Alternatywa Socjalistyczna odkrywa na nowo… II Międzynarodówkę

Napisał M. Krakowski, sympatyk Przegrupowania Rewolucyjnego z Warszawy, maj 2019.

Że Pracownicza Demokracja praktycznie wyrzekła się budowy leninowskiej partii awangardowej, i mogła swego czasu postulować w swojej prasie “lewicową opcję” która “zjednoczy ludzi, którzy uważają, że można zastąpić system kapitalistyczny prawdziwą demokracją pracowniczą, jak i tych, którzy chcą stworzyć sprawiedliwszy kapitalizm” (“Pracownicza Demokracja”, czerwiec-lipiec 2007 r.)- i tym samym wrócić do odrzuconej w 1914 r. przez Lenina i rewolucyjnych marksistów koncepcji “partii całej klasy”- to nie było takie dziwne. Nie spodziewam się wiele po pedecji, która podąża za wszystkim co modne i jeśli dostrzega w ogóle proletariat a nie “zwykłych ludzi” to tylko jako grupę nacisku na państwo (którego natura klasowa jest skrzętnie przemilczana), jedną z wielu. Zresztą sam założyciel ich tendencji Tony Cliff otwarcie kwestionował leninowski demokratyczny centralizm, twierdząc, że był odpowiedni dla zacofanej Rosji carskiej, ale nie dla rozwiniętych krajów przemysłowych.

Alternatywa Socjalistyczna wydaje się jednak bardziej ortodoksyjna i radykalna (jak na warunki naszego polskiego poletka). Jej korzenie, co prawda daleko, sięgają Militant Tendency Teda Granta, który swego czasu buntował się przeciw pabloistowskiemu rewizjonizmowi który zniszczył IV Międzynarodówkę- wzywając do rozpuszczenia trockistowskiej awangardy w partiach socjaldemokratycznych i stalinowskich, które tylko trzeba było “popychać w lewo”- choć co prawda wkrótce sam przyjął praktycznie taką samą politykę. [1]

W każdym razie, rzuciłem znowu okiem na krótkie oświadczenie AS [2] w sprawie otwarcia się partii Razem na koalicję z SLD- jakie ta partia poczyniła wkrótce po katastrofalnej porażce w wyborach samorządowych w październiku zeszłego roku, licząc że w ten sposób uda się chociaż zdobyć kilka stołków w europarlamencie. Padają tam słuszne słowa o potrzebie budowy nowej “lewicowej alternatywy” poprzez “reorganizację wokół walki”, jako że “walki pracownicze i demokratyczne (jak prawa kobiet) będą potrzebowały konsekwentnej klasowej reprezentacji politycznej.” A zaraz potem napisane jest, że taka formacja, partia… “mogłaby przyjąć federacyjną, demokratyczną strukturę pozwalającą na poważną dyskusję o programie i strategii, w której byłoby także miejsce dla głosu rewolucyjnych socjalistów (co niestety nie ma miejsca w istniejących partiach)”! A więc zamiast centralizmu demokratycznego “federalizm demokratyczny”.

Nie jest to kwestia samej egzegezy. Gdy w 1903 doszło do rozłamu między bolszewikami a mienszewikami wokół definicji członka partii, nie chodziło o zwykłą semantykę. Martow chciał utrzymać „kółkową” naturę rosyjskiej partii socjaldemokratycznej, Lenin chciał, by drobnomieszczańscy „towarzysze podróży” zostali podporządkowani proletariackiemu programowi poprzez dyscyplinę partyjną. W rzeczy samej, jak pokazała polityka obu frakcji podczas pierwszej rewolucji rosyjskiej 1905 r., stawką był klasowy charakter partii, i czy partia ma być po prostu podnóżkiem liberalnej burżuazji..[3]

Wydaje się jednak, że Alternatywa Socjalistyczna nie chce partii federalistycznej jako celu samego w sobie- tylko po to, aby móc w niej interweniować. My też bylibyśmy w pewnym sensie za „federalizmem” (a w zasadzie swobodą dyskusji i krytyki) gdybyśmy znajdowali się w bloku- jednolitym froncie, radzie robotniczej, komitecie strajkowym czy gdybyśmy interweniowali w reformistycznej partii robotniczej (o tym powiemy później) itd. Sęk w tym, że AS uważa programowy sojusz z siłami nierewolucyjnymi za możliwy i spójny- przynajmniej w domyśle, nie mówiąc otwarcie o konieczności rewolucyjnego marksistowskiego programu- my zaś uważamy go za nie do przyjęcia. Poza tym, otwarcie narażają na szwank klasowy charakter postulowanej przez siebie partii otwarcie włączając do niej polityków Razem. Podobnie czyni ich organizacja siostrzana ze Stanów Zjednoczonych, która wezwała do utworzenia „partii 99%” … Berniego Sandersa, polityka burżuazyjnej imperialistycznej Partii Demokratycznej!

Dyskusja jest potrzebna, ale na litość, czy konieczne jest do tego mieszanie sztandarów? Czy na dyskusje programowe tak fundamentalne, że zakłada się współistnienie obok rewolucjonistów reformistów, albo i jeszcze gorzej, jest miejsce po założeniu partii, która, by być partią, musi mieć jakiś program? No i jeszcze co do tej “konsekwentnej klasowej reprezentacji politycznej”. Kto ma dać konsekwentnie klasową reprezentację polityczną walk pracowniczych i demokratycznych, jak nie rewolucyjni socjaliści, komuniści?! To abecadło marksizmu. (“Komuniści tym tylko się różnią od pozostałych partii proletariackich (…) że na rozmaitych szczeblach rozwoju, przez które przechodzi walka pomiędzy proletariatem a burżuazją, reprezentują stale interesy ruchu jako całości.”- “Manifest Komunistyczny”)

Myślę więc, że nie było to bezpodstawne, gdy stwierdziłem w swoim artykule, że na polityczne bankructwo SLD AS odpowiada postulując zbudowanie nowej, “prawdziwej” socjaldemokracji, w której będą mogli robić “głęboki entryzm” (nie mający wiele wspólnego z “francuskim zwrotem” Trockiego) tak jak Militant Tendency w brytyjskiej Partii Pracy- swego czasu wiążąc takie nadzieje z partią Razem.

Choć po przebudowie strony internetowej AS zniknęły artykuły z 2016 w którym ta występowała w roli doradcy Razem, jest dostępny tam „dokument perspektyw” z konferencji AS z 2017 roku, w którym padają słowa: „Już po pierwszych ruchach PiS wokół TK apelowaliśmy do Razem, że KOD-owskie hasło „żeby było tak jak było”, gwarantuje alienację mas odrzucających neoliberalizm III RP. Zamiast tego, argumentowaliśmy, że „Razem, tak jak i cały ruch robotniczy musi budować swoją niezależną pozycję i uzbroić się w bojową strategię i antykapitalistyczny program”. Postępowanie innych sekcji i w ogóle ich organizacji międzynarodowej, CWI, np. wobec greckiej Syrizy czy kampanii prezydenckiej Demokraty Berniego Sandersa w USA (patrz „Odpowiedź amerykańskiej lewicy na Trumpa i wybory 2016” i “CWI/Socialist Alternative: centrists for Bernie Sanders”), każe poddać w wątpliwość „antykapitalizm” programu, jaki proponują.  Jeszcze w tym oświadczeniu apelują do członków Razem do walki w „ramach partii” o formację „bojową” i „klasową”, przyznając że „może” to być ostatnia chwila.

Co do partii Razem, pada w tekście zarzut wobec kierownictwa o “sięgający głębiej generalny brak klasowego podejścia, zbytnie opieranie się na elektoralizmie i niecierpliwa maniera dostania się do „mainstreamu” za wszelką cenę”. Czy to nie jest jednak rzucanie pereł przed wieprze? Czy razemici kiedyś powiedzieli, że są partią socjalistyczną? Były działacz Młodych Socjalistów, który kiedyś paradował z Marksem na koszulce, Zandberg sam teraz mówi, że nie należy rościć sobie pretensji do etykietki socjalizmu, bo słowo to „kojarzy się z ludziom z gułagami”. Być może takich Zandbergów AS też by przywitała w swojej szerokiej lewicowej formacji?

Nie zaprzeczamy, że w Razem można znaleźć elementy o dobrych intencjach, które można przekonać do socjalizmu, chociaż nazywanie tej partii częścią ruchu robotniczego jest fantazją. Marksizm nigdy się nie odwracał tyłem do, na przykład, zbuntowanych studentów (którzy albo są przyszłymi proletariuszami, albo przyszłymi kadrami zarządzającymi kapitalizmu). Kautsky w jednym miał rację, że marksizm jest fuzją socjalistycznej inteligencji i ruchu robotniczego – co powtórzył Lenin w “Co robić?” (1902) i jest potwierdzone przez historię (większość wielkich socjalistów, w tym Marks, Engels, Lenin i Trocki, nie pochodziła z klasy robotniczej, a tacy jak Weitling, Proudhon lub Bebel byli wyjątkami.) Chodzi o to, że studenci jako studenci są zupełnie bezsilni, ponieważ nie zajmują miejsca w kapitalistycznej produkcji, i muszą zwrócić się do klasy robotniczej i otwarcie zerwać ze swoją drobnomieszczańską (to znaczy burżuazyjną) polityką, ale wezwanie ich do tego wymagałoby nazywania rzeczy po imieniu, a to nie po raz pierwszy AS lub jej  tendencja w ogóle wzdraga się przed zrobieniem tego.

Należy dziś w Polsce wysunąć żądanie partii robotniczej- w pełnym tego znaczeniu, tj. zebrać bojowników ze związków zawodowych i zorganizowanej klasy robotniczej w partię polityczną i poszerzać dalej jej szeregi. Jednak w przeciwieństwie do AS uważamy, że aby mieć konsekwentnie proletariacki charakter, przyjąć musi ona nasz, rewolucyjny program, a nie iść do łóżka z biurokratami związkowymi czy partyjnymi.

Razem to formacja z gruntu drobnomieszczańska, w dodatku chorobliwie antykomunistyczna. Próby kombinowania z nią przypominają mi stalinowskie manewry Kominternu z czasów Międzynarodówki Chłopskiej, kiedy np. z burżuazyjnego populisty Stjepana Radicia próbowano zrobić komunistę, albo gdy chciano budować międzyklasowe partie “robotniczo-chłopskie” (czy, jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, “robotniczo-farmerskie”). [4]

Gdy Trocki w 1934 zdecydował się na zwrot w stronę roboty w partiach socjaldemokratycznych- a więc by rewolucjoniści tymczasowo byli w jednej partii z reformistami- nawet tak zgniłych, jak Polska Partia Socjalistyczna, było to w zupełnie innych warunkach niż dziś. Partie te miały masową robotniczą bazę, i zaczęły się zwracać na lewo ku centryzmowi, gdyż ciągnęły do nich masy bojowo nastawionych, zradykalizowanych robotników i młodzieży, którzy kwestionowali parlamentarną drogę do socjalizmu, ale od oficjalnych partii komunistycznych odpychała ich wielka klęska w Niemczech, jaką było dojście Hitlera do władzy z powodu zbrodniczej polityki KPD i Kominternu w ogóle, oraz wewnętrzny reżim biurokratyczny.

Dziś w Polsce sytuacja jest inna. Nie ma masowych reformistycznych partii robotniczych, lewica i ruch pracowniczy od lat wiodą suchotniczy żywot. Partia Razem być może początkowo rzeczywiście przyciągnęła proletariuszy wściekłych na obie główne partie prawicowej rodziny, jak i na SLD, ale to był moment. Trzon partii był i pozostał drobnomieszczański- jej skład społeczny dobrze ilustruje Zandberg, będą nauczycielem akademickim i przedsiębiorcą. W każdym razie, największy sukces partii był w wyborach parlamentarnych 2015 r., kiedy otarła się o próg wyborczy i dostała subwencje z budżetu państwa. Teraz, w niemal 4 lata po jej założeniu, partia ma poparcie w granicach 1% i czeka ją smutny koniec, być może wchłonięcie przez Biedronia. Jak widać, nie ma zapotrzebowania na lewicę antykomunistyczną[5], popierającą NATO [6] i mającą redaktora Michnika za ojca chrzestnego [7]. W walce na populizm (jako że Razem nie wypowiada się w imieniu określonej klasy, tylko „Polek i Polaków”) wygrywają starzy wyjadacze z PiS.

Na początku lat 30. poważni rewolucjoniści wiedzieli, że nie mogą „przeskoczyć” etapu walki o masy z reformistycznymi zwodzicielami klasy robotniczej, będącymi wewnątrz niej ekspozyturą wrogich interesów klasowych. Dziś ciężko o takich mających szerokie poparcie wśród proletariatu. Dlatego jeśli ktoś z AS zarzuci nam, że jesteśmy odrealnieni i wszystko sprowadza się dla nas do tego „jak towarzysz Trocki powiedział”- to nie my chcemy mechanicznie powtarzać etapy walki, jaka poprzedziła powstanie III czy IV Międzynarodówki!

Oczywiście, towarzysze z AS mogą powołać się na to, że sam Trocki pod koniec lat 30. pozytywnie odniósł się do ruchu na rzecz „partii pracy” w Stanach Zjednoczonych ze strony pewnych syndykalistów i przywódców związkowych, i zalecał swoim zwolennikom z amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP), by nie odwracali się tyłem do niego. Jednak gdy zajrzymy do zapisów dyskusji Trockiego z przywódcami SWP z 1938[8], to obstaje on cały czas przy tym, że taka partia mogłaby być naprawdę postępowa tylko jako partia rewolucyjna, i że powinni brać udział w tym ruchu, ale walcząc otwarcie o swój program i nie dostosowywać się do współistnienia z reformistami, centrystami i kolaborantami klasowymi wszelkiego rodzaju.

„Cała obiektywna sytuacja narzuciła to tak robotnikom, jak i przywódcom – przywódcom w podwójnym znaczeniu. Z jednej strony wykorzystują tę tendencję dla własnego autorytetu, z drugiej próbują ją przełamać i nie pozwalają jej wyprzedzać przywódców. LNPL ma tę podwójną funkcję. Uważam, że nasza polityka nie musi być teoretycznie poprawiona, ale musi być skonkretyzowana. W jakim sensie? Czy jesteśmy za utworzeniem reformistycznej partii robotniczej? Nie. Czy jesteśmy zwolennikami polityki, która może dać związkom zawodowym możliwość wywierania wpływu na równowagę sił? Tak.

Może stać się partią reformistyczną – zależy to od rozwoju. Tu zjawia się kwestia programu. Wspomniałem wczoraj i podkreślę to dzisiaj – musimy mieć program przejściowych żądań, najbardziej kompletny z nich to rząd robotników i rolników. Jesteśmy za partią, za niezależną partią pracujących mas, która przejmie władzę w państwie.

(Nawiasem mówiąc, partia Razem, w której AS pokładała nadzieje, w przeciwieństwie do SLD, nie ma i nigdy nie miała nawet oparcia w związkach zawodowych.)

Inwestowanie energii przez marksistów w tworzenie takich partii („robotniczych- jeśli w ogóle- w składzie społecznym”, „kapitalistycznych w polityce”) od podstaw byłoby stratą czasu, i doprowadziłoby tylko do kolejnego rozczarowania robotników lewicą i socjalizmem. Marksiści byliby albo pożytecznymi idiotami, albo cynikami wciskającymi ludziom projekt, o którym wiedzą, że przyniesie tylko porażkę. Dla marksistów ZAWSZE kluczowe jest, czy dana grupa zapewnia ludziom pracy słuszne przywództwo, i zawsze dążą do budowy takiego kierownictwa- o to też chodziło w entryzmie.

Zdawać by się mogło, że AS coś o tym wie. Wcześniej w tekście przytaczają przykład greckiej Syrizy- odpowiednika frontu ludowego, czyli kolaboranckiej klasowo koalicji „socjalistów” z elementami otwarcie burżuazyjnymi, który to odpowiednik w 2015 roku wygrał wybory i szybko zaprzeczył swoim obietnicom zakończenia z narzucanym przez UE, Bank Europejski i MFW „zaciskaniem pasa” i zaczął wprowadzać środki oszczędnościowe jeszcze surowsze, niż te, które początkowo odrzucał. Oczywiście przemilczane jest to, że swego czasu międzynarodowa organizacja której AS jest sekcją, Komitet na rzecz Międzynarodówki Robotniczej żywiła złudzenia co do Syrizy, a sama AS w 2015 opublikowała wywiad z członkiem ich greckiej organizacji siostrzanej, w którym ten potępił stalinowską KKE za „ultralewicowe sekciarstwo”, ponieważ ta sprzeciwiała się Syrizie. [9] Grecki towarzysz AS wzywał tam premiera Tsiprasa do podjęcia „socjalistycznych działań” (wśród których wymienia „masowe inwestycje publiczne”, nie określając, w jakich konkretnie obszarach- co zakrawa na keynesizm. Inwestycje te miałyby służyć „planowaniu gospodarki i wprowadzić ją na ścieżkę wzrostu”. Innymi słowy, burżuazyjny rząd Tsiprasa był w stanie rozwiązać sprzeczności systemu kapitalistycznego! Zaś co do „planowania”, planowanie planowaniu nierówne, w kapitalizmie ma już miejsce szeroko zakrojone planowanie, rzecz w tym, w czyim interesie ono jest- o czym pisał nawet rewizjonista Mandel.) , i, tak jak u cliffowców, sprowadza wszystko do kwestii „nacisku” na burżuazyjne państwo. (Na koniec co prawda mówi o  potrzebie budowy „rewolucyjnej, socjalistycznej alternatywy politycznej”. Prawdopodobnie po to, by być sumieniem Tsiprasa.) Jest to tylko jeden z wielu przykładów siania przez CWI złudzeń co do tego, że burżuazyjni politycy jak Tsipras, Sanders w USA czy Melenchon we Francji mogą służyć interesom klasy robotniczej, w praktyce zaprzeczając potrzebie rewolucji i obalenia burżuazyjnego państwa żeby można było poczynić jakikolwiek postęp  w walce z kapitalizmem. Sekcja polska Komitetu jak widać powtarza tą samą politykę wiążąc nadzieje, nieważne jak kruche i „krytyczne”, z partią Razem.

Casus Grecji dobitnie pokazał, co jest potrzebne, by odeprzeć ataki kapitalizmu na nasze warunki życia i pracy, i że ostatecznie tylko przejęcie władzy przez robotników i zakwestionowanie systemu produkcji towarowej i pracy najemnej wskazuje drogę wyjścia z kryzysu. Jeśli marksiści nie wierzą, że tylko oni mogliby dać ruchowi odpowiednią perspektywę walki i odpowiednie kierownictwo, po co w ogóle są potrzebni jako oddzielny byt, nawet jako frakcja w jakiejś kautskistowskiej „partii całej klasy”? Być może AS wierzy że, jak to oświadczył swego czasu „Manifest Antykapitalistyczny” polskiej Nowej Lewicy „kapitalizm obali się sam”? Byłaby to perspektywa bliska Michelowi Pablo i później Tedowi Grantowi, gdy dokonał swojej wolty. Co do nas, my wierzymy, że „Staruszek” miał rację, gdy rzekł: „Historia nie jest automatycznym procesem. W innym razie, po co przywódcy? Po co partie? Po co programy? Po co walki teoretyczne?” Odpowiednego kierownictwa nie zapewnią istniejący przywódcy- burżuazyjni, biurokratyczni czy politycznie oportunistyczni- a problem ten nie rozwiąże się automatycznie.

UZUPEŁNIENIE:

Potwierdzając naszą tezę o kapitulacji AS wobec Razem, organizacja w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku wezwała do głosowania  w wyborach do Parlamentu Europejskiego 26 maja tego roku na komitet Lewica-Razem- koalicji partii Razem, Unii Pracy i Ruchu Sprawiedliwości Społecznej drobnomieszczańskiego socjalisty i znanego działacza Piotra Ikonowicza.

Gdy my, marksiści nie jesteśmy w stanie wystawić w wyborach własnych kandydatów (celem wykorzystania kampanii wyborczej i ewentualnego uczestnictwa w burżuazyjnej legislaturze jako trybuny do głoszenia naszych socjalistycznych przekonań) na bazie konsekwentnie antykapitalistycznego i rewolucyjnego programu, możliwe jest poparcie innych niezależnych klasowo kandydatów, jednocześnie krytykując ich politykę i mając na celu „poddanie ich próbie” i rozwianie reformistycznych złudzeń. Lewica-Razem jednak nie była w żadnym razie taką kandydaturą i nie wyraziła krytyki kapitalizmu. Alternatywa Socjalistyczna krytykuje rzeczywiście Lewicę Razem za  złudzenia wobec Unii Europejskiej i możliwości budowy „Europy socjalnej” ignorując historyczny kryzys kapitalizmu… jednocześnie stawiając jej za wzór francuskiego burżuazyjnego, nacjonalistycznego populisty Melenchona! (absurdalnie mówiąc o tym, jakoby utrzymywał swoją kampanię prezydencką 2017 r. w „internacjonalistycznym tonie”- podczas gdy on owijał się we francuską Tricolore)

Można by przekonywać, że sukces wyborczy Lewicy-Razem mógłby zrobić „wyłom” w zabetonowanej polskiej scenie politycznej dla całej lewicy, w tym rewolucyjnej. Jednak historia zdaje się temu przeczyć. Po II wojnie światowej socjaldemokracja urosła w siłę kosztem lewicy rewolucyjnej. Z kolei przypływ fali rewolucyjnej na przełomie lat 60. i 70. spowodował uszczuplenie szeregów partii reformistycznych.

Głos na Lewicę-Razem oznacza polityczne poparcie dla jej ewentualnych zdrad, torując drogę prawicowej reakcji- zresztą już teraz, jak pokazują ankiety, większość pracowników fizycznych głosowała w tych wyborach na PiS. Jeśli, jak mówi AS, wybory europejskie są tylko preludium do wyborów do parlamentu krajowego na jesieni, oznacza to, że pewnie również poparliby w nich Lewicę-Razem. Ale koalicja ta doznała sromotnej klęski 26 maja. Logika AS w poparciu dla Lewicy Razem może z łatwością doprowadzić do poparcia jakiejkolwiek burżuazyjnej siły, która nie jest PiS-em. W obliczu braku proletariackiej alternatywy kapitulacja taka jest pewnym skutkiem.

* * *

1. Po dokładnie omówienie tego problemu, patrz: „W obronie perspektywy rewolucyjnej”, oświadczenie Tendencji Rewolucyjnej amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej z 1962 roku; oraz „Geneza pabloizmu”

2. http://socjalizmxxi.nazwa.pl/mainsite/2018/11/05/razem-otwiera-sie-na-sld-potrzebujemy-klasowej-i-bojowej-lewicy/

3. Po wyczerpujące omówienie konfliktu bolszewików z mienszewikami a potem socjaldemokracją w ogóle i znaczenia leninowskiej koncepcji partii, patrz “Lenin a partia awangardowa”

4. Trocki poddał te eksperymenty krytyce w swoim dziele polemizującym z programem Kominternu z 1928 r., „Trzecia Międzynarodówka po Leninie” https://www.marxists.org/archive/trotsky/1928/3rd/ti10.htm

5. Wbrew histerii prawicy, dla której żądanie progresji podatkowej z 75% jako najwyższą stawką (mniej niż w USA za Eisenhowera) to „komunizm”, partia Razem niejednokrotnie potępiała zbrodnie „komunizmu”. Za swoje inspiracje przytacza „Solidarność” czy „opozycję demokratyczną” w PRL, czasem Polską Partię Socjalistyczną razem z zimnowojennymi krzyżowcami takimi jak Kazimierz Pużak („Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nie mam nic panom do powiedzenia.”) czy Adam Ciołkosz, i, last but not least, jej lokalne struktury składają kwiaty pod pomnikami dyktatora Piłsudskiego. Antykomunistyczna histeria Razem przybiera formy nie mniej absurdalne niż u prawicy- w grudniu 2017 roku, na jednym z regionalnych profili facebookowych Razem zamieszczono post, w którym chciano odwieść ludzi od kupowania na Wigilię żywych karpi, wskazując, że „tradycja” ta została wymyślona przez „komunistycznego przywódcę” PRL Władysława Gomułkę– tym samym usiłując grać na zacofanej świadomości Polaków. I wreszcie, gdy na portalu Strajk.eu ujawnił się samozwańczy „komunista” i członek Razem Łukasz Moll, został on wydalony z partii, o czym zresztą informowała sama AS , znów doradzając Razem, apelując o więcej pluralizmu. Równie dobrze można mieć pretensje do bonzów SLD (którą AS w przeciwieństwie do Razem odrzuca jako partię burżuazyjną) czy do PO, że nie są otwarci na komunistów.

6. http://krytykapolityczna.pl/kraj/razem-nato-jestesmy-krytyczni-ale-nie-naiwni/2016/
http://partiarazem.pl/stanowiska/stanowisko-w-sprawie-polityki-zagranicznej/

7. Jeden z redaktorów „Gazety Wyborczej”, Krzysztof (lub, jak sam się nazywa, „Krzyś”, oddając infantylizm pewnych środowisk) Pacewicz, teraz niedawno na swoim profilu na Facebooku potępił Razem jako przeszkodę na drodze „fajnej partii”, jaką jest Wiosna Biedronia, i do obalenia rządu PiS. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ!

8. https://www.marxists.org/archive/trotsky/1938/04/lp.htm

9. Po przebudowie strony internetowej AS i zmianie domeny całkiem „wygodnie” zniknęło wiele tekstów z poprzednich lat, w tym wszystkie odnoszące się do Syrizy. Czyżby ktoś chciał się bawić w małego Stalina? „Oceania zawsze była w stanie wojny ze Wschódazją”! Na nieszczęście dla nieomylnych przywódców, istnieją archiwa internetowe. http://web.archive.org/web/20160731114919/http://wladzarobotnicza.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=3250%3Agrecja-porozumienie-rzdu-z-ue-tak-mielimy-inny-wybor&catid=77%3Agrecja&Itemid=93