marks. Wszystko to na wzór Komuny Paryskiej, i wprowadzone w życie w reżim ustanowiony przez rewolucję rosyjską w 1917 roku.

(1) Klemens Gottwald był premierem z ramienia partii komunistycznej od 1946 r.

(2) Front Narodowy był rządem koalicyjnym od 1945 r. Po wyborach w 1946 r. kompartia miała największy wpływ, a po „zamachu praskim” pełną kontrolę.

(3) Rosyjska tajna policja, poprzedniczka KGB.

Deklaracja Międzynarodowych Komunistów z Buchenwaldu — 1945 r. (Archiwum Historyczne)

W tym roku mija 80. rocznica napaści nazistowskich Niemiec na Polskę, czyli wybuchu wojny światowej. Konflikt ten, toczony w Europie, Azji, Afryce Północnej i na wyspach Pacyfiku był chyba najbardziej dramatycznym w ludzkiej historii, obracając w gruzy miasta i odbierając życie 60 milionom ludzi.

Komentatorzy burżuazyjni, a wraz z nimi większość lewicy będzie przedstawiać fałszywie ten konflikt jako wojnę „demokracji z faszyzmem”. W rzeczywistości II wojną światową kierowały te same impulsy ekonomiczne co I: walka między imperialistycznymi mocarstwami o podział świata. Zachodnie „demokracje”  same uciskały brutalnie kolonie a Hitlera zaś tolerowały i „ugłaskiwały” dopóki ten spełniał swoje zadanie zniszczenia niemieckiego ruchu robotniczego i dopóki oczekiwano, że najpierw ruszy na antykomunistyczną krucjatę przeciw ZSRR, w czym miałby ich wsparcie. Faszyzująca dyktatura sanacyjna w Polsce też starała się z nim utrzymywać przyjazne stosunki, a w 1938 r. razem z Niemcami uczestniczyła w rozbiorze Czechosłowacji.

Czytaj więcej

Fourth International Theses on Ireland (1944)

Copied from http://www.workersrepublic.org/Pages/Ireland/Trotskyism/thesesonireland1.html

Vested Interests and the Border
Britain, far from deriving super-profits out of her occupation of the six North-Eastern counties of Ireland, suffers a considerable financial loss; for, while it is true that there are British businesmen with Interests In Ulster, it is also certain that these interests would be completely compensated, and a residue retained, if the British exchequer were to withdraw its subsidies towards the upkeep of the swollen Orange bureaucracy and the maintenance of social services in Ulster at the British level. Even in wartime Ulster is a depressed area. Despite the 40,000 skilled workers driven to find work in British war Industries there are still 25,000 officially unemployed out of a total population of a million and a quarter. Peacetime unemployment is considerably higher than in any other part of the United Kingdom. Several million pounds sterling are mulcted annually from the English taxpayer for the upkeep of the Orange puppet statelet.

The fact is, however, that British overhead expenses in Ulster fall into precisely the same category as do grants to the armed forces, or the police – even when these expenses take the form not of direct outlays on behalf of the colossal Ulster police force, and other sections of the state, but of maintenance of social services and the provision of orders to Ulster Industry during the ‘normal’ depression periods. Britain maintains its garrison in Ulster, not primarily as a means of coercing the Irish people, but to counteract the possibility of a rival imperialism establishing a military bridgehead in the British isles. The occupation engenders sentiments of revolt, however, and necessitates the preservation of ‘order’, i.e., the coercion of the nationalist population…

The Orange bosses and bureaucrats, for their part, need to have their fingers directly dipped in England’s economic pie. That is why they are given representation in the Westminster Parliament. At a time when great monopolies largely derive their super-profits by a barely -concealed plundering of the Exchequer, and when worthwhile orders come only to those directly in the swim it, is a life and death question for Ulster capitalists to maintain a direct connection with the British state. That is why all De Valera’s promises of virtual autonomy for the North within a united Ireland, if only Stormont would agree to sever its direct connection with Britain, have gone unheeded. Without State representation at Westminster their industries would die, for out of sight is out of mind. If Britain sacrificed them in a deal with De Valera they would look for a new imperialist paymaster. Orange ‘loyalty’ has its world market price.

Éire and the Border
As her neutrality in the war underscores. Éire is de facto a sovereign Irish Republic, notwithstanding the slim pretence of British Dominion status kept up by Westminster. British Liberalism bought out the absentee landlord class (with the Irish peasants’ own money to be sure!) to stave off a revolutionary seizure of the land. The Easter Week rising and the Anglo-Irish war brought an end to the foreign occupation of the South. Under the De Valera regime fiscal autonomy has enabled a host of petty manufacturing industries to struggle into being. Saddled with exorbitant interest rates on capital borrowed from British investors, and dependent on British monopolies for all primary materials, costs have been excessively high; and the dwindling, impoverished population cannot provide a market sufficient to absorb at a profitable level the ‘output of labour-saving machinery in use elsewhere. Already the pathetic ‘industrialization’ period, begun only a few years ago, is at a close.

A chronic unfavourable balance of trade, rapidly dwindling foreign assets, a falling birthrate, mass unemployment and wholesale immigration to England revealed that the incurable maladies of world capitalist economy were eating at the vitals of the new sovereign statelet of Éire. The Second World War has only accentuated this disintegration. Today there are a hundred thousand unemployed within the 26 counties of Éire; while scores of thousands of others have been forced by unemployment into British war industries or the British armed forces. The export of men, sending home part of the proceeds of their earnings, has come to rival the agricultural export industry in importance.

Irish bourgeois nationalism had already exhausted its mission as a vehicle for the development of the productive forces before any real development took place. International socialism alone can ensure a fresh upswing in production for Ireland; and it is precisely for this reason that the one uncompleted task of the bourgeois revolution, national unification, can only be solved by the proletarian revolution. The inclusion of the six Ulster counties within the framework of the national state would only hasten the decline of the already stagnant heavy industries in the North without furthering the development of Southern industry to any appreciable degree. National unification under the capitalist system, by plunging the hostile Protestant proletariat of the northern industries into permanent unemployment, would either lead straight to the victory of the social revolution or to fascism. There could be no middle way…

At times in the recent past the nationalist fervour of the common people of Ireland must have seemed dim, or dead, not only to the casual observer but to the workers themselves. But it only lay dormant, ready to blaze into life again. For the famous patriotism of the Irish people is something more than a traditional hangover, or a state of mind induced by bourgeois propaganda. It is an emotion of revolt, engendered by centuries of national degradation, kept alive by the knowledge that yesterday’s powerful imperialist oppressor still occupies part of the national territory and may yet lay a claim to the South of Ireland.

When Tod Williams was hanged by the Stormont regime last year, flags were flown at half mast throughout Éire, the shops of the main Dublin thoroughfares closed as a mark of respect and protest rallies, organised by the Reprieve Committee, were held throughout the country. The threat of conscription in Ulster in 1941 created a crisis in Éire overnight and a wave of anti-British sentiment swept over the Southern workers. The workers’ patriotism is their pride in their age-old fight against imperialism. This is an ennobling sentiment, notwithstanding the poisonous bourgeois chauvinism mixed into it by the capitalist politicians and their reformist and Stalinist hangers-on who at all times seek to manipulate the freedom-loving aspirations of the workers for their own reactionary ends.

The rich ranchers and rentiers are pro-British. The small farmers and the basic section of the bourgeoisie which is interested in production and trade for the domestic market look to England with strong forebodings. Britain is still a bourgeois democracy and it is not so easy just yet to get down to seizing the Éire ports; for, besides the huge numbers of Irish in British industries and the army, the English workers in uniform would not go willingly into an aggression against the ‘almost English’ people of Éire.

Catholic Church’s Mass Basis
If Ireland has hitherto proved to be the most impregnable of all the Vatican’s citadels, this is not due to accident. During centuries of national degradation the social classes were mixed into a common Catholic cement by the British, who persecuted the native Irish ostensibly on account of their Catholicism… Sentiment against the foreign imperialists was always uppermost and the masses encased themselves in the rituals and doctrines of the mother Church as in a suit of armour in lieu of more material means of defence. Catholic fanaticism the more easily became synonymous with the spirit of outraged nationality because, unlike in the other countries, the Irish priesthood never directly functioned as an exploiter.

For 700 years Ireland was a colony. Against this, for barely two decades an uncertain independence has lasted for the South; and, during this time, the fledgling Éire statelet has been sedulously inculcating a psychology of national exclusiveness among the masses by fostering all those ideological distinctions and cultural pursuits which set the Irish apart from the neighbouring English nationality. It is well to remember in this connection that in its long-drawn-out trade war with Britain the Fianna Fáil Government received the backing not only of the bourgeois and peasant interests involved, but also of the majority of the workers. So long as imperialism remains intact in the North and a serious threat to the South, and until the workers find a revolutionary socialist leadership, we will have to reckon with the power and prestige of the priesthood…

On the surface the Catholic church looks unassailable. Yet its coming eclipse can be discerned precisely where the appearance of strength seems greatest. A picture of Christ on the Cross pinned to a Falls Road window is a demonstration against the imperialist status quo, but the Church cannot lead the change. The republican workers will throw away their icons as soon as the ideals of socialist internationalism begin to take shape among them.

To expose the treacherous role of the allegedly neutral Christian ideology is an essential part of the struggle to develop a revolutionary consciousness among the workers…

The cowardly Éire Labour Party, on the other hand, has consistently pursued a shameful policy of appeasement towards the Catholic Church, even going so far as to claim that its programme is in conformity with the Pope’s Charter of Labour.

The Church will be a colossal weight on the side of counter-revolution. It is one of the main propaganda tasks of our movement to explain this to the workers. Every insolent interference with the affairs of the labour movement must be combated. In particular the role of the Vatican in the present European situation must be mercilessly exposed. It would be treason to socialism to keep silent on grounds of expediency.

In every important strike the bourgeois press is forced to drop its spurious neutrality. So likewise, in the hundred-and-one minor sorties leading up to the decisive revolutionary struggle, hunger marches, strikes, during every spate of which the bourgeoisie and its henchmen will take panic and cry ‘wolf’, the role of the clergy will become more and more obvious…

It is reformism, holding out no hope of escape from the drab routine of poverty, that turns the backward masses over to conservatism and clericalism and in a crisis makes them storm troopers of the reaction. Notwithstanding its tirades against the Stalinist bureaucracy, to which it attributes the original sin of the Bolshevik Revolution, it is precisely thanks to the opportunist politics of Stalin that the Papacy is still a world power despite its notorious role in Spain and elsewhere.

However, the era of Stalinism and reformism is drawing to a close. The great class struggles impending throughout the world will find an echo in the remotest corners of rural Ireland. Certainly reactionary clericalism will still retain a formidable following but the majority will be won for the revolution.

The Nationalist Workers
At present the living standards of even the Southern workers depend in the last resort upon the British Empire. It is the Colonial Empire which bolsters up profits, salaries and wages in England, thus permitting the absorption at a relatively high price level of Éire’s agricultural export, on which the remainder of the economic structure rests. Freedom of access to the British market and state independence especially in regard to fiscal policy are the twin needs of the Éire bourgeoisie and, so long as they cannot surmount capitalism, also of the workers. The Northern nationalist workers, on the other handy are as economically dependent upon direct incorporation into the United Kingdom as are the Protestant workers. In the days of sufficient peasant tillage the Catholic masses had an economic stake in fighting for an Ireland freed from the British grip on the land. Today, however, when all trades and occupations draw their life blood from the heavy industries which only survive by virtue of Ulster’s political unity with Britain, a bourgeois united Ireland could only bring pauperisation to its most ardent partisans – the Northern nationalist workers.

The Tory regime at Stormont is the oldest in Europe – preceding Mussolini’s assumption of power it has outlasted the Roman Duce. The main props of its rule are: (a) its mass following amongst the Protestants based on Britain’s financial bribes and the spectre of republicanism; (b) constituency gerrymandering; (c) the Civil Authority (Special Powers) Acts which give almost unlimited power to the colossal army of the police.

Ireland was partitioned by the British in such a way as to assure the Tory Unionist Party of a fool-proof majority over its nationalist opponents. Stormont in its turn gerrymandered the six county, electoral seats so effectively that the nationalist voters can only obtain a mere fraction of the representation to which their numbers entitle them. In consequence abstention from the vote has become a tradition in many Republican areas, so much so that a Unionist can get into Stormont by mustering the merest handful of Protestant votes.

Only a few of the far-reaching powers vested in the Civil Authority can be listed here:
(a) By police proclamation publications may be banned, meetings and demonstrations forbidden and a state of curfew imposed.
(b) The police hold the right to enter and search premises without a warrant and to confiscate or destroy property.
(c) Arrest and interment may be ordered on suspicion.,
(d) Habeas corpus is suspended and internees and their relatives may be prevented from seeing or communicating with one another.
(e) One of the most sinister clauses relates to the right of the Civil Authority to withhold the right of inquest.

A jailed or interned Republican is automatically disqualified from obtaining his family allowances under the Unemployment Insurance Acts on the grounds that he is not available for work. A former political prisoner or Republican suspect finds it extremely difficult to keep employment owing to the police practice of warning employers against them. An isolated incident may kindle with unexpected suddenness into a crisis during the course of which hundreds of suspects are rounded up and scores of families deprived of a breadwinner, are menaced by the spectres of hunger and debt. This explains why the barometer of parliamentary contests registers such startling overnight changes.

At the last Labour Party Conference it was resolved that the Party should take the initiative in inaugurating a Northern Ireland Council for Civil Liberties. This is a welcome development from the days of Midgley. The Trotskyist movement has conducted a long campaign for the setting up of such a council to combat the injustices meted out under the Special Powers Acts. Militants in the labour Party, and the workers generally, must see to it that this decision is really implemented by the building of a genuine Civil Liberties Council supported by and representative of every section of the labour movement. Militants in the Éire labour movement must demand similar measures.

By bringing into the clear light of day the full, unimpeachable facts on every case of arbitrary search, arrest and intimidation; by demanding full facilities for inquiry into every case of alleged police intimidation and brutality; by spreading information regarding the unsanitary overcrowded conditions under which political prisoners live; by opposing the farce of the police-influenced Internees’ Appeals Tribunal; and, in short, by making a public display of samples of the British ‘democracy’ being meted out to hundreds of Ulster citizens, a Civil Liberties Council has a revolutionary role to perform. It can hasten the downfall of the regime. It can set on fire the conscience of the whole community, shaming and shocking even the Protestant petty bourgeoisie into protest.

The fight for civil liberties is an integral and immensely important aspect of the class struggle. It is instructive, therefore, to perceive from this angle how low the Stalinist renegades have sunk in their clownish eagerness to act as sycophants to Tory Unionism. Stalinist policy, as is well known, is to give undivided attention to ‘democracy’s’ battle against Hitler. However, the tyranny endured by the Ulster minority is too near at hand and affects too large a number of workers to be passed over in silence. At their recent Congress, therefore, the Stalinists passed a resolution ‘demanding’ an end to (religious) sectarian discrimination in the hiring of labour and ‘insisting’ on various other laudable changes in the direction of greater justice for the Catholic workers. However, this was a resolution for the record only. Civil liberties cannot be wrested from the vested interests without the maximum effort of a united proletariat, but complete and unconditional independence from the Orange capitalist state is the prerequisite for proletarian unity. The Stalinists, however, are the most steadfast and unswerving. supporters of the Orange Tory Cabinet.

Actually, the Stalinist party is completely opposed to the extension of civil liberties. Its recipe for ending discrimination against the Catholic workers clearly amounts to this: “Put the Protestant workers in the same boat: abolish civil liberties for them also!” This can clearly be seen from the March 13th, 1943 issue of their paper ‘Unity’. In the front page editorial, while whole-heartedly professing agreement on the need for special powers, they permitted themselves to indulge in a light criticism of the sectarian character of the Civil Authority (Special Powers) Acts, and – without forthrightly demanding the abolition of these acts – suggested that the British Emergency Powers Act would be a ‘fairer’ weapon in the hands of the government. This is equivalent to a demand to abolish hanging in favour of electrocution.

The Communist Party of Ireland
Protestant-Republican working class unity can be forged only on the anvil of the class war. National independence will be won either as a by-product of the Irish and British revolutionary struggles or not at- all. Finally, only the victory of socialism on a world scale will end national oppression forever. The Trotskyist movement alone fights under the banner of international socialism and therefore, alone of all parties and tendencies represents the true national interests of the Irish people. It alone is implacable in its hostility alike to imperialism and to all forms of capitalist rule; and alone is the enemy of every manifestation of bourgeois ideology within the ranks of the working class. On the other hand, the Communist Party of Ireland – Irish, as it is Communist in name only – confuses, disorients and increases the disunity of the working class. The Stalinist Party is never permitted to absolve itself from a sense of responsibility towards the capitalist system. This follows from its role as a satellite of the Kremlin bureaucracy.

The Kremlin bureaucracy is fully aware that the social stability of the capitalist countries is a prerequisite for its own plunderous role over the Soviet working masses. World revolution constitutes an even greater threat to its vested interests than world imperialism; for while it is possible to hope that the antagonisms dividing the great powers will always drive one of the camps of imperialist predators into seeking an understanding with the Kremlin no hope whatever can be entertained of the revolutionaries making their peace with bureaucratic tyranny. A revolution in any one of the advanced countries would act as an inspiration and a signal to the Soviet masses to break asunder the chains of Stalinism. Thus, under the totalitarian Stalinist regime, the Soviet Union is as deeply involved as any of the capitalist countries in the jugglery of power politics.

It follows, therefore, that either the Stalin regime will be in the camp of British imperialism or working in collaboration with its (Britain’s) imperialist enemies; and that the Communist Party of Ireland will be committed either to supporting the British ruling class or to demagogically opposing them. However, opposition to British imperialism does not mean for the Stalinist Party support for an independent proletarian struggle for national and social freedom. It simply means that an alliance with the Orange dictatorship on the essentials of the Tory programme, is replaced by an attempted alliance with the bourgeois nationalist organisations their programme. One form of ‘national united front’ takes the place of another. That is all.

The social set-up in Northern Ireland undoubtedly offers the Stalinists admirable scope for the creation on paper of national fronts to suit all purposes. In reality of course either form of the so-called national front is of an equally fictitious nature. This is not to imply that the fiction is without its effects; but these are wholly on the side of sectarian disunity. What happens is this: each fresh turnabout of the Stalinists not only leaves the caste bigotry of the workers unchanged, but actually leads to a strengthening of the bonds of ideology uniting them to the bourgeois politicians belonging to their own particular side of the community. For instance, during the period of the Stalin-Hitler pact the Communist Party’s flirtation with the nationalist organisations had the double consequence of sustaining the worst illusions of the Republican proletariat and, at the same time, hopelessly alienating the Protestant workers. Among the Protestants the Stalinist Party has registered formidable gains over the past two years, Membership has probably increased seven or eight-fold. These new recruits consist mainly of worker and petty-bourgeois elements completely new to politics; drawn towards the ‘left’ out of admiration for the Red Army but, most of them, unemancipated from the old jingoistic mentality. On the other hand the strike breaking role of the Stalinist Party has alienated most of the experienced industrial militants among the Protestants.

In Éire, following upon Hitler’s invasion of the Soviet Union, the Communist Party, afraid to proclaim openly the new policy foisted upon it by the Kremlin – the ending of Éire neutrality – quietly dissolved itself into the Labour Party. Hitherto, despite its imposing record of treachery, Stalinism has always brazenly tried to justify itself in the eyes of the workers. In this single episode is contained the whole preceding twenty years of Stalinist degeneration; its political bankruptcy and its moral spinelessness. The greatness of Bolshevism consisted not merely in its capacity to withstand the material blows of reaction but even more to swim against the current of popular feeling. Stalinism gives a few short grunts and then sinks to the bottom.

Nationalism and Socialism
The fundamental tasks of nationalism awaiting the solution of the approaching revolution are: (1) the healing of the sectarian breach; (2) the winning of national independence from British imperialism; and (3) the ending of partition. These form an inseparable trinity. None are realisable as isolated aims in themselves, or possible of attainment except by means of the socialist revolution. Conversely, the socialist movement can turn its back on the problems of nationalism only at the price of prostration before capitalism; for a proletariat divided within itself cannot seize power. National tasks and social tasks are thus inextricably woven together.

The national question IS a social question and, moreover, one of the largest magnitude. Hitherto, the prevailing tendency has been to regard the intrusion of Orange and Nationalist banners into the arena of the class struggle as a complication of an exclusively detrimental nature to the labour movement; as a plague of ideologies, in fact. Most certainly this judgment holds true under all circumstances so far as Orangeism is concerned. On the other hand, the unsolved national question – which is not at all a religious sectarian issue from the standpoint of the nationalist workers – is not necessarily a brake upon the class struggle but, under favourable circumstances, can act as a dynamo upon it, causing violent accelerations of tempo.

Finally, the best Irish nationalists will always be Trotskyists; for Trotskyism’s conceptions of international solidarity and socialist co-operation alone correspond to the national needs of the Irish people. An isolated proletarian dictatorship, even assuming it were not militarily overthrown, could not in the long run prevent a resurgence of sectarian disunity; for ideology cannot take the place of bread indefinitely. With the prolongation of hunger and poverty the wheels of the revolution would begin to revolve backwards. It is only within a system of world socialist economy that the unity of the Irish people will become indestructible for all time.

Labor and the Imperial State
Within limits the class struggle in Northern Ireland has its own internal rhythm of development, which may lag behind or race ahead of the British. However, in the last analysis, the balance of political power existing between the workers and capitalists of Britain exercises a decisive influence in determining the nature of the regime.

A fascist dictatorship in England would inevitably produce its Ulster equivalent . . . Similarly, a triumphant socialist revolution in Britain would be followed in quick succession – if not automatically – by the assumption of state power by the Irish proletariat.

A reformist Labor Government at Stormont would be unable to maintain itself for long in the face of an entrenched Tory regirne at Westminster; for if, despite its minority position in Parliament, the Tory Party in past years proved sufficiently powerful in the work of sabotage, and resourceful enough in the invention of calumnies, to bring about the untimely downfall of two MacDonald Labor regimes; and if at a later stage, operating through the machinery of the Federation of British Industries, they conspired to close the New Zealand Government’s channels of trade-notwithstanding New Zealand’s relative independence of Britain as compared to Ulster, it may be accepted without discussion that the British Tory Government would move into action against a Stormont Labor regime with ruthlessness, effrontery and ruinous effect.

The choice confronting the unfortunate labor ministers would be reduced to one of running a risk of provoking a state overturn by the workers should they postpone the introduction of radical social changes or, alternatively, of being crushed in the vise of an economic boycott imposed by the Imperial State should they prove themselves lax in the defense of property rights and the maintenance of order. Caught in the midst of a withering cross-fire from three directions – from the workers, the Republicans and the Imperialists – the Labor regime would inevitably succumb to mortal wounds. However, during its brief tenure of office the commands of the imperial dispenser of gold and food would be hearkened to like the voice of God. The labor reformists could not implement to the full the dictates of their imperialist overlords without, in doing so, eternally disgracing themselves in the eyes of the nationalist population and the working class in general. They would equivocate and temporize, squirming round in a vicious circle of half measures. Confronted with the imperative necessity of taking sides on an issue, certainly the labor lackeys would always choose the bourgeois state. But they would take sides weakly. Therefore, imperialism would not be tempted gratefully to forbear from wrecking their regime; for it would feel the pressing need of restoring a strong, authoritarian government in Ulster. British ‘good-will’ is not a free commodity on the market. Its price to Ulster is the maintenance of sufficient internal calm to ensure a peaceful occupation . . .

Historical Note
The Revolutionary Socialist Party, Irish section of the Fourth International was officially recognised on 20 July 1944 and this document was accepted by the European Secretariat of the International.

„Antynazistowskie powstanie robotnicze w getcie warszawskim”

„Antynazistowskie powstanie robotnicze w getcie warszawskim”

(Art Preis dla „The Militant”, organu trockistowskiej amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, 6 maja 1944)

Bitwa w getcie warszawskim, która zaczęła się 19 kwietnia 1943 i trwała przez 42 dni, przejdzie do historii jako pierwszy wielki rewolucyjny akt masowego oporu klasy robotniczej wobec nazistowskich ciemiężycieli i katów okupowanej Europy.

Pośród mrocznych alejek i kruszących się ścian ich rojącego się od szczurów, nękanych chorobami więzieniem getta, 40 000 mężczyzn, kobiet i dzieci, proletariackich pozostałości żydowskiej ludności Warszawy w Polsce, poszło na śmierć walcząc z bronią w ręku przeciwko zmasowanym, wyszkolonym legionom Hitlera.

Z uzbrojeniem wystarczającym jedynie na 3 000 bojowników, wygłodzeni i obszarpani robotnicy żydowscy, które byli zorganizowani i kierowani przez podziemny ruch robotniczy i socjalistyczny, przez sześć tygodni wytrzymali z rewolwerami, karabinami, kilkoma karabinami maszynowymi, bombami domowej roboty, nożami, pałkami i kamieniami przeciwko tysiącom wyszkolonych żołnierzy posługujących się ciężką artylerią, czołgami, miotaczami ognia i bombami lotniczymi.

Bitwa skończyła się dopiero gdy naziści wysadzili w powietrze i puścili z dymem każdą norę i kamienicę na całym obszarze, i gdy każdy z żydowskich bojowników padł trupem pod popiołem i gruzami które znaczyły miejsce, gdzie niegdyś mieszkało 400 000 Żydów.

Trzy fakty

Dopiero w ostatnich tygodniach niektóre ze szczegółów bitwy o getto warszawskie zostały wyjawione poza prasą robotniczą i socjalistyczną. Ale ze wciąż skąpych informacji jakie są teraz dostępne, wyróżniają się trzy wydatne fakty. Żydowscy bojownicy getta warszawskiego byli w przeważającej większości robotnikami, uzbrojonymi, zorganizowanymi i kierowanymi przez podziemie robotnicze i socjalistycznej. Inspirował ich nie tylko żydowski i polski sentyment nacjonalistyczny, lecz klasowa solidarność i socjalistyczne przekonania, mając nadzieję że ich walka, prowadzona pod czerwoną flagą, pomogłaby pobudzić robotników w całej Polsce i Europie do rewolucyjnej walki klas. I nie była to „rewolta spontaniczna, wynikająca z rozpaczy”, jak chcieliby to przedstawiać komentatorzy burżuazyjnej prasy, lecz dobrze przygotowana, umiejętnie zaplanowana, zorganizowana akcja masowa.

22 lipca 1942 Gestapo zażądało by Judenrat (Rada Żydowska) dostarczała dziennie od 6 000 do 10 000 osób do deportacji na „wschód”, jak się okazało na masową egzekucję w specjalnie przygotowanych komorach gazowych czy seriami z karabinów maszynowych. Naziści oszukańczo puścili plotkę, że deportowani szli do obozów pracy i „nawet maszyneria żydowskiej policji pomocniczej została wykorzystana przez Niemców by szerzyć plotki o sprzyjających warunkach pracy jakie czekały na deportowanych.” („The Battle of Warsaw” S. Mendelsonha). Getto było samodzielnym, odizolowanym światem z własnym rządem, policją, strażakami i publicznymi agencjami zdrowotnymi.

Kampania eksterminacyjna została zainicjowana ponieważ „niemieckie władze,  zgodnie ze sprawozdaniem przedstawicieli polskiego rządu, liczyli się z możliwością zbrojnego oporu wtedy gdy jeszcze nadal w getcie warszawskim znajdowało się pół milina Żydów. Bały się tego (…)”

Kampania eksterminacyjna

W getcie wybuchł konflikt. Żydowskie przywództwo z klasy burżuazyjnych odradzało oporu, szerząc nadzieję że deportacje były tym co twierdzili naziści. Ale żydowskie podziemne organizacje robotnicze, zgodnie z oficjalnym raportem polskiego rządu na emigracji, „poprzez ulotki ostrzegały przed pułapką i wzywały przynajmniej do pasywnego oporu.”

Kampania eksterminacyjna szalała bez przeszkód. Do stycznia 1943 tylko między 40 000 a 45 000 z początkowo 400 000 Żydów pozostało przy życiu w getcie. Przez ten cały okres, mocarstwa alianckie i ich prasa rzadko komentowały bezprecedensową masową rzeź ludu żydowskiego.

Wtem nadeszły relacje o pierwszym oporze. W polskiej gazecie „Przez Walkę Do Zwycięstwa” 20 stycznia 1943 doniesiono: „Wyrażamy nasz podziw dla Jednostki Bojowej (żydowskiego robotniczego podziemia) która podczas ostatniej likwidacji stawiła czoła Gestapo z bronią w ręku. Wybuchła strzelanina i rozwinęła się w prawdziwą bitwę na ulicy Zamenhofa gdzie agenci Gestapo i niemiecka policja musiała uciec i do której powrócili dopiero z posiłkami. Żydzi bronili się granatami i rewolwerami. Dwadzieścia agentów Gestapo i policjantów jest martwych i znacznie więcej rannych.”

Na trzy miesiące naziści wstrzymali się z dokończeniem akcji likwidacyjnej. Żydowscy robotnicy Warszawy wykorzystali zwłokę by dalej się organizować dla oporu zbrojnego.

Nazistowski atak

Gdy, w połowie kwietnia 1943, Gestapo i nazistowska żandarmeria spróbowały wznowić akcję „deportacyjną”, ich rozkazy zgromadzenia się mieszkańców getta nie zostały wysłuchane. Hufce policji próbowały wejść do getta. „Jak odpowiedź z wyraźnie pustych domów nadleciały naboje i granaty ręczne. Dachy i poddasza zaczęły pluć ogniem i nieść śmierć niemieckiej policji. Strach dopadł pachołków Hitlera. Uciekli zmieszani.” („Polska”, 29 kwietnia 1943)

Z relacji oficjalnego przedstawiciela polskiego rządu na uchodźstwie dowiadujemy się że naziści rozpoczęli atak z „licznymi, ciężko uzbrojonymi oddziałami SS na wozach z karabinami maszynowymi i na czołgach.”

„Działania obrońców były perfekcyjnie skoordynowane”- mówi raport- „i bitwy toczyły się na praktycznie całym terytorium getta. Żydowski opór był znakomicie zaplanowany, tak że wbrew ogromnej przewadze w ludziach i materiale po stronie niemieckiej, osiągnięto dobre rezultaty. W pierwszych dniach walki Niemcy zostali srogo ukarani; setki z nich zostało zabitych a jeszcze więcej rannych. Kilkukrotnie musieli wycofywać się poza mury getta. W pierwszym tygodniu bitwa miała wszystkie charakterystyczne cechy zwyczajnych operacji wojskowych. Cały czas z getta rozlegał się hałas straszliwej kanonady.” Ta faza bitwy trwała przez tydzień.

Autentyczne relacje

Wtedy naziści skoncentrowali siły w poszczególnych punktach oporu likwidującej je powoli jeden za drugim z użyciem dynamitu, miotaczy ognia i bomb zapalających. Żydowscy robotnicy uciekli się do taktyk partyzancki, walcząc z piwnic, dachów, kanałów, wychodząc w nocy by atakować nazistowskie oddziały pod osłoną ciemności. „Płomienie w getcie nadal się rozprzestrzeniały. Pożary stawały się nie do zniesienia. Po sześciu dniach dalszej walki, gdy Niemcy zaczęli już używać samolotów, artylerii i czołgów, udało im się wedrzeć do północnej części getta(…) Do 28 kwietnia Niemcy rzucili w bj 6 000 ciężko uzbrojonych oddziałów. Liczba szacowanych martwych Niemców wynosi między 1 000 a 1 200. Żydzi stracili między 3 000 a 5 00.

Zgodnie z najbardziej autentycznymi relacjami, nazistowska okupacja getta warszawskiego nie została ukończona wcześniej niż przed 42 dniami po rozpoczęciu walk, i nawet miesiące później spotykali się z niespodziewanym oporem ze strony małych ukrytych grupek zakopanych w ruinach i piwnicach.

Przede wszystkim, koniecznym jest podkreślić robotniczy charakter oporu. Stalinowskie świnie i burżuazyjno-nacjonalistyczni i religijni przywódcy zaangażowani są w systematyczną kampanię fałszerstwa mającą przyćmić lub zaprzeczyć klasowej treści rewolty w getcie warszawskim. O ile udział wzięło parę elementów z klasy średniej, walczyły one z inspiracji, pod przewodnictwem, organizacją i przywództwem robotników.

„Robotnicy i inteligencja pracująca są sercem i duszą, pośród mas walczących Żydów którzy powstali z bronią w ręku przeciw nazistowskim okrucieństwom”- oświadcza apel Polskiego Ruchu Robotniczego wydany drugiego dnia rewolty. „Niemal wszystkie publikacje podziemne, jak i sprawozdania przedstawicieli rządowych, mówią o Żydowskiej Organizacji Bojowej jaka rozpoczęła i poprowadziła walkę (…) zarówno apel Polskiego Ruchu Robotniczego i pewne gazety wskazują na to, że organizacja składała się głównie z robotników, większość z nich młoda.” (S. Mendelsohn, „The Battle of the Warsaw Ghetto”.)

Podziemny manifest

Podziemny manifest z Polski, opublikowany przez Jednostki Bojowe, ogłasza: „Nasza działalność nadal umożliwi oszczędzić pewną liczbę ludzi (…) Żyjemy z pełną świadomością że jest naszym obowiązkiem dumnie kontynuować nasze dumne dziedzictwo walki socjalistycznej.” (PM, 18 kwietnia)

Ta walka trwa, zainspirowana przykładem żydowskich robotników Warszawy. W Łodzi, największym polskim ośrodku przemysłowym, 130 000 żydowskich robotników wszczęło strajk generalny, tymczasowo wstrzymując tam nazistowską eksterminację. Zbrojne rebelie rozgorzały we wszystkich obozach pracy. Opór zbrojny na pełną skalę przez miesiąc stawiali Żydzi z Białegostoku, gdzie 30 000 zginęło w walce i gdzie „straty niemieckie były ciężkie pomimo ciężkiego uzbrojenia, czołgów i miotaczy ognia rzuconych do walki.” (PM, 18 kwietnia)

Od momentu bitwy warszawskiej brytyjski rząd zamknął ostatnie drzwi azylu dla Żydów, Palestynę, podczas gdy amerykański Departament Stanu i Roosevelt wylewają krokodyle łzy leczb odmawiają schronienia Żydom na każdym terytorium Stanów Zjednoczonych. Roosevelt mógł tylko bełkotać wymijające stwierdzenia o „konieczności militarnej” i „powojennych” planach gdy go poproszono o to by interweniował u rządu brytyjskiego by raz jeszcze otworzył Palestynę dla żydowskich uchodźców. A na ziemi brytyjskiej, żydowscy żołnierze którzy stawili opór antysemickim atakom narzuconym im w siłach zbrojnych reakcyjnego polskiego reżimu na wygnaniu stają przed sądem wojskowym i otrzymują wyroki więzienia.

Powinno być teraz jasnym  dla Żydów na całym świecie, i wszystkich robotników, że kapitalistyczne „demokracje” nie ocalą Żydów przed faszystowskim barbarzyństwem. Jak pokazali żydowscy robotnicy Warszawy, tylko sami robotnicy w rewolucyjnej walce będą walczyć z faszyzmem na śmierć.

Wszelka chwała poległemu żydowskiemu robotnikowi, którzy pokazali robotnikom na całym świecie rewolucyjną drogę ku wolności i socjalistycznemu wyzwoleniu spod kapitalistycznej reakcji i faszyzmu. Gdy dziesiątki milionów powstaną na wzór bohaterskich 40 000 robotników-bojowników warszawskiego getta, siły nazizmu i kapitalizmu zostaną zmiecione jak plewy przez nieodpartą potęgę ich natarcia.

लीओन त्रौत्स्की का वसीयतनामा

लीओन त्रौत्स्की (1940)

लीओन त्रौत्स्की का वसीयतनामा

प्रेषक: https://www.marxists.org/hindi/trotsky/1940/testament.htm

मेरा उच्च रक्तचाप (जो कि बढ़ता जा रहा है) मेरी वास्तविक स्थिति के बारे में आस-पास के लोगों को भ्रम में डाले हुए है. मैं सक्रीय हूँ और काम करने में सक्षम हूँ परन्तु वास्तविक परिणाम निकट हैं. इन पंक्तियों को मेरे मरने के बाद सार्वजनिक किया जाएगा.

मुझे एक बार फिर से स्टालिन और उसके एजेंटों के मूर्ख और घृणित करतूतों की आलोचना करने की जरूरत नहीं है: मेरे क्रांतिकारी सम्मान पर कोई भी धब्बा नहीं लगा है. मैं, प्रत्यक्षतः या अप्रत्यक्षतः, कभी भी सर्वहारा वर्ग के शत्रुओं के साथ छिपे हुए समझौतों अथवा मोलभावों में शामिल नहीं हुआ. स्टालिन के हज़ारों विरोधी इसी प्रकार क झूठे आरोपों से पीड़ित हैं. नयी क्रांतिकारी पीढियां अपने राजनैतिक सम्मान को बरकार रखेंगी और क्रेमलिन के कातिलों से स्वेक्षानुसार निपटेंगी.

मैं उन सभी दोस्तों का आभार व्यक्त करता हूँ जो मेरी ज़िन्दगी के मुश्किल क्षणों में मुझे वफादार रहे. मैं विशेष रूप से किसी का नाम नहीं लूँगा क्योंकि मैं यहाँ उन सभी के नाम एक साथ नहीं गिना सकता.

तथापि, मैं अपनी सहचरी नतालिया इवानोवना सेडोवा के मामले में खुद को एक अपवाद पाता हूँ. समाजवाद के योद्धा होने की ख़ुशी के अतिरिक्त, मुझे नियति ने उसका पति होने की ख़ुशी बख्शी है. इन चालीस सालों के साथ के दौरान वो प्यार, उदारता और कोमलता का अथक स्त्रोत बनी रहीं. उन्होंने कई मुसीबतें झेलीं हैं, खासतौर पर हमारे जीवन के अंतिम दौर में. लेकिन मुझे इस बात से रहत मिलती है की वो ख़ुशी के दिनों को याद रखती हैं.

अपने सजग जीवन के तैंतालीस सालों तक मैं एक क्रांतिकारी की भूमिका निभाता रहा, उनमें से बयालीस साल मार्क्सवाद के झंडे टेल लड़ते हुए बीते हैं. यदि मुझे इन सब को एक बार फिर दोहरान पड़े तो बेशक मैं चंद गलतियाँ ठीक करने की कोशिश करूंगा लेकिन मेरी ज़िन्दगी की मुख्यधारा अपरिवर्तित रहेगी. मैं एक मार्क्सिस्ट, द्वंदात्मक भौतिकवादी, और इसके परिणामस्वरूप एक कट्टर नास्तिक के रूप में मरना चाहूँगा. मानवता के साम्यवादी भविष्य पर मेरा विशवास कहीं से भी कम उत्साहजनक नहीं है, बल्कि ये आज उससे भी ज्यादा मज़बूत है जितना की युवावस्था में था.

अभी-अभी नताशा आंगन से खिड़की तक आई हैं और उसे और अधिक खोल दिया है ताकि मेरे कमरे में हवा ज्यादा आसानी से प्रवेश क्र सके. मैं यहाँ से दीवार के नीचे घास के हरी पट्टी को, दीवार के ऊपर साफ़ नीले आसमान को, और सब तरफ फैले प्रकाश को देख सकती हूँ. उम्मीद करता हूँ भावी पीढ़ी इन सब पर से सभी तरह की बुराइयों, शोषण और हिंसा को साफ़ कर सके.

लीओन त्रौत्स्की
मेक्सिको, फरवरी 27, 1940

बाद में 3 मार्च 1940 को इसमें एक प्रतिलिपि जोड़ी गयी, जो की उनकी बीमारी की किसी भी गम्भीर अवस्था से जुड़ी हुयी है, इन पक्तियों के साथ के साथ खत्म होती हैं:

“… लेकिन मेरी मौत की जो भी परिस्थितियाँ हों, मैं साम्यवादी भविष्य पर अपने दृढ़ विश्वास के साथ मरूंगा. मनुष्य व मानव भविष्य के ऊपर यह विश्वास मुझे अभी भी ऐसी प्रतिरोधक क्षमता देता है जो किसी भी धर्म से नहीं मिल सकता.”

Problem Polski

Problem Polski

Z „Workers’ International News”, gazety brytyjskiej trockistowskiej Międzynarodowej Ligi Robotniczej, t. II nr 10, październik 1939.

Polski już nie ma. Wraz z upadkiem Warszawy i zdławieniem garnizonu na Półwyspie Helskim, ostatni zorganizowany opór ze strony polskiej armii dobiegł teraz końca. W ciągu mniej niż miesiąca od początku wojny państwo polskie zniknęło z map Europy.

Burżuazyjna prasa w Brytanii i Francji ma długie pochwalne artykuły na temat „dzielnej” walki prowadzonej przez polskie wojska, wszystkie kończące się motywem że „Polska znów powstanie.” Co to była za Polska, którą wielkie demokracje tak bardzo chcą przywrócić do życia raz jeszcze? Wojna, mówi się nam, prowadzona jest w interesie demokracji i wolności przeciw nieludzkiemu totalitarnemu państwu hitleryzmu.

Przed rozpoczęciem wojny Polska była krajem półfeudalnym. Poziom życia robotników i chłopów był jednym z najniższych w Europie. Mniejszości narodowe, Ukraińcy, Białorusini, Niemcy i Żydzi byli bezlitośnie plądrowane i barbarzyńsko traktowane przez polskich obszarników i kapitalistów. Polska zaliczała się do dyktatur w Europie Wschodnie, w których z powodu braku poparcia wśród mas ludu, rządząca kilka nie była w stanie ustanowić całkowicie, choć prawie, totalitarnego reżimu. Niemniej jednak nawet „The Times” był zmuszony przyznać, że w najlepszym razie mniej niż 20% ludzi popierało rząd, i jest to najprawdopodobniej zawyżone.

Chciwa i drapieżna polska klasa rządząca traktowała terytoria mniejszości jako obszary kolonialne przeznaczone do grabienia i plądrowania, i prześladowała wszelkie dążenia do organizowania mas, lepszych warunków aresztem: uwięzieniem dziesiątek tysięcy bojowych elementów spośród ludu.

„The Manchester Guardian” zawiera relacje z okropnych zbrodni popełnionej na polskiej Ukrainie i Białorusi podczas tłumienia powstania przeciwko nieludzkim przeciwnikom mniejszości w ciągu ostatnich dwóch lat. Dzikie środki przedsięwzięte przeciwko chłopom którzy ogłosili strajk generalny na rzecz lepszych warunków i przywrócenia reżimu „demokratycznego”, stłumienie strajków robotniczych ujawniają niezadowolenie i ferment wewnątrz starego, zgniłego państwa polskiego które wewnętrznie miało wiele podobieństw z reżimem carskim.

Tak jak i reżim carski, klasa rządząca była zupełnie ślepa na słabości i ziejące pęknięcia w strukturze państwa. Miała pretensje do zostania wielkim mocarstwem i nawet marzyła o koloniach! Jakże w świetle ostatnich wydarzeń żałośnie nierealne mogą te te fantastyczne idee ze strony polskiej burżuazji się wydawać.

Ile warta jest próba odmalowania Polski jako „miłującego pokój”, „nieagresywnego” państwa, brutalnie zaatakowanego przez Niemcy pokazują czyny klasy rządzącej we wrześniu zeszłego roku. Chciwi i zachłanni rządzący Polski nie byli przeciwni wykorzystaniu sytuacji Czechosłowacji, działając w zgodzie z Niemcami hitlerowskimi, zająć Cieszyna jako swojego udziału w łupie. Dopiero gdy odkryli, że Cieszyn został im „pożyczony” tymczasowy i byli następni na liście ofiar niemieckiego imperializmu, pospieszyli przystąpić do „frontu” przeciwko agresji.

W tych okolicznościach całkowite załamanie się polskiego oporu w tak krótkim czasie nie jest zadziwiające. Niekompetentni, ignoranccy i aroganccy rządzący byli niezdolni do zorganizowania prawdziwego oporu. Polscy oficerowie odzwierciedlali niewydajność swojej klasy. Będąc władcami zacofanego, rolniczego, półfeudalnego państwa nie byli w stanie zrozumieć elementarnej strategii nowoczesnej wojny. Ponadto musieli stawić czoła pełnemu natarciu wroga uzbrojonego w zasoby największego przemysłowego państwa Europy. Samo to wystarczyłoby do zapewnienia ich porażki.  Bowiem wojna w nowoczesnych warunkach jest wojną „totalną”, angażującą nie tylko armie, ale i gospodarkę narodów. Wobec wysoce zorganizowanych i wyposażonych zasobów przemysłowych Niemiec i ich armii, mizerne zasoby Polski nie mogłyby wystarczyć na długo. Ale zaskakująca jest szybkości jej upadku.

W pogardliwej przemowie celebrującej zwycięstwo niemieckiego oręża w Polsce, Hitler otwarcie szydził z polskich rządzących i ujawnił powód swojego łatwego sukcesu. Polscy szeregowi żołnierze walczyli dobrze i dzielnie, mówił, ale oficerowie byli zupełnie zagubieni na polu bitwy. To był powód pogromu Polaków. Była nim społeczna struktura polskiego wojska i społeczeństwa. To tą zgniłą i upadającą barbarzyńską klasę rządzącą alianci pragną raz jeszcze przywrócić do władzy. Jednakże łańcuchy niewoli jakie Hitler teraz nałożył na polski lud, oznaczają nie tylko dawny ucisk społeczny ludu, lecz dodają do niego bezlitosny narodowy ucisk z zimną krwią.

Wkroczenie Armii Czerwonej do wschodniej Polski jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Po przymykaniu oka na naturę państw polskiego, zarówno w negocjacjach Rosji z Brytanią i Francją,  jaki  w agitacji Kominternu która żądała by demokracje opowiedziały się za zagrożoną Polską, stalinowcy dogodnie przypomnieli sobie przypomnieli „narodowy ucisk zgniłego państwa polskiego”. Nie tak dawno temu polska partia komunistyczna została rozwiązana a wszyscy przywódcy którzy uciekli szukając schronienia w Związku Radzieckim zostali rozstrzelani. Więc to nie z powodu troski o przyszły dobrobyt ludzi w Polsce Armia Czerwona wkroczyła. Nie dąży się do szerzenia rewolucji na inna kraje. To właśnie dlatego polska partia komunistyczna została zniszczona. Rewolucyjne komplikacje u jego granic jest ostatnią rzeczą jakiej pragnie rzeźnik rewolucji, Stalin. Mogłoby to rozbudzić w rosyjskich masach tradycje roku 1917. Ruch był podyktowany czysto „rosyjskimi” interesami.

Niemniej jednak, pomimo oszołomienia i dezorientacji wśród światowej klasy robotniczej, które poparcie Stalin tak pogardliwie i lekkomyślnie porzucił, ruch ma swoją postępową stronę. Obszarnicy i kapitaliści radzieckiej części zdobytej Polski zostali wywłaszczeni, a ziemie i majątki obszarników podzielone między chłopów.

Polska została podzielona na dwie części. Tam gdzie rządzą Niemcy Polacy mogą wypatrywać jedynie zintensyfikowanego wyzysku do którego dodany będzie barbarzyński i naukowo zorganizowany ucisk narodowy. Zostaną narodem niewolników dla nazistowskich panów. Po drugiej stronie granicy biurokratyczny ucisk będzie taki sam jak na reszcie Ukrainy i Białorusi. Niemniej jednak problem tych dwóch przypadków jest zupełnie inny.

W związku z tym pobożne okrzyki oburzenia ze strony robotniczych przywódców we Francji i Brytanii na radziecki „imperializm” przyprawiają o mdłości. Gdy „demokracja” i prawo do samookreślenia zostaną przywrócone ludowi Indii, Algierii i i ludom kolonialnym w ogóle, ludzie ci będą mieli prawo mówić o „imperializmie” w innych krajach. Zanim zaczną gardłować o „przywrócenie Polski”, panowie ci niech zmyją krew ze swych rąk.

Przywrócić dawną Polskę byłoby reakcyjne. Zniszczyć upaństwowienie środków produkcji na polskiej Ukrainie i Białorusi- jeszcze bardziej reakcyjne. Tutaj problem został zintegrowany z problemem radzieckiej Ukrainy i Białorusi. Zadaniem tutaj jest obalenie biurokracji poprzez rewolucję polityczną i przywrócenie kontroli robotniczej, przywrócenie praw mniejszości narodowych do autonomicznych republik które obejmowałyby Ukrainę i Białoruś.

Po stronie Polski właściwej zadanie jest inne. Gdy przywódcy robotniczy mówią bez zająknienia o przywróceniu Polski raz jeszcze do pełnego wzrostu, pozwólcie im wytłumaczyć masom co mają na myśli bardziej szczegółowo. Polskę obszarniczą, Polskę kapitalistyczną, barbarzyńską, nękaną dyktaturą, feudalną Polskę. Powiedzcie, panowie, o tym cudownym ideale klasie robotniczej. Bo za wszystkimi waszymi pięknymi frazesami kryje się taka szara rzeczywistość.

Polska jest tylko jedną z kwestii, w obliczu której stoi klasa robotnicza w obecnej chwili. Jest integralną częścią problemu jaki dotyczy całej Europy. Klasa rządząca w Brytanii i Francji zainteresowana przywróceniem Polski kapitalistycznej, nie z pobudek altruistycznych czy dla jakiegokolwiek ideału, lecz by służyła jej celom jako państwo marionetkowe w Europie Wschodniej.

 Z tego powodu, i innych imperialistycznych potrzeb kapitalistów, lud brytyjski i francuski ma zostać zarżniętym milionami. Niemcy pragną całkowitego stłumienia polskiego panowania w Korytarzu [gdańskim] i na Górnym Śląsku i budowy marionetkowego państwa reszty Polski pod swoją kontrolą. W imię tego miliony robotników niemieckich mają zostać zarżnięte.

Jest tylko jedna wroga wyjścia z impasu dla Polski i Europy. Robotnicy muszą położyć kres przyczynie wszelkich konfliktów. Zniszczyć kapitalizm. Tylko rewolucja niemiecka może wyzwolić Polaków, Czechów i Słowaków z nazistowskiego jarzma. Brytyjscy i francuscy robotnicy muszą wyciągnąć przyjazną dłoń do robotników niemieckich.

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Nie macie do stracenia nic oprócz kajdan. Do zdobycia macie cały świat!

W tym haśle zawarte jest rozwiązanie problemu polskiego.

Lew Trocki: Nauczcie się myśleć

Przyjacielska sugestia dla pewnych ultra-lewicowców

The New International, Vol. IV No. 7, lipiec 1938, pp. 206–207.

Niektórzy zawodowi ultra-lewicowi handlarze frazesami próbują za wszelką cenę „skorygować” tezę Sekretariatu Czwartej Międzynarodówki o wojnie zgodnie z ich własnymi skostniałymi uprzedzeniami. W szczególności atakują tę część tezy, która stwierdza, że ​​we wszystkich krajach imperialistycznych partia rewolucyjna, pozostając w nieprzejednanym sprzeciwie wobec własnego rządu w czasie wojny, powinna jednak kształtować swoją praktyczną politykę w każdym kraju wobec sytuacji wewnętrznej i ugrupowania międzynarodowe, ostro odróżniające państwo robotnicze od państwa burżuazyjnego, kraju kolonialnego z kraju imperialistycznego.

Ultra-lewicowcy uważają ten postulat, którego poprawność została potwierdzona przez cały przebieg rozwoju, jako punkt wyjścia … socjal-patriotyzmu. [2] Ponieważ stosunek do imperialistycznych rządów powinien być „taki sam” we wszystkich krajach, ci stratedzy zakazują wszelkich rozróżnień poza granicami własnego imperialistycznego kraju. Teoretycznie ich błąd wynika z próby skonstruowania fundamentalnie różnych podstaw polityki w czasie wojny i pokoju.

Załóżmy, że bunt wybuchnie jutro we francuskiej kolonii Algierii pod sztandarem narodowej niepodległości i że rząd włoski, motywowany własnymi imperialistycznymi interesami, przygotowuje się do wysłania broni do rebeliantów. Jaka powinna być postawa włoskich robotników? Celowo wziąłem przykład buntu przeciwko demokratycznemu imperializmowi z interwencją po stronie rebeliantów faszystowskiego imperializmu. Czy włoscy robotnicy powinni zapobiec wysyłaniu broni dla Algierczyków? Niech jacykolwiek ultra-lewicowcy odważą się odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Każdy rewolucjonista wraz z włoskimi robotnikami i zbuntowanymi Algierczykami odrzuciłby taką odpowiedź z oburzeniem. Nawet jeśli w faszystowskich Włoszech wybuchłby ogólny strajk morski, nawet w tym przypadku strajkujący powinni zrobić wyjątek na korzyść tych statków przewożących pomoc rewoltom kolonialnym; w przeciwnym razie nie byliby niczym więcej niż nędznymi trade-unionistami – a nie proletariackimi rewolucjonistami.

Jednocześnie francuscy robotnicy morscy, mimo że nie stanęli w obliczu jakiegokolwiek strajku, byliby zmuszeni do podjęcia wszelkich wysiłków, aby zablokować wysyłkę amunicji przeznaczonej do użycia przeciwko rebeliantom. Tylko taka polityka ze strony włoskich i francuskich robotników stanowi politykę rewolucyjnego internacjonalizmu.

Czy to jednak nie oznacza, że ​​włoscy robotnicy łagodzą w tej sprawie walkę z faszystowskim reżimem? W najmniejszym razie. Faszyzm czyni „pomoc” Algierczykom tylko po to, by osłabić jego wroga, Francję, i położyć swą drapieżną rękę na jej koloniach. Rewolucyjni włoscy robotnicy nie zapominają o tym ani przez chwilę. Wzywają Algierczyków, aby nie ufali swemu zdradzieckiemu „sojusznikowi”, a jednocześnie kontynuują własną, nieprzejednaną walkę z faszyzmem, „głównym wrogiem w ich własnym kraju”. Tylko w ten sposób mogą zdobyć zaufanie buntowników, pomóc buntowi i wzmocnić swoją własną pozycję rewolucyjną.

Jeśli powyższe jest poprawne w czasie pokoju, dlaczego staje się fałszywe w czasie wojny? Każdy zna postulat słynnego niemieckiego teoretyka wojskowego Clausewitza, że ​​wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami. Ta głęboka myśl prowadzi naturalnie do wniosku, że walka z wojną jest jedynie kontynuacją ogólnej walki proletariackiej w czasie pokoju. Czy proletariat w czasie pokoju odrzuca i sabotuje wszystkie działania i środki burżuazyjnego rządu? Nawet podczas strajku, który obejmuje całe miasto, robotnicy podejmują środki, aby zapewnić dostarczenie żywności do swoich dzielnic, upewnić się, że mają wodę, że szpitale nie cierpią itd. Takie środki nie są podyktowane oportunizmem wobec burżuazji, ale przez troskę o interes samego strajku, troskę o współczucie zanurzonych mas miejskich itp. Te podstawowe zasady proletariackiej strategii w czasie pokoju zachowują pełną moc w czasie wojny.

„Proletariat kraju kapitalistycznego, który znajduje się w sojuszu z ZSRR [1], musi zachować w pełni i całkowicie jego nieprzejednaną wrogość wobec imperialistycznego rządu własnego kraju. W tym sensie jego polityka nie różni się od polityki proletariatu w kraju walczącym z ZSRR. Ale z natury działań praktycznych mogą pojawić się znaczne różnice w zależności od konkretnej sytuacji wojennej.” („Wojna i Czwarta Międzynarodówka”, s. 21, § 44.)

Nieprzejednana postawa wobec burżuazyjnego militaryzmu wcale nie oznacza, że ​​proletariat we wszystkich przypadkach podejmuje walkę przeciwko własnej „narodowej” armii. Przynajmniej robotnicy nie będą przeszkadzać żołnierzom, którzy gaszą pożar lub ratują tonących ludzi podczas powodzi; przeciwnie, pomogliby ramię w ramię z żołnierzami i brataliby się z nimi. Pytanie nie jest wyczerpane jedynie przez przypadki klęsk żywiołowych. Gdyby francuscy faszyści podjęli dzisiaj próbę zamachu stanu, a rząd Daladiera został zmuszony do przeniesienia wojsk przeciwko faszystom, rewolucyjni robotnicy, zachowując całkowitą niezależność polityczną, walczyliby z faszystami obok tych wojsk. Tak więc w wielu przypadkach robotnicy są zmuszeni nie tylko do zezwolenia i tolerowania, ale także aktywnie wspierać praktyczne środki burżuazyjnego rządu.

W dziewięćdziesięciu przypadkach na stu robotnicy faktycznie umieszczają znak minus, w którym burżuazja umieszcza znak plus. W dziesięciu przypadkach są jednak zmuszeni do ustalenia tego samego znaku, co burżuazja, ale z własną pieczęcią, w której wyraża się brak zaufania do burżuazji. Polityka proletariatu wcale nie wynika automatycznie z polityki burżuazji, nosząc tylko przeciwny znak – to uczyniłoby każdego sekciarza mistrzem strategii; nie, partia rewolucyjna musi za każdym razem orientować się niezależnie zarówno w sytuacji wewnętrznej, jak i zewnętrznej, podejmując decyzje, które najlepiej odpowiadają interesom proletariatu. Zasada ta dotyczy zarówno okresu wojny, jak i okresu pokoju.

Wyobraźmy sobie, że w następnej wojnie europejskiej belgijski proletariat zdobywa władzę szybciej niż proletariat Francji. Bez wątpienia Hitler będzie próbował zniszczyć proletariacką Belgię. Aby ocalić własną flankę, francuski rząd burżuazyjny może zostać zmuszony do udzielenia pomocy belgijskiemu rządowi robotników bronią. Belgijskie sowiety oczywiście sięgają po tę bronią obiema rękami. Ale uruchomieni przez zasadę defetyzmu, być może francuscy robotnicy powinni zablokować swoją burżuazję przed wysłaniem broni do proletariackiej Belgii? Tylko bezpośredni zdrajcy lub wybitni idioci mogą tak rozumować.

Francuska burżuazja mogłaby wysyłać broń do proletariackiej Belgii tylko z obawy przed największym militarnym niebezpieczeństwem i tylko w oczekiwaniu na późniejsze zmiażdżenie rewolucji proletariackiej własną bronią. Dla francuskich robotników przeciwnie, proletariacka Belgia jest największym wsparciem w walce przeciwko własnej burżuazji. Ostateczny wynik walki zostanie rozstrzygnięty przez stosunek sił, w który właściwe polityki wchodzą jako bardzo ważny czynnik. Pierwszym zadaniem partii rewolucyjnej jest wykorzystanie sprzeczności między dwoma imperialistycznymi krajami, Francją i Niemcami, w celu ratowania proletariackiej Belgii.

Ultra-lewicowi scholastycy myślą nie konkretnie, lecz pustymi abstrakcjami. Przekształcili ideę defetyzmu w taką próżnię. Nie widzą żywo ani procesu wojny, ani procesu rewolucji. Szukają hermetycznie zamkniętej formuły, która wyklucza świeże powietrze. Ale taka formuła nie może dać orientacji proletariackiej awangardzie.

Aby doprowadzić walkę klasową do najwyższej formy – wojny domowej – jest to zadanie defetyzmu. Ale to zadanie można rozwiązać tylko poprzez rewolucyjną mobilizację mas, to znaczy poprzez poszerzenie, pogłębienie i wyostrzenie tych rewolucyjnych metod, które stanowią treść walki klasowej w czasie „pokoju”. Partia proletariacka nie ucieka się do sztucznych metod, takich jak palenie magazynów, rzucanie bomb, wykolejanie pociągów itp., aby doprowadzić do porażki własnego rządu. Nawet jeśli uda się to na tej drodze, klęska wojskowa wcale nie doprowadzi do rewolucyjnego sukcesu, sukcesu, który może być zapewniony tylko przez niezależny ruch proletariatu. Rewolucyjny defetyzm oznacza jedynie, że w swojej walce klasowej partia proletariacka nie zatrzymuje się na żadnych „patriotycznych” rozważaniach, ponieważ pokonanie własnego imperialistycznego rządu, doprowadzone lub przyspieszone przez rewolucyjny ruch mas, jest nieporównywalnie mniejszym złem niż  zwycięstwo osiągnięte za cenę jedności narodowej, czyli politycznego pokłonu proletariatu. W tym tkwi pełne znaczenie defetyzmu i to znaczenie jest całkowicie wystarczające.

Metody walki zmieniają się oczywiście, gdy walka wkracza w otwarcie rewolucyjną fazę. Wojna domowa jest wojną i w tym aspekcie ma swoje szczególne prawa. W wojnie domowej bombardowanie magazynów, rozbijanie pociągów i wszelkie inne formy „sabotażu” wojskowego są nieuniknione. O ich stosowności decydują względy czysto wojskowe – wojna domowa kontynuuje rewolucyjną politykę, ale innymi środkami, dokładnie, wojskowymi.

Jednak w czasie wojny imperialistycznej mogą zdarzyć się przypadki, w których partia rewolucyjna będzie zmuszona uciekać się do środków wojskowo-technicznych, chociaż nie kierują się jeszcze bezpośrednio od ruchu rewolucyjnego w swoim kraju. Tak więc, jeśli chodzi o wysyłanie broni lub wojsk przeciwko rządowi robotniczemu lub zbuntowanej kolonii, nie tylko takie metody jak bojkot i strajk, ale bezpośredni sabotaż wojskowy mogą stać się całkowicie praktyczne i obowiązkowe. Uciekanie się do takich środków lub nieodwoływanie się do nich będzie kwestią praktycznych możliwości. Jeśli belgijscy robotnicy, zdobywając władzę w czasie wojny, mają na ziemi niemieckiej swoich agentów wojskowych, obowiązkiem tych agentów będzie nie wahać się przed żadnymi środkami technicznymi, aby powstrzymać oddziały Hitlera. Jest absolutnie jasne, że rewolucyjni niemieccy robotnicy również mają obowiązek (jeśli są w stanie) wykonać to zadanie w interesie rewolucji belgijskiej, niezależnie od ogólnego przebiegu ruchu rewolucyjnego w samych Niemczech.

Polityka defetystyczna, to znaczy polityka nie dającej się pogodzić walki klasowej w czasie wojny, nie może w konsekwencji być „taka sama” we wszystkich krajach, tak jak polityka proletariatu nie może być taka sama w czasie pokoju. Jedynie Komintern epigonów ustanowił reżim, w którym partie wszystkich krajów rozpoczynają marsz równocześnie lewą nogą. W walce z tym biurokratycznym kretynizmem wielokrotnie próbowaliśmy udowodnić, że ogólne zasady i zadania muszą być realizowane w każdym kraju zgodnie z jego wewnętrznymi i zewnętrznymi warunkami. Ta zasada zachowuje swoją pełną moc także w czasie wojny.

Ci ultra-lewicowcy, którzy nie chcą myśleć jako marksiści, to jest konkretnie, zostaną zaskoczeni wojną. Ich polityka w czasie wojny będzie fatalnym zwieńczeniem ich polityki w czasie pokoju. Pierwsze strzały artyleryjskie albo wystrzelą ultra-lewicowców w polityczny niebyt, albo wrzucą ich do obozu socjal-patriotyzmu, dokładnie tak, jak hiszpańscy anarchiści, którzy, będąc absolutnymi „negatorami” państwa, znaleźli się z tego samego powodu burżuazyjnymi ministrami gdy nastała wojna. Aby prowadzić prawidłową politykę w czasie wojny, należy nauczyć się prawidłowo myśleć w czasie pokoju.

COYOACAN D.F.
22 maja 1938 r.
Lew TROCKI

1. Możemy odłożyć na bok kwestię klasowego charakteru ZSRR. Interesuje nas kwestia polityki w odniesieniu do państwa robotniczego w ogóle lub do kraju kolonialnego walczącego o swoją niezależność. Jeśli chodzi o klasową naturę ZSRR, możemy przypadkowo polecić ultra-lewicowcom, by spojrzeli na siebie w lustrze książki A. Ciligi, „W kraju wielkiego kłamstwa.” Ten ultra-lewicowy autor, całkowicie pozbawiony jakiejkolwiek nauki marksistowskiej, realizuje swój pomysł do samego końca, to znaczy do abstrakcji liberalno-anarchicznej.

2. Pani Simone Weil pisze nawet, że nasze stanowisko jest takie samo jak Plechanowa w latach 1914–1918. Simone Weil ma oczywiście prawo nic nie rozumieć. Nadużywanie tego prawa nie jest jednak konieczne.

Lekcje Hiszpanii

Ralph Lee i Ted Grant

Lekcje Hiszpanii

Maj-czerwiec 1938, przedmowa do broszury Lwa Trockiego „Lekcja Hiszpanii- ostatnie ostrzeżenie!”

Pod przezroczystym przebraniem agitacji „sojuszu na rzecz pokoju”, front ludowy (1) w Brytanii czyni teraz swoje pierwsze kroki w stronę wejścia na arenę polityczną. Liberałowie nadstawiają uważnie uszu, głowy Partii Pracy mozolnie sprzeciwiają się projektowi a Partia Komunistyczna, inicjatorka agitacji, wykorzystuje wszelkie zasoby jakie posiada by wprowadzić front ludowy w życie. Koniecznym staje się teraz aby brytyjscy robotnicy wyciągnęli wnioski z wydarzeń w Hiszpanii, by zbadać doświadczenie frontyzmu ludowego tak jak pojawia się on w praktyce w wojnie domowej aby zmierzyć się z problemami dnia jutrzejszego.

Lew Trocki, w szeregu artykułów i broszur o sytuacji hiszpańskiej, konsekwentnie wskazywał drogę jaką hiszpańskie masy muszą przebyć jeśli faszyzm ma zostać pokonany, [i] z uporem wzywał aby jedyny przewodnik po tej drodze, rewolucyjna partia robotnicza, zajął swoje stanowisko na czele budzących się hiszpańskich mas. Trocki kończy swoją broszurę „Rewolucja w Hiszpanii”, napisaną w 1931, tymi słowy: „Dla udanego rozwiązania wszystkich tych zadań, wymagane są trzy warunki: partia; raz jeszcze partia; znowuż partia.”

Warunki dla zwycięstwa robotników nad reakcją, tak epigramatycznie podsumowane, są nadal niespełnione: jest to lekcja jaka musi zostać wniesiona do świadomości klasy robotniczej w Brytanii tak jak w Hiszpanii.

Podczas gdy hiszpańscy faszyści otwarcie przygotowywali się, z pomocą zza granicy, do zadania swego ciosu, rząd frontu ludowego wyraźnie nie był w stanie dokonać tego kontrprzygotowania który zniszczyłby wroga szybko i łatwo. Armia pozostała nienaruszona w rękach reakcjonistów; pod nosem frontu ludowego skonsolidowali potężną bazę wśród Maurów (2) którzy, uznając łańcuchy nowego rządu nie mniej drażniące niż te monarchii, padli ofiarą złudnych obietnic Franco. Z jednej strony, robotnicy zostali powstrzymani przez swoich reformistycznych przywódców przed podjęciem tych środków które udaremniłyby plany faszystów- założeniem milicji robotniczej i komitetów fabrycznych. Gdy, wbrew błaganiom swoich przywódców którzy błagali ich by nie „prowokowali” reakcji, nie „antagonizowali” swoich republikańsko-kapitalistycznych partnerów we froncie ludowym, robotnicy zastrajkowali a chłopi zajęli ziemię, rząd odpowiedział aresztując strajkujących, rozpraszając zebrania robotnicze, cenzurując robotnicze gazety, strzelając do chłopów. Taką relację zdają depesze prasowe i oficjalne komunikaty w miesiącach władzy frontu ludowego poprzedzających wojnę domową. W ten sposób front ludowy w miesiącach poprzedzających powstanie Franco zakneblował i związał masy i zaprowadził wielu do przeciwnego obozu, by dołączyć do Maurów w sprzeciwie wobec „demokratycznego” rządu który utrwalał ich nędzę i ucisk.

Ani front ludowy, ani jakikolwiek inny rząd kapitalistyczny nie mógł rozwiązać podstawowych problemów nowoczesnej Hiszpanii. Pięć milionów rodzin chłopskich z niewystarczającą ilością gruntów, trzy miliony bez żadnej ziemi, były wyciskane z podatków i głodowały. Tylko wywłaszczenie wielkich obszarników i ponowny podział ziemi między ubogimi chłopami mógł złagodzić ich głód. Ale rozwiązanie to było niemożliwe w kapitalizmie, ponieważ cała struktura hiszpańskiego systemu bankowego opiera się na kredytach hipotecznych, tak że ruina obszarników oznaczałaby ruinę kapitalistów i bankierów. Tylko hiszpański „Październik” (3) mógł, zadając śmiertelny cios zarówno klasie kapitalistów jak i obszarników, ulżyć głodowi umierając mas wiejskich.

Warunki robotników w miastach podobnież stanowiły problem nie do rozwiązania w kapitalizmie. Hiszpański przemysł, urodzony za wcześnie by konkurować z tanimi dobrami jakie dobrze rozwinięty przemysł zagraniczny jest w stanie wlewać w zazdrośnie strzeżone rynki, nie jest w stanie nawet znaleźć rynku krajowego z powodu wynędzniałej ludności chłopskiej. Marks i Lenin uczyli, że nie ma dla robotników innej drogi wyjścia z ich więzienia skromnych płac i rosnącego bezrobocia za wyjątkiem zniszczenia barier kapitalizmu i oddania kontroli nad przemysłem w ręce klasy robotniczej.

W pierwszych miesiącach wojny domowej robotnicy Hiszpanii żywiołowo szukali tej drogi wyjścia jako istotnej części swojej walki przeciwko reakcji, bo nie tylko metodą militarną można pokonać Franco. Środki konieczne do rozbudzenia mas, dając im coś o co mogą walczyć, zostały wprowadzone w życie: ustanawiano rady fabryczne, wioskowe i zakładowe oraz trybunały robotnicze; zainicjowano robotniczą policję i milicję. Zaczątki państwa robotniczego powstały zatem aby prowadzić rewolucyjną wojnę z faszystami, i istniały obok frontu ludowego, rzucając wyzwanie jego władzy i przejmując jego funkcje.

Partie komunistyczna i socjalistyczna przyszły na ratunek kapitalistycznemu rządowi któremu w ten sposób groziło wyginięcie. Weszły do rządu frontu ludowego i Caballero (4), okrzyknięty „hiszpańskim Leninem”, został premierem. Krok po kroku zdobycze robotników były zabierane w imię „obrony demokracji”. Robotnicza milicja została rozwiązana w armii republikańskiej, wyeliminowano robotnicze sądy, robotnicze jednostki policji zostały rozwiązane.

Ten sam proces zachodził w Katalonii gdzie POUM [Robotnicza Partia Zjednoczenia Marksistowskiego- przyp. tłum.] weszła do rządu koalicyjnego, ogłaszając go rządem robotniczym. Ale POUM ogłosiła też wojna domowa była zasadniczo kwestią socjalizmu przeciwko kapitalizmowi, prawda która podkopuje same podstawy frontu ludowego. Republikanie i stalinowcy zjednoczyli się w podłej kampanii kalumnii przeciwko POUM oskarżając ją o bycie opłacaną przez Franco, wyrzucając ją z rządu, tłumiąc jej propagandę i pisma,  aresztując i więżąc jej przywódców.

Na początku maja 1937, rząd wszczął swój prowokacyjny atak na robotników by odzyskać w posiadanie fabryki i budynki które były pod kontrolą robotniczą. Opór robotników został stłumiony i burżuazja odzyskała pełną kontrolę na polu gospodarczym, tak jak na politycznym i wojskowym.

Alternatywy przed jakimi stoją dziś hiszpańskie masy to z jednej strony zwycięstwo Franco inicjujące totalitarny reżim czy, z drugiej, teraz problematyczne zwycięstwo „demokratycznego” reżimu kapitalistycznego który w wyczerpanej i zniszczonej Hiszpanii może rządzić tylko ledwie zasłoniętą dyktaturą. W obu wypadkach bezpieczniej zostaną przymocowane łańcuchy na kończynach robotników, chłopów i ludu kolonialnego , wyczerpanego i oszukanego.

Od samego swojego początku front ludowy wyrzekał się w swoim programie nie tylko socjalistycznych, lecz nawet półsocjalistycznych środków. Był on otwarcie i wprawdzie obrońcą kapitalistycznej własności, wymachując pretensjonalnymi planami przed oczyma ludu by odwrócić ego uwagę od obecnych nieszczęść. Projektowany front ludowy w Brytanii jest wycięty na tym samym wzorze. „Wszelka idea prawdziwego socjalizmu musiałaby zostać zepchnięta na bok na chwilę obecną” głosi sir Stafford Cripps (5) w Tribune (14 kwietnia 1938), wstawiając się za powstaniem rządu „frontu demokratycznego”. Daily Worker popiera kandydata liberalnego w wyborach uzupełniając przeciwko kandydatowi laburzystowskiemu, i zadrwił że laburzyści dokonali „zdumiewającego „odkrycia” że liberałowie nie są socjalistami, jak gdyby liberałowie kiedykolwiek tak twierdzili.” (11 maja 1938)

Dla Brytanii tak jak i dla Hiszpanii walka z faszyzmem jest walką o socjalizm. Plany zbrojeniowe i żywieniowe, paniki szpiegowskie i środki ostrożności przeciwko nalotom powietrznym służą by ostrzec robotników, że okres „pokoju” szybko zbliża się ku końcowi. Amerykańska recesja w przemyśle rozszerza się na Brytanię; w pierwszych trzech miesiącach roku 1938 zanik nowych inwestycji kapitałowych, 33 000 000 wobec 49 505 000 dla odpowiedniego okresu w zeszłym roku, sugeruje wymiary nadchodzącego kryzysu przemysłowego. Rosnące zatrudnienie w przemyśle zbrojeniowym i zwiększona rekrutacja do armii służą na razie do zamaskowania wzrostu bezrobocia przemysłowego, a przesuwający się środek ciężkości w gospodarce krajowej nie jest widoczny w ogólnych statystykach handlu i przemysłu, ponieważ sztuczny bodziec przygotowań wojennych pomaga ukryciu realnego procesu załamania gospodarczego. Choroba jaka nęka narządu kapitalizmu w okresie upadku wywołuje jako objaw gorączkową działalność w pewnych branżach działalności przemysłowej, której towarzyszy owo fałszywe poczucie dobrobytu które należy uznać za przedwojenną „prosperity”, delirium przed kryzysem.

Tak długo jak przedwojenny boom trwa a masy brytyjskie dalej trwają w porównywalnie pasywnym stanie, prawicowi biurokraci związków zawodowych i Partii Pracy są przeciwni frontowi ludowemu. Gdy masy zaczną się ruszać, jak w Hiszpanii i we Francji, w stronę bojowego socjalistycznego rozwiązania swoich trudności, laburzystowska biurokracja nie będzie się wzdragała przed podążeniem za przykładem swoich odpowiedników w Hiszpanii i Francji, by nałożyć ruchowi masowemu uzdę i zaprowadzić go w bezpieczne drogi na skróty frontyzmu ludowego. Jeśli dziś sprzeciwiają się frontowi ludowemu, nie jest tak ponieważ jest to otwarte, zdradzieckie porzucenie nawet pretensji do socjalizmu, lecz ponieważ są całkiem zadowoleni ze swojego własnego statusu w społeczeństwie kapitalistycznym, ponieważ boją się nieuchronnej ekspozycji na jaką narazi ją przejęcie władzy politycznej. Dziś atakują liberałów jako nie-socjalistów, jutro będą ich usprawiedliwiać i bronić, i działać ręka w rękę z nimi w „łamistrajkowym spisku” frontu ludowego, jak już to robią ich bracia-reformiści z partii komunistycznej.

Komunistyczna Partia Wielkiej Brytanii błaga o front ludowy i popiera liberałów na bazie programu „broni dla Hiszpanii”, „obrony swobód demokratycznych”, „gospodarczego i społecznego postępu ludu.” Francuski front ludowy u władzy nie dostarczył żadnej broni Hiszpanii; francuscy niewolnicy kolonialni Afryki Północnej i Indochin otrzymali w swoim udziale „swobód demokratycznych”- naboje i wyroki więzienia; francuski rząd frontu ludowego (6) uczepił się ustępstw wyrwanych z rąk klasy rządzącej przez bezpośrednią akcję strajkową francuskich robotników i udaremnił ich zdobycze płacowe poprzez manipulację walutą. Liberałowie i „postępowi” kapitaliści oferują, w miejsce reform, patetyczne plany reform.

Poprzednie pisma przywódców partii komunistycznej dowodzą, że są wielce świadomi zdradzieckiej roli liberałów. Dziś są oni w stanie wykorzystać swoją reputację bojowości, uzyskaną poprzez pracę członków partii w walce związkowej, aby poprowadzić bojowych robotników po politycznej ścieżce nakreślonej przez ich mocodawców na Kremlu. Stalin i spółka są gotowi poświęcić socjalistyczne aspiracje brytyjskiej klasy rządzącej dla dobra sojuszu wojennego z brytyjską burżuazją i w tym celu zamówili front ludowy w Brytanii. Przywódcy partii komunistycznej posłusznie się obrócili; kategorycznie i bezczelnie zaprzeczają swoim argumentom sprzed kilku miesięcy, świadomie i umyślnie manewrują robotnikami by wsparli rząd koalicyjny z wrogiem klasowym, zasłaniają robotnikom podczas gdy liberałowie szykują nóż który zostanie wbity mu w plecy.

Partia komunistyczna prowadzi swoją zdradziecką robotę z głośnymi okrzykami „Jedności! Jedności!”. Ale brytyjska klasa robotnicza stanowi w sobie dwie trzecie ludności, i pociągnęłaby za sobą większość niższej klasy średniej jeśli parłaby naprzód ze śmiałym programem żądań socjalistycznych. Robotnicy nie mają potrzeby sojuszu z jakąkolwiek sekcją wroga klasowego, a tym bardziej z upadłymi, dawno zbankrutowanymi liberałami. Instynktownie wiedzą oni, że jedność jest wszechpotężną bronią w ich walce- jedność klasy robotniczej. Front ludowy jest karykaturą jedności. Prawdziwy jednolity front na bazie klasowej, łączący razem robotników, ich organizacje, ich partie na bazie programu wspólnej walki jest palącą potrzebą dnia dzisiejszego, jedynym środkiem obrony tych praw i przywilejów jakie robotnicy zdobyli w pokoleniach walki i poświęceń. Udana obrona ustępstw już zdobytych musi nieuchronnie prowadzić do kampanii na rzecz pełnych praw robotniczych, do walki o władzę robotniczą.

Doświadczenie Hiszpanii jest ostrzeżeniem i nauką dla robotników świata, przede wszystkim robotnikom brytyjskim. Wczorajszy dramat w Hiszpanii powtarza się teraz w Brytanii. Jutro się okaże, czy brytyjscy robotnicy są w stanie zrealizować istotę zadań, jakie stawia im historia. A w przygotowaniu do podjęcia się tych zadań klasa robotnicza potrzebuje przede wszystkim „partii, jeszcze raz partii; znowu partii”.

Przypisy

(1) Front ludowy był nazwą nadaną koalicjom z partiami robotniczymi a tak zwanymi liberalnymi czy radykalnymi partiami kapitalistycznymi. Międzynarodówka Komunistyczna przyjęła politykę frontu ludowego w 1935, po fiasku jakim było dojście Hitlera do władzy.

(2) Arabska ludność Afryki Północno-Zachodniej. Walczyli oni w Maroku o autonomię od hiszpańskiego panowania. Gdzie rząd frontu ludowego nie zrobił nic, Franco obiecał im niepodległość.

(3) Rewolucja rosyjska miała miejsce w październiku 1917 zgodnie ze starym rosyjskim kalendarzem.

(4) Largo Caballero, przywódca lewicowej tendencji w hiszpańskiej partii socjalistycznej w latach 30. Premier od września 1936 do maja 1937.

(5) Stafford Cripps, laburzystowski parlamentarzysta, wydalony z partii na pewien okres w 1939 za propagowanie frontu ludowego. Jako Kanclerz Skarbu w latach 1947-50, wprowadził on surowy program gospodarczy. Tribune była gazetą reformistycznej lewicy w partii jaką Cripps pomógł założyć w 1937.

(6) Sojusz Francuskiej Partii Komunistycznej (PCF), socjalistycznej SFIO i Partii Radykalnej oraz Socjalistycznej wygrał wybory parlamentarne w maju 1936, prowadząc do uformowania rządu pod wodzą przywódcy SFIO Leona Bluma. Rząd Leona Bluma przetrwał od czerwca 1936 do czerwca 1937 lecz ostatecznie upadł pod naciskiem burżuayjnej prawicy wewnątrz frontu.

Trocki o „czcicielach faktu dokonanego”

Pierwotnie zatytułowane „Przyjaciele Związku Radzieckiego” które było dodatkiem do książki „Zdradzona rewolucja”.

Po raz pierwszy potężny rząd dostarcza bodźca za granicą nie dla szacownej prawicowej, ale dla  lewicowej i skrajnie lewicowej prasy. Sympatie mas ludowych do wielkiej rewolucji są bardzo umiejętnie skanalizowane i wrzucane do młyna radzieckiej biurokracji. „Sympatyzująca” prasa zachodnia niepostrzeżenie traci prawo do publikowania czegokolwiek, co mogłoby zaszkodzić warstwie rządzącej Związku Radzieckiego. Książki niepożądane dla Kremla są złośliwie nie wspomniane. Hałaśliwi i przeciętni apologeci publikowani są w wielu językach. W tej pracy unikaliśmy cytowania konkretnych produkcji oficjalnych „przyjaciół”, preferując surowe oryginały od stylizowanych obcych parafraz. Jednak literatura „przyjaciół”, w tym Międzynarodówki Komunistycznej, najbardziej bezczelna i wulgarna jej część, opiewająca na metry sześcienne, ma imponującą wielkość i nie odgrywa ostatniej roli w polityce. Musimy poświęcić jej kilka końcowych stron.

Obecnie głównym wkładem do skarbca myśli jest książka Webbsa, „Radziecki komunizm”. Zamiast odnosić się do tego, co zostało osiągnięte i w jakim kierunku rozwijają się osiągnięte wyniki, autorzy przedstawiają dwanaścieset stron tego, co jest rozważane, wskazane w biurach lub objaśnione w przepisach. Ich wniosek jest następujący: kiedy zrealizowane zostaną projekty, plany i ustawy, komunizm zostanie zrealizowany w Związku Radzieckim. Taka jest treść tej przygnębiającej książki, która odgrzewa raporty moskiewskich biur i artykułów rocznicowych moskiewskiej prasy.

Przyjaźń dladzieckiej biurokracji nie jest przyjaźnią dla rewolucji proletariackiej, ale przeciwnie, ubezpieczeniem od niej. Webbowie są, oczywiście, gotowi przyznać, że system komunistyczny kiedyś lub inaczej rozprzestrzeni się na resztę świata.

„Ale jak, kiedy, gdzie, z jakimi modyfikacjami i czy to przez gwałtowną rewolucję, czy przez pokojową penetrację, czy nawet przez świadome naśladownictwo, nie możemy odpowiedzieć na te pytania”.

Ta dyplomatyczna odmowa odpowiedzi – lub w rzeczywistości ta jednoznaczna odpowiedź – jest w najwyższym stopniu charakterystyczna dla „przyjaciół” i mówi rzeczywistą cenę ich przyjaźni. Gdyby wszyscy odpowiedzieli na pytanie o rewolucję przed 1917 r., kiedy odpowiedź była nieskończenie trudniejsza, nie byłoby państwa radzieckiego na świecie, a brytyjscy „przyjaciele” musieliby rozszerzyć swój fundusz przyjaznych emocji na inne przedmioty .

Webbowie mówią jak o czymś, co rozumie się samo przez się o próżności nadziei na europejską rewolucję w najbliższej przyszłości i zbierają z tego pocieszający dowód poprawności teorii socjalizmu w jednym kraju. Z autorytetem ludzi, dla których Rewolucja Październikowa była kompletną, a ponadto nieprzyjemną, niespodzianką, dają nam lekcje o konieczności budowania społeczeństwa socjalistycznego w granicach Związku Radzieckiego przy braku innych perspektyw. Trudno powstrzymać się od niegrzecznego ruchu ramion! W rzeczywistości nasz spór z Webbami nie dotyczy konieczności budowania fabryk w Związku Socjalnym i stosowania nawozów mineralnych w kołchozach, ale o tym, czy konieczne jest przygotowanie rewolucji w Wielkiej Brytanii i jak to zrobić . Na to pytanie uczeni socjologowie odpowiadają: „Nie wiemy.” Uważają, że to samo pytanie jest oczywiście sprzeczne z „nauką”.  

Lenin był namiętnie wrogi konserwatywnemu burżua, który wyobraża sobie, że jest socjalistą, a zwłaszcza brytyjskim Fabianom. Patrząc na słowniczek biograficzny dołączony do jego „Dzieł”, nie jest trudno stwierdzić, że jego stosunek do Webbów przez całe jego aktywne życie pozostał niezmienną, zaciekłą wrogością. W 1907 r. po raz pierwszy napisał o Webbach jako „tępych piewcach angielskiego filisterstwa”, którzy próbują przedstawiać czartyzm, rewolucyjną epokę angielskiego ruchu robotniczego, jako zwykłą dziecinadę ”. Bez czartyzmu nie byłoby jednak Komuny Paryskiej. Bez nich nie byłoby rewolucji październikowej. Webbowie znaleźli w Związku Radzieckim jedynie mechanizm administracyjny i biurokratyczny plan. Nie znaleźli ani czartyzmu, ani komunizmu, ani rewolucji październikowej. Rewolucja pozostaje dla nich dzisiaj, jak poprzednio, obcą i wrogą materią, jeśli nie rzeczywiście „zwykłą dziecinadą”.

W swoich polemikach z oportunistami Lenin nie kłopotał się, jak wiadomo, manierami salonu. Ale jego obelżywe epitety („lokaje burżuazji”, „zdrajcy”, „lizusowskie dusze”) wyrażały przez wiele lat starannie wyważoną ocenę Webbów i ewangelistów fabianizmu – to znaczy tradycyjnego szacunku i kultu tego co istnieje. Nie może być mowy o żadnej nagłej zmianie poglądów Webbów w ostatnich latach. Ci sami ludzie, którzy podczas wojny wspierają swoją burżuazję, a którzy później zaakceptowali tytuł Lorda Passfield z rąk króla, nie wyrzekli się niczego i wcale się nie zmienili, przylegając do komunizmu w jednym, a ponadto obcym, kraju. Sidney Webb był ministrem kolonialnym – czyli głównym strażnikiem więziennym brytyjskiego imperializmu – w tym samym okresie swego życia, kiedy zbliżał się do radzieckiej biurokracji, otrzymując materiały od swoich biur i na tej podstawie pracując nad dwutomową kompilacją.

Jeszcze w 1923 r. Webbs nie dostrzegał wielkiej różnicy między bolszewizmem a caryzmem (zob. Na przykład „The Decay of Capitalist Civilization”, 1923). Teraz jednak całkowicie zreorganizowali „demokrację” reżimu stalinowskiego. Nie trzeba tu szukać sprzeczności. Fabianie byli oburzeni, gdy rewolucyjny proletariat odebrał wolność działania „wykształconemu” towarzystwu, ale uważają to za całkiem porządek rzeczy, gdy biurokracja zabiera wolność działania proletariatowi. Czyż nie zawsze było to funkcją biurokracji robotniczej robotników? Webbowie przysięgają na przykład, że krytyka w Związku Radzieckim jest całkowicie bezpłatna. Od tych ludzi nie należy oczekiwać poczucia humoru. Odnoszą się one z całkowitą powagą do tej osławionej „samokrytyki”, która jest wprowadzana jako część oficjalnych obowiązków, a której kierunek, jak również jej ograniczenia, mogą być zawsze dokładnie przepowiedziane.

Naiwność? Ani Engels, ani Lenin nie uważali Sidneya Webba za naiwnego. Poważanie raczej. W końcu chodzi o ustanowiony reżim i gościnnych gospodarzy. Webbowie odnoszą się z dezaprobatą do marksistowskiej krytyki tego, co istnieje. Uważają się za powołanych do zachowania dziedzictwa rewolucji październikowej przed Lewicową Opozycją. Ze względu na kompletność zauważamy, że w swoim czasie rząd laburzystowski, w którym Lord Passfield (Sidney Webb) posiadał portfolio, odmówił autorowi tej pracy wizy na wjazd do Wielkiej Brytanii. Tak więc Sidney Webb, który w tamtych czasach pracował nad swoją książką o Związku Radzieckim, teoretycznie broni Związku Radzieckiego przed podważeniem, ale praktycznie broni Imperium Jego Królewskiej Mości. By oddać sprawiedliwość można powiedzieć, że w obu przypadkach pozostaje wierny sobie.

* * *

Dla wielu drobnomieszczan, którzy nie opanowali ani pióra, ani pędzla, oficjalnie zarejestrowana „przyjaźń” dla Związku Radzieckiego jest rodzajem świadectwa wyższych interesów duchowych. Członkostwo w lożach wolnomularskich lub klubach pacyfistycznych ma wiele wspólnego z członkostwem w towarzystwie „Przyjaciół Związku Radzieckiego”, ponieważ umożliwia życie dwóch żyć jednocześnie: życia codziennego w kręgu zwykłych interesów i odświętnego życia oceniającego duszę. Od czasu do czasu „przyjaciele” odwiedzają Moskwę. W pamięci zapisują traktory, żłobki, pionierów, parady, spadochroniarki – jednym słowem wszystko oprócz nowej arystokracji. Najlepsi zamykają oczy na to z uczucia wrogości wobec reakcji kapitalistycznej. Andre Gide szczerze to potwierdza:

„Głupi i nieuczciwy atak na Związek Radziecki spowodował, że teraz bronimy go z pewnym uporem”.

Ale głupota i nieuczciwość wrogów nie usprawiedliwia własnej ślepoty. Masy pracujące w każdym razie potrzebują jasnych przyjaciół.

Epidemia sympatii burżuazyjnych radykałów i socjalistycznych burżua do warstwy rządzącej Związku Radzieckiego ma przyczyny, które nie są nieistotne. W kręgu profesjonalnych polityków, niezależnie od różnic programowych, zawsze dominują osoby przyjazne dla takiego „postępu”, jaki już osiągnięto lub jaki można osiągnąć. Na świecie jest nieporównywalnie więcej reformatorów niż rewolucjonistów, więcej zwolenników lokajów niż nieprzejednanych. Dopiero w wyjątkowych okresach historycznych, kiedy masy wchodzą w ruch, rewolucjoniści wyłaniają się z izolacji, a reformatorzy stają się bardziej rybami wyciągniętymi z wody.

W środowisku obecnej radzieckiej biurokracji nie ma osoby, która przed kwietniem 1917 r., a nawet znacznie później, nie uważała idei proletariackiej dyktatury w Rosji za fantastyczną. (W owym czasie tę „fantazję” nazwano … trockizmem.) Starsze pokolenie zagranicznych „przyjaciół” przez dziesięciolecia uważało za przedstawicieli Realpolitik rosyjskich mieńszewików, którzy opowiadali się za „frontem ludowym” z liberałami i odrzucili pomysł dyktatury jako wstydliwe szaleństwo. Uznać dyktaturę, gdy jest już osiągnięta, a nawet biurokratycznie zrujnowana – to inna sprawa. Jest to kwestia dokładnie dla umysłów tych „przyjaciół”. Teraz nie tylko oddają szacunek państwu radzieckiemu, ale nawet zdefiniowali go przeciwko swoim wrogom – nie tyle, by być pewnym, przeciwko tym, którzy tęsknią za przeszłością, ale tym, którzy przygotowują przyszłość. Tam, gdzie ci „przyjaciele” aktywnie przygotowują się, jak w przypadku francuskich, belgijskich, angielskich i innych reformistów, jest im wygodnie ukryć swoją solidarność z burżuazją troską o obronę Związku Radzieckiego. Gdzie, z drugiej strony, niechętnie stają się defetystami, jak w przypadku niemieckich i austriackich socjal-patriotów z wczoraj, mają nadzieję, że sojusz Francji ze Związkiem Radzieckim może pomóc im w załatwieniu rachunków Hitlerem lub Schussniggiem. Leon Blum, który był wrogiem bolszewizmu w jego heroicznej epoce, i otworzył łamy Le Populaire w celu publicznego szczucia rewolucji październikowej, nie wydrukowałby teraz wiersza ujawniającego prawdziwe zbrodnie radzieckiej biurokracji. Tak jak biblijny Mojżesz, pragnąc ujrzeć oblicze Jehowy, miał pozwolenie, by ukłonić się jedynie tylnym częściom boskiej anatomii, tak samo honorowi reformiści, czciciele dokonanego faktu, są zdolni do poznania i uznania w rewolucji tylko jej mięsistego biurokratycznego zada.

Obecni „przywódcy” komunistyczni należą zasadniczo do tego samego typu. Po długiej serii małpich skoków i grymasów nagle odkryli ogromne zalety oportunizmu i wykorzystali je ze świeżością właściwą tej ignorancji, która zawsze ich wyróżniała. Ich niewolniczy i nie zawsze bezinteresowny ukłon w stronę górnych kręgów na Kremlu czyni ich absolutnie niezdolnymi do rewolucyjnej inicjatywy. Odpowiadają na krytyczne argumenty nie inaczej niż z warczeniem i szczekaniem; a ponadto pod batem szefa machają ogonami. Ta najbardziej nieatrakcyjna agregacja, która w godzinie niebezpieczeństwa rozproszy się na cztery wiatry, uważa nas za rażących „kontrrewolucjonistów”. Co z tego? Historia, pomimo surowego charakteru, nie może poradzić sobie bez okazyjnej farsy.

Co bardziej szczerzy i otwarci z „przyjaciół”, przynajmniej podczas gdy mówią tete-a-tete, przyznają, że na radzieckim słońcu jest plama. Zastępując dialektyczną analizę fatalistyczną, pocieszają się myślą, że „pewna” biurokratyczna degeneracja w danych warunkach była historycznie nieunikniona. Nawet jeśli! Opór wobec tej degeneracji również nie spadł z nieba. Konieczność ma dwa cele: reakcyjny i postępowy. Historia uczy, że osoby i partie, które ciągną na przeciwnych końcach konieczności, okazują się na dłuższą metę być po przeciwnych stronach barykady.

Ostatnim argumentem „przyjaciół” jest to, że reakcjoniści wykorzystają każdą krytykę reżimu radzieckiego. To jest niewątpliwe! Możemy założyć, że spróbują zdobyć coś dla siebie z obecnej książki. Kiedy było inaczej? Manifest Komunistyczny mówił pogardliwie o tym, jak feudalna reakcja próbowała wykorzystać przeciwko liberalizmowi strzały socjalistycznej krytyki. To nie przeszkodziło rewolucyjnemu socjalizmowi w podążaniu swoją drogą. To też nam nie przeszkodzi. Prasa Międzynarodówki Komunistycznej, to prawda, posuwa się nawet do stwierdzenia, że ​​nasza krytyka przygotowuje interwencję wojskową przeciwko Sowietom. To oczywiście oznacza, że ​​kapitalistyczne rządy, ucząc się z naszych prac nad degeneracją radzieckiej biurokracji, natychmiast wyślą karną ekspedycję, aby pomścić zdeptane zasady Października! Polemiści z Międzynarodówki Komunistycznej nie są uzbrojeni w rapiery, ale dyszle, lub jakiś jeszcze mniej zwinny instrument. W rzeczywistości marksistowska krytyka, która nazywa rzeczy po imieniu, może tylko zwiększyć konserwatywne uznanie dla radzieckiej dyplomacji w oczach burżuazji.

Inaczej jest z klasą robotniczą i jej szczerymi obrońcami wśród inteligencji. Tutaj nasza praca wzbudzi wątpliwości i wywoła nieufność – nie rewolucjonistów, ale uzurpatorów. Ale to jest właśnie ten cel, który sobie postawiliśmy. Siłą napędową postępu jest prawda, a nie kłamstwo.

JAMES P. CANNON O STRAJKACH W MINNEAPOLIS W 1934

Minneapolis 1934- strajkujący kierowcy ciężarówek w starciu z policją

Początek lat 30. w Stanach Zjednoczonych to ciężki okres dla amerykańskiego proletariatu. Wraz z Wielkim Kryzysem pogarszały się warunki życia, bezrobocie rosło, malała liczba członków związków cechowych Amerykańskiej Federacji Pracy (AFL). Ale wbrew brutalnym rządowym represjom i sabotażowi przywódców AFL robotnicy walczyli, i to zwłaszcza w zakładach nieuzwiązkowionych. W 1934 miały miejsce trzy zwycięskie strajki generalne- w Toledo, San Francisco i Minneapolis. Łączyło je to, że przewodzili im „czerwoni”, zadeklarowani socjaliści i rewolucjoniści. W Minneapolis była to niewielka grupka trockistów z Komunistycznej Ligi Ameryki, którzy po  poprowadzili robotników transportu do uzyskania reprezentacji związkowej tam gdzie większość jej nie miała, utworzenia związku przemysłowego (takiego który obejmuje wszystkich pracowników danej branży, niezależnie od zawodu, w przeciwieństwie do związków „cechowych”). Ludzie ci, oprócz wykazania się zmysłem taktycznym i innowacyjnością, rozumieli i cały czas wychodzili z założenia że interesy kapitału i pracy są nie do pogodzenia i byli zdecydowani walczyć oraz przygotowali robotników do nieuchronnej konfrontacji. Przykład Minneapolis pokazuje, jak wiele może osiągnąć mała formacja kadrowa w niesprzyjających warunkach, jeśli trzyma się marksistowskich pryncypiów i wykazuje się dalekowzrocznością, a także jak wielkie znaczenie ma kierownictwo dla walki klasy robotniczej na każdym szczeblu. 

Niniejsze artykuły omawiające pokrótce lekcję tych wydarzeń pochodzą z The Militant, organu prasowego Komunistycznej Ligi Ameryki, i zostały napisane przez Jamesa Patricka Cannona, założyciela i wieloletniego przywódcy amerykańskiego ruchu trockistowskiego, który podczas ostatniego strajku osobiście przybył do Minneapolis by wesprzeć swoich towarzyszy ze związku i został razem z innymi aresztowany przez gubernatora stanu Minnesota Floyda B. Olsona po ogłoszeniu przezeń stanu wojennego.

— M. Krakowski

„Uczcie się od Minneapolis!” („The Militant”, 26 maja 1934)

Dziś cały kraj patrzy zwraca się ku Minneapolis. Dzieją się tam wielkie rzeczy, które odzwierciedlają wpływ dziwnej nowej siły w ruchu robotniczym, wpływ poszerzający i rozszerzający się jak fala spiralna. Ze strajku pracowników transportu Minneapolis przemawia nowy głos i nowa metoda rzuca swoje wzywanie.

Po raz pierwszy widoczna była w strajku dostawców węgla, który zelektryfikował ruch robotniczy miasta kilka miesięcy temu i zdecydowanie ustanowił związek po krótkiej, burzliwej bitwie o bezprecedensowej waleczności i wydajności. Teraz jesteśmy świadkiem jak ten sam związek wychodzi ze swojej wąskiej rutyny i obejmuje kierowców ciężarówek w innych kwestiach.

Stoi za tym, tak jak było w przypadku dostawców węgla, są miesiące trudnej, cierpliwej i systematycznej rutynowej roboty organizacyjnej. Wszystko jest przygotowywane. Potem ultimatum wobec szefów. Szybki, nagły cios. Masowa linia pikiet która zmiata wszystko przed sobą. Zawody budowlane występują ze wsparciem. Połączone siły, jadąc z potężną falą moralnego wsparcia ze strony całej pracującej ludności miasta, podejmują ofensywą i przepędzają wszystkich bandytów i najemników szefów w pamiętnej bitwie na rynku miejskim.

Cały kraj wsłuchuje się w echa walki. Wyzyskiwacze słyszą je ze strachem i drżeniem. Splatając sieć wokół robotników fabryk samochodów, z pomocą zdradzieckich przywódców robotniczych, pytają siebie w trwodze: „Jeśli ten duch się rozprzestrzeni, co nam wtedy po naszych planach?”

A robotnicy w podstawowym przemyśle, niejasno wyczuwając siłę swojej liczby i strategicznego położenia, nie mogą się powstrzymać od zapytania samych siebie: „Jeśli pójdziemy drogą Minneapolis, czy mogłoby cokolwiek lub ktokolwiek  nas zatrzymać?” Strajkujący pracownicy transportu są dziś w Minneapolis wielką potęgą. Ale jest to tylko niewielka część siły ich przykładu na oszukanych i zdradzonych robotników w wielkim przemyśle kraju.

Przesłanie Minneapolis

Przesłanie Minneapolis ma pierwszorzędną wagę dla amerykańskiej klasy robotniczej. Ostrożne przestudiowanie metody ze wszystkich stron powinno być przedstawione jako punkt pierwszy w programie ruchu robotniczego, zwłaszcza jego najbardziej zaawansowanej sekcji. Studium tej epickiej walki, w jej różnych aspektach, może być pomocą w ich zastosowaniu na innych polach, i, poprzez to, gwałtownej zmianie położenia amerykańskich robotników.

Nie ma nic nowego, oczywiście, w walce między strajkującymi i policją i bandytami. Każdy strajk o jakimkolwiek znaczeniu opowiada starą, znajomą historię szczucia,C bicia i zabijania strajkujących przez płatnych zbirów wyzyskiwaczy, w i bez munduru. Co jest niezwykłego w Minneapolis, co jest ważniejsze pod tym względem, jest to że o ile strajk w Minneapolis zaczął się z brutalnymi atakami na strajkujących, nie skończył się on na tym.

W zażartych walkach ostatniej niedzieli i raz jeszcze w poniedziałek, strajkujący stawili opór i utrzymali swoje pozycje. A we wtorek przeszli do ofensywy, z niszczycielskim skutkiem. Biznesmeni, którzy zgłosili się na ochotnika by postawić robotników do pionu, i chłopcy z koledżu który poszli dla hecy na specjalnych zastępców- nie mówiąc nic o umundurowanych glinach- oddali swoje odznaki i uciekli z przerażeniem przed masowym gniewem poruszonych robotników. I wielu z nich zaniosło niechciane pamiątki ze spotkania. Oto była demonstracja tego, że amerykańscy robotnicy są chętni i zdolni do walki  swoje interesy. Nic nie jest ważniejsze niż to gdyż, w ostatecznym rozrachunku, wszystko od tego zależy.

Oto było srogie ostrzeżenie dla szefów i ich najemników, i nie tylko tych z Minneapolis. Przenieście przykład i ducha strajkujących z Minneapolis na przykład na robotników stalowych i samochodowych; z ich masowymi liczbami i potęgą. Niech rządzący Ameryki zadrżą na myśl o tej perspektywie. Zobaczą to! Oto co przede wszystkim znaczy przesłanie Minneapolis.

Masowa akcja

Drugą cechą charakterystyczną walki na rynku miejskim która zasługuje na szczególną uwagę jest, że nie było to typowe spotkanie między pojedynczymi strajkującymi a pojedynczymi łamistrajkami i zbirami. Przeciwnie- zwróćcie uwagę- cały związek przeszedł do czynu na linii pikiet w masowym szyku; tysiące innych związkowców poszło razem z nimi; wzięli ze sobą konieczne środki dla ochrony przed morderczymi zbirami, do czego mieli wszelkie prawo. Oto był przykład masowej akcji, która pokazuje drogę przyszłym zwycięskim walkom amerykańskich robotników.

Nie był to strajk samych mężczyzn, lecz także kobiet. Związek kierowców Minneapolis postępuje zgodnie z teorią, że kobiety mają istotny interes w walce, nie mniej niż mężczyźni, i wciąga je do działania przez specjalną organizację. Polityka ta, tak skutecznie stosowana przez Postępowych Górników, jest bogata w skutki także w Minneapolis. Zaangażować kobiety w walkę robotniczą to podwoić siłę robotników i napełnić ją duchem i solidarnością jakiej inaczej by nie mogła mieć. Ma to zastosowanie nie tylko do pojedynczego związku i pojedynczego strajku; tyczy się każdej fazy walki aż po jej rewolucyjne zakończenie. Wielki spektakl solidarności pracy w Minneapolis jest tym, czym jest ponieważ obejmuje także solidarność kobiet z klasy robotniczej.

Strajk sympatyzujący

Strajk pracowników transportu poczynił ogromny skok naprzód i przeszedł przemianę gdy związki zawodowe budowlańców ogłosiły strajk solidarnościowy w ostatni poniedziałek. W tym czynie można dostrzec jeden z najbardziej postępowych i znaczących cech charakterystycznych całego ruchu. Gdy związki zaczynają ogłaszać strajki nie dla natychmiastowych korzyści dla siebie samych, lecz ze względu na solidarność ze swoimi walczącymi braćmi w innych zawodach, i gdy ów duch i postawa staną się powszechnymi i branymi za pewnik jako właściwa rzecz, wtedy paraliżujące podziały w ruchu związkowym będą bliskie kresu i trade-unionizm zacznie oznaczać jedność.

Unia kierowców ciężarówek i robotników zawodów budowlanych jest inspirującym widokiem. Reprezentuje dynamiczną ideę o nieobliczalnej sile. Niech przykład się niesie, niech idea się zakorzeni w innych miastach i w innych zawodach, niech idea solidarnościowej akcji strajkowej zostanie połączona z bojowością i masową metodą bojowników z Minneapolis- i amerykański świat pracy będzie o głowę wyższy i niezmiernie silniejszy.

Ci, który charakteryzują związki AFL [Amerykańskiej Federacji Pracy- przyp. tłum.] jako „żółte związki” i chcą budować nowe związki za wszelką cenę niewiele pociechy wyciągną ze strajku w Minneapolis. Zawsze utrzymywaliśmy że forma organizacji robotniczej, choć ważna, nie jest decydująca. Minneapolis dostarcza kolejnego potwierdzenia, i to najbardziej przekonującego, tej koncepcji. Oto najbardziej bojowa i, pod wieloma względami, najbardziej postępowo kierowana walka robotnicza jaką widziano od dłuższego czasu. Niemniej jednak wszystko to jest przeprowadzone w ramach AFL.

Związek kierowców jest komórką jedną z najbardziej konserwatywnych Międzynarodówek AFL, Kierowców Ciężarówek; zawody budowlane które wyszły z poparciem dla kierowców, są wszystkie zrzeszone w związkach AFL; a Centralny Związek Robotniczy, wspierający strajk kierowców i możliwy środek organizacyjny dla strajku generalnego, jest jednostką podporządkowaną AFL. Miejscowe związki AFL dostarczają szerokiego pola dla pracy rewolucyjnych bojowników jeśli wiedzą jak pracować inteligentnie. Jest to zwłaszcza prawdziwe gdy, tak jak w przykładzie Minneapolis, bojownicy faktycznie inicjują organizację i odgrywają przewodnią rolę w rozwijaniu jej w każdym stadium.

Bolszewiccy bojownicy

Dalszy rozwój związku, i być może nawet obecnego strajku, na ścieżce bojowości może wprowadzić miejscowe kierownictwo w konflikt z reakcyjną biurokracją Międzynarodówki a także konserwatywnymi siłami w Centralnym Związku Robotniczym. Będzie o wiele trudniej wziąć miejscowych przywódców bojowego związku z zaskoczenia, ponieważ większość z nich przeszła już szkołę tego doświadczenia. Wbrew temu nie odwrócili się tyłem do związków zawodowych i nie dążą do sztucznego tworzenia nowych.

Nawet gdy chodziło o organizowanie dużej grupy robotników do tej pory poza ruchem robotniczym, wybrali związek AFL jako medium. Rezultaty doświadczenia Minneapolis dostarczają pewnych wysoce ważnych lekcji w tej kwestii taktycznej. Żałosna rola stalinowców w obecnej sytuacji, i ich zupełne odizolowanie od wielkich walk masowych, jest logicznym skutkiem ich polityki w ogólności i w szczególności ich polityki związkowej.

Powszechny Związek Kierowców, jak to musi być w przypadku każdej prawdziwej organizacji masowe, ma szerokie i reprezentatywne kierownictwo, swobodnie wybierane demokratycznymi metodami. Wśród przywódców związku jest pewna liczba bolszewickich bojowników, którzy nigdy nie ukrywali ani nie zaprzeczali swoim opiniom i nigdy nie zmienili ich na czyjkolwiek rozkaz, czy to rozkaz przyszedł od Greena [Williama, przywódcy AFL- przyp. tłum.] czy od Stalina.

Obecność tego jądra w ruchu  masowym jest cechą charakterystyczną sytuacji w Minneapolis która, w pewnym sensie, wpływa i ubarwia wszystkie inne jej aspekty. Najważniejszym ze wszystkich warunków wstępnych dla rozwoju bojowego ruchu robotniczego jest zaczyn pryncypialnych komunistów. Gdy wchodzą w ruch robotniczy i inteligentnie stosują swoje idee, są niepokonani. Ruch robotniczy wzrasta wskutek tej fuzji i ich wpływ rośnie razem z nim. W tej kwestii również Minneapolis pokazuje drogę.

„Strajk zwycięski” („Militant”, 25 sierpnia 1934)

Poruszające wieści o zwycięstwie strajku w Minneapolis dadzą serca i ducha każdemu świadomemu klasowo i świadomemu związkowo robotnikowi w Stanach Zjednoczonych. Są jak światło latarni na ciemnym morzu porażek, jakie pochłaniały związki w drugim ruchu strajkowym za NRA [National Industrial Recovery Act z 1933]. Porywający wynik bitwy doda pewności wątpiącemu robotnikowi, że świat pracy nie musi przegrywać a kapitalizm można pokonać. Wzmocni on w umysłach każdego rewolucjonisty przekonanie, że polityka konsekwentnej walki klas jest jedyną metodą ukoronowania walki klasy robotniczej sukcesem.

Ale klasa robotnicza ma niewiele czasu się radować. Większe i zacieklejsze bitwy są przed nią. Musi ona wykuć swoją broń i przygotowywać się. Niech robotnicy uczą się i przyswajają sobie lekcje z Minneapolis, a otrzymają bezcenny dodatek do arsenału oręża klasowego przeciw kapitałowi. A Minneapolis bogate jest w lekcje, tak lekcje że nawet gdy tylko część z nich zostanie przetrawiona, proletariat wykona wielki krok naprzód.

Niemal bez wyjątku praktycznie wszystkie główne problemy strategii strajkowej zawarły się w bitwie o sekcję nr 574. Brak miejsca nie pozwala nam zająć się ze wszystkimi, lecz by wspomnieć o nich po części: utrzymywanie linii pikiet by poradzić sobie z łamistrajkami, żywienie pięciu tysięcy strajkujących i ich rodzin, dostarczanie pomocy bardziej wynędzniałych z robotników, utrzymywanie morale strajkujących poprzez długie tygodnie walki, odpowiadanie na kłamstwa, kalumnie i oszczerstwa prasy szefów i radia, prowadzenie negocjacji z pracodawcami i federalnymi arbitrami, zyskanie poparcia robotników w innych związkach, walka z policją i oficjelami miejskimi.

To są zwyczajowe problemy, jakim stawiają czoła robotnicy gdy buntują się o lepsze warunki. Ale strajk Minneapolis był skomplikowany przez inne i dalece bardziej zdumiewające kwestie. Od samego początku strajk stał w obliczu porywistej „czerwonej” paniki szefów, utrzymywanej przy życiu przez całe jego trwanie. Przyłączył się do tego międzynarodowy przewodniczący Bractwa Kierowców Ciężarówek, Tobin, który ogłosił strajk nielegalnym na samym początku. Potem, by jeszcze bardziej pogmatwać dezorientację, gubernator z Partii Farmersko-Robotniczej, mając zaufanie przytłaczającej większości robotników, zadał kilka śmiercionośnych ciosów strajkowi udając jednocześnie przyjaźń. Zacofane szeregi, walczące jak szalone, lecz przesiąknięte wszystkimi uprzedzeniami jakie wpajali im szefowie od lat, dopełniają obraz.

Wszelkie inne kierownictwo niż to z Minneapolis zatonęło by na skałach tego zdumiewającego problemu. Nie z powodu osobistych właściwości czy uczciwości ludzi, choć to wiele wniosło, lecz raczej dlatego że taktyka jaką stosowali była marksowska od początku do końca. Byli dogłębnie złączeni z robotnikami w szeregach. Kontynuowali swoją robotę w związku zawodowym nie celem jakiegoś sensacyjnego wyczynu. Zbudowanie organizacji, poprowadzenie i pomoc robotnikom w nauczeniu się z własnych doświadczeń w walce klasowej- to był ich cel.

Poprzednie numery „Militanta” omówiły militarnie wydajną organizację aparatu strajkowego. Ale nic się nie stanie jak się przypomni niektóre z nich, ponieważ na tej właśnie rzeczy zasadzał się ten sukces. Wyliczając; linia pikiet na kółkach gotowa by ruszyć w każdej chwili, na każdym kroku w kontakcie z kwaterą główną strajku- intendentura dostarczająca codziennie jedzenie pięciu tysiącom strajkujących opierając się na solidnym założeniu że armia maszeruje na brzuchu- organizacja pomocnicza pań, dająca kobietom bezpośredni interes w walce, czyniąc je zachętą i pomocą niż balastem dla strajkujących- mobilizacja bezrobotnych dla wsparcia- i wreszcie biuletyn strajkowy, który śmiało możemy powiedzieć jest jednym z najwspanialszych wkładów w strategię strajkową w ostatnich czasach. Oto była gazeta która inspirowała strajkujących, odpowiadała na kłamstwa prasy szefów dzień po dniu, podsycała ich słabnący entuzjazm, ostrzegała ich przed pułapkami stawianymi przez szefów i arbitrów, pokazywała linie klasowe walki i zrobiła tysiąc i jedną inną przysługę. Był to niewzruszony fundament strajku.

Lecz wszystko mogło rozbić się o „czerwoną” panikę gdyby przywódcy związkowi nie byli na nią przygotowani. We Frisco [San Francisco- przyp. tłum.] wyrwała głęboki otwór we froncie strajkowym. W Minneapolis był to zupełny niewypał. Przywódcy spojrzeli problemowi prosto w oczy. Nie pognali do prasy zaprzeczając oskarżeniom. Ani też nie wykrzykiwali swoich opinii całemu światu. Wytłumaczyli ludziom, że była to część planu szefów by uchylić się od problemów, siać zamęt i podziały w szeregach i tym samym zmiażdżyć strajk. Skutki są znane. Czerwona panika trafiła w próżnię.

Niemal tak samo ważna,  jeśli nie bardziej, była rola gubernatora Olsona. Przebiegłą grą demagogii i niegroźnych ataków na pracodawców ustanowił się jako „przyjaciel” strajkujących. Tak bardzo, że gdy wezwał wojsko na ulicę i ogłosił stan wojenny, powszechną opinią między kierowcami było że robiono to w ich interesie. Pikiety zaczęły polegać na żołnierzach Olsona. Znając naturę klasową państwa, przywódcy widzieli jak fatalna byłaby dla strajku taka postawa. Zadziałali szybko. „Organizer”, ryzykując narażenie się na niezadowolenie związkowców, wykazał jaki był prawdziwy cel oddziałów- złamać strajk. Ale nie ograniczyli się do potępienia. Tylko doświadczenie nauczyłoby strajkujących. Zdecydowano się na próbę prawa do pikietowania. I wtedy… robiąc nalot na centralę strajku, więżąc przywódców i najlepszych uczestników pikiet, Olson nauczył robotników więcej o Olsonie niż wszelkie artykuły wstępne na świecie mogłyby. Inna opinia na temat gubernatora Minnesota i celu państwa przenika teraz niejednego członka komórki nr 574.

Związki zadbały o to, by walka z Olsonem została posunięta dalej poprzez wywarcie jak najsilniejszego nacisku na ludzi Olsona, konserwatywnych przywódców Centralnego Związku Robotniczego. Największą przeszkodą dla gry Olsona było poparcie dla kierowców ze strony całego ruchu robotniczego Minneapolis. Poprzez zręczną i umiejętną taktykę przywódcy sekcji nr 574 zmusili głowy CLU do udzielenia pomocy kierowcom a nie potępienia ich. Gdy związek wezwał oficjeli do ogłoszenia strajku generalnego w odpowiedzi na nalot na dowództwo, stawili oni temu opór lecz trafili na dywanik. Wywarli nacisk na Olsona i uwolnił on przywódców strajku i oddał halę. O ile urzędnikom CLU i Federacji Pracy Stanu Minnesota udało się zapobiec strajkowi generalnemu, ich odpowiedź była żywą demonstracją dla robotników z Minneapolis z czego zrobieni są ci „przywódcy”. Strajk generalny nie jest celem samym w sobie. Jest środkiem do celu. A konserwatyści na czele ruchu robotniczego Minneapolis pozbawili komórkę nr 574 tego potężnego środka. Szeregowi członkowie wyciągną odpowiednie wnioski!

W zadowalającym zakończeniu bitwy tkwią cechy charakterystyczne, które odróżniają strajk w Minneapolis od wszystkich innych w ostatnich czasach. Po raz pierwszy od lat bojownicy, rodzimi dla branży, wstąpili do związku AFL; przemienili go ze związku cechowego w przemysłowy; budowali go spokojnie i po cichu; przygotowywali ostrożnie i uderzyli we właściwym momencie; połączyli organizację z bojowością i mądrością polityczną, i wyszli z trwającego pięć tygodni strajku wbrew niepokonanym przeciwnościom ze zwycięstwem na kolanach. I na domiar tego wszystkiego, co jest niemal bezprecedensowe w takich strajkach- nie tylko związek jest cały ale i przywództwo jest nadal w rękach prawdziwych bojowników.

Przykład kierownictwa z Minneapolis będzie inspiracją wszędzie!
Może być i będzie powtórzony!

1 3 4 5